Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2014, 15:09   #26
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
- Ty pieprzony skurwlu, ty chędożony przez strzygę chamie, ty… - Cedził przez zęby jeden z poganiaczy koni wpatrując się w Słowika. - Ja Ci dam nierówna! - Krzyknął wskazując na ziemię. - Ona równiejsza niż wygolone cipki najdroższych nierządnic w Harpii! - Darł się na cały głos, wskazując bramę miasta i przy okazji reklamując burdel, trzy ulicę od targu.
- Nierówna i tyle. - Powiedział Słowik klęcząc nad parą kości starannie wyrzeźbionych z drewna. Podniósł nawet jedną z nich, przyjrzał się jej dokładnie i wskazał na kilka rowków w budowie.
- Nie dość, że droga nierówna, to i kość też kantowana. Gówno Ci zapłacę, boś oszust. - Dodał ściskając pięść na sakiewcę.
- CO?! - Pachołek cały poczerwieniał na twarzy, sięgając po zardzewiały nóż przy pasie. - Ty mnie będziesz, w rzyć chędożony najmito, od oszusta nazywał? Ja ci pokażę, gdzie te obelgi możesz sobie…
- Slavko! - Ross przywołał chłopaka do porządku. - Oszuście niewydarzony, zbieraj kości i spieprzaj konie napoić! - Słowik wpatrywał się w niego szczerząc zęby. Jego jak zwykle gładko ogolona i poorana bliznami twarz nabrała karykaturalnego wyrazu.
- Nierówna i kości kantowane. - Dodał w stronę odchodzącego pochołka. Ten jeszcze pokazał mu obelżywy gest, zanim zniknął między wozami.
Słowik jednak przestał zwracać na niego uwagę, kiedy Ross ruchem dłoni przywołał jego i innych.
- Tam patrzcie. - Wskazał na drogę, którą przybyli. - Jacyś konni jadą.
- Może się załapiemy z nimi do środka, albo trochę dołożą.
- Może…

Po kilku chwilach zbrojni byli tuż obok nich. Skupieni byli pod czerwoną chorągwią z orłem dumnie rozpościerającym skrzydła. Na czoło wysunął się barczysty mężczyzna z wąsem. Uzbrojony był raczej licho w skórzany pancerz, miecz i kuszę. Raczej posłaniec, niźli ktoś znaczący.
- Wy tam, okrzyknąć się i gadać zaraz, co tu robicie! – krzyknął mężczyzna, bez zbędnych ceregieli sięgając po kuszę. Pozostali również wycelowali swoją broń w kupców.
Słowik schylił się za wozem, wyciągając ze skórzanej pochwy swój długi łuk. Drugą ręką sięgnął po strzałę, upewniając się, że to jego, a nie wyszarpana z trupa na trakcie. Klęczący obok w błocie kupiec spojrzał na niego przestraszony.
- Może by, panie Słowik najpierw z nimi pogadać? - Wyjąkał.
- To idź i gadaj. Mi nie za gadanie płacisz.
Kupiec wziął głęboki oddech, wyglądając trochę zza wozu.
- Dobra, dobra, róbcie swoje, ale ani ładunkowi, ani nam ma nic się nie stać, o! I nie zabijać ich jak można, a przekonać, że nie ma co strzelać, bo problem tylko będzie…
Słowik skinął głową, wychylając się zza wozu.
Z napiętą cięciwą, celując w głowę prowadzącego konnych przeszedł kilka kroków, zastawiając swoim ciałem kupca, który nie zdążył czmychnąć za wóz, a teraz sparaliżowany strachem stał tylko wpatrując się w celujące w niego bełty. Obok Słowika pojawił się Elf wołając do tamtego, że są tylko karawaną i jej eskortą.
- A wy?! - Krzyknął najemnik. - Bo jak dla mnie to, żeś bandyta pod pięknym sztandarem! Grozisz w kupcom, którzy zgodnie z prawem podróżują po trakcie! Pod murami miejskimi wyciągasz broń! Kto jak nie bandyta, tak robi?!
Słowik w głowie miał odpowiedź. Głupi skurwiel przekonany, że może zrobić wszystko i wszędzie. Dziadyga jakiś na usługach jednego z okolicznych lordów. Nie do wyobrażenia, jak nie znosił tych patałachów.
Ręka, którą napinał łuk zaczęła drżęć trochę z wysiłku, trochę z zamysłu.
- Dalej w nich celuj, to mimo woli strzałe wypuszczę i na miejscu trupem położe! Albo jak żeś prawy, to broń Ty i kompani opuście, jak ludzie porozmawiamy!
Kurwa, należy mu się za to od kupców niezła premia.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline