Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2014, 07:13   #338
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
O tych małych, od tego dużego.

Niebieskoskóra rozejrzała się po okolicy głaskając wtulonego w nią Kiro.
- To jak? Idziemy po statek? - spytała nieprzejęta, jej aparycja nie zmieniona od tej zza życia. Jeżeli cokolwiek było inne to tylko ogólne wrażenie, jakie stwarzała.
- Może znajdziemy coś ciekawego. - wzruszyła ramionami, nie napominając nawet o tym, że przed sekundą była martwa.
- I co masz zamiar tam wejść, walnąć coś w stylu “Hej dowieziecie mnie o tam” i czekac na gotowe? -zadrwił Kaze, kopiąc jakiś odłamek skalny.
Shiba zmarszczyła brwi spoglądając na Kazego. Po chwili wskazała na statek. Raz, drugi. Wreszcie coś z siebie wydusiła. - To jest rozwalona łódź na środku pustyni. Ty myślisz, że to dowozi gdziekolwiek!? - spytała zdziwiona. - Bardziej mnie zastanawia co tu robi i kogo tam znajdziemy. Jak Loki wypieprzył nas tutaj to chce czegoś konkretnego. Inaczej od razu bylibyśmy na górze przeznaczenia czy coś. - zauważyła kierując się w stronę wraku. - "Ja wiem, że ocean wam wyschnął i to tylko wrak, ale weźcie nas gdzieś podrzućcie." - śmiała się pod nosem.
Drużyna zsunęła się po piaskowej wydmie, trwało to niedługo, chociaż Shibie przez chwilę zdawało się, że ta prosta czynność trwa w nieskończoność. Albo z cztery miesiące. Jednak to były tylko ułamki minuty, następne kilka całych zajęła droga do maisteczka.
Ludność wyglądała na dośc wychudzoną, a na nadgarstkach wielu znajdowały się szczątki po kajdanach. Byli niewolnicy?
Kilka osób zerknęło niepewnie na nowoprzybyłych. Dopiero po chwili niezręcznego milczenia, przerywanego chrapnięciami Krio, który zasnął wtulony w swe ulubione poduszki, jakiś mieszkaniec rzucił niepewne. - A wy co za jedni?
- Podróżni. - odparła Shiba niemal natychmiast po usłyszeniu pytania. - Ta dziura to jedyne miasto w promieniu kilku kilometrów. - Kobieta wskazała palcem na przedziwną łódź. - Co to za ustrojstwo? - spytała. - Magiczne czy jak?
- A można wiedzieć czemu zwykłych podróżników interesuje statek piracki? - zapytał ktoś młodym głosem, a po chwili spomiędzy zrujnowanych budynków wyłoniła się pewna postać.


Był to młody chłopak ubrany w długą czarną pelerynę i tego samego koloru obcisły strój z czaszką i piszczelami na torsie, zaś przy jego boku dało się dostrzec dość nietypowo wyglądającą szpadę.
- To miasteczko jest obecnie pod ochroną Piratów Czarnoskórego - oświadczył chłodnym tonem. - Ostrzegam, że jeśli zamierzacie sprawiać problemy, to lepiej czym prędzej się stąd wynoście.
Shiba zaśmiała się. - Ostatnim razem jak widziałam Czarnogórskiego, to on sprawiał problemy. – odparła dość ironicznie. - Wiedziałam, że nie bez powodu trafię w takie miejsce. – uśmiechnęła się do Kiro i Kaze. Teraz powinni rozumieć dlaczego chciała zwiedzić statek. Loki nie wypuściłby ich w pobliżu tego miejsca, gdyby nie widział w tym jakiś możliwości. - Gort ma kilka niezałatwionych spraw. Z chęcią bym z nim porozmawiała. – wyjaśniła kobieta.
- Kapitan Czarnoskóry jest na misji zleconej mu przez króla. Nie wiemy kiedy do nas powróci - wyjaśnił chłopak. - Jeśli będziecie się zachowywać przyzwoicie, to możecie poczekać na niego w mieście. Przekarzemy mu kto na niego oczekuje gdy tylko będziemy mieli okazję. Możemy poznać wasze imiona?
- Na tej samej na której jestem ja. – uśmiechnęła się Shiba. - Przydałaby mi się jego pomoc. To, że skompletował nową załogę wydaje się nieco...nie na rękę. Dajcie mi kwaterę na statku. Przypilnuję aby wasz kapitan nie odpłynął na siódme morze zanim wykona swoją królewską misję. – poleciła Shiba. - Wasz kapitan był sam, czy z drużyną? Powinna z nim być...pewna zgraja.
- Wybacz, ale to tajna misja. Sami niewiele o niej wiemy, a tym co wiemy na pewno nie podzielimy się z nieznajomymi podróżnikami - odparł hardo młody pirat, krzyżując ręce na piersi. - A co do kwater na okręcie, to mógłbym wam kilka przydzielić gdybyście pomogli nam przy pracy. Tak się składa, że niebawem szykujemy się do próbnego lotu, więc każda para rąk byłaby pomocna, ale... może być z tym pewien kłopot. Dobrze wam radzę, dla własnego bezpieczeństwa lepiej jak zostaniecie w miasteczku i nie będziecie się za bardzo wychylać. Zajmijcie jakieś puste mieszkanie i pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się do gospody.
- Chłopaki idziemy na piwo! - zarządziła Shiba do swojej dwóki towarzyszy. - Nie martw się. W takim razie nie opuszczę miasta dopóki wasz kapitan nie powróci. Nawet moge pójść z tobą o zakład. - uśmiechnęła się. - Wasz kapitan będzie chciał polecieć do Lukrozu...no, może nie koniecznie chcieć, ale to tam wam każe iść. - skrzyżowała ręce na piersi. - Wtedy będziesz wiedział, że sama mam informacje o jego misji. Wtedy mnie znajdziesz, i do niego zaprowadzisz. - poinstrułowała. - Brzmi uczciwie?
- O tym akurat wiedzieliśmy. To potwierdza, że rzeczywiście znasz naszego kapitana - pokiwał głową pirat, rozluźniając się nieco. - A skoro tak, to naprawdę odradzam wam zbliżanie się do gospody. Nasza tymczasowa kapitan często tam przesiaduje i od dłuższego czasu jest w nienajlepszym humorze, więc jeśli napatoczy się jej tak nietypowa grupa jak wasza, to może się to źle skończyć zarówno dla was, jak i dla nas.
- Hoo...Jeżeli wybrał ją Gort to powinna być groźna ale i rozważna. – zaśmiała się Shiba. - Z chęcią poznam. Nie martw się, nie gryzę ludzi. – wzruszyła ramionami. - A coś na gardło się przyda. Możesz nawet wskazać drogę. – przy tych słowach Shiba wzięła pod ramię Kiro. - A Kiro zajmij się osobiście. Bo mi gdzieś zaśnie, a podczas rozrób to niebezpieczne. – poleciła.
- Chyba kapitan Czarnoskóry mocno uderzył się w głowę zanim cię spotkał, jesli uważasz że ceni sobie coś takiego jak rozwagę - zaśmiał się krótko chłopak, zarzucając sobie przez szyję ramię śpiocha. - Poza tym to nie on ją wybrał. Jest po prostu druga najsilniejsza po nim w naszej załodze. A po miesiącu umierania z nudów na tym pustkowiu, prawdopodobnie zaatakuje każdego kto wyda jej się godnym przeciwnikiem. Jeśli do tego dojdzie, to postarajcie się przynajmniej wyjść na zewnątrz, żeby zminimalizować zniszczenia i straty w ludziach.
Kaze spojrzał na Shibę, lekko pogwizdując pod nosem. - To może, ja skocze się trochę rozejrzeć? Jakoś nie chce mi się pić. -zapytał zerkając na nią pytająco.
- Możesz, nie mam nic przeciw. Ale nie rób za dużo problemów. Zwłaszcza bez Gorta w okolicy. Jeżeli już coś się stanie, dużo łatwiej to tłumaczyć, gdy facet widział to osobiście. - wyjaśniła Shiba chowając ręce w kieszenie i kierując się w stronę karczmy.
- Ay ay. -wykonał parodię ukłonu Kaze, po czym zniknął w jednej z bocznych uliczek.
~*~
Gołym okiem widać było iż gospoda była świeżo odbudowana, podobnie jak wiele innych domostw które uległy zniszczeniu gdy przeszła przez to miesjce plaga szaleństwa.
Dwupiętrowy budynek z popękanymi i osmolonymi od sadzy ścianami zapewne został mniej więcej miesiąc temu spalony, jednak jeśli wcześniej znajdowały się w nim zwęglone ciała, to ich zapach zdążył już dawno wywietrzeć. Wchodząc do środka dało się wyczuć zapach alkoholu i słomy ze świeżopołożonej strzechy. Było w niej zaledwie kilku gości z odciskami na kostkach i nadgarstkach, ubranych w byle jakie zniszczone ubrania i podobnie wyglądający barman, który tępym wzrokiem zmierzył przybyszy, po czym zerknął nerwowo na rudowłosą kobietę siedzącą z buciorami na stole w rogu.

Uśmiechnęła się ona złowieszczo na widok nowoprzybyłych, po czym rzuciła w kąt niedojedzone jabłko i chwyciła za kufel z piwem, opróźniając go do dna kilkoma solidnymi chaustami, by następnie walnąć nim o stolik z donośnym brzękiem i taką siłą, że aż jedna z desek pękła z trzaskiem.
- A kogóż to diabli przywiali w te strony, hę? - spytała wyraźnie zaintrygowanym głosem.
- Może kogoś kto nas w końcu zabawi w tej zaplutej zęzie na środku pustkowia - zarechotał zajmujący miejsce naprzeciwko niej nieogolony mięśniak z pistoletem i kordelasem przy pasie.
- Lico błękitne jak morze z samego rańca i spiczaste uszy - zawtórował mu drugi siedzący obok zbir, oblizując się z cichym mlaśnięciem. - Myślisz że to jaka elfka? Słyszałem że kapitan zawsze chciał mieć takiego dziwoląga na okręcie. Może by się nie obraził gdybyśmy w międzyczasie zamknęli ją w ładowni i trochę...
- Zewrzeć gęby, psubraty!! Chyba że chcecie pożegnać się z waszymi jęzorami! -ryknęła groźnie piratka w stronę majtków, spluwając na podłogę, po czym zmierzyła wzrokiem niebieskoskórą.
- Proszę wybaczyć, pani kapitan, ale ta dwójka i jeszcze jeden ich towarzysz znają kapitana Czarnoskórego i chcieliby porozmawiać z nim gdy tylko... - zaczął chłopak z czaszką na koszuli, jednak zaraz przerwało mu kolejne donośne walnięcie kuflem o blat.
- Ciebie też o nic nie pytałam, Rico. Niech sami mówią za siebie - warknęła ruda, nawet na moment nie spuszczając wzroku z Shiby. - A teraz gadaj kim jesteś i czego chcesz od Gorta, kolorowa przybłędo, pókim w dobrym humorze.
- Chce z nim piwo wypić. – wzruszyła obojętnie ramionami Shiba. - A co potem to wyjdzie w praniu. – Sidhe uśmiechnęła się. Miała wielką ochotę poigrać z załogą Gorta. Zresztą, jeżeli znowu miała razem z czarnoskórym podróżować, to sympatia jego załogi będzie dla niej niemal niezbędna.
Choć sympatia potrafi mieć różne formy.
Shiba odgarnęła nieco włosy niewinnie spoglądając na dwójkę już nie tak głośno rechoczących zboczeńców. - A panowie z kobietami powinni się inaczej obchodzić. Przynieście no piwko...i niech mi jeden buty wytrze. – poprosiła mrugając jednym okiem.
- Się robi, panienko! - odpowiedział z szerokim uśmiechem śliniący się wcześniej pirat, ale nim zdążył wstać z miejsca z szyi popłynęła mu strużka krwi gdy rudowłosa błyskawicznym ruchem wyciągnęła spod stołu gigantyczny kordelas i przyłożyła mu do gardła.
- Tylko się rusz, a skrócę cię o głowę - ostrzegła go kapitan, a ten zrobił naburmuszoną minę, jednak ostatecznie instynkt samozachowawczy nakazał mu pozostać na swym krześle. Ruda zaś ponownie zwróciła się do niebieskoskórej, tym razem już bez uśmiechu. - A ty powoli zaczynasz działać mi na nerwy, przybłędo, więc ostrzegam że daję ci ostatnią szansę. Gort to może i półgłówek, ale nie spoufalałby się z kimś takim jak ty tylko dlatego, że śmiesznie wyglądasz. Nie pamiętam twojej gęby, więc musiał cię spotkać gdzieś na tej swojej żałosnej misji na lądzie. Gadaj więc skąd go znasz i co masz do niego, albo pogadamy inaczej.
Rico tymczasem cichaczem odprowadził Krio na drugi koniec sali i ułożył go na jednej z ław pod ścianą, prawdopodobnie po to by w razie konfliktu nie stała mu się krzywda. Następnie zaś z dłońmi opartymi na pasie stanął w równej odległości między rudowłosą, a niebieskoskórą, spoglądając czujnie to na jedną, to na drugą z kobiet.
Shiba uśmiechnęła się. Faktycznie łatwo było wyprowadzić tą kobietę z równowagi. Ciekawe jednak czy zależało jej tylko na władzy, czy może na samym Gorcie? - Ano poznałam go na lądzie. Jestem Sidhe panienko. Przejść przez nasz tereny morskie to jedno z największych wyzwań świata. To chyba oczywiste, że łatwo zaprzyjaźniłam się z Gortem. – wzruszyła ramionami. - Zjedliśmy razem nawet kilka kolacji, przy różnych okazjach. – fakt, że sama je robiła i to, że w sumie nie były one zbyt romantyczne pominęła. - Niestety opuszczając Witlover musieliśmy ruszyć nieco innymi trasami...ale jak natknęłam się na jego okręt, to równie dobrze mogę znów do niego dołączyć. Przynajmniej przez tą chwilkę możemy znowu popodróżować razem.
- Więc podróżowałaś z nim, tak? - zapytała z lekkim uśmieszkiem rudowłosa piratka, po czym błyskawicznym ruchem sięgnęła po sztylet przy pasie, który z jakiegoś powodu zaczął wydawać dziwnie szumiące dźwięki. - Gort nie potrzebuje towarzystwa słabeuszy!
Zawołała, ciskając bronią w twarz niebieskoskórej, jednak nim ta zdążyła zareagować dało się słyszeć wystrzał z pistoletu, a sztylet zszedł nieco ze swej trajektorii, przelatując obok głowy Shiby by z ogromną siłą wbić się w kamienną ścianę gospody, która aż zatrzęsła się lekko.
- Nie powinnaś tak traktować znajomych kapitana, Elizabeth - przestrzegł ją spokojnym głosem mężczyzna siedzący na parapecie jednego z okien. Z jego uniesionej dłoni ulatywała strużka siwego dymu, zaś jego wyprostowany palec wskazujący miał kształt lufy niewielkiej pieprzniczki.

- Ona mówi prawdę. Jeśli stałaby się jej krzywda w naszej obecności, to Gort nigdy by nam tego nie wybaczył. Dobrze wiesz jaki jest.
- Desmond... - warknęła rudowłosa, zaciskajac zęby ze złości. - Może i byłeś prawą ręką tego durnia, ale teraz ja tu dowodzę!
- Nie na długo - pokręcił głową mężczyzna o bladej twarzy, zeskakując z parapetu i z rękoma w kieszeniach eleganckich spodni zaczął zbliżać się w kierunku Shiby. - Blackberry niedługo będzie w pełni gotowa do lotu i wiemy że kapitan udał się do Lukrozu. Prawdopodobnie niebawem znów się z nim spotkamy.
Mężczyzna zatrzymał się i ukłonił nisko przed niebieskoskórą.
- Proszę wybaczyć nam to niemiłe przywitanie. Obiecuję że osobiście dopilnuję by nic wam się nie stało aż do spotkania z kapitanem Czarnoskórym. Czy pozwolisz bym odprowadził ciebie i twoich towarzyszy na nasz okręt? Z pewnością znajdzie się tam dla was piwo, jak i inne trunki, gdyż niebawem będziemy świętować pierwszy podniebny rejs odbudowanej Blackberry.
- Niech będzie. - zgodziła się Shiba opierając się na ramieniu Desmonda. Teleportacja.
Kobieta drażniła rudowłosą mając nadzieję, że zobaczy coś ciekawego albo z jakimś efektem ją wystraszy. Nic z tych rzeczy. Silna, ślepa i prosta. Nie spodziewała się aż tyle więcej od strony zwykłych piratów...no ale czy załoga Gorta nie powinna być niezwykła? Możliwe, że tylko pierwszemu wrażeniu brakuje wigoru.
 
Fiath jest offline