Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2014, 00:32   #204
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Niby to dopiero tutaj przychodząc, niby to nie wiedząc o polowaniu Wilczka, stanęła za nim w wejściu i głosem miękkim, nieznającym wyrzutów sumienia czy rozbawienia, zapytała -Szukasz czegoś, Okami-kun? Zgubiłeś coś?
-Hai…
- rzekł nieco zakłopotanym tonem głosu łowca i podrapał się po podbródku. Jego spojrzenie od czasu do czasu błądziło na dekolt nagabujan Maruiken, ale dzielnie odwracał wzrok od skrywanych tam skarbów.
Nachylił się konspiracyjnie i szepnął do ucha Leiko.- Nie chcę cię straszyć i… wzbudzać jakiejś paniki wśród reszty grupy, ale… możliwe że tą karczmę nawiedza niespokojny duch. Chcę się z nim rozprawić przed ułożeniem się na spoczynek.
Wilczek zapewne w ogóle nie wpadł na koncept, że za ową niecną “marą” kryje się czyiś żarcik. A tym bardziej, że to Leiko była tym duchem. W swej naiwności nie potrafił podejrzeć towarzyszy podróży, o niecny podstęp względem jego osoby… nawet jeśli ten podstęp miał być tylko żartem.

Kobieta w idealnym wyrazie zaskoczenia wciągnęła gwałtownie powietrze w płuca, co wielce niepokojąco wyeksponowało jeszcze na chwilę te jej skarby straszliwe. Uniesionymi dłońmi przesłoniła swe usta w przestrachu.
-Ah.. doprawdy? - odszepnęła mu z pewną nutką niedowierzania. W myślach zaś korciła się za taką zabawę z tym młodzianem. Biedactwo, nie będzie mógł dzisiaj zasnąć dopóki nie znajdzie tej jakże groźnej zjawy. A ona przecież stała tuż przed nim -Mogę Ci pomóc go szukać. W końcu przed naszą dwójką na pewno nie uda mu się ukryć, ne? Jak wyglądał?
-Była… biała blada… chyba kobiece widmo. Zwinna niezwykle. Nie miałem okazji się dokładnie przyjrzeć
. - zaczął tłumaczyć Yoru naiwnie wierząc jej przestrach. Zerkał mimowolnie na przypadkiem wyeksponowane skarby łowczyni, ale szybko odwracał spojrzenie, gdy myśli niegodne obrońcy pojawiały się w jego głowie.
-Hai, hai.. - Leiko kiwała głową przyswajając sobie te skąpe informacje -Blada kobieta w bieli. Może duch dawnej właścicielki tej gospody, która nawet pomimo śmierci dogląda swych gości? Może nawet nie jest groźną zj...

Urwała nagle spoglądając na młodziana, jakby dopiero coś sobie uświadomiła. Coś przezabawnego najwyraźniej, bowiem błyszczące w ciemnościach oczy jej się przymrużyły, dopasowując się do czarującego uśmiechu wymalowanego na wargach. Musnęła palcami krawędź swego odzienia na dekolcie, tak białego przy czerni kimona łowcy. Zaraz i podzieliła się z nim swą niemądrą myślą -Może ja jestem Twoją zjawą, Okami-kun?
Wilczek wyraźnie się zaczerwienił wędrując spojrzeniem za palcami Leiko. I wpatrując się spojrzeniem w krągłości łowczyni. Długo jednak nie tkwił w tej słodkiej pułapce, bo odwrócił twarz speszony.- Jakże możesz być… zjawą? Nie rozumiem Maruiken-san.
-Biel, Okami-kun
– powtórzyła cierpliwie, do tego jeszcze okręciła się nieśpiesznie, by spróbować tym razem zwrócić jego uwagę na to co najważniejsze, a co mu umknęło w rozkojarzeniu. Iye, nie na swoje ciało, choć zapewne ciężko było nie zwracać na nie uwagi przy patrzeniu na nagajuban -Domyślam się, że mogłaby być myląca, gdybym zapragnęła przespacerować się po karczmie nocą..
Wygładziła dłonią rękaw i wesołym spojrzeniem powróciła do twarzy młodziana, jak nie zauważając nawet jego speszenie -Ale ileż by Ci to oszczędziło trudów, gdyby się okazało, że to mnie szukasz, ne?
-Ale… ta istota pomykała szybko i zwinnie. Znikała niczym cień. Jakiż miałabyś ty mieć powód do takiego pośpiechu Maruiken-san?
- zapytał w odpowiedzi Akado wyraźnie zamyślony nad jej tezą.- I dlaczego miałabyś nawet w nocy przemieszczać się tak pospiesznie. Chyba, że czujesz się zagrożona?
Skinął głową mając już ukutą teorię.- Czujesz się nieswojo w tym opuszczonym domostwie. Czy chcesz abym został z tobą w jednym pokoju? I czuwał nad twym spoczynkiem?
Zadał pytanie, które bardziej pasowało by do podstępów Kogucika, nie zdając sobie jednak z tego sprawy. Zupełnie niewinnym głosem zadał pytanie nie zważając na to jak bardzo niestosowne ono jest. I do jakich sytuacji może doprowadzić obecność kobiety i mężczyzny w jednym pokoju.

-Cóż... - mruknęła niepewnie kobieta. Opuściła wzrok i opuszką palca przetańcowała po swych wargach w wyrazie strapienia na zewnątrz, a lekkiego zaskoczenia wewnątrz. Dobrze wiedziała, że w propozycji Wilczka nie było żadnych dwuznaczności, żadnych mało honorowych zamiarów wobec niej, ale mimo to ( a może właśnie dlatego ) zadziwił ją swoją bezinteresowną ofiarnością. Sprawiał, że tak ciężko mu było odmówić. Wręcz sam się prosił o wpadnięcie w pułapkę. Nie mogła aż tak wykorzystać jego nieświadomości i dobrego serca.

-Ostatnim razem, gdy z Kohenem-san, Sogetsu-san i naszym przewodnikiem skorzystaliśmy z gościny podobnej karczmy, jej właścicielka okazała się być Oni chcącym zedrzeć ze mnie skórę. Być może to pozostawiło mi pewną.. niechęć do takich opuszczonych przybytków – przymknęła oczy pod ciężarem wspomnień rodem z najgorszych koszmarów. Jednak, gdy powieki uniosły się ponownie, to twarz łowczyni rozjaśnił uśmiech -Ale nie mam się czym martwić, skoro to Ty pilnujesz, abyśmy wszyscy dzisiaj dobrze spali.
-Myślisz, że podobna bestia może czaić się tutaj?
- Wilczek rozejrzał dookoła szukając zagrożeń. A nie znalazłszy ich dodał.- Przed snem jeszcze rozejrzę się po karczmie, a potem.. czułabyś się lepiej, gdybym był w tym pokoju, czy wiedząc iż przemierzam korytarze?

Kogucik nie zadałby takiego pytania. Kirisu nalegałby raczej, by stróżować w jej pokoju. Yasuro nawet by nie pytał wiedząc, jak niestosowne jest to pytanie… czy nawet sama propozycja stróżowania w jej komnacie. Yoru nie był jednak ani jednym, ani drugim. Takie pytania wydawały się dla niego naturalne.

-Iye – zadecydowała w końcu Leiko -Dziękuję za troskę, ale dla mnie będzie najlepiej, jeśli i Tobie uda się dzisiaj zasnąć spokojnie, Okami-kun. Mamy przed sobą jeszcze zapewne długą drogę do Shimody, wszyscy musimy mieć na to siły.

To byłoby po prostu.. zbyt łatwe. Sam zostałby w jej pokoju, a to przecież aż by się prosiło o zapewnienie sobie jego sympatii i oddania, może nie w najsubtelniejszy sposób, ale za to wstrząsający posadami niewinnego świata łowcy. Nie przepadała za tak prostymi rozwiązaniami. W przypadku takich młodzików jak dawniej Yasuro i teraz Wilczek, takich nieskalanych uczuciem palącego pożądania i pragnieniem trzymania drżącej, nagiej kobiety w swych ramionach, preferowała stopniowe rozbijanie ich barier. Zmianę w ruiny tych murów postawionych latami treningów, wpajanej dyscypliny, honoru, zasad przesadnie dobrego zachowania uciszających naturalne instynkty. Powolne zdobywanie.. acz w taki sposób, by to ofiara myślała o sobie jako o drapieżniku polującym na zgrabną łanię.

Ale to, że tak bardzo chciał jej dopilnować, było doprawdy przeurocze. Tym bardziej, gdy nie było to dyktowane męską naturą zdobywcy. Nie sposób było odrzucić takiej troski -Ale rzeczywiście czułabym się bezpieczniej, gdybym miała pewność, że nie ma tu żadnych demonów czy zjaw. Mogłabym Ci trochę potowarzyszyć w poszukiwaniach?
-Teraz czy w nocy, gdy jeszcze raz przeszukam gospodę?
- zapytał Yoru najwyraźniej zadowolony z decyzji łowczyni.- Czy może i teraz i później?
-Teraz na pewno, a później.. jeśli mnie do tego czasu sen nie zmorzy
– odparła mu kobieta, po czym obróciła się i, nie mając już powodu do skradania się, postukała swoimi geta o podłogę kierując się ku korytarzowi. Przystanęła jednak i palcami dotykając ostrożnie framugi drzwi, zerknęła na młodziana z wesołymi błyskami w oczach -Choć może właśnie wtedy też z Tobą pójdę dla upewnienia się, że położysz się, zamiast czuwać nad nami wszystkimi..
Posłała mu ciepły uśmiech, nim odwróciła się i wyszła z pokoju. A sposób, w jaki omiotła rękawem krawędź drzwi wyraźnie przywoływał w pamięci tamtą zjawę straszną, co to mu tuż przed nosem uciekła.
Akado nic nie odpowiedział, tylko ruszył za nią trzymając dłonie na rękojeści broni i czujnie się rozglądając. Teraz, gdy miał pod opieką Leiko, starał się być podwójnie wyczulony na zagrożenie i skupiony na poszukiwaniu duchów.

A ona w żadnym stopniu nie czuła się skrępowana ani towarzystwem Wilczka, ani tym bardziej osłoną ciemności nocy, w których mogłyby się przecież czaić jakieś demony czekające na okazję do wyskoczenia na dwójkę wędrowców. Tyle, że ona wiedziałaby o tym zawczasu.
Szła przy boku łowcy, taka elegancka. Musiał to być stan jej duszy, że nawet białe nagabujan potrafiła nosić z pewnością i wdziękiem, jak gdyby było to najdroższe kimono przeznaczone pałacom. Spoglądała przed siebie, bez większych emocji na twarzy, oprócz błądzącego na usta od czasu do czasu tajemniczego uśmieszku, który równie dobrze mógłby być tylko grą bladego światła. I pozerkiwała na swego milczącego kompana. Zbyt nieśmiały, aby wykrztusić choć słowo? Zbyt skupiony na swej roli opiekuna, aby dać się rozproszyć rozmową z nią? Zbyt zamknięty w sobie, aby skusić się na pogaduszki z łowczynią? Tak nie mogło być. Dlatego postanowiła przerwać tę ciszę, słowami -Powiedz, Okami-kun. Byłeś już wcześniej na ziemiach klanu Hachisuka? Polowałeś tutaj?
-Trzy razy… tuż po wojnie, ale bardziej na obrzeżach ich ziem. A potem zostałem zauważony i wynajęty przez klan.- wyjaśnił uprzejmie Yoru starając się usilnie znaleźć jakieś zagrożenie i jeszcze bardziej starając się nie zerkać na krągłości łowczyni, tak mocno podkreślane przez delikatną materię nagabujan.
-Oh? Specjalnie do ochrony mnichów w czasie ich rytuału? -zapytała, wcale niezrażona tym, że młodzik zapewne chętniej zmierzyłby się z hordą krwiożerczych Oni niż znajdował się długo sam na sam w towarzystwie jej i tych wszystkich straszliwości jakie skrywała pod pozornie niewinnym ubraniem.
-Nie. Na początku… tylko do łowów na Oni, a potem… zaproponowali tą misję. - wyjaśnił Akado po chwili namysłu.- I chyba nie tylko nam. Myślisz, że wezwali wszystkich łowców jacy dla nich pracowali? To pewnie ten rytuał musi być dla nich bardzo ważny, skoro potrzebowali aż tylu mistycznych yojibo? Więc powinniśmy się czuć uhonorowani, ne Maruiken-san?- zapytał na koniec Wilczek uśmiechając się dumnie. W końcu uznano go, za godnego uczestnictwa w szlachetnym dziele, jakim było oczyszczenie całej prowincji za jednym zamachem. O ile taki był prawdziwy cel tego rytuału.

-Na pewno. Wszak naszym zadaniem jest strzec tak ważnych gości klanu, to prawie jakbyśmy pilnowali samego daymio, albo jego doradców. Być może to jedyna taka okazja w naszym życiu.. - i ostatnia jeśli Chińczycy dopną swego, czego łowczyni nie omieszkała sobie dodać kwaśno w myślach. Przyklasnęła jednak podekscytowaniu młodziana, choć ze swym własnym odnosiła się zdecydowanie.. powściągliwie. Wręcz wcale. Ale nie mogła przecież chłopcu odebrać jego marzeń, prawda?
-Widziałeś pewnie tych łowców jacy zebrali się w mieście, ne? Jeśli wszyscy zdecydowali się na to polowanie, to klan ma całą armię mist.. - urwała, przypominając sobie jakiego określenia co dopiero używał w stosunku do ich uroczej profesji. Spojrzała na niego spod wachlarzy rzęs, gdzie w oczach tańczyły razem iskierki ciekawości i figlarności -Mistycznych yojimbo, Okami-kun? To ładne.
-Mi… ło, że tak są...dzisz…
- Yoru stracił rezon i zaczął się dukać. Wszak jej pochwała tak wyrażona i przy tak wiele odkrywającym stroju, obudziła w jego sercu struny, z których obecności nie zdawał sobie sprawy.

Opuścił wzrok unikając jej twarzy, ale to był błąd. Jego wzrok bowiem utkwił w naturalnej pułapce na spojrzenia jaką były piersi Leiko. Jego pragnienia były dla łowczyni czytelne. Młodego łowcę przyciągały te jej dwie krągłości. Zapewne ciekawiło go jakie są w dotyku i czemu tak… kusiły. Może on sobie nie zdawał z tego sprawy, ale Maruiken znała męską naturę wystarczająco dobrze, by odgadnąć jego nieuświadomione pragnienia.
-Na...prawdę… miłe… miło.- czerwienił się coraz bardziej ze wstydu i pożądania zarazem. I w ogóle nie uświadamiając sobie źródła tych uczuć.

Tak gwałtownie jak te emocje wstąpiły na twarz Leiko, tak samo szybko i nagle zostały zastąpione przez zaniepokojenie na widok tej nieoczekiwanej zmiany w zachowaniu łowcy. Jego oczy były tak błyszczące, że nawet ciemności nie potrafiły tego ukryć. Przyśpieszony oddech i rozpalona twarz. Połączenie ze sobą tych wszystkich objawów dawało jej tylko jedną odpowiedź. Cóż, a przynajmniej tylko tą jedną chciała się podzielić z Wilczkiem.
Przystanęła, po czym kierowana troską wykraczającą poza ramy poszanowania dla cudzej przestrzeni osobistej, uniosła dłoń i palcami dotknęła jego gorącego policzka -Źle się poczułeś? -zapytała z równą naturalnością i nieskrępowaniem, co on ją wcześniej o możliwość pilnowania jej w pokoju. Płynnym ruchem przesunęła opuszki na jego czoło -Masz gorączkę? Może już powinieneś się położyć?
-Mmoożliwe…
-odparł wymijająco Wilczek. Po czym niemrawo przytaknął.- Masz rację Maruiken-san, powinienem się położyć, odpocząć. To wina tego deszczu. I zimna… tak…
Wymówka jaką podsunęła mu łowczyni, wyraźnie przypadła Yoru do gustu.-Powinienem odpocząć w pokoju, położyć się… Ty pewnie też. To był męczący dzień.
-Hai, tak będzie najlepiej
– przyznała łowczyni, ale pomimo dobrych chęci i troski o zdrowie młodziana, nawet jemu nie mógł umknąć lekki zawód w jej głosie. Ale nie przeszkodziło jej to w czułym odgarnięciu kosmyków włosów z jego czoła. Zsunęła potem dłoń na jego rękę, którą ujęła pod ramię, może nie bardzo mocno, ale z całą pewnością stanowczo. Ot, w razie, gdyby Wilczek w tej swojej nagłej słabości postanowił omdleć w drodze do swojego pokoju.

Już nie tylko nęciła go swą bliskością i ciałem o nieznanych mu tajemnicach, acz teraz także.. zapachem. Czy to był jej naturalny, wreszcie odsłonięty gorącą wodą w kąpieli spod trudów podróży? Czy może winą były te wszystkie tajemnicze specyfiki, którymi pieściła swe ciało, aby pozostało tak nieskończenie jędrne i aksamitne? Młodzianowi na pewno poszukiwanie odpowiedzi na te pytania nie wyszłoby na dobre. Nie w takim momencie.

Pachniała słodyczą, bo i pierwsze wrażenie było kwiatowe, przywodziło na myśl pałacowe ogrody wypełnione tysiącami kwiatów. Ale tak jak róża ma kolce, także i po tym wrażeniu delikatności ujawniała się jego drapieżność. Zaskakiwała węch nagłym uderzeniem intensywności niczym kadzidło, w którym splatały się ze sobą jak kochankowie, soczysta nuta drzewa sandałowego i zmysłowej paczuli. Uwodziły, usidlały, zapraszały. I to nie zapach rządził tą kobietą, to ona nim była. Odzwierciedlała jego dwuznaczność na każdym kroku.

-Teraz musisz się położyć, ogrzać i wyspać. Porozmawiamy dłużej, kiedy się lepiej poczujesz, ne? - zapytała, ale szybko najwyraźniej poczuła potrzebę wytłumaczenia się, bowiem dodała wprost, z uśmiechem równie urzekającym co woń jaką wokół siebie roztaczała -Jesteś interesujący, Okami-kun. Gomennasai.
-Hai… Masz rację. Wyspać… koniecznie.
- dukał cicho Wilczek starając się odzyskać panowanie nad swym ciałem. Co nie było łatwe, zważywszy że obecność łowczyni tak blisko, bardzo to utrudniała. I co zrobić z dłońmi? Jedna “przypadkowo” ulokowała się na zgrabnym pośladku Leiko i wodziła po owej krągłości pieszczotliwie. Naiwny i niedoświadczony Akado był wszak mężczyzną i choć zapewne nie rozumiał spraw damsko-męskich, to drzemały w nim samcze instynkty, które prowadziły go ku celowi, którego nie bardzo rozumiał. Był w tym jednak bardzo nieśmiały i jeszcze bardziej nieporadny.

Nie zareagowała w żaden sposób na ten gest wielce daleki od zasad etykiety czy reguł, według których najwyraźniej wychowywany był młodzian nieskalany i czysty jak kropla wody. Zwrócenie uwagi mogłoby go jeszcze bardziej spłoszyć, a dodatkowo głęboko powątpiewała, aby mógł spokojnie żyć z brzemieniem tak bezwstydnego występku wobec kobiety.

Ciężki był z niego przypadek. Tragiczniejszy niż Yasuro na początku ich wyprawy z Nagoi.
Musiała być w rozmowach z Wilczkiem bardziej ostrożna niż dotąd myślała, co nie było tak łatwe jak mogło się wydawać komuś nieznającemu arkan mowy ciała i tych wszystkich drobnych szczegółów działających na mężczyzn, nawet będących nieświadomych bycia poddawanymi tej subtelnej magii płci pięknej. Bo i jakże ona mogła wyzbyć się swego wdzięku nabytego przez lata ćwiczeń? Jak mogła porzucić swą zmysłowość, która była wszak nierozerwalną częścią niej jak porcelanowa skóra pokrywająca krągłości darowane jej przez naturę? Czy miała dopiero utracić swą kobiecość, by młody łowca poczuł się pewnie w jej obecności, miast wpadać w panikę na każdy jej uśmiech, spojrzenie i zakołysanie bioder w ruchu? Chyba jedynie przybranie się w duży i brzydki worek po ryżu byłoby w stanie wystarczająco umniejszyć jej urodzie. I byłby to też jedyny sposób, ku jakiemu byłaby w stanie się popchnąć, bo wcielenie się w kobietą o męskich naleciałościach i zachowaniu było jedną z obcych jej ról. Nie zamierzała tego zmieniać.

Nigdy nie musiała się tak poświęcać w jakiejkolwiek swej misji. Jej płeć i wszystkie atrybuty jakie za tym szły, były dla niej często bronią potężniejszą niż niejedno ostrze czy moc nieznanego pochodzenia. Było niepozornym narzędziem, które jednak zawsze sięgało swego celu, jeśli tylko ów nie poczuwał gorącej sympatii do innych mężczyzn. Niejeden też z pewnością umniejszyłby trudy, jakie zajęło Leiko i jej Okasan wyrzeźbienie tak idealnego ciała.

Tyle, że pilnowanie Akado nie było tak naprawdę jej głównym zadaniem, prawda? Było jedynie czymś, czego podjęła się przy okazji. Musiała pamiętać co było dla niej najważniejsze. Chociaż młodzian miał swój urok zagubionego szczeniaczka, to ona go porzuci, gdy tylko nadarzy się okazja do odkrycia reszty układanki klanu.

Póki co odprowadziła go do jego pokoju. Bez żadnego gubienia się po drodze, czy nagłego potykania na prostej drodze. Grzecznie i niewinnie.. na tyle, na ile mogła w swym stroju i przy takiej bliskości z młodzianem. Nie można było zarzucić jej zachowaniu niczego nieodpowiedniego, bo przecież każdy jej ruch, słowo i spojrzenie kierowane były zmartwieniem o zdrowie swego towarzysza. Była wobec niego tak bardzo opiekuńcza, choć przecież znali się dopiero od niedawna, a i samego znania było tu tak naprawdę niewiele. Zatem wszelkie.. niepokoje, jakich teraz doświadczał na głównie ciele, ale też i duszy, musiały być jedynie jaką pomyłką, iście kuriozalną reakcją z winy osłabienia i wyziębienia. Czymś iście hańbiącym, byłoby podejrzewanie Leiko o jakie zdrożne zamiary wobec niego, ne?

Nawet na pożegnanie jedynie jeszcze raz troskliwie sprawdziła dłonią jak bardzo płonęły od choroby policzki i czoło Wilczka. Musiał ją prawie poparzyć swą skórą, bowiem drobna zmarszczka, kreseczka wręcz niewielka, pojawiła się na jej własnym dotąd nieskazitelnie gładkim czole, gdy ściągnęła brwi we frasunku nad jego zdrowiem. Nakazała mu potem, tonem tyle stanowczym co i czułym jednocześnie, aby położył się już bez narzekania i otulił tuzinem koców. Nie omieszkała także dodać, bez ni jednej figlarnej nuty, aż w razie pogorszenia jego samopoczucia nie krępował się do niej zajrzeć po pomoc. Bo przecież ona będzie w pobliżu. Może nawet tuż obok.

I tylko ten uśmiech, którym go obdarzyła przed swym odejściem, rozgrzewał mocniej niż każda ilość koców.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 12-05-2014 o 00:37.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem