~Faceci...~
Ester skomentowała w myślach, posyłając im pobłażliwe spojrzenie. Znów to ona musiała robić za zdrowy rozsądek. Tu, w tej sytuacji, było to możliwe. Nie ręczyła za siebie w sytuacji kryzysowej. Nie chciała myśleć co będzie, jeśli i ona wtedy straci opanowanie i równowagę.
- Spokojnie chłopcy - przerwała im. - Co to właściwie zmienia? Właściwie to nic nie rozumiem.
Westchnęła. To ją przerastało. Oparła się o siedzenie i zamknęła oczy. Łatwo sobie było wyobrazić, że wracało się z przyjemnej wycieczki do ciepłego domu z kochającą rodziną... Nie, nie czas na to!
- Znaczy on nas nie lubił? Ja miałabym inne pytanie: czy to co zrobił ten dureń, którego kiedyś uważałam za brata, było ustawione z kimś jeszcze? Zanim pojechaliśmy do Lee jakoś tak dziwnie gadał, cholera. Nie zastanawiałam się nad tym, za bardzo zestresowana. Może dałoby się odnaleźć tego chinola i zadać mu kilka pytań? - zapytała z nadzieją. - Przydałoby się mieć kogoś, kto rzuciłby trochę światła na to wszystko. |