Kruczowłosa wysłuchała opowieści Harpagona w milczeniu. Stała oparta o drewniany filar podtrzymujący strop, z nogą zgiętą w kolanie i rękoma skrzyżowanymi na piersi.
Cieszyła się, że Harpowi nic się nie stało. Jednak niepokoił ją fakt, że ktoś obcy zdołał wedrzeć się na teren Klasztoru z tak niecnym planem. Dręczyło ją też pytanie, dlaczego akurat strażnik, zwykła sierota, jakich wiele w Klasztorze na Skale, stał się celem dla zabójczyni?
- Dałeś się podejść jak zwykły dzieciak – rzuciła w stronę Harpagona, kiedy ten skończył swoją opowieść.
Widać było, że lecznicza moc Falimy przywróciła siłę i witalność strażnikowi, gdy jego skóra nabrała kolorów, a na buzi pojawił się ten jego zadziorny uśmieszek.
- Mnie, w porównaniu do ciebie, nie jest tak łatwo zaskoczyć – odpowiedziała na jego ostatnie słowa, które skierował do niej, po czym chwyciła za swój łuk.
- Widzimy się na dole – rzuciła do pozostałych, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.
Zamierzała dotrzeć do strażnicy zanim jeszcze zakończą się oględziny. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Liczyła, że uda jej się podsłuchać rozmowę starszych i być może coś zobaczyć.
Biegła równym tempem, miarowo oddychając. Poruszała się jak kot. Szybko, zwinnie i z gracją. Gdyby ktoś z daleka obserwował Kruczowłosą w biegu, mogłoby mu się wydawać, że jej stopy wcale nie dotykają podłoża.
Dobiegła w kilka chwil do swojego celu i przylgnęła do ściany, tuż obok otwartego okna. Na jej szczęście, starsi właśnie dotarli do strażnicy, więc mogła podsłuchać całą rozmowę. Pluła sobie jednak w brodę, że nie ruszyła tyłka wcześniej – być może wtedy miałaby okazję sama przeszukać zwłoki zabójczyni.
Kruczowłosa dogoniła swoich przyjaciół, kiedy ci byli w połowie drogi na dół. Opowiedziała im o tym, co udało jej się usłyszeć. O portrecie Harpagona, który starsi znaleźli przy ciele Aliny. Była to kwestia naprawdę zastanawiająca, szczególnie, że definitywnie wskazywała na to, że atak nie był przypadkowy.
- Ktoś chce twojej śmierci, Harp – stwierdziła Kruczowłosa, zakładając kosmyk włosów za ucho. - I nie jestem to ja.
Jednak nie mogli zaprzątać sobie tym incydentem głowy, póki nie rozprawią się z zadaniem, jakie przydzielił im Paladyn Ilmatera.
Kruczowłosa wyruszyła przodem, razem z Dią. Prowadziły drużynę, jednocześnie robiąc za zwiad. I choć Krucza co jakiś czas musiała uciszać rozentuzjazmowaną towarzyszkę, to musiała przyznać, że młoda dawała radę. Nie zamierzała jednak głośno tego oznajmiać, nie chcąc jeszcze bardziej nakręcać rudowłosej. W takich chwilach najważniejszym było zachowanie ciszy. To one były uszami i oczami tej wyprawy, więc musiały cały czas pozostawać skupione i uważne.
- Ciszej tam! - syknęła w stronę Maarin i Valeriusa, którzy rozmawiali w najlepsze. Kiedy spojrzeli na nią pytająco, wskazała na wzgórze, gdzie znajdowały się koboldy.
Ściągnęła łuk z ramienia i przyjrzała się całej sytuacji. Stwory najwidoczniej nie spodziewały się ataku z ich strony. Stwarzało to idealną sytuację do ataku, jednak nie byli pewni, ile koboldów znajdowało się na wzgórzu.
- Czaruś ma rację. Niech najpierw sprawdzi czy mają przy sobie magiczne przedmioty, potem możemy wdrożyć plan Harpa w życie. Jeśli okaże się, że mają przywódcę, trzeba go ściągnąć pierwszego.
Kruczowłosa nałożyła pierwszą strzałę na cięciwę i uśmiechnęła się zawadiacko do Harpagona. Miała zamiar wygrać ten zakład.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |