Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2014, 20:20   #68
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Trio postanowiło na razie trzymać się blisko Gonu. Umarli byli wszak legendarnymi wojownikami. Skoro nie bali się wynaturzeń, to w ich towarzystwie z pewnością było bezpieczniej, niż bez niego. Choć Aedd'aine mogła mieć i inny motyw. Mogła się do tego nie przyznawać przed kompanami, lecz była prawie pewna, że gdzieś w pobliżu był Saever. Targały nią sprzeczne uczucia – strach, tęsknota, nadzieja. Sama nie była pewna, które były prawdziwe, a które były rezultatem rytuału sprzed lat. Wśród dusz przyjętych przez Dwór Seldarine do raju czuła się jednak pewniej. Wiara w jej boginię dodawała jej sił.
Llariel podjęła trop po kilkunastu minutach i pewnie prowadziła resztę przez wrogi ostępy Księżycowej Wyspy. Im dalej jednak szli, tym trop częściej się rwał, jego ponowne odnalezienie zajmowało coraz więcej czasu. Dla Gariona i Estel dość szybko stało się jasne, że mordercy zacierali za sobą ślady, a im bardziej oddalali się od miejsca zabójstwa, tym ostrożniejsi się stawali. Po prostu elfka nie chciała przed sobą przyznać, że jej 'zwierzyna' była coraz bliższa przechytrzenia jej. W końcu jednak, gdy tropicielka utknęła po raz kolejny, Immeral głośno powiedział to, co inni myśleli.
-Zgubiłaś trop.
-Wcale nie – odruchowo odparła elfka, ale zbyt szybko aby brzmiało to wiarygodnie. -Po prostu chcę się upewnić, że dobrze odczytałam wszystkie ślady.
-Po raz trzeci? - nie ustępował kapłan. -Zabójcy, których szukamy to nie amatorzy. Nie zabili naszych przyjaciół przez zwykły łut szczęścia. Gdybyśmy tak uważali, obrażalibyśmy ich pamięć. -Llariel niechętnie pokiwała głową. Immeral jednak kontynuował. -Możemy chyba się jednak domyślić, dokąd zmierzali. W pobliżu jest tylko jedna kryjówka.
-Ruiny biblioteki – odezwał się Filvael. -Ale wtedy musieliby wyrwać tę kryjówkę z pyska potworów.
-Może jest ich więcej? Cała grupa? – wtrąciła cicho Paela.
-A zatem musimy być bardziej ostrożni – stwierdził Varis. -Zbliżymy się do ruin, zweryfikujemy nasze podejrzenia, a jeśli okażą się prawdziwe, sprowadzimy posiłki. Nie możemy bezpodstawnie narażać naszych żywych przyjaciół w walce, która nie jest ich.
Wspaniały Gon najwyraźniej podjął decyzję, choć wcale nie zamierzał pytać tria, czy się z nią zgadza.

Następne pół godziny drogi było wyjątkowo nieprzyjemne dla Kanciastego i Twinklestara. Ostrożność, którą zalecał Varis, objawiała się między innymi brakiem światła. Dostatecznie dużo ryzykowali pozostawiając magiczne kule maga aktywnymi podczas przeszukiwania miejsca śmierci ruesti, ale zbliżając się do opanowanych przez potwory ruin, ostatnią rzeczą jakiej chcieli było widoczne z daleka ostrzeżenie o ich obecności. Dlatego też wojownik i czarodziej byli prowadzeni przez Llariel i Varisa, którzy jako elfy czuli się w lasach na tyle swobodnie, że byli w stanie prowadzić praktycznie ślepą dwójkę tak, że nikt nie połamał sobie po drodze nóg. Estel radziła sobie znacznie sprawniej dzięki bardziej wyczulonemu wzrokowi. Nie mogła co prawda stawać w szranki ze spostrzegawczością i zwinnością jakie prezentowała Paela, ale przecież to nie były zawody.



1

Dotian i Garion byli w stanie coś zobaczyć dopiero wtedy, gdy martwy las ustąpił miejsca polanie, na środku której wśród księżycowej poświaty widać było stare, zarośnięte ruiny. Kontrast między wspaniałą architekturą, jaką trio widziało w porcie Faen Verdaya, a tymi smętnymi resztkami wystającymi znad ziemi był szokujący. Wszystko co się ostało z niegdysiejszej biblioteki, teraz porastał niezdrowo wyglądający bluszcz. Kiedyś misternie zdobione portale i bramy, teraz straszyły niby mroczne jamy.



2

Wspaniały Gon najpierw czujnie zlustrował okolicę, jako że wzrok umarłych był znacznie bardziej wyostrzony niż żywych. Dopiero wtedy, gdy upewnili się, że nic nie czai się poza ruinami, dali znak, żeby się zbliżyć. Wszyscy mieli broń w gotowości, spięci i oczekujący zasadzki zagłębili się między pozostałości kamiennych budowli. Kroki tłumiła zielona trawa, pierwsza żywa roślinność, jaką Estel, Dotian i Garion zobaczyli na wyspie. Zupełnie, jakby jakaś resztka boskiego błogosławieństwa przetrwała wśród gruzów. Na trawie zaś przetrwało co innego – ślady stóp. Trudno było ocenić do ilu osób należały, ale na pewno nie mniej niż dziesięciu. Nie były też zbyt świeże, ale w miejscu które było opuszczone od wieków nawet gdyby miały rok uchodziłyby za nowość. Przeczesanie otwartego placu nie odkryło jednak niczego więcej. Nikt nie chował się w załomach, ani nic nie rzuciło się z pazurami do walki. Członkowie Gonu podjęli jeszcze jedną decyzję – trzeba zajrzeć do wnętrz budynków. Ślady stóp w trawach mogły świadczyć o rozbiciu tymczasowego obozowiska, nie dawały jednak gwarancji, że ktokolwiek w bibliotece urządził sobie bazę wypadową. Grupa zbliżyła się do najbliższej ruiny i w jak najmniejszej liczbie słów podjęto decyzję, kto powinien ruszyć na zwiad. Llariel, Filvael i Paela byli oczywistym wyborem, ale gdyby coś czyhało we wnętrzu, pomoc kapłana byłaby nieodzowna. Immeral był z pewnością bardziej doświadczony od Estel, ale jego ciężka i pobrzękująca zbroja nie przemawiała na jego korzyść w zamkniętej przestrzeni. Oczy eladrinki były dość czułe, by nie potrzebowała w budynku dodatkowego źródła światła, przynajmniej na górnym poziomie, który jako jedyny chciał sprawdzić Gon. Tym samym grupa podzieliła się na dwie czwórki – kobiety w towarzystwie gnoma wkroczyły do ruin, a Garion, Dotian i Varis w towarzystwie kapłana mieli czekać w odwodzie, obserwować okolicę i zaalarmować zwiadowców, gdyby coś zbliżyło się do polany.
Jak się wkrótce okazało, zagrożenie czychało jednak w środku.
Grupka zwiadowców nie uszła za daleko w głąb budynku, gdy Paela nerwowym gestem dłoni wstrzymała resztę. Rozejrzała się po podłodze i ścianie, po czym odwróciła się z krzykiem:
-To pułapka!
Miała rację i jej spostrzegawczość pozwoliła dostrzec magiczne runy wyryte w kamieniach, ostrzeżenie nadeszło jednak za późno. Rozległ się paskudny huk, a Aedd'aine nawet nie wiedziała kiedy straciła grunt pod nogami. Wszystko zasłonił kurz, a poczucie nieważkości i uderzenie krwi do głowy niemal pozbawiły eladrinkę przytomności.
Mężczyźni na zewnątrz poczuli jak grunt zadrżał im pod stopami, a hałas był wprost ogłuszający. Z trudem utrzymujący równowagę Dotian i Varis mogli jedynie bezradnie patrzeć jak podłoga budynku zawala się, ciągnąc ich towarzyszy w mroczną otchłań. Na domiar złego jedna ze ścian wnet się zawaliła, przysypując wyrwę w podłodze ciężkim gruzem. Jeszcze nim wstrząsy na dobre ustały wojownicy instynktownie ruszyli do pomocy, próbując odrzucać kamulce i odkopać zasypanych, wkrótce przyłączyli się do nich Garion i Immeral. Niestety pułapka nie kończyła się jedynie na runach. Z pozostałych ścian wyłoniły się z opętańczym jękiem cztery cienie – prawie bezkształtne istoty, z płonącymi niczym ogień otworami przypominającymi oczy, usta i nos.



3

Wyciągały swe pazury ku swym zaskoczonym ofiarom, a za nimi z upiornym śmiechem unosiła się istota wyglądająca jak rozrzucone na wietrze szmaty, które zwijały się w humanoidalne kształty. Jedynie jej ręce i głowa wyglądały na prawdziwie materialne – pazury, ostre kły i gorejące mordem ślepia.



4

Wśród tej kakofonii hałasów, czwórka towarzyszy z trudem dostrzegła otwierający się na polance przed wejściem do ruin cienisty portal, z którego wyłoniła się w towarzystwie jakiegoś zakapturzonego osobnika pokraczna, chorobliwie wychudzona istota. O ile pazury cieni wyglądały na niebezpieczne, o tyle szpony tego potwora zwiastowały rychłą śmierć. Każdy z nich był długi jak ludzka ręka i czerwony, jakby nasiąknięty krwią ofiar.



5

Zakapturzona postać, bez wątpienia nekromanta, którego istnienie podejrzewał Gon, wydał beznamiętnie jeden rozkaz:
-Zarżnijcie wszystkich.
Od tego starcia nie było ucieczki. Dotian, Garion, Immeral i Varis mieli jedynie dwie alternatywy: zabić, albo zostać zabitym.




Upadek był nagły, całkowicie zaskakujący, szczęśliwie krótki, ale niezmiernie bolesny. Gdy eladrinka uderzyła o twardą ziemię prawie usłyszała, jak trzeszczą jej kości, a powietrze momentalnie uciekło jej z płuc. Ból przywrócił jej świadomość, choć wcale nie była za to wdzięczna, zwijając się na zimnych kamieniach. Gdy w końcu wzięła się w garść i otworzyła oczy z przestrachem stwierdziła, że nic nie widzi. Dopiero rozglądając się na lewo i prawo dostrzegła Llariel i Filvaela, których naturalna, wewnętrzna illuminacja była jedynym źródłem światła w ciemnym... korytarzu? Tunelu? Zastanawiała się kapłanka. I dopiero po kilku chwilach dotarło do niej, że kogoś brakuje. Niziołki. Członkowie Wspaniałego Gonu szukali swej przyjaciółki w rumowisku, jakie utworzyło się po zapadnięciu podłogi. Sklepienie nad kapłanką było zasypane przez ziemię i kamienie, tędy raczej nie dało się wrócić na powierzchnię. Estel wstała zatem i dopóki nie była w stanie zebrać swoich myśli w jakąś klarowną całość, skupiła się na tym samym, co pozostała dwójka. Na szukaniu Paeli.
Zguba znalazła się po kilku modlitwach, ale jej stan był fatalny. Wielki głaz zmiażdżył jej nogi. Gdyby była żywą istotą, sam szok pewnie by ją zabił, ale jako ruesti wciąż zachowywała przytomność, chociaż jej oczy były szkliste.
-Paela – wyszeptała Llariel przez ściśnięte gardło i objeła dłońmi głowę przyjaciółki. -Och, Paelo. Wyciągnięmy cię stąd, wszystko będzie dobrze. Estel ci pomoże.
Aedd'aine wiedziała jednak, że przy tak straszliwej ranie niczego już nie wskóra. Nawet ona. Gdyby głaz przygniótł dziewczynę parę calów niżej – może? Ale poza zmiażdżonymi nogami, Paela miała także potrzaskaną miednicę i ledwo oddychała. I sama zdawała sobie sprawę, że tropicielka kłamie, by ją pocieszyć.
-Nie, Llariel. Nie tym razem. To ciało już nie zatańczy. Nie dosiądzie wierzchowca, nie przebiegnie przez łąki kwiatów. Dobij mnie, a jeśli Angharradh zechce, da mi nowe ciało i wkrótce się spotkamy – jej głos był słaby i Estel musiała wytężyć słuch.
-Nie, nie – potrząsnęła głową elfka. -Już poległaś w zaświatach. Wiesz, że Gonowi nie dane jest zmartwychwstawać w nieskończoność. Możesz się już nie odrodzić, może czekać cię nicość.
-A co czeka mnie tutaj? Zostaniecie przy mnie i poczekacie, aż potwory zlecą się do uczty? Wiesz, że to pułapka, a ja nie byłam dość uważna, by dostrzec ją w porę. Musicie stąd jak najszybciej odejść, wydostać się na powierzchnię i sprowadzić posiłki – niziołka zmusiła się do usmiechu. -Jeszcze się zobaczymy Llariel. Nie nadszedł mój czas. Estel wymodli u bogini mój powrót. Przecież nie spotkaliśmy jej przez przypadek.
Tropicielka wciąż potrząsała przecząco głową, aż podszedł do niej gnom i położył jej dłoń na ramieniu.
-Ona ma rację. Nie pomożemy jej ginąc wraz z nią. Ale możemy pomścić jej śmierć, a jeśli Dwór zechce, przywróci nam przyjaciółkę.
-Toum'vielle i Dayeretha nie przywrócili – zaprzeczyła Llariel.
-Zatem nie będą mieli serca, by odebrać nam i ją – powiedział pewnie Filvael, patrząc towarzyszce w oczy.
Llariel odwrócił głowę i westchnełą ciężko. Wyjęła z pochwy sztylet i pochyliła się nad Paelą. Wyszeptała: przepraszam, po czym szybkim ruchem poderżnęła jej gardło. Illuminacja niziołki zgasła jedno tchnienie później.




_________________________
1 - Max Payne, motyw przewodni w aranżacji na wiolonczelę
2 - Ruiny w lesie autorstwa Showmeyourmoves
3 - Ilustracja z podręcznika Monster Manual, edycja czwarta
4 - Ilustracja z podręcznika Monster Manual 2, edycja czwarta
5 - Ilustracja z podręcznika Monster Manual, edycja czwarta
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 02-04-2016 o 19:08.
Zapatashura jest offline