Słowa Dii wywołały uśmiech na twarzy Valeriusa.
-Zapewne... choć... może wyłącznie pod kołderką, jak bogowie i przyzwoitość nakazują.- odparł z uśmiechem na twarzy mag, wyszukując sobie miejsce na kryjówkę. Po prawdzie nie był ciekaw jak dojdzie do zbliżenia tych dwojga. I miał nadzieję, że nie będzie tego nawet przypadkowym widzem.
Zresztą, na razie przyszło mu wybrać wygodną kryjówkę wśród krzaków i czekać aż "przynęta" sprowadzi do nich koboldy, lub nie daj Ilmaterze, zginie próbując.
Wojskowy dryl nie leżał w naturze Valeriusa. Nie czuł się też dobrze w roli posłusznego pionka wykonującego ślepo polecenia, których sensu nie widział.
Dlatego puścił mimo uszu słowa Harpa i sięgnął po moc. Jego dłoń nakreślała gest wirując palcem w powietrzu i tkając kulkę czystej mocy, którą do tego świata przywoływały słowa wypowiadane przez zaklinacza. W końcu posłał pocisk mocy w kierunku ranionego już wcześniej przez siebie kobolda. Po czym załadował kuszę. W dalszych planach nie miał jednak wystrzelenia bełtu, a zabezpieczenie się przed atakami tarczą utkaną z potęgi błyskawic. Nie każdy wszak chodził zakuty w stal po zęby, a Valerius nie zamierzał wystawiać się na wystrzał nie chroniony żadnym zaklęciem.