Przyjemniej było szlachtować mutanta, niż go potem ciągnąć do wioski. A jeszcze mniej przyjemne było wąchanie smrodu, którego źródłem był palony zewłok odmieńca, jak miejscowi nazywali truposza.
I pomysł z piwem, co to go Balin przedstawił, wart był rozpatrzenia i zrealizowania.
W przeciwieństwie do tego, o czym Rose wspomniała.
- Wysyłać kogoś, by zwiadowców ostrzec, to kiepski pomysł - powiedział. - Po to tamci oczy mają, by sami mutantów wypatrzyli. A pewnie i dym zobaczą i będą wiedzieć, że kłopoty się szykują.
- Siły teraz trzeba zebrać i obronę wioski wzmocnić - dodał - a nie rozłazić się po okolicy, bo nas po jednym wybiorą bez problemów.
Coś też kryło się w tym, o czym Jost i Otton gadali. Ani chybi stara kopalnia przyciągała do siebie nie tylko tych porządnych, takich jak na przykład Oswald, ale i tałatajstwo różne, jak te mutanty.
Ale to, co się w starych chodnikach kryło, musiało poczekać, aż pozbędą się mutantów. |