Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2014, 10:59   #516
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Będę u was najwcześniej za dwie godziny, jak mocno docisnę - w holo odezwał się zaskoczony głos Alkera. - Jeśli do tego czasu plany się zmienią, dajcie znać. Teraz niewiele mogę.

Miał wyruszyć o świcie, czyli mniej więcej wtedy, kiedy oni opuszczali kryjówkę Jonasza. Nie było szans, aby przefrunął przez pół Kolumbii w tak krótkim czasie. Pozostało im walczyć, wykorzystując długi i wolny od drzew i krzaków, lecz niestety szeroki jedynie na jakieś dwa metry rów przeciwpożarowy.
Pilar chwyciła Klaudię i pomogła jej. Cofali się jeszcze przez chwilę, aż bystre oczy Pauli wychwyciły dobrze ustawione, odpowiednie drzewo, na które zaczęła wdrapywać się niczym ludzka wiewiórka. Tylko bez futerka, bowiem skąpy strój więcej ciała odsłaniał niż zasłaniał.

Marco, Buck i Antonio mogli zająć miejsca w krzakach. Trzej muszkieterowie, dzielnie broniący swoich-nie swoich kobiet. Zabawnie wyglądaliby w filmie o walecznych herosach Francji. To zresztą i tak przekłamanie. Wszędzie chodziło o zabijanie. Obie Kolumbijki nie zatrzymały się, wykorzystując tę zasadzkę do ciągłego oddalania się od tego miejsca.
Dla całej pozostałej czwórki sprawa była jasna: jeśli wróg zdąży wskoczyć w krzaki, zniknie im z oczu i wydarzyć się może wtedy wszystko.

Ujadanie zbliżało się. Greczynka ze swojej podwyższonej pozycji zobaczyła ich pierwsza, jakieś pięćdziesiąt metrów z przodu. Dwa psy na smyczach, z całych sił ciągnące panów za sobą, pędząc po środku otwartej przestrzeni. Za nimi podążali następni. Czterech? Może pięciu, co dawało łącznie siedmiu ludzi i dwa psy. Mężczyźni ze swoich pozycji w krzakach dostrzegali na razie migające między krzakami sylwetki dwóch czy trzech pierwszych.


JP już pędziła, kiedy zatrzymała ją ręka Goito, który uśmiechnął się do niej lekko. Jej entuzjazm i zdecydowanie udzielało się może nawet wszystkim. Hernandez dostrzegł jak Sue ładuje w kieszenie granaty i zabrał jej dwa. Boss zabrał dwa kolejne.
- Lepiej wykorzystamy.
Czy bali się, że zostawienie ich rannej dziewczynie to zły pomysł? W każdym razie zanim władowała się na kolana Jonasza, ten już zdołał się wydostać na zewnątrz wraz ze swoim karabinem maszynowym. Odsunął rudowłosą i rozstawił trójnóg.

Było trochę za późno, aby go zatrzymać. Wycelował w piętro tartaku i nacisnął spust. Karabin rzygnął ogniem i pociskami, szatkując mało wytrzymałe, drewniane ściany i poszycie. Drzazgi i pył leciały wszędzie, podobnie jak odłamki. Hernandez zaklął, w połowie drogi do schodów i rzucił się na ziemię. Moya spojrzał na JP, krzycząc jej do ucha.
- Teraz i tak po zawodach! Będziesz musiała być szybka! To załatwi ten wóz - pokazał granat i samochód Fumadores. Echo wystrzałów niosło się tak daleko, że zachowanie ciszy nie miało sensu.

Wreszcie amunicja w Negevie skończyła się. Tartak miał zniszczony cały front, gdzie ze ścian i okien poodpadały duże kawałki, kiedy kule miażdżyły wszystko w małej odległości od siebie. Jeśli ten ktoś w środku przeżył, to i tak nie miało teraz znaczenia. Samolot właśnie leciał w ich kierunku, a na twarzy Jonasza zastygł pełen fascynacji uśmiech.
 
Sekal jest offline