Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2014, 16:31   #101
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 07:58 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Nowy Jork



Daft

Przytarganie Azjaty do drugiego mieszkania okazało się dość proste, lecz powolne. Bus napastników stał niedaleko, siedzący tam kierowca miał dobry widok na całą ulicę, a we wstecznym lusterku także na to co działo się za nim. Uciekającym ułatwiały jeszcze wyłączone latarnie. Dotarli do mieszkania Waltersa bez przeszkód, lecz wolniej niż by chcieli. Przez okno mogli potem już tylko obserwować tylne światła wozu, odjeżdżającego ze swojego miejsca. Musiał mieć wytyczne co do tego ile ma czekać, a może spanikował?
Patrząc na tego co złapali, nie dało się tego wykluczyć. Nawet nie facet, bardziej chłopak. Dorobił się już kilku tatuaży, hardego spojrzenia i pustego łba.

Po drugiej stronie ulicy nic się już nie działo, mogli się więc zająć wyduszaniem informacji. Z tym jeden był problem - trzeba było pilnować, aby młody, który przedstawił się jako Fudo, nie wydawał z siebie głośnych wrzasków. Szło opornie, na początku szczególnie, ale szło. Wzywanie wsparcia okazało się niepotrzebne, w czym pomagała wielka sylwetka Bulleta, który wiedział gdzie "nacisnąć", aby efekt okazał się najskuteczniejszy. Knebel ledwo wytrzymywał, aż wreszcie Azjata złamał się i praktycznie łkając zaczął co nieco gadać.
- Jesteśmy z Bronx New Power! - powiedział z dumą. - Skoro inni nie mogą se poradzić, to zebraliśmy się do kupy. Udawaliśmy, że jesteśmy wierni Rustlersom, ta? Tylko kurwa udawaliśmy, jeżcze kurwą pokażemy! Tę robotę nam zlecili, ta? Pozbyć się wszystkich w mieszkaniu. Kasiore dali, na chuj miałem pytać kto tu mieszka?

Powiedział to z takim zaangażowaniem w kierunku Bulleta, że ten trzasnął go jeszcze raz i poprawił w nerkę, jednocześnie wpychając do gęby knebel. Zdaje się, że jakiegoś zęba mu przy okazji wybił.
- Spierdalaj! - Fudo splunął. Głównie krwią. - Załatwił to jeden z naszych, tak? Nie wiem z kim dokładnie gadaaaaauuu… - knebel tym razem zadziałał trochę za wolno. Całe szczęście, że nie była to dzielnica, w której jakiś krzyk w nocy przywołuje od razu gliniarzy. Ci mieli co robić i tak. - Z kimś od Rustlarsów, ta? Na pewno nie z czarnym, nie służymy bambusom!
No tak, to był kolejny błąd. Bullet umiał tak, żeby bolało i jednocześnie delikwent ciągle żył. Drobna strata przytomności nie stanowiła problemu. Murzyn osadził swoje ciężkie spojrzenie na Calebie.
- Nie wierzę, że to Rustlers - pokręcił głową, wypowiadając swoje zdanie. W dywagacje się nie w dawał, chyba, że we własnej głowie.

Nie działo się wiele aż do rana. Nie przybyła druga grupa, nikt podejrzany nie kręcił się wokół. Dopiero dobrze już po świcie pojawiło się dwóch Azjatów, którzy przeszli dwa razy pod blokiem i weszli do środka, korzystając ze znanego sobie chyba kodu. W mieszkaniu Felipy się jednak nie pojawili i jakiś czas później wyszli.
Reszta ruchu w okolicy od normy nie odstawała. Kilka strzałów wykonanych z tłumikiem przeszło bez echa. Bronx zmagał się ze znacznie poważniejszymi strzelaninami.

Aż wreszcie nadeszła wiadomość od Felipy. Miłość nie wybiera, ale potrafi skomplikować życie.


Ferrick, Remo, Shelby

- Remo? - Jessika od razu wykorzystała sytuację, szeroko otwierając oczy. - Kye Remo? Słyszałam o panu! - ucieszyła się. - To niezwykłe, spotkać kogoś sławnego, nawet jeśli było to dawno temu…
Spojrzenie hakera powstrzymało ją przed kontynuacją tego monologu. Przełknęła głośno ślinę i zmieniła temat.
- Nie mam samochodu, mogę zabrać się z panem? - spytała Jamesa, zerkając wcześniej na mustanga, który siedzeń miał dokładnie dwa, oba zajęte. Shelby wyjścia nie miał, jeśli z dziennikarką pogadać chcieli. Jej nazwisko nic nikomu nie mówiło, wiekiem jednakże ta gadatliwa osóbka nie dorosła do sławy, więc to wcale nie dziwiło.

Były antyterrorysta miał zresztą się przekonać, że Mayers jeszcze studiuje. I zajmuje się tę sprawą zabójcy od kilku miesięcy. W mieście mieszka od niedawna, zaocznie uczęszczając na uczelnię w Philadelphi i w zasadzie pisze już pracę dyplomową, do której chciałaby rozwiązać sprawę zabójcy. Wszystko to można powiedzieć w czasie krótkiej trasy z Inner City do pierwszej lepszej knajpy przy wjeździe na autostradę, którą to wybrał jadący z przodu Remo. Żona ciągle milczała, nie odzywając się od trzaśnięcia drzwiami zeszłej nocy. Odezwał się natomiast Carlos, krótko i zwięźle. "Praca, stan najwyższego pogotowia." Oznaczało to ciągłe dyżury na zmianę ze snem. Jeśli miało to trwać, nie było szans na jego obecność wieczorem.

Dzień zaczynał się w pełni również w drugim samochodzie. Mina otrzymała zaproszenie na spotkanie wprowadzjące, jak to ładnie nazwali, niestety na wieczór tego dnia. Oboje z Kye'em otrzymali także wiadomość od Westa, przekazującego wreszcie listę ośmiorga studentów, którzy zaglądali do jego pracy przez ostatnie trzy lata. Jedno z nich jedynie uaktywniło niezwykłą pamięć Ann. Alicia Hill, zaglądająca do pracy cztery miesiące temu. Saperka nie znała jej osobiście, pamiętała jednakże ją jako jedną ze znajomych, o których co jakiś czas wspominał Keneth. Reszta nazwisk obecnie nic im nie mówiła.

Zaparkowali i weszli do typowo amerykańskiej knajpy. Daniele podążyła za nimi, lecz ciągle pozostawała w szoku, nie odzywając się. Chciała po prostu dowiedzieć się czegokolwiek o potencjalnym zabójcy. Na umowę od Alexa nawet na razie nie spojrzała.
Jessika natomiast pozostawała niewzruszona i pełna energii, siadając i czekając aż zajmą miejsca i zamówią kawę czy co tam chcieli. Bar był klasyczny, z kelnerkami i całą resztą. Tak blisko Bronxu nie ryzykowali demolką za zabieranie przez automatykę miejsc pracy. Dziewczyna nachyliła się i mówiła cichym szeptem, aby inni ludzie w barze jej nie słyszeli.
- Powiem wam co wiem, co udało mi się znaleźć badając sprawę zabójcy, którego potocznie zwą "Zombiakiem". W zamian chciałabym uczestniczyć w badaniu tego zabójstwa. Mieć dostęp do tego, co uda się wam dowiedzieć. Zależy mi bardzo na rozwiązaniu tej zagadki i byciu pierwszą, która o tym napisze. Przepraszam, że to brzmi tak bezdusznie - zrobiła smutną minkę, a twarz miała bardzo "plastyczną" - lecz proszę mnie zrozumieć. Ktoś taki jak ja nie ma innego sposobu, aby się wybić. Zapewniam, że nie wykorzystam w tym państwa nazwisk, nie zdradzę nic czego nie powinnam i nie oczernię nikogo innego od zabójcy, słowo skauta - uśmiechnęła się słabo.



Psyche, Maroldo

Godzina 09:49 czasu lokalnego
Czwartek, 17 grudzień 2048
Bronx


El Chicanito było pubo-klubem. Ten drugi mieścił się na dole i otwierany był dopiero wieczorami, pub na górze działał natomiast niemal non stop. Jak nazwa wskazywała, miał klimat nieco Meksykański, ale musiał należeć do The Rustlers lub podległego gangu, skoro BigJ właśnie jego wybrał na spotkanie. Miejsce to nie słynęło z bezpieczeństwa, jednak nie ze względu na mordujące się gangi, a zwykłe potyczki o co lepsze damski kąski lub "nie podoba mi się twój wyraz gęby". W środku już okazało się, że spotkanie będzie bardzo kolorowe. Oprócz Murzyna, znalazł się tu także Alecto oraz jeszcze jeden czarny, Jay L, jak został przedstawiony.

Zanim usiedli z nimi do stołu, holofony zakomunikowały wiadomość od Alana, który przesłał dane o firmie Iron Mountain. Całkiem zwyczajnej, legalnej formie archiwizującej dane, oficjalnie wykorzystywanej przez wiele firm niezależnych. Z korporacji współpracę nawiązało Kalisto, oficjalnie jednak nie istniało potwierdzenie o wykupieniu IM przez korpo. Lista pracowników i placówek była spora.

- Yo nigga's - BigJ przywitał ich nie wstając i wskazując miejsca naprzeciwko. - Widzę, że zamiast sztywniaka przyprowadziłeś laseczkę. Nieźle, postępy miło widziane.
- Niezła chica - latynos z kolei wstał i wyszczerzył się, klapiąc miejsce tuż obok siebie. - Jestem Alecto, siadaj obok maleńka.
To ostatnie trochę nie pasowało, bowiem Psyche była od niego najzwyczajniej w świecie wyższa. Może nie dużo, ale jednak. Ostatni z nich nic nie mówił, odpowiadając tylko na powitanie i przedstawienie. Przyglądał się im uważnie. Mik znów zebrał spojrzenia, na szczęście niewiele - pub o tej porze świecił pustkami.
- Radzę ci nosić okulary i czapę, bro - BigJ skrzywił się. - W nocy Bloodboys zaatakowali. Ktoś im doniósł gdzie jest boss i nas dorwali. Szczęście, że nie jesteśmy takimi ciotami jak The Cribs. Chodzą słuchy, że blaszaki zaczynają z tymi nowymi kurwami współpracować. Co masz dla nas?


Basri

Szofer popatrzył na GPS-a, przez chwilę szukając odpowiedniego adresu.
- To będzie Bronx 49 Precinct Police Department, nie za bezpieczna okolica.
Co wcale nie przeszkadzało mu skierować się w tamtym kierunku. Znajdowali się już w sumie w tej samej dzielnicy, droga więc nie była szczególnie długa i o tej porze nie tak niebezpieczna jak w nocy, kiedy trwały tu praktycznie rzecz biorąc regularne walki. Jeremy obejrzał się na nią i oszacował wzrokiem.
- Pod eleganckie ubranie pasują tylko cienkie wstawki, poważnego ostrzału z bliska toto nie zatrzyma, ale zawsze można pani dorzucić płaszcz z podobną modyfikacją. Ciasno opinająca kamizelka kuloodporna nie zaburzy wierzchniego stroju, ale w niej nie ma mowy o dekolcie - uśmiechnął się, patrząc jednakże ciągle na drogę.
Wkrótce dojechali na miejsce, a ich oczom ukazał się tutejszy posterunek policji.


Długi, szeroki, wysoki na dwa piętra budynek swoim kształtem i niezbyt dużą ilością okien, przypominał nieco bunkier. Tym mógł być w istocie, obstawiony kamerami, czujnikami i ustawionymi przed drzwiami ludźmi z bojowym oporządzeniem i długą bronią trzymaną w gotowości do strzału. Wydzielona strefa na radiowozy wygladała jeszcze nieźle, ale wszędzie wokół, jak popadło, parkowały cywilne samochody i kręcili się ludzie. Bez przerwy ktoś wchodził, wychodził, lub był wprowadzany. Z dźwięków najgłośniejsze były krzyki czarnych kobiet, jasno wyrażające swoje poglądy wobec glin.

Jeśli miała dowiedzieć się o Felipie, musiała tam wkroczyć, znaleźć sposób na uniknięcie stania w kolejce interesantów i zmierzyć się z urzędniczym robotem w okienku. Dosłownie robotem. Zgodnie z dyrektywą burmistrza NYC, proste sprawy urzędnicze załatwiały teraz urządzenia, a nie ludzie. Ci mieli i tak co robić. Uniknięcie załatwienia sprawy w ten sposób również było trudne, cywil z ulicy wyłącznie do nich miał dostęp. Dalej były bramki, drzwi i kolejni ochroniarze z bronią.
A na domiar złego, holofon zakomunikował nadejście wiadomości od Carlosa.
Cytat:
Zastanowiłaś się już?

Jesus

Najgorsze w braku możliwości wykonania rozmowy telefonicznej, było to, że nie miała pojęcia jaka jest reakcja danej osoby. Czy coś zrobi? Czy w ogóle odebrał? Przecież miał swoje sprawy, mogło się okazać, że na ten przykład jest poza zasięgiem. Nie ułatwiało to snu. Wrzeszczące Murzynki dodawały swoje, podobnie jak chlipiąca laska, którą wreszcie zabrali na zewnątrz. Areszt żył swoim życiem i mimo, że przecież kobiet przestępców było mniej od facetów, wydawało się, że kraty się nie zamykają, ciągle wpuszczając kogoś lub wypuszczając. Felipa była uziemiona, lecz daleko jej było do załamywania się tym, że nie jest w stanie z nikim się skontaktować.
Zresztą przyszedł wreszcie i jej czas.

Pokój bez okien, z weneckim lustrem - nie miała co do tego wątpliwości, krzesełka i stoliczek. Jednym słowem, standard. Usadzono ją tam i rozkuto, Kajdanki już zdążyły zostawić ślady na nadgarstkach. Czekała tak minutę czy dwie, zanim wszedł detektyw w marynarce i pod krawatem, co dawało do zastanowienia jak jej czyn został sklasyfikowany.
- Włamanie, znęcanie się i próba zabójstwa - wyliczył na początek, stając za swoim krzesłem i opierając się o oparcie. - Nieźle, do kolekcji. Czegoś takiego jeszcze nie miałaś?
Na ustach pojawił mu się ironiczny uśmieszek, a nad stolikiem wyświetliło policyjne "portfolio" Felipy de Jesus, mającej już w swoim dorobku całkiem sporo. Nawet gliny szły z duchem czasu i zamieniły papier na elektronikę.
- Strażnik opowiadał, że koniecznie chciałaś dostać się do magazynu i pytałaś o jakiegoś człowieka. Zdaje się, że są prostsze na to sposoby? - wzrok przesunął mu się po całej jej sylwetce. Musiał pić do stroju mikołaja, zanim jednak rozmowa posunęła się dalej, drzwi do pomieszczenia otworzyły się ponownie.

Felipa od razu zdała sobie sprawę, że wchodząca przez nie kobieta, gdyby tylko chciała, mogła onieśmielić każdego swoim wyglądem, nie tylko mężczyzn. Uśmiechnęła się i skierowała spojrzenie na gliniarza.
- Detektywie, ja i moja klientka najpierw chciałybyśmy zamienić kilka słów zanim zostanie coś powiedziane. Prawda? - zerknęła na Jesus, a po uzyskaniu potwierdzenia, sprawy potoczyły się sprawnie. W dobie korporacji policja rzadko chciała ryzykować. Szybko trafiły do pomieszczenia mniejszego, znacznie bardziej prywatnego. Pani adwokat usiadła, zakładając nogę na nogę.
- Jestem Elena. Mamy wspólnego znajomego, któremu zależy, by pani nie przebywała w tym brzydkim miejscu - była o tyle dobra, że nawet latynoska nie miała pojęcia co tak naprawdę myśli o tym co widzi - Nie wyznaczono kaucji, co sprawę utrudnia. Opowie mi pani, co tam się zdarzyło? Włamanie to nie jest problem, niestety pozostałe zarzuty są groźne i większość z tego są w stanie udowodnić. Wielokrotnie karana, pod wpływem środków odurzających torturowała cywilnych strażników. Marnie wyglądać to będzie na wokandzie.
 
Sekal jest offline