Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2014, 15:29   #5
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Andy jechał w pierwszej ciężarówce. Myśli zaprzątał mu powrót do domu no i ten dziwny latający statek. Był zaskoczony gdy go zobaczył. Najbardziej zaś zaskoczyło go własnie to, że latał. A przecież nie powinien. Powinien leżeć zezwraczony, mniej lub bardziej rozszabrowany czy spalony jak wszystko wokół. A tu se tak wziął i poleciał skubany... Oj, będzie co opowiadać w domu oj będzie...

Rozważania przerwał mu huk wystrzałów i świst ołowiu zdecydowanie w ich kierunku i zdecydowanie za blisko jak na gust Andy'ego. Własciwie możnabyło się tego spodziewać, noc, mgła, powolne wyładowane skarbami pojazdy... Nie trzeba było zbytnio się wysilać by przewidzieć taki scenariusz. No ale mimo wszystko Andy miał cichą nadzieję, że ten ostatni kawałek do domu dojadą już spokojnie. No ale musiało się zesrać, no kurwa musiało!

Na szczęście kierowca dał gazu i wyjechali z niebezpiecznej strefy zdaje się bez strat. Niestety okazało się, że zasadzkowicze są dość uparci i podjęli pościg. Andy ściskał w garści swojego shotgun'a ze stajni Remingtona jednak zdawał sobie sprawę, że pościgowcy a właściwie ich rkm-y mają wiekszy zasieg od jego spluwy więc na razie wstrzymał się z otwarciem ognia. Ponadto ci z dwóch ciężarówek za nimi mieli lepszą widoczność i pole ostrzału. On miał inne zmartwienie.

Wiedział, że dojadą niedługo do posterunku założonego przez Kiełbę. Spodziewał się wsparcia. Ten rkm i broń ręczna ludzi ich kumpla mogły znacznie zmienić układ sił i to na ich korzyść. Więc gdy ciężarówka zatrzymała się miał nadzieję, że mają już górki. Ale kurwa nie, nooo nieeeee! W reflektorach cieżarówki owszem zobaczył posterunek tyle, że nie obsadzony. - Kurwa Kiełba łachu gdzie jesteś!? - warknął po części z wściekłości i rozczarowania. Nie poddawał się jednak.

Wyskoczył z ciężarówki i podbiegł do barykad i szlabanów po drodze zarzucając Remingtona na plecy. - No dawaj, dawaj! Jeszcze trochę! - popędzął sam siebie gorączkowo siłując się z cholerstwem blokującym drogę. Był już cały spocony i z nerwów i wysiłku gdy dojechały do nich i reszta ciężarówek i łazików. Czy mu się wydawało, czy ołów zaczął dziwnie ściągać w jego stronę?

W końcu przewalił ostatnie centymetry ostatniej zapory i prawie jednocześnie jego ciężaróka prawie otarła się o niego. Niestety zahaczyła o jego plecak i przy okazji pociągnęła go kawałek za sobą po asfalcie. Przestała dopiero gdy plecak nie wytrzymał i rozdarł się na strzępy rozsypując majątek uzbierany przez wesołka po mokrym i spękanym asfalcie. Ten zaś zdązył akurat się zatrzymać choć wciąż był trochę oszołomiony, zaskoczony, przestraszony i wściekły na kretyna za kierownicą. Nie miał na nic czasu bo zaraz mijała go następna ciężarówka. Zdołał podnieść się na nogi i prawie w ostatniej chwili złapać paki trzeciej.

Akurat doszedł do momentu jak przełaził przez klapę skrzynki gdy nastepny kretyn za kierownicą zahamował zupenie nagle. Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Andy'ego. W efekcie czego dla odmiany poleciał tym razem wgłab paki zderzając się ze zfromadzonymi tam bambetlami. - Kurrrwaaa! Jak jeździsz kretynie! - w końcu mógł wreszcie wydrzeć na głos całą swoją złość i frustracje na ten ostatni kawałek jazdy. Taa... Te dowcipy o kretynach za kierownicami sprzed wojny pewnie się brały właśnie z takich sytuacji.

Gdy się wygramolił do postawy stojącej zorientował się, że są już przy polanie z bunkrem. - Dobra, lecćie! Otwórzcie drzwi i nie dajcie się zabić! - krzyknął do swoich kompanów. Miał nadzieję, że jak dopadną sprzętu w bunkrze wspomogą go ogniem. No i go nie zastrzelą przy okazji. Sam skitrał się za jakimś pudłem na pace i przyczaił się. Patrzył na świat z perspektywy przyrządów celowniczych swojego Remingtona. Próbował uspokoić oddech. Co prawda las i okolica była ciemna, wręcz czarna. Ale łaziki z ic światłami były ładnie widoczne. Poza tym musiały jechać tą samą drogą co oni. Niestety biegnący kompani byli wolniejsi od pojazdów ale by ich nie rozwalili ludzie Kiełby musieli pokonać ostatni odcinek pieszo. I to z pieśnią na ustach.

Andy zaczął strzelać. Wiedział, że raczej ma małe szanse kogoś trafić z tej odległości i ciemności ale udało mu się uzyskać zamierzony efekt. Pojazdy zatrzymały się. Niestety w efekcie tego ich pasażerowi zaczęli mu znikać z pola widzenia w lesie a i sami otworzyli do niego ogień. Najwyższy czas był stąd spadać! Poza tym po stracie plecaka nie miał zbyt dużo amunicji przy sobie.

Zeskoczył z paki i runął pędem w kierunku bunkra. Biegnących przed sobą sylwetek towarzyszy już prawie nie widział. Żeby nie wzięli go za jednego z pościgowców próbował wykrzyczeć tę durną piosenkę ale w nerwach pamiętał tylko jakieś pierwsze dwie linijki.

Dopadł wreszcie tych cholernych drutów, te cholerne drzwi i wreszcie zatrzasnął je za sobą. - Wszyscy od nas są?! Czy ktoś został!? - krzyknął wciąż oparty o stalowe drzwi i próbując zliczyć czy kogoś nie brakuje. Wydawało mu się, że biegł ostatni ale przez tę ciemność, mgłę i strzelaninę ktoś mógł im sie zapodziać. Albo nie trafić. Albo oberwać. Albo wpaść w łapy tamtych. W sumie gdy tak stał oparty o te drzwi i usiłował złapać oddech docierało do niego, że całkiem sporo nieprzyjemności go na tej polanie ominęło. Przynajmniej na razie.
 
Pipboy79 jest offline