Boss powstrzymał ją przed ruszeniem w kierunku budynku i całe szczęście, bo Jonasz urządził sobie wytwórnię wiórów w tartaku i to w sensie dosłownym. Odłamki drewna leciały na wszystkie strony gdy raz za razem wyrzucał kolejne serie ze swojej niszczycielskiej i przerażająco głośnej broni. Teraz wiedzieli o nich wszyscy w odległości kilku kilometrów.
- No dobrze – powiedziała w końcu gdy hałas ucichł, a granat w drugim samochodzie uniemożliwił pościg za nimi, przynajmniej z tego miejsca. - Wsiadać do środka. Skoro ja mam się śpieszyć nie ma co tracić czasu na ładowanie. - Dodała jeszcze widząc, ze stary dziwak zabiera się do ponownego ładowania swojej broni. Przypomniała sobie jednak, że tamten nie mówi po angielsku więc tylko wskazała dłonią, w której cięgle trzymała swój pistolet, w kierunku drzwi samochodu.
Sama także wsiadła i gdy wszyscy już byli z powrotem na swoich miejscach. Wystartowała wciskając gaz do dechy.
- Lepiej się trzymajcie. Przy tej prędkości będzie nieco szarpało. - Powiedziała pewnie ruszając boczną, nieco rozmiękłą po deszczach drogą, którą wczoraj dotarła tu z miasta. Miało to swoje plusy. Mniej więcej wiedziała czego się może po niej spodziewać i jak ciężko będzie przez nią przejechać.
To było prawdziwe wyzwanie! |