Licząc na szczęście, mytnik zeskoczył z siodła, zostawiając pędzącą Hermenegildę na pastwę losu - a konkretnie wywerny. Pacnął na runo, boleśnie czując uderzenie i starając się nie wychylać.
- Morrze, zechciej w swojej łaskawości patrzeć w tej chwili gdzie indziej - szepnął Kieska, starając się nie podnosić, jedynie zerkać w stronę szalejącej potwory. - Ja nie warty umierania. Jak bestia za koniem pobierzy, a mnie ostawi to cały miesięczny... tfu, tygodniowy żołd na świątynię twą dam.
__________________ Bez podpisu. |