Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2014, 18:37   #128
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Tego dnia Dalijczycy zasiali, przynajmniej w dwóch sercach, ziarna nadzieji.

Grimfast pochrząkiwał jak zadowolony knur, inaczej chyba nie umiejąc okazywać zadowolenia z obietnicy Kronikarki, że jego imię zapomnianym nie będzie, zupełnie.

Przyklejony z uchem do desek drzwi, młody chłopak słuchał z zapartych tchem i wypiekiem na buzi.

- Widzisz siebie w chłopcu, prawda Mikkelu? – bardziej stwierdziła niż zapytała. – I dalej szukasz, z dala od domu. Ale skoro ty, mężczyzna dojrzały nie znalazłeś jeszcze... – nie dokończyła załamując ręce. – Lepsze to, niżby nicpoń miał z domu uciec. Przyrzeknij, że całego i zdrowego następnym razem go zobaczę. – stara Heva spojrzała w oczy Dalijczyka smutno, lecz nieugięcie.








Helmgut długo milczał na Fanny zupełnie nie zwracając uwagi, jakby jej w izbie nie było. Mikkelowi w końcu przyjrzał się zamglonym wciąż wzrokiem wodząc po twarzy Bardyjczyka.

- A gadali, że rycerze Barda buzie gładkie noszą niczym babskie dupy. – westchnął odchyliwszy głowę do tyłu.

Woda spływała z łysego czoła po siwych, krzaczastych brwiach i białej, gęstej brodzie.

- Beorn... Krzyk córki usłyszałem. Przybiegłem do chaty sprawdzić co się stało. – zamilkł jakby przywoływał przed oczyma obrazy, które wolałby zapomnieć. – Oderic stał z nożem nad ciałem zięcia... Zdzieliłem chłopaka. Z zazdrości musiał zabić Rathfica. Nóż wytrąciłem. – pociągnął nosem walcząc z emocjami. – Oderic... – pierś starego woja poruszała się ciężko. – Chłopak zawsze był trudny. Gniewny w sercu młody człowiek... A kiedym próbował go od dziecka wychować na prawego woja, męża zaufania... zawiodłem. – zwiesił głowę patrząc tępo w deski podłogi. – Teraz zięć jest przez to trupem. Przybrany syn mordercą... A córka nie chce ze mną rozmawiać...

Przymknął oczy wyraźnie zmęczony. Jakby bardziej od trudnej rozmowy niż wina. Na kubek z herbatą nawet nie spojrzał, ani na pytania kronikarki nie kwapił się odpowiadać wcale.

- Zostawcie mnie w spokoju. – dodał oschle, znowu z obojętną miną, gdy już stłumił w sobie wszystkie emocje.








Brunhilda zauważyła parę Bardyjczyków już z daleka.
W połowie wzgórza zatrzymała się jakby wychodząc im na spotkanie w pół drogi. Była ładną kobietą, choć zrozumiale smutną. To co odczuł Mikkel to chłód bijący od niewiasty. Fanny niemal natychmiast zrozumiała, że to tylko lodowa maska. Tej, która wychowała się w surowej kulturze wojów nie uchodziło mazać się i okazywać słabości. Wiedziała, też kronikarka, że Brunhilda musiała nasłuchać się w swym życiu juz wielu mężnych słów z ust mężczyzn i w takich chwilach najpewniej niewiele sobie robiła z głębi jakże pustej w takim czasie.

Przywitała się chłodno, lecz grzecznie. Z szacunkiem skinęła głową na wspomnienie Beorna. Zwyczajnie usiadła na trawie obok wiaderka białych kwiatów, jakby gdyby zapraszała Dalijczyków do spoczęcia w izbie przed podaniem do stołu herbaty. Chyba przygotowywała się na to spotkanie i jakby wdzięczna była, że nie dosyć, że tylko dwójka zbrojnych ja przesłuchiwała to na dodatek była pośród nich niewiasta.

Na proste pytanie co stało się tamtej nocy Brunhilda opowiedziała dźwięcznym i wcale łamiącym sie głosem, tak, jakby opowiadała komuś starą, smutną baśń.

Oderick przyszedł do Brunhidy tej nocy.

- Zmęczony jestem życiem w wiosce. – wyznał. – Wyruszam szukać szczęścia w Dzikich Krajach. Nikt, prócz ciebie, nie ufa mi w pełni. Mam dosyć tego miejsca. Chodź ze mną. – zaproponował z entuzjazmem i pasją.

Dziewczyna zawahała się, nie dając konkretnej odpowiedzi. Ważyła słowa Oderca patrząc przez okno lecz nie widząc tego co zanim. Inne obrazy stawała jej przed oczyma.

I wtedy do domu wrócił Rathfic. Obaj mężczyźni nigdy nie pałali ku sobie życzliwością. Nigdy nie było między nimi sympatii. Nie lubili się wzajemnie od samego początku... Od razu zaczęli się kłócić w izbie. Brunhilda probowała uspokoić, zażegnać awanturze, lecz w złości Rathfic uderzył ją w twarz powalając na deski. Oderic od razu zaatakował górala. Bili się i któryś musiał wyciągnąć nóż, bo gdy przestali sie szamotać ostrze tkwiło w piersi Rathfica... Krew była wszędzie. Brunhilda krzyknęła.

Zaraz potem przybiegł Helmgut. Zobaczył Oderica stojącego z zakrwawionym ostrzem nożna nad Rathfickiem i uderzył młodzieńca płazem topora. Chłopak nawet nie próbował się bronić. Po prostu wypuścił nóż i upadł.

Czy Ratfic był dobrym mężem? Nie za bardzo, lecz i malować go bestią również byłoby nieprawdziwie. Zawsze kłócili się z Oderickiem, lecz czyż ten drugi nie walczył z każdym we wsi? Brunhilda kochała przyrodniego brata, lecz on miał szczególny dar do zyskiwania wrogów.

- Jednak... – zawiesiła głos ponosząc oczy i patrząc na Fanny spod rzęs. – Jeśli kogoś winić, to tylko mnie. Żałuję, że nie powstrzymałam ich. Nikt nie musiał ginąć tej nocy...

Na ostatnie pytanie, tym razem z ust Mikkela odpowiedziała z początkowym, wyraźnym zawahaniem. Założyła kosmyk odgarniętych włosów z twarzy, za ucho. Skinęła smutno głową.

- Oderick przyszedł do mnie kilka dni temu w nocy. Opowiedział o śmierci Merovecha i drugiego woja. Zabili ich orkowie, a on zdołał zbiec w zamieszaniu. Mówił, że wierzy, iż to przeznaczenie dało mu drugą szansę i teraz zamierzał już nigdy nie wracać na ziemie Beorningów. Poszedł na zachód przez Wielką Rzekę. Nie wierzę, że kiedykolwiek więcej ujrzę go w swym życiu. – dokończyła szeptem szczerego wyznania.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline