Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2014, 23:19   #82
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Wyrok śmierci minął go o włos. Właściwie o cztery cale, ale nie miało to żadnego znaczenia. Żył, a gigant o chorobliwym odcieniu skóry poszedł ćwiartować swoją ofiarę gdzie indziej. Michael poczekał chwilę, aż rozkołatane serce zwolni trochę szaleńczy tętent, wziął kilka głębokich wdechów i wydostał się spod sterty połamanego drewna, która została z kontuaru. Ostrożnie wstał i strzepnął drzazgi z garnituru. Nie czekając na innych pacjentów, którzy mogli biegać gdzieś w pobliżu, skierował się do kuchni. Pchnął wahadłowe drzwi i jego oczom ukazał się dość zaskakujący widok. Pomieszczenie znacznie różniło się od reszty oddziału. Nie było zniszczone czy naruszone zębem czasu. Sprzęty i meble kuchenne były z całą pewnością nowe, choć nosiły ślady wielokrotnego używania. Ścian nie pokrywał grzyb ani pajęczyny pęknięć – szara farba nadawała temu miejscu pewien powiew świeżości i czystości. Blaty z nierdzewnej stali lśniły czystością, lampy świeciły jasno i zapraszająco, a na zapalonym gazie stał gar, w którym coś cicho bulgotało. W kuchni byłoby niemal zwyczajnie, gdyby nie szlak krwi ciągnący się od wejścia aż do spiżarki. Michael domyślał się kto i w jaki sposób go zostawił, a także co zastanie w środku, jednak wrodzona ciekawość, przez którą już nie raz miał kłopoty, i tym razem pchnęła go do śmiałej eksploracji. Przed wyprawą dalej, postanowił jednak poszukać czegoś, co potencjalnie mogłoby mu się przydać.

Nad blatem roboczym, pomiędzy szafką z kubkami a stojącym na podwyższeniu ekspresem do kawy, Montblanc zauważył pierwsze interesujące obiekty. Iluzjonista sięgnął do przytwierdzonej na ścianie magnetycznej listwy, na której wisiały tasaki oraz solidnie wyglądające noże – ostrza do filetowania, siekania, obierania jarzyn, krojenia chleba oraz wielkie, klasycznie wyglądające noże szefa kuchni. Wszystkie, bez wyjątku, ociekały krwią.


Michael sięgnął po największy z kuchennych oręży i machnięciem strzepnął krople posoki, które czerwonymi plamkami upstrzyły blat i podłogę. „Ciekawe, czy na coś się to przyda?” – pomyślał – „Czy zabieranie takiej broni nie jest błędem? Na topornika krążącego gdzieś w okolicy przydałby się sztucer i amunicja na niedźwiedzie, nie jakieś zabaweczki” – podsumował realnie oceniając swoje szanse. Mimo wszystko, ściskając pałkę w jednej a kawał ostrej stali w drugiej ręce, Montblanc poczuł się nieco pewniej, więc starając się zachować ciszę zabrał się za przetrząsanie szafek. Nie znalazł nic godnego uwagi – poza stertami talerzy, garnków i kubków w zakamarkach znajdowały się pudła z suchymi pokarmami, takimi jak ryż, mąka czy kasza. We wszystkich były też białe, tłuste robaki calowej długości. Dziwne, kuchnia zasadniczo różniła się od reszty pomieszczeń, ale jedzenie było zanieczyszczone. „Co sprawiło tak dziwne połączenie? Czyżby gdzieś tu było rozwiązanie wszystkich problemów? Racjonalne wyjaśnienie całego tego surrealistycznego koszmaru?” – zastanawiał się Montblanc, jednakże przeszukując wszystkie zakamarki w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, nie znalazł niczego, co by mu pomogło. Albo po prostu nie wiedział, czego szukać. Lekko zawiedziony skierował się do spiżarni.

Michael chwilę mocował się z drzwiami, zanim udało mu się je otworzyć. W twarz uderzył go śnieg i mroźny wiatr. W spiżarni panowała arktyczna zamieć. Z powodu warunków atmosferycznych widoczność była tak zła, że nie sposób było dojrzeć ścian czy sufitu. Podłogę pokrywał zaś całun śniegu, w którym niknęły krwawe ślady.
Montblanc wycofał się z serca zimy do ciepłej kuchni i roztarł zgrabiałe ręce. „Stare piwnice, rozpadające się korytarze, czysta kuchnia, a teraz spiżarnia, w której panuje zima. Gdzie ja do cholery jestem?” – iluzjonista coraz mniej rozumiał z otaczającej go rzeczywistości. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. W swoim fachu Michael na co dzień zajmował się sekretami, jednakże w tym momencie było już ich zdecydowanie zbyt wiele.
Montblanc skierował się do ostatnich drzwi znajdujących się w kuchni. Podejrzewał, że było to tylne wejście dla kucharzy. Ostrożnie wszedł do słabo oświetlonego korytarza, przystanął na chwilę nasłuchując, a następnie na palcach podszedł do wejścia prowadzącego do kolejnego pomieszczenia.
 
Azrael1022 jest offline