Gdy część z nich udała się do innej bramy w poszukiwaniu sposobu na wejście Arvolen zsiadł z konia, by trochę rozruszać nogi oraz by dać zwierzęciu trochę odpocząć. Klacz gdy tylko elf z niej zszedł ruszyła kawałek, by poskubać sobie trochę trawy. Sam Arvolen natomiast rozglądał się i poprzeciągał się trochę po długiej jeździe. Nigdy nie lubił długich podróży, lecz co miał począć? Taki wybrał sobie los i mógł winić za niego tylko siebie. Mimo tego gdyby mógł podjąć wtedy decyzję po raz drugi postanowił by tak samo, gdyż nie żałuje podjętej kiedyś decyzji. Wie, że była w jego przekonaniu słuszna.
Część ich grupy już przez jakiś czas nie wracała i to właśnie wtedy do jego uszu dobiegł dźwięk. Tętent kopyt. Natychmiast odwrócił się w stronę z którego dochodził. Ręka odruchowo sięgnęła po łuk, a druga do kołczana po strzałę, która w mig została umieszczona na cięciwie. Mimo tego nie strzelił, aczkolwiek trzymał łuk gotowy, by to uczynić. Jak widział po pozostałych ich również zaniepokoiło pojawienie się jeźdźców. Co niepokojące, lecz również w pewnej mierze pocieszające było to, że to był regularny odział wojskowy. Konnica. Przewodził im widać wąsaty mężczyzna w skórzanym pancerzu, kołpaku na głowie i mieczem u pasa. Miał również kuszę, która szybko znalazła się w jego dłoniach. Tak samo jak kusze czwórki jeźdźców za nim.
-My kupcy i ich eskorta. Czekamy, by nas wpuszczono do tego miasta.- Zawołał elf do wąsacza, lecz nie zdjąwszy strzały z cięciwy. Wolał nie ryzykować. |