Gildiril zdziwionym wzrokiem spojrzał na człowieka z blizną. Odnotował go sobie w pamięci, zwłaszcza jego charakterystyczną twarz. Kiedy weszli do miasta, natychmiast ogarnął go smutek. W końcu był leśnym elfem, i nienawidził miast, zwłaszcza tak wielkich jak Middenheim.
Jeszcze przez chwilę rozmyślał, jakich machin mogła użyć horda Archaona w tak wielkiej bitwie, po czym z pewnością stwierdził w duchu: Armaty.
Nie chciało mu się iść do świątyni Sigmara. W końcu wierzył w Kurnousa, boga łowców. Pilnuj tej relikwii jak oka w głowie, doktorku. Będzie niezła burda, jeżeli nam ją ukradną. Nie chcę spotkać się z gniewem żadnego z ludzkich bogów, a zwłaszcza Młotodzierżcy. I pamiętajcie, musimy uważać na wyznawców Ulryka. W końcu nienawidzą Sigmarytów.
Automatycznie wziął łuk do ręki i przyłożył strzałę do cięciwy, jakby spodziewał się nagłego ataku. Tak naprawdę wyczekuje tylko, aż zjawi się jakiś kieszonkowiec, który miałby ochotę na wizerunek Sigmara. |