Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2014, 01:19   #33
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
O ile pierwszy dzień minął drużynie męcząco na podróży i unikaniu niebezpieczeństw, o tyle w nocy było... zadziwiająco bezpiecznie. Kilka stworów i ludzi wyminęło co prawda kryjówkę kompanów Stevena, aczkolwiek obeszło się bez konfrontacji. Spokojna noc nie pomagała jednak za bardzo ludziom z parkingu... gdy nie mieli zewnętrznych zagrożeń, w głowach pojawiały się im wewnętrzne. W tym największe: strach.

Markins długo nie mógł zasnąć, przekręcając się w dziwaczne, mniej lub bardziej wygodne pozycje. Sen jednak w końcu przyszedł. Śniło mu się, że ukrywa się w jakimś parku, próbując się z niego wydostać. Piękny park... zielony, pełny owoców, śpiewających piękne melodie ptaków. Czemu starzec chciał go opuścić? Nie wiadomo. U wyjścia jednak stał symbol czasów teraźniejszych... odwrócony plecami stwór. Nie czekając Markins podkradł się do niego i zamachnął toporkiem [którego, gwoli ścisłości, wcześniej chyba w rękach nie miał] odcinając głowę żywemu trupowi. Ta odleciała kawałek i potoczyła się, wbrew prawom fizyki idealnie pod stopy Stevena. Jej jęki stały się nadwyraz zrozumiałe, wydawały się niemal jakimś dzikim językiem, głoszącym: "Dlaczego...? Dlaczego? DLACZEGO?!". Ku jeszcze większemu przerażeniu, Markins odkrył, że głowa należy... do jego córki. W panice odwrócił się, chcąc wbiec z powrotem do pięknego parku i ujrzał jego przemianę. Zwierzęta i piękna pogoda zniknęły, drzewa obumarły i spróchniały. I wszędzie niosło się echo słowa wypowiedzianego przez zombie.

Obudził się jako ostatni z gromady, choć z jego ust już wcześniej słychać było ciche, powtarzane słowo "dlaczego". Powróciwszy na jawę, usiadł natychmiast opierając się o jakiś regał, próbując najwyraźniej dojść do siebie. To przecież tylko sen. Tylko sen. A jego córka z pewnością...

Zaraz...
Steven przecież nie ma córki.


Po kilku minutach upewniania się, że świat, do którego trafił jest realny, i że jeszcze nie zwariował do reszty, postanowił pokusić się o jakieś śniadanie. Resztki znalezione wczoraj zostały zanihilowane przez staruszka, który zdawał się zupełnie ignorować dyskusję pozostałych. Minęło następnych kilka chwil, a reszta przygotowała się do drogi. Markins, widząc, że nikt nie pokusił się o wzięcie z jego rąk tej apteczki, schował ją do plecaka. Ledwo się zmieściła, ale zmieściła. Teraz mógł iść już dalej, z kompanami.
W swoim wcześniejszym zamyśleniu nie dosłyszał jednak dokąd się teraz właściwie wybierają. Przez chwilę rozważał spytanie, jednak nie zdecydował się. Nie chciał, by jego drużyna pomyślała, że jest już zniedołężniałym, niesłyszącym, czy niepamiętającym niczego starcem.
 
Imoshi jest offline