Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2014, 15:10   #163
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Antrakt. Nauki Githzerai

*Wiedz*, że jesteśmy Pierwszym Ludem.

Na początku był chaos. Potem z chaosu wynurzył się Lud. Kiedy Lud *poznał* istotę samego siebie, przestał być chaosem i stał się ciałem. Z pomocą swoich myśli i dzięki *poznaniu* istoty materii, Lud uformował Pierwszy Świat i zamieszkał w nim i *poznaniem* podtrzymywał jego konstrukcję. A jako, że ciało było pojęciem nowym dla Ludu, nie zdołał on *poznać* jego istoty. Ciało wydało na świat nowe myśli. Chciwość i nienawiść, ból i radość, zazdrość i zwątpienie. Wszystkie te twory rozrastały się, żywiąc się sobą wzajemnie, a tym sposobem umysły Ludzi straciły jedność i uległy podzieleniu. Rozbicie to stało się ich karą.




Namiętności zrodzone przez ciało były bardzo silne. Chciwość i nienawiść, ból i radość, zazdrość i zwątpienie - wszystkie one stały się drogowskazami dla wrogich sił. Stawszy się ciałem, Lud popadł w niewolę tych istot, które *poznały* ciało jedynie jako narzędzie podlegające ich woli. *Poznaj*, że bestie te zwane były *Illithidami*.

Nauka w klasztorze obejmowała opowieści o Githzerai, ich zniewoleniu przez łupieżców, ich wyzwoliciele Zerthimonie, ich walce z illithidami, o zdradzie Vilquara… o wojowniczej Gith. I o rozpadzie jaki zapoczątkowała. Podziale na Githzerai podążających drogą Zerthimona i Githyanki podążający drogą Gith… drogą ślepej zemsty na ilithidach.
Cała ta opowieść o drodze *Ludu* miała mieć jednak ukryte przesłanie, które to Faerith musiała odkryć sama. Musiał *poznać* sens.
Poza tym moralizatorskim zacięciem Devorxa była cierpliwa i kompetetna. I uczyła Faerith drogi miecza, gdy już tropicielka dorobiła się odpowiednich odruchów i budowy ciała.
Cięcia, pchnięcia, parady… szermierka okazała się być bardziej skomplikowaną sztuką walki od łucznictwa.
Ale nauka była tylko wisienką na torcie. Przebywając w klasztorze półelfka miała okazję przyjrzeć się wielu walkom, toczonym przez uczniów.


Dziesiątki sposobów na pokonanie przeciwnika, dziesiątki dziwacznych czasem broni, dziesiątki filozofii stojących za niektórymi stylami.
Pojedynki, czasami grupowe walki w ramach ćwiczeń.
*Obserwuj* i *ucz się*... takie były nauki Devorxy. I Faerith obserwała walki i widziała pasję w oczach walczących.
*Obserwuj* i *ucz się*... bo będziesz następna.
Póki co Devorxa nie pozwalała swej uczennicy walczyć, ale tropicielka wiedziała, że przyjdzie jej stoczyć pierwszy pojedynek. Gdy już będzie gotowa. Póki co… ćwiczyła, bo całe “dnie” bywała sama. Tivaldi był w klasztorze bardziej gościem niż mieszkańców, poszukując śladów Thaeira w nieskończonych pustkowiach Limbo.
Aż nadeszła ta chwila.
-Za kilka godzin zmierzysz się z przeciwnikiem. - rzekła Devorxa.- Użyjecie broni ćwiczebnej, ale bądź uważna. Nawet taki oręż może zranić ciało. Pamiętaj o tym czego się *nauczyłaś* i pamiętaj o *równowadze* ducha, ciała i umysłu.


Antrakt. Ruiny wśród ciemności

Wędrówka przez mroczną dżunglę była trudna i męcząca dla Thaeira, a także dla Cervail. Jedynie Hao czuł tu się jak ryba w wodzie… choć może bardziej pasowałoby określenie, jak żaba w dżungli?
Było tu ciepło i parnie mimo panującego półmroku.


I jak dotąd nie natrafili na żadne zagrożenia. Dżungla pewnie pięknie się prezentowała w świetle słonecznym, ale takie pewnie nie docierało tu nigdy.
Początkowo nie znajdowali żadnych nowych śladów cywilizacji, ale Hao uparcie wodził pyskiem po poszyciu i triumfalnie wskazał kilka kamieni, leżących obok siebie.
-Droga !- rzekł dumnie.
Cervail była sceptyczna co do jego odkrycia. Także Thaeir nie widział nic poza paroma kamieniami.
-Droga tam prowadzi…- burknął obrażony tym sceptycyzmem neraph i zaczął prowadzić dwójkę magów głąb puszczy. I jak się okazało, miał rację.
Dotarli w pobliże dużych ruin zapomnianej cywilizacji. Nie wyglądały one zachęcająco. Kojarzyły się z mrocznymi kultami i krwawymi ofiarami. Ale może wśród tych ruin krył się ów portal?
Zanim zdążyli wejść pomiędzy zrujnowane budynki i zburzone zigguraty, coś owinęło się wokół kostki Cervail. Wić pochwyciła ją za stopę i pociągnęła ją kilka metrów górę.


Olbrzymi figowiec, potężne drzewo rosło w pobliżu ruin i to właśnie liana wyrastająca z jego gałęzi pociągnęła krzyczącą czarodziejkę w powietrze. A kolejne liany wystrzeliły w kierunku Thaeira i Hao, by ich pochwycić.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline