Wiadomości:
Tak, dziś jest ten dzień. Dziś jest dzień, w którym mam dużo czasu i w końcu mam szansę dokończyć wszystko co nagromadziło się do dokończenia. Efekty tej pracy wrzucę albo dziś późnym wieczorem albo jutro rano.
Rany są takie: Lekka Rana Zdrowia Carnago (z tego krwawienia), po 1 Draśnięciu Rozum Mbutu i Inneth (przez te telepatie, Khaz wytrzymał to) i 1 Lekka Rana Rozum Aegai (przez te chodzenie w nieeuklidesowskich korytarzach) no i Lekka Rana Szacunku dla Khaza za profanowanie zwłok i guzik to wszystkich obchodzi, że dla dobra czarostwa.
Podzieliłem po równo kasę CIAGM na wszystkich zbierających do tego wspólnego wora. Wyszło po 200.
Carnago, Maven, Byku:
Carnago wyciągnął swój zwój, a Byku ustawił się w stosownym miejscu wystawiając przed siebie rurkę. Wyglądało to na plan serii Jackass. Największe jaja by były jakby Carnagowi nie udało się rzucić czaru, a zwój by przepadł. No, ale przejdźmy do konkretów. Trwało to dość długo, bo Carnago nie działając w warunkach bojowych miał szansę skupić się bardziej niż siedząc w "sali tronowej bez audiencji".
Carnago przeciętny Siła Woli (14.4)
Rzut: 16, 14, 7
Sukces
Kula ognia wystrzeliła w Byka. Wszyscy zauważyli, że kula ognia jest większa niż rurka. Cholera. Do tego mimo, że nazywa się to kula to w rzeczywistości jest to taki nieregularny glut zmieniający wciąż swój kształt trzymający się mniej więcej kuli.
Byku ch. trudny Szczęście (2.3)
Rzut: 19, 7, 1
Ładnie, spada do b. trudny (4.3)
W ostatnim momencie Byku pomachał trochę rurką. Wyłącznie z farta wynikało to, że takie ruchy sprawiły, że rurka pochłonęła całą kulę ognia. Teraz dymi z niej jakby była cygarem. Tej sztuczki Byku nie powtórzy chyba, że nadal jadąc na
"pierdolonym farcie, a nie skillu". Strażnik spojrzał na to i powiedział:
-
Eee... i tak by mnie spaliło, choć pamiętaj, że to pożyczka.
Po tym sukcesie Byku został ze strażnikami (nic się nie działo więcej), a Maven i Carnago zostali przepuszczeni do Bóbkowa. Biesiada nadal trwała, więc sklepy są zamknięte. Nadal - bo jak kilka chwil wcześniej byli tam Byku, Khaz i Mbutu to tak samo było. Jakiś czas drugiego śniadania czy cośtam. Maven jest już najedzony. Carnago nadal krwawi. W Bóbkowie spotkaliście Inneth.
Inneth (i Mbutu i Khaz):
Zbierałaś świecidełka z ewoków. W sumie większość to jakieś śmieci. Patyki, patykowe paciorki, ludziki wykonane z patyków... słowem dużo patykowego szajsu. Żaden z tych przy ołtarzu nie miał przy sobie żadnej prawdziwej broni - bo patykowe sztylety to raczej prymitywne pióro pisarskie, a nie sztylety. Forsy za to trochę było, choć niewiele. Z obrzydzeniem widzieliście razem z Mbutu jak Khaz profanuje zwłoki niedźwiadków. To nie był przyjemny widok, ale nie tracicie za to rozumu. On traci szacunek. Odchodząc od tej gromadki słyszałaś jak Mbutu i Khaz gadają z tym Wielkim Przedwiecznym, czy kim on tam jest.
-
Ich krew mnie przebudziła. A to wy rozlaliście ich krew. Jakie są wasze plany? Jakie zamiary? - Mbutu i Khaz zaczęli lewitować. Inneth już była za daleko w lesie i tego nawet nie widziała, choć wciąż słyszała w głowie ten głos. Inneth dotarła do Bóbkowa i spotkała Carnaga i Mavena. Okazało się, że wszyscy są na drugim śniadaniu w karczmie.
Inneth:
A tak w ogóle to dziwne, że zapora została postawiona na ścieżce, a najwyraźniej lasem można było swobodnie ją ominąć.
Mbutu, Khaz:
Wisicie metr nad ziemią.
-
Czego byś sobie życzył Khaz?