Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2014, 15:11   #36
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jenny, Erven

Po skończonych zakupach Jenny wraz z Ervenem siedzieli w barze. Dziewczyna właśnie zamówiła kolejny kufel piwa.
- Zdrówko - mruknęła i znów zatopiła usta w złotym napoju.
- Aye - domruknął Erven nużąc usta w pienistym trunku po czym dodał - nie ważne jaki świat, piwko zawsze smakuje wyśmienicie.
Dziewczę upiło kilka głębszych łyków.
- Powiedzmy, strasznie to gorzkie… ale nie piję tego dla smaku - powiedziała po czym stłumiła odbicie - nie męczy cię to?
- Piwko? Nie koniecznie. W moim świcie lepsze leko sfermentowane niż niepewna woda w miastach. Jak z twoim światem? Opowiesz mi coś o nim, strasznie mnie ciekawi skąd przybyłaś.
- Chodziło mi o sprawę z Lucasem i braćmi… - mruknęła niezadowolona, że mężczyzna kompletnie się tym nie przejmuje - świat jak świat. O nim samym za wiele ci nie powiem… o mieście w którym mieszkałam już więcej. Tylko ty też mi coś opowiesz o miejscu z którego pochodzisz. -
Erven westchnął ciężko po czym upił złocisty napój.
- Wiesz, nie że się nie przejmuje tą sprawą… prawda jest taka, że nic nie mogłem zrobić i muszę mieć baczne oko na braci. Nigdy nie wiadomo co im odbije. - odpowiedział na jej pytanie które zostawiła w domyśle. - Wiesz, możemy tak zrobić, wymienić się opowieściami o miejscach naszego pochodzenia.. Kraj z którego pochodzę to kraj lodu i śniegu, a ludzie są mało gadatliwi, można powiedzieć że jestem czarną owcą mojego ludu.
Dziewczyna kiwnęła głową dziękując za odpowiedź.
- Moje miasto jest głównie zrobione z metalu, betonu i takich tam. Masa szarych ludzi, szarych dni. Większość pracuje w fabryce, część w sklepach, część to śpiewacy, żołnierze, federalni i cała masa ludzi z marginesu społecznego - dziewczyna uśmiechnęła się smutno do swoich wspomnień.
- Nie brzmi jak wesołe miejsce - powiedział - Cieszysz się, że jesteś tutaj? Że tutaj trafiłaś?
- Nie wiem jeszcze. Na pewno jedzenie jest dobre. Nie do końca umiem jeszcze uwierzyć że to wszystko jest prawdą a nie jakąś wirtualną rzeczywistością… kłamstwem znaczy.
- Ponoć wszystko jest tak prawdziwe na ile nam się zdaje - odparł Erven - Powiesz mi coś o cudach waszej technologii?
- Gitarę widziałeś, wiesz co dzięki niej potrafię, tak samo mikrofon - Jenny upiła łyk po czym ściągnęła rękawiczkę z dłoni - te tatuaże wbrew pozorom też są technologią. Dzięki nim potrafię zagrać na każdym instrumencie jakie znajdował się w bazie danych. Ym, znaczy tak jakby w takim zbiorze wiedzy. Myślę, że najłatwiej powiedzieć, że mają tak jakby… magiczne połączenie z tym zbiorem. Czasami jednak mam wrażenie, że bardzo… mechaniczne to jest.
- Mechaniczne? - dopytywał Erven
- Nienaturalne… no wiesz dokładne, bez polotu… hm.. nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Jest jednak różnica kiedy gra człowiek a kiedy maszyna.
- Mechaniczne… - powiedział z zastanowieniem się Erven - Chyba wiem co masz na myśli. Opowiesz mi o broni swojego świata?
- Ojej… trochę dużo tego i nie do końca moja rzecz. Ale widziałeś siniak na moich plecach. To efekt postrzału z jednego rodzaju broni jaki mamy. Nie było to nawet ustawione na pełną moc.
- To jakiś rodzaj… nie wiem… procy?
- Nie do końca. Jeśli dobrze mi się kojarzy to jeśli chodzi o zasady bliżej temu kuszy. Strzela daleko i mocno. A u ciebie? Jak to jest z tą całą magią? - zaciekawiła się kobieta sącząc piwo.
- W moim świecie są dwa główne nurty jeżeli chce się być jednym z potężniejszych. Nekromancja i demonolatria. Prawie każdy potężny czarnoksiężnik miał kontakt z demonami. Ci posługujący się… bezpieczniejszymi nurtami są wyraźnie słabsi. Ogólnie u nas magowie to w większości badacze i uczeni. Ich słowa są wysoce cenione. No, i są jeszcze kapłani, ale to całkowicie inna dziedzina. Wiesz z czego innego czerpiemy moc. Najszybciej to na mocy paktu z demonem, albo długa mozolna nauka krętych ścieżek. - odpowiedział po prawdzie. - Nekromancja na przykład wiąże się z czerpaniem energii z wymiaru śmierci, ale to tylko strasznie brzmi. - dopowiedział.
- Opowiesz mi tak pokrótce o swoim mieście? Chciałbym wiedzieć czego mogę się spodziewać w Punkcie.
- Naprawdę uważasz, że tam będzie podobnie? Ja tam staram się niczego nie spodziewać po tamtym miejscu. Miasto jak miasto - Jen urwała na chwilę i zerknęła w stronę okna - znaczy, no dobra. Jest ciaśniejsze od tego, bardziej zamknięte. Człowiek głównie chodzi korytarzami albo chodnikami. Jest sporo wind… znaczy takie platformy co wznoszą się i opadają. Są też ruchome chodniki, schody i czasami nawet pojazdy. Ale szerokie miejsca to tylko wnętrza fabryk i sal koncertowych. Tylko w niektórych miejscach widać niebo a i tak było ono przesłonięte tarczą.
- Będziesz moją przewodniczką w Punkcie Obserwacyjnym? To miasto przybyszów, naukowców, a ja za bardzo nie orientuje się w całej tej technologii. Nie mniej bardzo mnie interesuje.
- Postaram się. Sama też nie koniecznie wiem jak co działa. Wiesz mówią co to robi ale nie tłumaczą jak i dlaczego.
- Przypomina mi to podejście mojego mistrza… całkowite zrób to sam i dużo wymagań. Wiesz, nasze światy mogą być bardziej podobne jeżeli popatrzeć na ogóły.
- Ym… znaczy nic nam nie każą robić, dostajesz narzędzie i tyle. Tak się strzela, tak się obsługuje, tak wyłącza i włącza. Nikt nie wymaga byś coś więcej wiedział. Rób co do ciebie należy i najlepiej nie wychylaj się. Raczej w tę stronę u mnie jest.
- U mnie było podobnie - odpowiedział - Byłem oczami mojego mistrza, wszystkiego musiałem uczyć się sam i trzymać to w ukryciu inaczej… wiesz, nie był zadowolony że mam własny rozsądek. Nawet poznanie tajników nekromancji zawdzięczam w głównej mierze sobie.
Jenny popatrzyła na Ervena z niepewnością w oczach. Ściągnęła usta w kreskę.
- To on ci zafundował te blizny?
Erven wzruszył ramionami.
- Czy ma to znaczenie? Mam zamiar odpłacić mu dobrym za nadobne jak tylko urosnę odpowiednio w siłę. Nie zdziwiłbym się gdyby staruch chciał mnie odszukać. Jak by nie patrzeć dzięki niemu znam to co on z zakresu języków martwych, glymphów i piktogramów. Szkoda tracić dobre oczy, nie?
- Raczej. Powiedz chce ci się jeszcze tutaj siedzieć? - zapytała dopijając resztki napoju. Zerknęła w stronę wyjścia.
- Niekoniecznie. - powiedział dopijając złocisty trunek - Już wypiłem swoją część na dzisiaj. To jak? Przejdziemy się?
- Mam ochotę na coś innego - wstała i uśmiechnęła się znacząco. Po czym nie czekając specjalnie wolniejszym krokiem udała się do wyjścia z karczmy.
Erven uśmiechnął się drapieżnie choć na chwilę by po chwili wstać, zrównać swój krok z nią i objąć ją ramieniem,
- Znam nawet dobre miejsce na.. przechadzkę. - wyszeptał pochylając się ku niej.
- Świetnie! Prowadź - Jenny klasnęła w dłonie i gestem nakazała się prowadzić. Jej ręka wsunęła się i oparła na biodrze mężczyzny po drugiej stronie.
Wyszli z karczmy, i skręcili na górne miasto w kierunku mieszkań wykutych w skale, po kilku stopniach i paru zakrętach trafili pod drzwi które Erven otworzył kluczem i otwierając je stanął z boku gestem zapraszając do środka.
Jenny weszła do środka. Zaraz się jednak odwróciła i złapała za bluzkę Ervena i przyciągnęła go do siebie. Wspinając się na palce sięgnęła ustami jego ust i złączyła je w pocałunku.
- Muszę się odprężyć. Potrafisz mi pomóc? - szepnęła gdy już oderwała się.
Erven odwzajemnił pocałunek namiętnie przyciągając ją ku sobie
- Myślę, że znam odpowiednie lekarstwo… - wyszeptał tuż przy jej ustach by ponownie złączyć je w pocałunku.
Jenny westchnęła podczas pocałunku po czym wsunęła język pomiędzy wargi mężczyzny.
Erven rozchylił swoje usta pozwalając jej językowi eksplorować ich wnętrze by nagle doprowadzić do spotkania ich języków.
Pocałunek się przedłużał a Jenny mocniej uczepiła się ramion mężczyzny pozwalając sobie powoli odpływać. W końcu jej dłonie zsunęły się z ramion i wsunęły na plecy przyciskając się do niego mocniej.
Mleczno włosy mruknął poprzez pocałunek pozwalając dźwiękowi wibrować w ich ustach. Jego dłonie przyciskały ją do siebie kiedy tak przyciągał ją do siebie, by opaść niżej na jej biodra. Pochylił się ku niej jedną dłoń wsuwając zza jej udo by wędrując w dół wsunąć się zza kolano i unieść je do góry przyciskając ją mocniej ku sobie.
Na chwilę ich usta rozłączyły się gdy dziewczyna starała się złapać równowagę. Już po chwili jednak oplatając rękoma kark mężczyzny ponownie wpiła się w nie ponownie. Dłoń wsunęła się pomiędzy włosy. Cichy pomruk ponownie przerwał ciszę, tym razem od strony Jenny.
Przez chwilę drapieżny uśmiech przemknął w pocałunku jak Erven zgłębiał namiętne zmagania ich ust i języków. Druga dłoń powędrowała w dół jej biodra, poprzez pośladek, tylną stronę uda w dół i to co uczynił wcześniej powtórzył z drugą nogą zmuszając ją tym samym by oplotła go nogami. Obrócił ich tak, że jej drobna figura znajdowała się plecami do ściany, a on utrzymując ją w powietrzu przyciskał ją do niej całując gorąco.
Dziewczyna westchnęła. Ciasno zaciskając nogi wokół bioder mężczyzny pozwalała sobie na zapominanie o tym co się wczoraj działo. Zamiast tego koncentrowała się na pocałunku, bliskości i pożądaniu. W pewnym momencie złapała ustami za język mężczyzny zassała go a potem puściła i ponownie wsunęła swój do środka ust.
Mężczyzna mruknął z zadowolenia podczas pocałunku. Nadgryzł nieznacznie jej dolną wargę, by po chwili ją zassać i rozłączając usta na chwilę otulić ciepłem oddechu i znowu złączył ich usta w pocałunku przechwytując jej język swoim by zacząć się z nią siłować na języki próbując ją zdominować.
Zadziorny uśmiech przemknął w między czasie ale dziewczyna tak łatwo się nie poddawała. Nie można było odmówić jej wprawności. Dzielnie stawiała opór aż w końcu postanowiła odpuścić. Chwila zabawy była przyjemna i powodowała dreszcze na jej ciele. Przycisnęła się mocniej do mężczyny.
Przycisnął ją mocniej do ściany zgłębiając pocałunek by nagle przyciągając ją bliżej siebie, ostatecznie zmniejszając wszelkie resztki przestrzeni między nimi oderwał ich od ściany i skierował swoje kroki ku łóżku, na którym usiadł sadzając ją sobie na kolanach.
Dziewczyna skorzystała z niewielkiej przewagi jaką teraz miała nad mężczyzną. Chociaż w takiej pozycji górowała nad nim. Ujęła jego twarz w dłonie i dużo delikatniej pocałowała w usta. Potem jakby nie trafiając pocałowała bok ust. Następnie jej pocałunki zaczęły się zsuwać coraz bardziej w stronę szyi. Gdy już tam się znalazły dziewczyna delikatnie ją ugryzła.
Szarooki gładził jej plecy kiedy jej pocałunki wędrowały coraz niżej. Jedną dłonią niżej, drugą wyżej, aż znalazł tatuaż który widział wcześniej. Palcami lekko zaczął go gładzić zataczając niewielki ósemki. Przyciągnął jej dolne partie nieznacznie mocniej do siebie.
Jenny nagle przerwała pocałunki. Sięgnęła po dłoń która gładziła jej kart. Odciągając ją pokręciła głową. Zamiast tego ułożyła ja na swojej piersi i z powrotem pocałowała go w usta.
Erven pocałował ją delikatnie i czule. Dłonią gładząc jej pierś, a kciukiem drażniąc jej sutek. Drugą dłoń wsunął w pod jej bluzkę gładząc jej plecy tym samym przyciągając ją do siebie.
Jen zaczęła poszukiwać zapięcia ubrania. W ciasnocie ciężko jej było ale nie poddawała się. Szczególnie, że zdawało jej się to przyjemne. Mruknęła czując dotyk na nagiej skórze. Przerwała pocałunek by zahaczyć o ucho Ervena. Teraz już nie miała szans rozpiąć wierzchniego odzienia mężczyzny.
Jedną dłonią zaczął wprawnie rozpinać guziki swojej kamizelki i koszulki jednocześnie pochylając się ku niej i całując linię od jej uszka w dół ku podbródkowi i niżej w kierunku dekoltu zatrzymując się na dłuższą chwilę na bijącej silnie tętnicy którą to koniuszkiem języka polizał tylko po to by otulić ją chłodnym powiewem powietrza i ciepłym pocałunkiem.
Dziewczyna się zaśmiała czując lekkie łaskotanie po czym uśmiechnęła się zagryzając dolną wargę. Korzystając z momentu sięgnęła do krawędzi swojego płaszcza i rozchyliła go by zsunęła się swobodnie z jej ramiona na podłogę. Wtedy też odchylając się lekko do tyłu dłonią ujęła podbródek mężczyzny. Mógł zauważyć rumieniec na bladej skórze dziewczyny. Oraz oczy pełne pożądania. Dziewczyna nachyliła się i raz po raz krótkimi pocałunkami zasypała twarz Ervena.
Mężczyzna wyswobodził najpierw jedno ramię z okowów ubrania, nie przestając gładzić ją drugą dłonią, by później zrobić to samo z drugim. Koszulka z kamizelką znalazły się na podłodze. Obie dłonie ujęły jej twarz po chwili bycia obcałowywanym i złożył na jej ustach drobny, muskający pocałunek, najpierw na dolnej, później na górnej wardze. Jego dłoń odgarnęła niesforny kosmyk włosów dziewczyny gładząc jej twarz patrzał jej w oczy.
Jen się ponownie uśmiechnęła nieznacznie. Chwile wpatrywali się sobie w oczy gdy dziewczyna nacisnęła lekko na ramiona mężczyzny i przenosząc swój ciężar ciała położyła go na plecach tak by samej być na górze. Kolejne krótkie pocałunki zaczęła składać tym razem ca torsie, zatrzymując się jakże wrażliwych sutkach na dłużej.
Erven mruknął odchylając głowę do tyłu by na nią spojrzeć po chwili. Jego dłonie gładziły jej boki i plecy wsuwając się pod jej bluzkę na chwile, to pod jej spodnie. Niedługo trwało, aż znalazły zapięcie jej spodni z którym poradziły sobie bez trudu podobnie jak ze swoimi własnymi i już wróciły do czułego gładzenia jej skóry.
Jenny zsunęła się niżej z pocałunkami. Minęła pępek i dotarła do krawędzi spodni. Wtedy też oderwała się i złapała za krawędź ubrania i pociągnęła go by zsunąć z ciała. Zatrzymała się gdzieś przy kolanach tylko po to by się samej wyprostować. Stojąc przed Ervenem ściągnęła swoją bluzkę i rozpięła stanik. Następnie zsunęła spodnie wraz z majtkami.
Nie mówiąc wiele, Erven był bardziej niż zadowolony z widoku przed sobą. Wpatrywał się w nią przez chwilę by wstać pozwalając spodniom opaść całkowicie. Podszedł do Jenny obejmując ją w pasie i przyciągnął ją do siebie składając nieśpieszny pocałunek na jej ustach. Czuł przyjemne ciepło jej ciała.
Dreszcze spowodowane ocierającą się nagą skórą o siebie wyszedł z dołu i powędrował gdzieś w okolice piersi. Jenny zadrżała. Chciała więcej. Intensywniej i namiętniej zaczęła oddawać pocałunek chcąc pobudzić jeszcze bardziej stającego przed nią mężczyznę.
Przyciągnął ją mocniej do siebie odwzajemniając gorąco pocałunki, jedną dłoń kładąc na jej piersi którą to zaczęła pieścić. Był spragniony jej i całe jego ciało jej pragnęło. Pociągnął ją za sobą delikatnie w stronę łóżka.
Dziewczyna chętnie podążyła napierając nawet na mężczyznę. Rzuciła się na łóżko ciągnąc za sobą Ervena.
On z kolei z chęcią podążył za jej ruchem układając ją wygodnie na łóżku by pochwycić jej nadgarstki w dłonie unieruchamiając ją i składając na jej ustach namiętny pocałunek. Przycisnął ją na chwilę mocno by poluzować uścisk i spleść swoje dłonie z jej dłońmi. Wszedł w nią.
Dziewczyna westchnęła delikatnie. Zacisnęła tylko mocniej place i przygryzła dolną wargę. Wzrokiem zachęciła do kontynuowania.
Spojrzał na nią ciepło i pochylił się całując jej usta. Najpierw zaczął się poruszać powoli, nieśpiesznie wykonując płytkie pchnięcia od czasu do czasu przerywane głębszymi. Wraz z upływem czasu przyśpieszał jakby do nieznanego rytmu.
Twarz Jenny zalała się głębszym rumieńcem. Oddech przyspieszył, usta otworzyły się gotowe do jęków, krzyków i dźwięków rozkoszy. Piersi delikatnie podrygiwały w rytm pchnięć.
Erven mruknął zadowolony. Powoli przyspieszając rytmiczne ruchy bioder powoli czując zbliżające się spełnienie. Zwolnił nieznacznie pocałunkami otulając jej szyję i dekolt.
Głośne westchnięcia wydobywały się raz po raz z gardła dziewczyny gdyż i ona czuła rosnącą ekstazę. Wyswobodzone dłonie przesunęły się na plecy Ervena rozpoczynając chaotyczną wędrówkę. Zsunęły się na biodra i delikatnie narzuciły rytm mężczyźnie, zmieniając go na wolny ale mocny i głęboki.
Z ustami muskającymi jej usta czuł jak ekstaza się zbliżała coraz to mocniej. Ich oddechy mieszały się w powolnym, ale bliskim tańcu.
Jen jęknęła raz, potem kolejny i jeszcze jeden. Głęboki odcień czerwieni spowijał nie tylko jej twarz ale i przeniósł się na szyje. Półprzymknięte oczy błędnie wpatrywały się w maga a z szeroko otwartych ust dobiegały rozkoszne jęki. Kobieta również była blisko końca.
Erven nagle poczuł zbliżające się dużymi krokami spełnienie i doszedł w porę wychodząc z niej. Po czym wspierając się na ramionach pochylił się nad nią, ich usta muskały się, a oddechy mieszały.
Kobieta dyszała ciężko po tym jak skurcze rozlały się po jej kroczu. Dopiero po dłuższej chwili uspokoiła oddech. Uśmiechnęła się do Ervena, gładziła dłonią jego twarz i odpoczywała. W końcu zebrała się w sobie.
- Znajdziesz coś czym mogła bym się wytrzeć?
- Mhm.. - zamruczał potwierdzająco po czym pocałował ją delikatnie szepcząc cicho, prawie niezrozumiale Elsuul, i już wstawał z łóżka czując znajomy chłód pomieszczenia.
***
- Powiedz, po czym zostają takie blizny? - dziewczyna zapytała się podczas powolnego spaceru po mieście. Trzymając Ervena za dłoń delikatnie ocierała się o jego ramię. Trzymanie się blisko pozwalało jej odrobinę zapomnieć o wszech obecnej przestrzeni, która była zarówno niesamowita i przerażająca.
- Od żelaznej dyscypliny, batu i kota o siedmiu ogonach - szarooki odpowiedział relaksując się jej bliskością.
- Bat… - Jenny skrzywiła się lekko - u nas już dawno nie używa się czegoś takiego. Teoretycznie broń biała jest prawie w ogóle poza użytkiem. Są pałki szokowe i noże bojowe, ale to i tak tylko jednostki specjalne posiadają. Albo wyrzutki społeczeństwa - dodała po chwili.
- Ciekawe, a jak u was wygląda sprawa z bronią dystansową? Zgaduje że noże do rzucania i łuki już dawno wyszły z mody? - zapytał z uśmiechem Erven.
- No raczej. Wspominałam ci o broni energetycznej. Plecy - wytłumaczyła - teoretycznie jest to broń strzelająca. Wczoraj podczas walki z demonem ta dziewczyna o różowych włosach miała podobną broń. Na ostrą amunicję, u nas to też już wychodzi z użytku. Wszelkiego rodzaju żołnierze i policja noszą broń. Oczywiście są też ci co mają ją nielegalnie. No ale ja mam inne pytanie. Jak to jest kiedy pada śnieg? Jak to wygląda kiedy jest go tak pełno? - dziewczyna podniosła wzrok na Ervena. W oczach przebijała się żywa ciekawość.
Zapytany mężczyzna na chwilę przymknął oczy przywołując obrazy swojego dzieciństwa i większości życia.
- Jest cudownie.. - odpowiedział - ..biały, spowijający wszystko puch. Lekko chłodny w dotyku i rozpuszczający się powoli w dłoniach tworzący krystalicznie czystą wodę. Kiedy pada, to tak jakby z nieba leciało drobne, targane na wietrze pierze, które przylega do każdej powierzchni przykrywając ją z czasem kożuchem białego lekko lepkiego pyłu. Kiedy przyjdzie większy mróz, na oknach osadza się szron tworząc niesamowite gwiazdowe, rozrastające się wzory.
Dziewczyna próbowała sobie wyobrazić to co opowiadał Erven. Skończyło się to jednak mglistym obrazem tak bardzo nieukształtowanym, że ciężkim do określenia.
- Chciała bym to kiedyś zobaczyć - mruknęła - w zasadzie całe życie jestem zamknięta w tej swojej metalowej puszce. Raz widziałam burzę, gdy miasto opadło i wleciało w chmury. To było niesamowite. Błyski otaczały nas dookoła i wszyscy się pochowali w swoich mieszkaniach. Ja oczywiście postanowiłam zrobić tę niezwykle niebezpieczną rzecz i przemknęłam się na czubek jednego z budynków. Pioruny są bardzo oślepiające wiesz? ale można się przyzwyczaić.
- Jestem pewny że w tym świecie zobaczysz wszystkie cuda i uroki pór roku. Tęsknie trochę za zimą. Pomimo pewnego zimna jest piękna i tajemnicza. Jesienne deszcze, wiosenne przebudzenie, kiełkowanie roślin. Będziesz miała dożo cudów natury do poznania moja droga.
Jenny się uśmiechnęła.
- Wiesz ta cała masa roślin i piękne błękitne niebo to już coś nowego. Pamiętam jak raz zeszłam do niższych pokładów miasta, tych co już się nie powinno wchodzić i wyjrzałam na zewnątrz. Nigdy tego nie zapomnę. Byliśmy wysoko ponad chmurami. Było wcześnie, początek dnia. Na horyzoncie drobne słońce przebijało się nad polem płaskich chmur. Ponad było niebo przez które przebijały się jeszcze gwiazdy. Byłam wtedy bezpiecznie schowana w małym ciasnym szybie wentylacyjnym… ale ten widok był tak niesamowity, że poczułam się strasznie malutka i bardzo krucha. Wystarczyło że coś nie tak pójdzie i mogłam wypaść. Zderzenie się z ziemią po locie z wysokości kilku tysięcy metrów nie było by specjalnie ładne. Została by ze mnie mokra plama.
- Ale nie została, jesteś cała i zdrowa, masz niesamowicie wielki szczęście Jen.. i odwagę. Mało kto by tak ryzykował by poznać nieznane. Płonie w tobie dusza odkrywcy, a ten świat tylko czeka byś go odkryła i poznała.
Jenny się ponownie uśmiechnęła.
- Wiesz, przypominasz trochę ludzi z mojego miasta. Większość z nas ma blade niemal białe włosy i koszmarnie bladą skórę. Połowa ma czerwone oczy. W zasadzie część to albinosi a część to niemal albinosi - dziewczyna wyszczerzyła się.
- Mógłbym powiedzieć to samo. Większość z mojego ludu jest wysoka, a wszyscy niemalże bez wyjątku posiadają wręcz trupio bladą skórę i mleczne włosy. Wygląda na to, że nasze światy mogą być bardziej podobne niż nam się mogło zdawać.
- Światy nie, ludzie… tak. Z resztą nie jest to dla mnie aż takim zaskoczeniem. Wszędzie wszyscy są tacy sami. Jak nie wygląd to zachowanie. W końcu jesteśmy ludźmi.
- Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Jacy są ludzie twojego świata? Wiesz, co robicie w wolnych chwilach, jak wygląda u was życie?
- To zależy o kogo pytasz. Ci najzwyklejsi pracują a potem rozluźniają się przed holofilmami, oglądają telewizję słuchają występów… - Dziewczyna zawahała się na moment a potem kontynuowała - albo grają w wirtualnej rzeczywistości. To ostatnie to jednak głównie młodsi obywatele. Co robią ci bogaci, to do końca nie wiem. Jeśli za to nie masz pracy i odcinasz się od reszty… he - dziwny uśmiech przemknął przez twarz dziewczyny - szlajasz się po niewłaściwych miejscach z niewłaściwymi ludźmi i robisz niewłaściwe rzeczy. Bardzo niewłaściwe rzeczy.
- Niewłaściwe rzeczy… - zamyślił się na chwilę - ...trochę tego jest, ale za to pewnie życie nie jest takie nudne jak tych którzy chodzą do normalnej pracy. Każdy dzień wyzwanie. Prawda?
- Ta, a później masz kłopoty - na te słowa czerwonowłosa jakby odruchowo sięgnęła do karku i go przetarła - szkoda gadać czego to się nie wyprawiało...
- Swoją drogą, twoje włosy… naturalne czy…? - zapytał spoglądając na nią z ciekawością
- Farbowane, farbowane. Poczekaj - ręce śpiewaczki nagle wsunęły się pomiędzy czerwoną czuprynę. Poruszając nią w niezrozumiały sposób dla mężczyzny, Jen chciała osiągnąć pewien efekt. Nagle gdy dziewczyna uniosła powoli dłonie za nimi ciągnęła się dziwna czerwona masa. Chwilę później w dłoni dziewczyny znajdowała się mocnego odcienia czerwona kulka. Jej włosy zaś były koloru jasnego blond. Niemal białe. Zarówno brwi jak i rzęsy straciły swój mocny kolor.
Erven patrzył przez chwilę ogłupiały na dziewczynę. To nie była magia, więc co…?
- To jakaś cybernetyczna sztuczka? - zapytał starając się pojąć co się właśnie wydarzyło.
- Nanoboty, inaczej inteligenta farba do włosów - parsknęła śmiechem - wiesz ciągłe farbowanie niszczy włosy. Dzięki temu te malutkie robociki pokrywają każdy nanomilimetr włosów gdy te rosną. Nie trzeba się martwić o odrosty. Czasem może trzeba wymienić bo im energia się kończy - dziewczyna przyjrzała się kulce. Z pomrukiem niezadowolenia przyjrzała się temu jak bardzo nieskładna była.
- Nie mniej, ciekawa rzecz. Może naukowcy z punktu obserwacyjnego będą mieli sposób by wymienić energię tych ..robocików. Tak ogólnie to co to jest robot?
- Na nich to ci nie pokaże bo są za małe… - Jenny zacisnęła dłonie na kulce i przyłożyła sobie do głowy. Ponownie jej włosy stały się czerwone i napuszone - ale tak ogólnie to to jest maszyna. Coś jak te twoje konstrukcje z kości tyle, że nie potrzebują magii a energii i raczej są z metalu lub równie wytrzymałych materiałów.
- Ciekawe.. - powiedział mleczno włosy - ..cóż, będę musiał udoskonalić to zaklęcie, wiesz które, nie przepadam za tak topornymi dziełami. Przydałoby się odrobinę artyzmu…
- Och proszę, proszę. Panie artysto… życzę powodzenia.
- Czyżbym wyczuwał sarkazm? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Być może tak… być może nie, z chęcią pomogę ci to ulepszyć. Odrobinę mnie przeraża te... naga forma.
- Masz rację, w tej formie moje dzieła są dość… nieestetyczne, ale mam pomysł, tylko muszę zgłębić moją wiedzę techniczną najpierw. Właśnie, to mi przypomniało, co to jest kamera?
- Takie urządzenie co nagrywa obraz. Potem można zobaczyć to co zostało nagrane… hm… to tak jakbyś miał oko co zapamiętuje co widziało… w bardzo dużej przenośni.
- Hmm.. - Erven mruknął w zamyśleniu - ..my byśmy użyli kryształów i soczewek magicznych, ale to za dużo zachodu by stawiać to wszędzie.
- Co to jest ta cała genetyka? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
Jenny ściągnęła brwi zdając sobie sprawę z jednej rzeczy.
- Ej, ja o tym rozmawiałam z Sorenem… podsłuchiwałeś.
- Zasłyszałem.. - poprawił ją Erven - Mówiliście dość głośno, a ja akurat przechodziłem po drugiej stronie ściany szukając śladów, be efektu zresztą. Mam pamięć do dziwnych słówek, taka demotyczna rzecz.
- Aaaaha…. swoją droga tłumaczą się tylko winni - wystawiła język - a co do genetyki… łoj to taki dział biologi… erm… znaczy. Ojej - zmartwiona mina wskazała na to że dziewczyna musiała się pogubić w tym co chciała powiedzieć - to będzie ciężko wytłumaczyć. Muszę się zastanowić - dziewczyna umilkła na trochę zbierając myśli.
- Geny to coś takiego co odpowiada za to jak każdy wygląda, jaki kolor włosów mamy, oczu, skóry i temu podobne. Genetyka to nauka która zajmuje się tym tematem. Dzięki temu na przykład udało podwyższyć kondycję ludzi, którzy pracują w fabrykach. Generalnie całe miasto składa się już z potomków takich osób. Moje miasto znaczy się.
- Ciekawe. - odpowiedział mężczyzna - Genetyka, geny… muszę zapamiętać.. u mnie to by podpadło pod zaawansowaną alchemię - szeroki uśmiech - Myślisz, że w Punkcie informacyjnym będą skorzy podzielić się swoją wiedzą? Mam mnóstwo pytań na które potrzebuje odpowiedzi.
- Erven jestem tu pierwszy raz - przypomniała mu dziewczyna - nie mam zielonego pojęcia kto tam będzie, jaki będzie i co będzie robił - uniosła ramiona do góry rozkładając ręce - wiem tyle co ty.
- Wiem… - odpowiedział ze zrównoważonym spokojem ukrywającym mieszankę spokoju ducha, relaksu i pewnej dozy rozbawienia - ...ale nie szkodzi sobie pomyśleć co by było gdyby. No, ale tylko przez chwilę.
- No może - Jenny obejrzała się z bliżej nieokreślonego powodu. Już miała powrócić do rozmowy gdy dostrzegła spacerującego za nimi Sorena. Unosząc brwi do góry zamrugała kilkukrotnie.
- Soren? A co ty tak cichaczem idziesz?
- Nie chciałem przerywać rozmowy, wybaczcie- odparł- Mam już konie, za chwilę będą gotowe do jazdy. Sam prowiant zakupie przed samym wyjazdem, więc wszystko wydaje się być gotowe.
- Doskonale. - powiedział uradowany Erven - W takim przypadku nic nie stoi na przeszkodzie żeby ruszać w drogę, tylko już połowa dnia minęła. Wyruszymy skoro świt, po tym jak zbierzemy wszystkich pod barem, co ty na to panie Soren?
- To nie jest zależne ode mnie, ale nie mam nic przeciw.
- Świetnie, w takim razie wrócimy z Jenny do swoich spraw, widzimy się wieczorem w barze? Przydałoby się wszystkich zebrać i ustalić szczegóły podróży. Mógłbyś ich o tym powiadomić?
Castell wzruszył ramionami
- Obecnie i tak brak mi zajęcia.
- Zaraz… Soren miał mnie pouczyć jazdy na koniu.
- A ten czeka na Panienkę w stajni. - odparł niebiesko włosy z uśmiechem.
- Hmm. - zamruczał Erven wyraźnie coś sobie przypominając - W sumie i ja się na to pisałem. Całkowicie o tym zapomniałem. Cóż, nie ma co marnować czasu.
- Chodźcie więc za mną - odparł Castell i wyminąwszy parę ruszył nieśpiesznie w kierunku stajni. Wkrótce dotarli do stajni skąd odebrali oba konie, następnie opuścili mury miasta.
- Więc..które z was, chce spróbować pierwsze? - zapytał niebiesko włosy, wyciągając dłoń z lejcami konia Belgijskiego w stronę pary.
- Panie pierwsze - powiedział Erven ustępując Jenny robiąc krok na bok.



Dzień trzeci. Bar, wieczór.
W barze jak zwykle o tej porze było gwarno. Filip i Eri zasiadali przy ladzie. Dziewczę zwane Akasja pokonywała kolejnych przeciwników w zawodach alkoholowych. Jej towarzysz w białym płaszczu ponownie zasiadał na balustradzie wyższego piętra, a z nowych przechodnich...




Do stolika wrócił Castell, który skończył właśnie załatwiać prowiant na dzień następny.
W wyjątkowo dobrym humorze przy jednym ze stołów siedział Erven popijając złocisty trunek, bóstwo wśród wszystkich cieczy, magiczną ambrozję bogów zwaną… piwem.
- Jutro z rana wyjeżdżamy, tak? - zapytał tak jakby dla pewności siedzących obok niego towarzyszy.
Christos przyglądał się nowo przybyłym, szacując kiedy dostali się do tego świata. Pozostałych mógł zadziwić zupełny brak ekwipunku Braci - nie mieli oni żadnego plecaka, czy czegokolwiek, w czym mogliby nieść potrzebne rzeczy. Na pytanie Ervena, nie wiadomo skąd Gubernator dobył jakiejś mapy, którą rozłożył na stole.
- Zgadza się, jutro z samego rana. Proponuję udać się dłuższy kawałek drogą południową. Istnieje opcja, by z niej w ogóle nie zbaczać, przejechać tędy - Nanaph wskazywał palcem drogą - i przenocować tutaj, w zajeździe. Drugiego dnia powinniśmy dojechać wtedy do celu… Jest jednak coś interesującego, niemalże po drodze… - Gubernator wskazał palcem na nieznany symbol przy jeziorze - Tutaj mamy… opuszczoną fortecę. Zainteresowało mnie to miejsce i myślałem, by tam po drodze zawitać. Chętni? -
Jak wyruszymy o świcie to nic nie szkodzi tam zawitać na chwilę. Opuszczone ruiny to jak by nie patrzeć moja specjalność - odparł mleczno włosy.
- Ja tam nie wiem czy mam ochotę na opuszczone ruiny - wtrąciła tylko Jenny.
- Nie daj się prosić… Jen… to tylko ruiny. Ochronimy się tam na chwilę przed słońcem i odpoczniemy nim ruszymy do Zajazdu. - argumentował Erven.
- Jeżeli nie dasz się namówić, Jen… zawsze możesz zostać w powozie. To nie zajmie nam długo, a zawsze przyda się ktoś, kto zostanie na czatach. - stwierdził Gubernator.
-Zobaczymy jak będzie wyglądać ta twierdza i podejmiemy decyzję, kto, co i jak. Na chwilę obecną samemu nie wiem czy się skusić- odparł Castell.
- Eh… Jak dla mnie miejsce warte sprawdzenia. Wątpię by coś dam zostało poza kamieniem, nie mniej ciągnie mnie tam z jakiegoś powodu. Może to mój instynkt podróżnika? - zapytał Erven.
- Może, nie mniej Soren ma rację. Chyba nie ma sensu teraz dysputować o tym co zrobimy, jeśli nie wiemy dokładnie jak wygląda sytuacja. W najgorszym razie się rozdzielimy, i potem się spotkamy w tym Zajeździe.-
- No to postanowione - stwierdziła dziewczyna i przyklepała umowę uderzając ręką o stół.
 
Imoshi jest offline