Lord von Rundstedt nie wglądał na rozbawionego uwagami Regisa, słowa khazada wywołały tylko jeszcze większy chłód w jego spojrzeniu.
- Panie, - zanim Lord zdążył się odezwać, znowu do rozmowy wciął się Rainhard
- Jeśli Mistrz Duingan mówi, że widział bestie, to tak musi być. Każ otworzyć wrota, abyśmy mogli sprawdzić czy twój syn jest bezpieczny. -
Gerd popatrzył na niego, odprowadził wzorkiem znikające właśnie za zakrętem żonę po czym wyciągnął miecz i zwrócił się do Johna.
- Otwórz. - - Panie, nie wierzycie chyba temu zapijaczonemu... - - Otwieraj! -
Johan szybko zmiękł pod spojrzeniem swego suzerena i posłusznie zaczął otwierać zamki i zdejmować wielką bele blokująca drzwi. Po chwili zawiasy jęknęły i ciężkie wrota stanęły otworem. Von Rundstedt chciał ruszyć przodem, ale powstrzymał go najemnik.
- Panie, pozwól nam pierw sprawdzić. Nasza to rzecz życiem ryzykować, aby szlachetnie urodzonych chronić. -
Gerd skinął głową Rainharadowi a wojak spojrzał porozumiewawczo na Duingana i obaj wkroczyli do wieży.
Za drzwiami był krótki korytarz i serpentynowe schody prowadzące na górę. Rainharad wysunął się nieco do przodu, ale Duingan deptał mu po piętach. W końcu dotarli an szczyt wieży i z bronią w dłoniach wpadli do pokoju na szycie.
Komnata był duża i okrągła. Dominowało w niej wielkie lożę, szczelnie zakryte grubym baldachimem. Podłoga pokryta był sterami skórami, stało tu trochę mebli. Były lampy i świece, ale teraz wszystkie zgaszone. W środku było zimno, bo jedna z okiennic był otwarta na oścież, co nie umknęło oczom obydwu wojowników. Ostrożnie przeszukali całą komnatę, ale za wyjątkiem łoża, nie było tu żadnych kryjówek, w których mógłby się schować potów wielkości wilkołaka.
Spojrzeli na siebie i obeszli łoże z dwóch stron. Doskoczyli jednocześnie gwałtownie odsłaniając kotary i... Nic. Na łożu leżał chłopiec, który teraz niemrawie podniósł isę i na łokciach i spoglądał na nich mętnym, wystraszonym wzrokiem.
- Kim jesteście? -
Chłopiec był wyraźnie przestraszy obecnością dwóch uzbrojonych mężczyzn. Zwłaszcza Duingana. Leżał przykryty stertą kołder i skór, na miękkich poduszkach. Czoło miał mokre, włosy posklejane, skórę bladą i ogólnie nie prezentowy się zbyt zdrowo. Tym niemniej nie miał też zębów wielkości sztyletów, dwóch metrów wzrostu i gęstego futra.
- No i gdzie ta bestia? -
Do komnaty zdążyli dojść Lord Gerd, eksportujący go Johan no i podążający za nimi Regis. Wszyscy spoglądali teraz na Zabójce Trolli.