Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2014, 19:05   #24
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Gdy zwiadowcy wrócili do obozu, czekała już na nich gorąc strawa i coś mocniejszego do picia. Westerweld nie miał nic przeciwko piciu w czasie pracy o ile nie robiło się tego w nadmiarze. Jak mawiał "wódka w małych ilościach poszerza zmysły i uodparnia cię na Pomrokę" Przez takie zdanie przewodnika, wielu powtarzało później, że aby wędrować przez wieczną mgłę należy wyposażyć się w wielki gąsior okowity i pociągać regularnie, aby szum z głowy przez całą podróż nie wywietrzał.
Było to oczywistą bzdurą, gdyż każdy kto kiedykolwiek szedł przez Pomrokę wiedział, jak ważna w czasie wędrówki jest czujność i spostrzegawczość. Legenda jednak była powtarzana z ust do ust i żyła własnym życiem.

Po posiłku Westerweld wysłuchał raport ze zwiadu i bardzo się zmartwił.
- Nie wróży to nic dobrego - rzekł ze smutkiem - Spotkałem już kiedyś podobne istoty. Mają doskonały węch i wzrok. Są bardzo niebezpieczne i krwiożercze. Musimy być bardziej ostrożni niż zwykle. Jon od tej chwili będziesz jechał na czele karawany, powóz w środku ochraniany przez Rekusa, Wojownika i Samsona, a ja będę zamykał szyk. Jon wysuń się daleko na przód i wypatruj wszelkiego zagrożenia, ja postaram się sprawdzić, czy te latające hieny podążają za nami.

W czasie, gdy trwała narada przewodników, rodzina Klingenborga odpoczywała rozprostowywała nogi po godzinach spędzonych w powozie. Zarówno radca, jego żony i służba trzymali się blisko ogniska. Widać było, że boją się panującej wokół mgły i atmosfery panującej na szlaku. Choć nadal świeciło słońce i było w miarę bezpiecznie, to snujące się delikatne opary Pomroki mogły napędzić strachu.

Jedynie dzieci Klingenborga zdawały się czuć tutaj swobodnie. Zwłaszcza najstarszy Patrick zapuszczał się najdalej od obozu. W tych spacerach towarzyszył mu młodszy brat Markus. Dziewczynki natomiast bawiły się z najmłodszym synem radcy w dom tuż na granicy obozu. Wszystkie zdawały się nie odczuwać strachu przed otaczającą ich Pomroką.
Dziecię niewinność i nieświadomość? Czy może jak podejrzewał Wojownik symptomy opętania? Nie można było tego jednoznacznie stwierdzić, ale zachowanie malców było doprawdy zastanawiające.

Wymarsz
Po odpoczynku Westerweld zarządził wymarsz karawany. Ponownie zaprzęgnięto konie do powozu i cała rodzina Klingenborga wsiadła do środka.
Gdy to się stało, przewodnik wezwał swoich ludzi i powiedział:
- Z uwagi na pewne moje podejrzenia, miejcie uwagę na dzieciaki. Ich zachowanie i lekkomyślność mogą przysporzyć nam kłopotu.
- Jakie podejrzenia? - zapytał Jon.
- W tej chwili nie mogę wam powiedzieć, aby nie zasiewać w waszych sercach strachu, czy nie potrzebnej podejrzliwości. Po prostu bądźcie czujni i miejcie na wszystko bacznie. Każde, najmniejsze choćby odstępstwo od normy zgłaszajcie mi, jasne?
- Tak jest szefie - odpowiedzieli zgodnie wszyscy.

W czasie podróży
Po mniej więcej godzinie od opuszczenia popasu, okno powozu otworzyło się i pojawiła się w nim głowa Ultera Klingenborga:
- Panie przewodniku - zagadnął radny Rekusa - mam takie jedno pytanie. Czy będzie możliwe, aby mój syn Patrick przejechał się z panem na koniu. Wiem, wiem - radny uniósł dłoń w geście uciszenia cisnących się na usta przewodnika protestów - Już późno i to niebezpieczne. Może jednak jutro po śniadaniu dałoby się to załatwić. Mój syn, powiem panu szczerze marzy, aby zostać przewodnikiem. Ciągle mnie zagaduje, abym mu opowiedział, jak ta praca wygląda, jakie są szlaki i tak dalej. Bystry chłopak jest i jakby pan się zgodził, to byłby to dla niego taki pierwszy krok w tym kierunku. Będzie miał go pan na oku i będzie w stanie ocenić, czy chłopak się nadaje, czy nie. Niech pan przemyśli sprawę, na pewno to się panu opłaci, bez obaw.
Klingenborg pożegnał się gestem dłoni i nie czekając na odpowiedź Rekusa schował się w powozie.

Przeszkoda
Tętent kopyt sprawił, że Wojownik, Rekus i Samson spięli mięśni i instynktownie położyli dłonie na broni. Uspokoili się dopiero, gdy z gęstniejącej mgły wyłonił się jadący do tej pory na czele Jon.
Widząc jego zaciętą miną i uniesioną w górę dłoń wiedzieli, że mają kłopoty.
Rekus nakazał zatrzymać powóz i cala trójka przewodników podjechała do Jona.
- Mamy kłopot panowie. Dziwadło przed nami.
Dziwadło, słowo na dźwięk, którego wielu wpadało w histerię, przerażenie. Magiczny fenomen, cud lub diabelskie sztuczki, jak mówili inni. Niezbadane zjawisko w czasie, którego objawiała się magiczna moc, która ponoć przenikała cały świat.
- Co tam jest? - zapytał drżącym głosem Samson. Choć był akolitą Alistar i jako taki miał największą wiedzę na temat magicznych fenomenów, to odczuwał wielki lęk przed nimi. Być może dlatego, że najbardziej zdawał sobie sprawę, jak dziwadła potrafią być niebezpieczne.
- Niby nic takiego - próbował uspokoić sytuację Jon - Niewidzialna ściana. Zapewne zderzyłbym się z nią, gdybym nie zauważył kilku martwych ptaków leżących na szlaku. Problem, jednak w tym, że po jej bokach Pomroka jest niemal czarna.
- Co proponujcie? - Samson rzucił w powietrze pytanie.

Sav Nevard
Sav dołączył do konwoju Klingenborga niemal w ostatniej chwili. Westerweld zgodził się na dodatkowego pasażera z tylko sobie znanych powodów. Nikt nie wiedział, czy były to dodatkowe pieniądze, czy może jakieś stare zobowiązania wobec ostatniego członka podróży. Nevard zdawał się bowiem dobrze znać najlepszego przewodnika w Thuleport. Zapewne dlatego Westerweld zgodził się, aby Sav podróżował konno, na równych prawach, jak inni przewodnicy.
Zazwyczaj coś takiego było zakazane ze względów bezpieczeństwa. Przewodnicy bowiem nie tylko mieli doprowadzić grupę do celu, ale także dbać o ich życie i zdrowie. Wędrówka w Pomroce stanowił wielkie ryzyko i łatwiej było wszystkich pilnować, gdy znajdowali się w zamkniętych powozach, a nie podróżowali swobodnie konno.

Mimo wszelkich zastrzeżeń, przewodnicy musieli jednak przyznać, że Sav był pasażerem praktycznie bezproblemowym. Niewidoczny, nie wtrącał się w sprawy załogi, był posłuszny i cichy. Miał, co prawda ku temu swoje powody, ale dla przewodników liczyło się tylko to, że nie przeszkadza im w pracy i nie pląta się pod nogami.

Nerwową atmosferę Nevard wyczuł już poprzedniego dnia w czasie kolacji, a kolejne godziny tylko potwierdzały jego obserwację. Podróżował przez Pomrokę już zbyt wiele razy, by nie dostrzec, że coś jest nie tak.
W chwili, gdy przewodnicy zatrzymali powóz wiedział, że mają poważne kłopoty. Sav obserwował zebranych kilka metrów przed powozem przewodników, którzy najwyraźniej się naradzali, co powinni zrobić. W pobliżu nigdzie nie było widać Westerwelda, co stanowiło dodatkową komplikację.
- Halo, pani - zagadnął Nevarda jeden ze sług Klingenborga, który wychylił się z powozu - Dlaczego stoimy?
 

Ostatnio edytowane przez Python : 10-05-2014 o 21:43. Powód: dopisek dla nowego gracza
Python jest offline