W dniu wyznaczonym przez oficerów Amaranthe stawiliście się w porcie gwiezdnym na godzinę przed zaplanowanym wyjściem z portu. Karawela w prawdzie na pierwszy rzut oka przypominała te, które opuszczały stocznie w Mieście Tysiąca Kolumn, lecz dla wprawnego oka oczywistym było, że była większa niż zwykle jednostki tego typu są oraz miała w sobie coś, co odróżniało ją od innych jednostek. Trixosowi zaś przywodziły na myśl statki Cesarskiej Floty, jednak nie miał charakterystycznych dla nich ażurowych masztów, które nadawały całej konstrukcji lekkości i na pewno nie osiągał takich prędkości jak statki floty. Załoga jak widzieliście uwijała się na pokładzie, ładując ostatnie skrzynie i worki, gdzieś w tyle słychać było pokrzykiwania bosmana Venesinto, zaś na pokładzie powitał was znany już pierwszy oficer di'Valiante.
Nie zdążyliście jednak zamienić z nim więcej niż parę słów, gdy po trapie na pokład wspięła się kolejna osoba. Ubrana była w długi czarny płaszcz narzucony na ramiona, ciemne spodnie i białą jak śnieg koszulę z pyszną kryzą ozdobioną złotą kameą z wielkim niczym orzech szmaragdem. Spod nasuniętego na oczy czarnego trikornu wysuwały się rozpuszczone, długie czarne włosy. Obok was di'Valiante wyprężył się w pozycji na baczność, jednakże kobieta zbyła go machnięciem dłoni. Zauważyliście na jej ręce i przegubie nadmetalową bransoletę oplatującą jej rękę i ginacą gdzieś pod mankietem. Tak więc nowo przybyła była magiem Lodowych Elfów. Gdy tylko stanęła na pokładzie poprawiła na ramionach płaszcz i uniosła głowę by spojrzeć na was tak nieludzkim spojrzeniem pozbawionych białek i źrenic szarych oczu. Jak u wszystkich przedstawicieli tego gatunku także i ona miała młodą twarz pozornie pozbawioną wyrazu, lecz gdyby się dobrze przyjrzeć przebijało się w niej coś na kształt chłodnego zainteresowania.
-
Pani kapitan to nowi członkowie załogi, których zrekrutowaliśmy – wyjaśnił di'Valiante, zaś kobieta skinęła lekko głową i wyciągnęła zza paska zwinięty rulon, po czym podała go oficerowi.
-
Powiedz Borysowi by wyznaczył kurs według wskazówek – powiedziała spokojnie. -
Niech Venesinto skończy załadunek, chcę wyjść z portu za godzinę.
Gdy di'Valiante odszedł, kapitan podeszła do was, przyglądając się uważnie każdemu.
-
Witajcie na pokładzie Amaranthe – stanęła przed wami i zaplotła dłonie na plecach. -
Jestem kapitan Megara i od tej chwili decyduję o tym co dzieje się na statku. Nie wiem jaki będę miała pożytek z dwóch Lodowych Elfów oraz próżniaka z Dziewięciu Miast, ufam jednak osądowi pierwszego oficera di'Valiante i bosmana Castello. Kiedy wystartujemy wprowadzę was w szczegóły naszego rejsu.
Gawłtownie odwróciła się i odeszła, zaś przed wami stanął lekko zakłopotany bosman. Skinął na was dłonią i poprowadził was pod pokład, w stronę kajut marynarskich. Musieliście dzielić jedną kajutę z czterema kojami.
-
Na razie niewiele nam pomożecie – przyznał krasnolud w progu kajuty. -
Po opuszczeniu portu przydzielę wam jakieś obowiązki, a na razie... - machnął tylko ręką i odszedł mrucząc coś gniewnie pod nosem w swoim ojczystym języku.
***
Godzinę później Amaranthe opuściła port gwiezdny i opuściła orbitujące wokół Planety Dziewięć Miast, kierując się na szlak handlowy, którym podążały niemal wszystkie jednostki, które udawały się w kierunku odległych rubieży Imperium Kryształowego, w kierunku odległych niezależnych od żadnego mocarstwa światów, które prowadziły wymianę handlową z Dziewięcioma Miastami.
Zgodnie z zapowiedzią, Megara wezwała was do swojej kajuty, która okazała się być też pokojem narad. Na stole po środku kajuty stał duży stół zawalony stosami map gwiezdnych, a wokół stołu poustawiano kilka bardzo niedopasowanych krzeseł. Nad stołem pochylała się Megara oraz Pospolity Elf, który kreślił coś po mapie.
-
Siadajcie – powiedziała, gdy tylko zamknęły się za wami drzwi. -
To jest Borys Dimitryjewicz, nasz nawigator i sternik. Reszta załogi zna cel naszego rejsu, ale trzymali język za zębami, zaś di'Valiante i Castello powiedzieli wam tyle ile powinniście wiedzieć.
Spojrzała na was uważnie i wykrzywiła usta w coś na kształt uśmiechu.
-
Zakładam, że znacie legendę o kapitanie Lorienth? - spytała, ale nie czekała na odpowiedź. -
Otrzymałam od przyjaciela mapę, która może zaprowadzić nas do układu, który odkrył kapitan Lorienth. Jeśli znajdziemy go i zdobędziemy bogactwo, które przekroczy wasze wyobrażenia. Tyle, że... mój przyjaciel nigdy nie wrócił ze swojej wyprawy. Borys?
-
Mapa wskazuje nieznany dotąd szlak po granicach wolnych światów – powiedział powoli elf, unosząc na was wzrok. -
Przecina też dwie mgławice i jakkolwiek by to nie brzmiało białe plamy na mapach Znanego Wszechświata. Jedno przeczuwam na pewno – pełno tam piratów lubi innego tałatajstwa, które może nas zaatakować.
-
Wniosek z tego taki, że nie możemy sobie pozwolić na słabe ogniwa na pokładzie – zauważyła Megara, prostując się. -
Założyłam, że o żegludze macie małe pojęcie. Możecie mnie teraz wyprowadzić z błędu. Dlatego chcę wiedzieć co potraficie i jak mogę was wykorzystać na statku.