Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2014, 14:56   #201
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ach… Deszczu psotniku, co odsłaniasz to co powinno być ukryte.
Ach… Pokuso, przywodząca męski wzrok do uroków kobiecego ciała.
Ach… Krągłości kołyszące się zmysłowo i hipnotycznie, by przyciągnąć ich spojrzenia.


Ach… Leiko czuła się teraz rosiczką, wabiącą mężczyzn ku sobie niczym owady. Kimono przylgnęło do jej ciała wyraźnie podkreślając ukryte pod materiałem sekrety. Aż kusiło, by je odkryć. Ale łowczyni wydawała się równie niedostępna co piękna, gdy szli ścieżką wśród skał.
Maruiken czuła na sobie spojrzenia trójki mężczyzn... i bawiła się z ich pragnieniami. Czasami osłaniając zgrabną kostkę zamaszystym krokiem. Czasami prezentowała zgrabną szyję muśnięciem palców dłoni i uśmiechając figlarnie. Czasami pochylała się nieco przyglądając górskim kwiatom w świetle zachodzącego słońca. I cały czas idąc zmysłowo i prowokująco, tak że kurtyzany z Edo mogłoby się uczyć gracji u niej.

Spojrzenia trójki mężczyzn łechtały jej próżność. Co więcej spojrzenie Wilczka radowało ją szczególnie. Wyglądało na to, że Akado Yoru odkrył w Leiko… kobietę. Choć biedaczek nadal nie potrafił wysnuć z tego faktu odpowiednich wniosków. Niemniej był to jakiś postęp w planach Maruiken dotyczących okręcenia sobie Wilczka dookoła swego.. paluszka. W jego nieskazitelnej dotąd zbroi młodzieńczej naiwności, wreszcie pojawiła się rysa.
Poza tym… z trójki towarzyszących jej mężczyzn, właśnie Yoru był najciekawszym i najważniejszym rozmówcą. Łowczyni nie mogła przegapić takiej okazji, tym bardziej że opuszczona karczma z gorącymi źródłami dawała tak wiele różnych możliwości.

Ukryty zakątek...


Zapomniana karczma była w rzeczywiście kiepskim stanie. Ściany uszkodzone, mury nadkruszone, a dach był dziurawy. Niemniej mimo wszystko dawała nadzieję na schronienie bezpieczniejsze i cieplejsze niż poprzedni budynek. Jedynymi śladami jakie Yoru z Nanashim znaleźli były tropy jenotów buszujących w okolicy starego wiśniowego sadu. Jedynymi mieszkańcami karczmy były zaś lisy mające swą norę pod budynkiem mieszkalnym. Poza tym większość pokoi zachowała się w znośnym stanie, a kuchnia w idealnym. Nawet zachowało się część mebli…

Znowu podzielili się. Yoru zajął się porządkowaniem kuchni, Kohen potrzebował chwili samotności w ogrodzie na medytację.
Nanashi z dzieciakiem i psem udali się na łowy. Ronin liczył na jakąś zdobycz na kolację. I niewątpliwie zamierzał sprawdzić czy w okolicy nie kręcą się jacyś wrogowie… żywi lub nieumarli.
A Leiko...

A Leiko postanowiła się przyjrzeć największej pokusie tego miejsca. Gorącym źródłom.


Onsen okazało się tylko jedną niedużą i dość płytką sadzawką wypełnioną jednak przyjemnie cieplutką wodą. Prawdziwy skarb, po ostatnich niedogodnościach. Niepokojące jednak były sznury z talizmanami i brama tori przy dużym dziwacznym drzewie o mocno poskręcanych sporych korzeniach.
Kłopotliwy był fakt, że sadzawka była jedna, a chętnych do kąpieli wielu.
Ale to też dało się łatwo rozwiązać. Wystarczyło, by korzystali z niej po kolei…
Niewątpliwie łowczyni była w stanie wpłynąć, jeśli nie ustalić, na kolejność korzystania z tej możliwości do obmycia się i relaksu. Wszak pewnym było, że wszyscy z niej skorzystają. Kolejna okazja mogła się szybko nie nadarzyć.

Karczma dawała wiele różnych możliwości, a Leiko nie byłaby sobą gdyby nie wykorzystała jej potencjału w swych planach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-03-2014 o 17:24.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-05-2014, 00:15   #202
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wiśniowy sad był zaniedbany, ale przez to piękny. Mimo że zdziczałe krzewinki i drzewa wymykały się z rygorów jakie narzucali swym dziełom ogrodnicy, to jednak dodawało to temu zapomnianemu sadowi uroku. I niewątpliwie dzikości… która wpisywała się idealnie w otaczający równie dziki krajobraz. Porzucona relikty cywilizacji, natura tu ponownie brała w posiadanie.

I to właśnie miejsce Kohen wybrał na medytacje. Oparty plecami o drzewo siedział w pozycji będącej odbiciem medytującego buddy.





Oczy miał przymknięte, prawie nie oddychał. Wydawał się żywym trupem niemalże.

Przyglądała mu się z cienia rzucanego przez budynek karczmy. Nie ukrywała się jakoś specjalnie przed czarownikiem, gdyby ten nagle uniósł powieki i spojrzał w tym kierunku, to pewnie po kilku chwilach zdołałby ją dostrzec. Choć może z początku wziąłby ją za jakiego ducha dawnej właścicielki tego przybytku? Byłoby to całkiem wytłumaczalne.
Mając.. niewiele wyboru, bowiem albo dalej męczyć się w przemoczonym kimonie, albo paradować nago przed swymi towarzyszami w czasie czekania aż cały jej strój wyschnie, Leiko zdołała odnaleźć złoty środek w swym nieszczęściu. I to rozwiązanie objawiało się właśnie w nagabujan, które zmuszona była zaakceptować jako tymczasowe osłonięcie swego ciała. Wprawdzie też było nieco wilgotne, jednak w przeciwieństwie do kimona, na tej bieliźnianej części jej garderoby zdołało się ostać trochę suchej nitki.
Dziwnie wyglądała w bieli. Nienaturalnie. A może.. naturalnie aż za bardzo? Biel odzienia, zwykle wszak skrytego skromnie pod właściwym strojem, w bladym blasku księżyca prawie zlewała się z równie mlecznobiałą skórą kobiety. Ktoś o słabym wzroku, spoglądający na nią z większej odległości, mógłby ją posądzić o, dla przykładu, spacer w pełnej swej nagości pod gwiazdami. A ją przecież teraz całkiem odmienne myśli zadręczały.

Nie miała wcześniej,nie tyle okazji, co po prostu powodu do rozmowy z Kohenem sam na sam. Każde z nich posiadało inne wartości, inaczej postrzegali łowy i kiedy ona przeważnie z niechęcią podchodziła do stających na ich drodze demonów, on wydawał się nimi fascynować i niejako radować z każdego spotkania. Nie było tu o czym rozmawiać. Aż pojawiła się intryga mnichów, aż.. aż podobno połączyła ich klątwa.
Pokiwała lekko głową. Iye, iye. O tym na pewno nie miała zamiaru sobie z nim ucinać pogawędki. Może zaledwie coś wspomni mimochodem, doda do tego jakieś niedopowiedzenie, ale nic więcej . Nie wiedziała nawet skąd ją naszła taka potrzeba rozmowy akurat z nim. Zbyt dużo się działo naokoło ich grupki i z nich tylko Maruiken wiedziała o sekrecie związanym z rytuałem. A Kohen nie był ślepy. Wprawdzie ulubił sobie magię z najgorszych otchłani jigoku, ale miała wrażenie, że i on podejrzliwie podchodził do Chińczyków. Cóż, na pewno nie tak łatwowiernie jak Wilczek czy Yasuro.

Poruszyła się w końcu. Postąpiła kilka kroczków w głąb ogrodu, by nagle.. przerwać ciszę nocy trzaskiem gałązki łamiącej się pod zębami jej geta. Hai, umyślnie. Wszak gdyby tylko chciała, to mogłaby podejść do czarownika bezszelestnie i dopiero odkryłby jej obecność, gdy byłoby już zbyt późno. Ale teraz chciała jedynie mu przeszkodzić w medytacjach w jakże „przypadkowy” sposób.

Takami zerknął w jej kierunku i skinął głową. Bladość jego lic, w przeciwieństwie do porcelanowej bladości Leiko, nie nadawała czarownikowi uroku. Chorobliwa bladość skóry kontrastowała wyraźnie z czarnym ubiorem, choć… widok Leiko w nagabujan, zabarwił nieco policzki jego różem.
-Chciałaś o czymś porozmawiać Maruiken-san ?- zapytał uprzejmie czarownik nie zmieniając pozycji medytacyjnej.

Też mogłaby się zarumienić, acz ze zgoła odmiennego powodu. Z zawstydzenia, przecież właśnie swoją niezdarnością przerwała mężczyźnie medytacje. Ale jej zamiary były zbyt oczywiście nawet dla niego, nie było sensu zatem w tak niemądrych gestach.

-Być może – odparła mimo to enigmatycznie i z równie temu podobnym uśmiechem malującym się delikatnie na jej wargach. Podchodziła nieśpiesznie, delektując się spokojem panującym w dzikim ogrodzie -Miło będzie dla odmiany choć jedną noc spędzić przyjemniej niż pod gołym niebem i na zimnej ziemi, ne?
-To prawda… Czasami się zastanawiam, czy w moim stanie powinieniem wyruszać na taką wyprawę przez góry.- skinął głową czarownik uśmiechając się blado. Przez chwilę wpatrywał się w twarz Leiko, po czym spytał równie enigmatycznie.- Ale pokusa była zbyt duża, ne?
-Ah, niestety. Nasza czarująca zwierzyna nie ma w zwyczaju pojawiać się w miłych, czy choćby wygodnych miejscach. Na dodatek to my zawsze musimy jej poszukiwać w lasach, górach i wykopaliskach
– z westchnieniem aż ręce załamała nad ich niedolą. A raczej, rozłożyła je odrobinę i połączyła z wzruszeniem ramion w niezrozumieniu dziwnego poczucia humoru Losu i co poniektórych Kami. A i ona też wszędzie znajdowała powody do niepokojącego uśmiechania się, nawet jeśli było to tylko nieznaczne uniesienie kącików warg -I czego pokusa? Ubicia kilku kolejnych Oni? Otrzymania w nagrodę ciężkiego mieszka pełnego złotych monet? A może odkrycia tajemnicy tego rytuału, do którego Chińczycy potrzebują istnej armii łowców?
-Rytuał… Nie sądziłem, że takie sprawy cię interesują Maruiken-san.
- zamyślił Kohen. Przez chwilę milczał wpatrzony gdzieś w dal. Po czym potarł podbródek.- Zastanawiające… czym jest ów rytuał. I co tak naprawdę ściąga oni na miejsce rytuału. Bo przecież to już drugi dziwny atak, ne ? Najpierw pennagolany w siedzibie Muratsugu-san, a teraz… ten demoniczny drobiazg. To nie był przypadek.
-Iye.. przypadki już dawno przestały kierować naszą wędrówką..
- mruknęła kobieta bardziej do siebie niż do czarownika, chwilę tak nieobecne spojrzenie zawieszając na jakimś nieważnym punkcie ogrodu, na który i tak nie zwracała większej uwagi. Jeśli były jakieś przypadki w jej podróży zaczynającej się od Nagoi, to dotyczyły one tylko jakichś mało ważnych wydarzeń. Skuszenie tych konkretnych osób na łowy, wybór akurat ich do dalszej podróży do samego daymio.. to wszystko było obmyślone, aby trzymać ich trójkę razem. Sama by tego nie dostrzegła, gdyby nie.. równie nieprzypadkowa pomoc osób powiązanych z mnichami, klanem, oczami i demonami.

-Lubię wiedzieć na czym stoję, Takami-san, stąd też i ten rytuał. Lubię oczywistości. Ochronić wioskę przed demonami, znaleźć źródło zanieczyszczenia rzeki. Ale strzec tajemniczych mnichów w czasie ich tajemniczego rytuału, który w tajemniczy sposób przyciąga ku sobie watahy Oni? - koniuszkiem długiego palca musnęła swe wargi, po czym głos zniżyła do szeptu, jak gdyby ktoś nieodpowiedni mógłby ich podsłuchać w tym opuszczonym miejscu -To nawet obietnica nagrody nie potrafi uciszyć mych podejrzeń.
-To prawda…
-zgodził się z nią Kohen. Potarł podbródek dodając.- Pamiętasz może spotkanie z Matką Głodu? I malunek… bramę do jednego z chińskich piekieł? Tylko uczony potrafiłby coś takiego namalować. Tylko znawca sztuk tajemnych,tchnąć w to moc… Na pewno nie była dziełem żadnego z wieśniaków wymordowanych w tej osadzie.
Nie dokończył wypowiedzi, choć sugestia nasuwała się sama.

Zaledwie dwa mrugnięcia trwało przypomnienie sobie Leiko tamtej wioski, tamtych dwóch mnichów – martwego i żywego, oraz malowidło. Było w jej wspomnieniach, istniało, ale szczegóły były zatarte. Zdawało się, że to było tak.. dawno. A przecież tak naprawdę niewiele dni upłynęło, jedynie wiele się działo. Niektóre wydarzenia potrafiły zmieniać chwilę w całą wieczność.
Skinęła krótko głową, mówiąc -Hai, pamiętam. Już wtedy zwróciłam na to uwagę, niemądrze. Nie można wspominać o takich podejrzeniach w nieodpowiednim towarzystwie.
Ah, akurat tamto zaskoczenie.. iye, iye, osłupienie raczej, w jakie wprawiła swymi słowami Yasuro, pamiętała bardzo dobrze. Naiwny młodzik zapatrzony w swój klan.

-Czy wierzysz, że ktoś potrafiłby okiełznać przyzwanego demona? Nie tak jak tamtego w opuszczonej świątyni, jak psa uwiązanego na łańcuchu – z niechęcią, ale też i gracją, machnęła ręką w powietrzu -Ale prawdziwie wymóc na Oni działanie według woli jego pana?
-Hai. Hai.
- przytaknął szybko Kohen i uśmiechnął.- Skłonienie do służby nawet potężnego Oni, jest możliwe. Wymaga jednak…
Uniósł zaciśniętą dłoń i zaczął prostować palce, najpierw wskazujący, a potem środkowy nie przestając przy tym mówić.- ...albo potężnej mocy, albo olbrzymiej wiedzy o demonach…- przy przy prostowaniu serdecznego palca jego słowa zabrzmiały ponuro.-... albo odpowiedniej zapłaty za posłuszeństwo.
Kohen wydawał się być shifu… nauczycielem, przekazującym nauki swej podopiecznej, gdy mówił o Oni.
-Albo kombinacji tych dwóch lub trzech czynników, zwłaszcza gdy nie jest się dość potężnym, by siłą narzucić Oni swą wolę.
-A gdyby.. dajmy na to..
- zaczęła z wolna, namyślając się długo i poszukując słów pomocnych w ukształtowaniu myśli. Nie były bardzo skomplikowane, ale jednocześnie nie był to temat rozmów, na którym Leiko się znała. Poruszała się po nim zatem nieco po omacku.
-Gdyby nie pojedyncza osoba, a grupka zapragnęła sobie przyzwać demona? Domyślam się, że w przypadku wyjątkowo potężnego Oni, musiałyby zostać spełnione te wszystkie trzy warunki, ne? - przystanęła przy drzewie, o które opierał się Kohen. Nie mogła dołączyć do niego w pozycji siedzącej na ziemi, no bo jeszcze tylko brakowało jej plam z wilgotnej ziemi na nagabujan. Dlatego stała tylko, palcami ostrożnie bawiąc się pobliską gałązką i kontynuując z lekkością w głosie, pomimo dość ponurej wizji rozciąganej przed sobą i czarownikiem -Poświęcenie zapewne też musiałoby być odpowiednio duże.. choć może bestia mogłaby się zadowolić złożonymi dla niej ofiarami?
-Hai… lub znaczące. Dusze wszak są na różnym stopniu oświecenia. Dusza samuraja jest więcej warta niż dusza eta. Dusza mnicha więcej niż złoczyńcy. Szlachetna i pełna cnót warta jest więcej niż podła i pełna słabości.
- potwierdził jej przypuszczenia Kohen. Zamknął oczy pytając.- Kto więc jechał w palankinie ? I czy tylko… ta osoba jest częścią rytuału? Czy może więcej?
Wzruszył ramionami dodając.- Ale to czyste rozważania nie poparte żadnymi dowodami. Nie mamy żadnych konkretnych przyczyn by nie ufać gościom klanu Hachisuka, ne?

-Hai, nie mamy. Wszak to są szacowni mnisi, których skrytość jest jak najbardziej wytłumaczalna. Szczególnie przy byle prostych łowcach demonów – kobieta zgodziła się z nim ochoczo, z beztroską i wesołym uśmiechem. Z fałszem. To był zbyt grząski grunt, by miała insynuować cokolwiek innego.

Ale jakoś.. nie pomyślała o tym wcześniej. Dopiero teraz wspomnienie przez mężczyznę palankinu z tajemniczą postacią kazało jej zmienić tok swych podejrzeń. Może to było czysto dla wygody któregoś doradcy lub innej ważnej persony klanu lub mnichów. A jeśli był w nim transportowany kolejny dziedzic demonicznego oka? Jeśli miko miała rację, jeśli Chińczycy rzeczywiście potrzebowali ich całej siódemki.. JEŚLI to była prawda. Póki co doliczyła się tylko ich piątki. Gdzie była pozostała dwójka?

Spojrzenie, przez kilka chwil skupione na listkach pokrywających gałązkę, teraz zsunęła niżej, ku czarownikowi, ciekawa jego reakcji -Słyszałeś legendę o siedmiookim demonie, Takami-san?
-Iye. Nie znam takiej opowieści.
- Kohen wydawał się zaskoczony jej pytaniem. I może trochę zawstydzony swą niewiedzą. Nie spodziewał się bowiem, że jeśli chodzi o Oni, to Leiko mogła wiedzieć coś czego on sam nie wiedział.

Maruiken też była zaskoczona, może nawet bardziej niż on. Było to tak niespodziewane, że w pierwszej reakcji chciała go aż przeprosić pośpiesznie za posiadanie tutaj akurat większej wiedzy.
-To legenda dość znana na tych ziemiach. Słyszałam ją już z różnych ust. Z pewnością niektóre jej szczegóły się zatarły... - mrużąc oczy w zadumie próbowała sobie przypomnieć najważniejsze elementy tej historii, nim zaczęła ją snuć pokrótce -Opowiada ona o walce pomiędzy, jak możesz się domyślić, straszliwym Oni o siedmiu oczach, oraz samuraju, bohaterze, który podobno był nawet z tych okolic – płynnych ruchem ręki zatoczyła łuk w powietrzu obejmując nim ogród, w którym się znajdowali -Bestia była o tyle niewdzięcznym przeciwnikiem, że odznaczała się nieśmiertelnością. Nie sposób było jej zabić zwykłą bronią. Jedynym zatem co mogło ją zranić, było ostrze, bardzo wyjątkowe i podobno wręcz niebiańskie. Samuraj wyłupił nim każde z oczu demona, po czym.. zjadł je. Wszystkie, aby nie odrosły kreaturze. Skuł ją później łańcuchami i zamknął w najgłębszej jaskini, pokonując tym samym.
Westchnienie poruszyło jej piersiami pod białym materiałem -Niektórzy wierzą w prawdziwość tej legendy. Że gdzieś jest ukryte to niebiańskie ostrze, tak samo jak i truchło samej bestii. A także w to, że potomkowie tego bohatera niosą ze sobą klątwę związaną z tą legendą. Siedmiu potomków, siedem oczu. Przekleństwo i dar od demona.

-Nie słyszałem o tej legendzie.- stwierdził Takami wyraźnie zafrasowany na obliczu.- Nie mówi ona przypadkiem, po czym owych potomków rozpoznać? Choć pewnie… mógłbym zgadnąć, ne?
Splótł ramiona razem.- Ciężko też będzie znaleźć owo niebiańskie ostrze. Z czasów założenia pierwszej dynastii do naszych przetrwał więc niż jeden miecz o cudownych właściwościach. Kazama-san posiada jeden, choć nie sądzę by to było akurat owo niebiańskie ostrze.
-Okami-kun też posiada wyjątkowy oręż. Ale nie mi oceniać ile prawdy jest w tej legendzie, ile gorliwości w ludziach doszukujących się jej w naszym świecie. I różne jej wersje.. gubią się w opisywaniu wyjątkowości tych potomków. Zgadzają się jedynie w tym, że to nie po oku można ich rozpoznać. Te są zwyczajne, a cała klątwa płynie we krwi. Mówią o mocach, jakimi potrafią takie osoby władać. O pochłanianiu dusz innych demonów i stawaniu się przez to potężniejszymi. O samoistnym leczeniu się po zabiciu Oni..
- pokręciła głową i nawet zaśmiała się cicho, głucho, słuchając siebie opowiadającą o takich niedorzecznościach. Soczyście śliwkowe wargi rozchyliły się w uśmiechu posłanym czarownikowi -Gomen. Same niezwykłości nie do uwierzenia, prawda?
-Byłem świadkiem dziwniejszych zdarzeń, ty pewnie też łowczyni-san.
- odparł uprzejmie Takami, przypominając Leiko, kim tu była. I że jej codzienną miską ryżu, były właśnie takie niezwykłe sytuacje i opowieści.
-Hai, oczywiście. Życie łowcy Oni nie sprzyja.. zwykłości.. - kocie mruknięcie było zgodą na słowa mężczyzny, nawet gdyby nie chciała, to i tak była to prawda. A tym bardziej, gdy ktoś był łowcą jedynie dzięki masce nakładanej na twarz każdego dnia. Kiedy zaś to wszystko dobiegnie końca, to będzie mogła ją zrzucić, by powrócić do polowań na swą ulubioną zwierzynę. Na ludzi i ich sekrety -Acz niektóre zjawiska napotykane na drodze są bardziej zadziwiające od innych, ne? I nawet po latach polowań można trafić na coś, co nawet w doświadczonym łowcy wzbudzi niedowierzanie.

Krokiem o tanecznej lekkości wprawiającym biodra w kołysanie się, Leiko obeszła drzewo delikatnie muskając jego korę. Postąpiła też i kilka w kierunku karczmy, ale zatrzymała się niewiele przed Kohenem. W zadumie uniosła głowę i zapatrzyła się w przyglądające im się z góry blade oko Księżyca, które odbijało się teraz w złotych piaskach jej własnych tęczówek -Ciekawe.. gdyby legenda miała w sobie jakieś ziarenko prawdy i komuś udało się zebrać wszystkich siedmiu potomków odważnego samuraja, to czy możliwa byłaby próba przebudzenia bestii?
-Hmmm… Nie wiem.
-stwierdził Takami wyraźnie speszony jej bliskością.-Nie wiem. Legenda którą przytoczyłaś jest ciekawa, ale niestety nie zawiera wiele szczegół. Nie wiadomo nic na temat natury tej demona, czy też natury niebiańskiego ostrza. Zbyt wiele pytań nasuwa opowieść, ne?
Zamknął oczy i skupił się na rozważaniach.-Zapewne siódemka potomków, o ile zawiera rzeczywiście esencję owego demona, byłaby niezbędna do takiego rytuału. Ale nie wystarczająca. Takie rytuały zawsze wymagają czegoś więcej… starożytnej wiedzy o naturze owego demona. By można było użyć odpowiednich zaklęć i inkantacji. I być może, czegoś jeszcze. Zwojów z starożytnej przeszłości, artefaktów… Nie tak łatwo jest przełamać pieczęć, która więziła nieśmiertelnego demona przez tyle lat. Same “oczy” to za mało.
-To dobrze...
- wymruczała przeciągle Leiko po wysłuchaniu czarownika, ale zaraz dodała nieco żywszym tonem, tłumacząc swą reakcję -Pocieszające, w razie gdyby ktoś zapragnął spróbować ożywić legendę. Nie byłaby to przecież żadna nowość w naszej podróży, a ta jest wyjątkowo znana w tych okolicach.

Powiew nocnego wiaterku poruszał jedwabistymi kosmykami włosów łowczyni, muskając i łaskocząc ją lekko w policzki.
-Arigatou gozaimasu, Takami-san. Czy w zamian za podzielenie się swą wiedzą, przyjmiesz porad... - urwała i koniuszkami palców jednej dłoni przetańcowała po swych wargach, jak w chęci starcia z nich nieodpowiedniego wyrażenia -iye.. przemyślenie?
-Hai. Mędrzec zawsze wysłuchuje rad innych osób.
- odparł z uśmiechem Kohen. I dodał z rozbawieniem w głosie.- Nie zawsze postępuje zgodnie z nimi, ale zawsze jest gotów wysłuchać opinii i rad innych. Mądry człowiek zdaje sobie sprawę ze swej omylności.

Łowczyni odwróciła twarz od swego dotychczasowego celu zainteresowania tylko po to, by móc tym razem utkwić wzrok w czarowniku. Nie jakoś nachalnie, czy w sposób mogący zostać określonym jako próbę sięgnięcia do jego duszy. Iye, iye. To spojrzenie na swój sposób było o wiele gorsze i.. milsze, jednocześnie. Było tak głębokie, że sprawiało wrażenie, jak gdyby skupiała się tylko i wyłącznie na nim. Jak gdyby nic innego się nie liczyło, ani karczma, ani nocne niebo, ani ogród. Tylko ten mężczyzna w oczach tej kobiety.

-Wiem, że widzisz więcej niż nasi towarzysze – powiedziała enigmatycznie, ale nim udało mu się zdążyć posądzić ją o domyślenie się sekretu jaki skrywa w swej krwi, kontynuowała -Nie dajesz się omamić błyszczącym monetom, nie dajesz się na ślepo prowadzić w nieznane. Widzisz i rozumiesz. Nie umknął Ci Oni przywoływany z chińskiego piekła, a i w stosunku do mnichów także jesteś odpowiednio ostrożny – uśmiechnęła się miękko, ciepło -Zalecałabym.. wiarę w swoje instynkty i przeczucia. Coś paskudnego wisi w powietrzu na ziemiach klanu. Nie wątpię, że i być może Ty też to zauważyłeś.
-Hai. I jest to jeden z powodów dla których tu jestem. Bo jeśli my nie powstrzymamy tego czegoś paskudnego… to kto to uczyni?
- zapytał cicho Takami, choć wydawało się, że nie oczekuje odpowiedzi łowczyni.

A i ona też nie miała chęci mu jej udzielać. Ani myślała być zbawicielką świata, nawet jeśli ten świat zamykał się w bogatych granicach Hachisuka. Gdyby nie wyższe cele, które kierowały jej krokami, to wcale by się nie dowiedziała o planach mnichów, wcale by jej to nie interesowało. Aczkolwiek teraz było to wszystko powiązane i składało się powoli, fragment po fragmencie, w jedną skomplikowaną układankę. Czy tego chciała czy nie.
Bycie bohaterem zamierzała jednak zostawić komuś bardziej do tego pasującemu, jak choćby czarownikowi właśnie. Albo Płomyczkowi, nawet jeśli musiałaby go nieco.. popchnąć w odpowiednim kierunku.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-05-2014, 00:22   #203
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ostatnio czuła, że coś się w niej zmieniło.
Było to wyraźniejsze teraz, gdy spojrzeniem Naimenteki joukei omiotła zarówno drzewo jak i tori… Widziała bowiem coraz więcej. Brama nie wyróżniała się niczym pod spojrzeniem Leiko, natomiast drzewo… Ono kipiało energią, pulsującym zielonkawym światłem przepływającym wzdłuż korzeni do ziemi i z powrotem. Energią gotową się wyrwać, na zewnątrz, gdyby nie sznur opasujący drzewo, którym niczym silny łańcuch więził ową energię. Podobnie było z głazem. Tam też łańcuch więził coś… czerwony blask. Tylko ów blask był ciemny i przyćmiony. Cokolwiek ukryte było pod głazem, tkwiło nadal w uśpieniu. Oba sznury wydawały się być solidnymi więzami, blokującymi ucieczkę wrogich sił.

Ale Maruiken nie powinna widzieć takich rzeczy. Jej drobna skaza, która zmusiła ją do życia na pograniczu dwóch światów, ostatnio rosła w siłę.
Nie podobało jej się to. Nie potrafiła zaakceptować takich zmian w sobie, nad którymi nijak sama nie mogła zapanować. Przekleństwo, choć oczywiście przydatne, było jednocześnie czymś dzikim i nieznanym. Intruzem w jej duszy, pasożytem w krwi i zatrutą szpilą w sercu. Mocą, nad którą ona nie miała pełnej władzy.
Nie wierzyła, aby to bezwolne pożeranie energii zabitych Oni obeszło się bez konsekwencji. Wszystko w życiu miało swoją cenę, a te rozwijające się w niej zdolności i samoistne leczenie nawet najgorszych ran mogło mieć najwyższą. Bo i czyż demony kiedykolwiek przyniosły za sobą coś dobrego?

Czasem się tego bała. Iye, to było zaledwie kłamstwo jakim karmiła samą siebie. Tak naprawdę, to za każdym razem po walce z Oni obawiała się tego momentu.. pożarcia. Brzydziło ją to i przerażało myślami, iż kiedyś energia któregoś z nich, nawet jeśli najmniejszego i najmniej groźnego, przechyli w niej samej czarę pomiędzy człowieczeństwem i zezwierzęceniem.

Nie wiedziała, kiedy coś takiego mogło się wydarzyć. Jutro? Za miesiąc? Za wiele lat, gdy nawet to przekleństwo nie będzie już aż tak obecne w jej życiu jak teraz? A może nigdy, bo Leiko zginie przedwcześnie na misji lub zdoła dożyć swych ostatnich lat w starości, nigdy nie niepokojona demoniczną klątwą? To jedynie spekulacje. Nic pewnego. Zgadywanki kierowane chwilą słabości. Niewiedza potrafiła być okropna, to poczucie utraty pewnego gruntu spod stóp. Ona zawsze drążyła, aby dowiedzieć się jak najwięcej, poznać każdy sekret, wyciągnąć na wierzch znaczenie każdego niedopowiedzenia, usłyszeć szepty i odnaleźć nutę prawdy w kłamstwie. Ale to nigdy nie dotyczyło jej samej.

Trwała w nieświadomości czasu i miejsca.
Kiedy jej bestia uderzy? Czy zawładnie zarówno ciałem, co i.. duszą łowczyni?





***




Czysta rozkosz. Istne uniesienie duszy, ekstaza dla ciała. Błoga uczta dla zmysłów.

Mogła to przyrównać do nocy spędzonej z wyrafinowanym mężczyzną rozumiejącym jej potrzeby, znającym sekrety, które przyśpieszają jej gorący oddech, i odkrywającym te nawet jej jeszcze nieznane. Woda obmywająca smukłe nogi, jędrne pośladki i sięgająca ku wyeksponowanym w nagości pełnym piersiom, była jak wszędobylskie dłonie rozkosznego zdobywcy zakreślające pieszczotliwe ścieżki na tych kobiecych krągłościach. Krople spływające po szyi były spragnionych pocałunkami zwilżającymi skórę, przyprawiającymi ją o przyjemny dreszczyk. Zaś mistyczna wręcz pod osłoną nocy para otulająca Leiko, była niczym innym jak ciałem wybranka, ramionami obejmującymi jej drżące ekstatycznie ciało na wspólnej ścieżce ku nirwanie.

I tak jak straszliwą, wręcz grzeszną przyjemność, sprawiały jej.. intensywne spotkania z Kojiro, będącym właśnie tak doświadczonym kochankiem, to i kąpiel zawsze potrafiła poprawić nastrój tej Japonki.
Gorąca woda wydała się zmywać z niej nie tylko brudy podróży, ale także wszelkie troski i niepokoje. Unosząca się gęsta para była niczym mlecznobiała kotara oddzielająca łowczynię od całej prozaiczności reszty świata. Z perspektywy kogoś siedzącego przyjemnie w sadzawce, wszystko wydało się być jakieś takie.. lepsze. Wszelkie piekielne pomioty pozostały daleko i nawet nie śmiały przecież zakłócić harmonii tego miejsca, tego małego kawałka nieba pośrodku niczego. Wewnętrzna bestia słodko spała, ukołysana i otulona ciepłem wody. Zaś całe to polowanie z sekretem mnichów było zaledwie trywialnością. Błahostką po prostu. Miłym było takie odetchnięcie.






Kimono suszyło się rozwieszone w pokoju, który Leiko wybrała dla siebie na spędzenie dzisiejszej nocy. Wystarczająco blisko innych, aby w razie zagrożenia krzyk był dosłyszalny. Wystarczająco daleko od innych, gdyby ktoś ją postanowił odwiedzić lub ona chciała się wymknąć, jak kitsune podążająca swymi ścieżkami.
Pozostawiła też i tam swoją broń w licznej i przeróżnej postaci, poza jedną. Wakizashi odebrane duchom leżało na brzegu sadzawki, dokładnie na wyciągnięcie ręki kobiety w razie zagrożenia. Kąpiel, nawet ta najrozkoszniejsza i najbardziej wyczekiwana, nie mogła uciszyć jej czujność, ani instynktu. Przyłapana w takich okolicznościach przez kogoś lub coś żądne jej krwi, nie miałaby żadnych oporów przed walką nago. Podarowałaby napastnikowi ten ostatni widok przed jego śmiercią, a samo wilgotne od wody ciało byłoby przecież kolejną jej bronią – rozpraszającą.

Ale teraz mogła się cieszyć tak upragnionym spokojem. Nie przeszkadzały jej ani żadne demony, ani mężczyźni o zamiarach równie mało szlachetnych, ale o zgoła odmiennej naturze. Była sama, acz ta samotność nie była jej udręką. Poświadczyło za tym głośne westchnienie kociego zadowolenia wyrwane z piersi połowicznie zanurzonych pod wodą.
Wsparta plecami o kamienną ściankę sadzawki, kobieta siedziała wygodnie otoczona gorącem gotowym pomarszczyć jej jedwabistą skórę. Wypuszczone spod jarzma sztywnego upięcia szpil czarne włosy, teraz spływały wolne ku wodzie, mieszając się z nią niczym atrament. Dłońmi chwilę wcześniej jeszcze nabierała wodę, by móc zwilżyć swe ramiona i kark, i teraz zaledwie leniwie opuszkami palców muskała taflę skrytą pod mleczną bielą unoszącej się pary. Posłała uśmiech ku jedynemu oku przyglądającemu się jej teraz, wysoko aż z nocnego nieba.

Oh, nie było co się oszukiwać. Nawet tak czarujące i mamiące zmysły otoczenie, nie było w stanie do końca uciszyć myśli łowczyni. Te zawsze się wiły, upodabniały jej umysł do gniazda węży. Każdy z nich dosłownie reprezentował inne zawiłości, dla których Leiko ciągle poszukiwała rozwiązań i prawdziwych znaczeń. Wiły się nieskoczenie i splatały ze sobą w gorącym uścisku, gdy ona dopatrywała się pomiędzy nimi zależności. Nie potrafiła ich zignorować. Nie kiedy tak wiele z nich syczało głośno domagając się jej zainteresowania. Już. Teraz.
Nigdy nie miała prawdziwego spokoju.

Bo gdyby.. w pewnym momencie podjęła inną decyzję? Gdyby tamtego dnia w Miyaushiro postanowiła, że jednak nie wpisze się na listę łowców chętnych powzięcia się tej wyprawy do Shimody? Przecież mogła, nie miała obowiązku służyć pomocą klanowi, i chociaż nagroda dla niej – łowczyni byłaby kusząca, to dla Leiko -kunoichi, była zbędna. Nie była pazerna, a po wszystkim cała zapłata i tak miała zostać złożona na dłonie Okasan.

Gdyby wtedy zrezygnowała, to mogłaby pozostać w mieście, tłumacząc się chęcią nacieszenia się jego pięknem, a tak naprawdę poszukując śladów mogących doprowadzić ją do siostrzyczki. Miałaby tam przecież pod ręką wszystko co tylko byłoby jej potrzebne. Zamek będący dla niej jeszcze zbyt odległym i niedostępnym, który dzięki temu tak kusił do bycia przez nią dokładnie odwiedzonym. Nie wspominając już o mrowiu uliczek, budynków i mieszkańców żyjących w jego cieniu, samych w sobie będących bardziej interesującymi od pogoni za demonami. Miała także wsparcie Iruki wraz z jej radosną trupą teatralną, a co za tym szło – ciągły strumień informacji spływający do niej. Będąc tam, mogłaby też poznać tajemnicę kryjącą się za.. ah, zapewne omamami wzrokowymi jakie wtedy miała przed spotkanie z doradcą, gdy to widziała znajomą twarz niewidzianą od tak dawna. Może jej osobisty tygrys także by został razem z nią, skryty gdzieś i niewidoczny dla innych oczu oprócz jej? Nie był jej niezbędny, ale zapewne przydatnym byłoby mieć go u swego boku.

Tyle, że przybrana rola uporczywie pchała ją w przeciwne kierunki, tak daleko od zamku Hachisuka. To ku okolicznym wioskom, to ku ziemiom Sasaki, to znowu do Shimody. Zupełnie jakby dobrze wiedzieli, jak bardzo ona chce być blisko głównej siedziby ich klanu, i specjalnie wysyłali ją ku tym najdalszym zakątkom. Ale to byłoby niedorzeczne myślenie z jej strony. Nikt, poza kilkoma wtajemniczonymi w to osobami, nie mógł przecież o tym wiedzieć, ne?

I niestety, teraz nie miała już odwrotu. Zapewne istniała w naturze ludzkiej możliwość nagłej zmiany zdania, ale byłby to tak.. kuriozalny ruch z jej strony, że z całą pewnością nie przeszedłby bez echa wśród klanu. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby teraz po prostu zawrócić i powrócić do Miyaushiro, że nie wspominając już o poruszaniu się po nim swobodnie. Zamek stałby się dla niej jeszcze bardziej niedostępny niż dotąd. Jeśli Chińczycy naprawdę potrzebowali jej do swojego rytuału, to ani oni nie dadzą jej w pełni spokoju, ani ich gospodarze. Nie mogłaby zdziałać więcej niż w obecnej sytuacji.

Żaden plan nie był idealny. Ale mogła sprawić, by choć jeden z nich był bezpieczniejszy w wykonaniu. Nie potrzebowała rzucać się na ślepo prosto w pułapkę mnichów. Cóż to byłoby za marnotrawstwo jednej z córek Okasan. Drugiej już na ziemiach klanu.
Będzie musiała dotrzeć do Shimody, tak jak cała reszta. Ale na własnych zasadach. Nie według widzimisię mnichów, obecnego samozwańczego przewodnika ich trójki, ani nawet małej miko, jakkolwiek nie chciałaby by być pomocną. Iye, Leiko mogła liczyć tylko na siebie, jedynie z drobną pomocą Kojiro, jego znajomością tych terenów i ręką szybką do sięgania po katanę. Zniknie w ciemnościach nocy, nie będą już mogły jej obserwować żadne oczy. Potem, jeśli będzie ku temu powód, to będzie się tłumaczyła zagubieniem w górach, o to przecież nie było trudno. Dodała do tego trochę zabrudzone i poszarpane miejscami kimono, rozkojarzone spojrzenie jak u przestraszonego zwierzątka i drżenie ciała, tak sugestywnie domagające się zamknięcia w bezpiecznych objęciach mężczyzny. Któż w obliczu takiego nieszczęścia, potrafiłyby podejrzewać kobietę o kłamstwo? Może jedynie któryś z Chińczyków, ale oni zdawali się być ponad rozmowy z prostymi łowcami.

Takie podążenie własnymi drogami, pozwoliłoby jej oceniać przebieg sytuacji. Samej nie będąc już jej częścią, a tylko przyglądając się gdzieś z cienia, niedostrzegalnie. Gotowa zareagować, kiedy nadarzy się ku temu odpowiedni moment.

Nie był to najlepszy, czy najbardziej dopracowany z jej pomysłów. Ale przynajmniej lepszy, niż bycie bezwolnie prowadzoną na rzeź.




***




Śledziła go.
Tak.. troszeczkę. Bo może Wilczek miał jakiś sekrecik, którym lubił się cieszyć jedynie w samotności? Z całą pewnością nie byłoby to nic brudnego, prędzej coś niewinnego, acz w myśli tego słodkiego chłopca wartego ukrywania. Może dzięki temu chciała się upewnić, że rzeczywiście tej nocy będzie mogła sobie pozwolić na spokojny sen? Lub może po prostu sprawiało jej to dziwaczną przyjemność?
Karczma, chociaż zniszczona, to nadal stanowiła idealną przestrzeń na taką nocną przechadzkę cudzymi śladami. Te wszystkie przesuwane drzwi, te zakamarki, korytarzyki.. dziesiątki możliwości dla kogoś potrafiącego z nich korzystać. A dla Leiko było to równie naturalne środowisko co labirynt ścieżek miast wypełnionych szeptami ploteczek i tajemnic. Dlatego czuła się tutaj jak rybka w wodzie, przemykając pomieszczeniami pod kurtyną nocnych ciemności. Zawsze była o krok za nim, ale ni razu nie pozwoliła się dostrzec. Była jak.. jak.. jak duch. Ponownie i nadal.

Po odprężającej wizycie w gorącym źródełku otuliła swoje ciało raz jeszcze samym nagabujan. Nadal stanowiło dobry, póki zaledwie tymczasowy, zamiennik suszącego się kimona, chociaż miejscami poprzyklejało się do wilgotnego, kobiecego ciała. To tylko wzmacniało wrażenie, jakoby bielutkie ubranie było częścią jej własnej skóry. Tym bardziej, gdy tak przylegało do jej wyraźnych krągłości.

Idąc tak za łowcą, kusiło ją, aby pojawić się za nim nagle, tak dla drobnego psikusa, ale skutecznie ją odstraszała od tego pomysłu jego młodzieńcza gorącokrwistość. Zaskoczony, dodatkowo w takich okolicznościach, gdzie za każdym rogiem mógł się kryć jakiś zagubiony Oni, mógłby zareagować zbyt instynktownie swoją kataną. O ile w przypadku faktycznego zagrożenia byłoby to jak najbardziej właściwe, to łowczyni nie planowała aż tak bliskiego spotkania z niezwykłym ostrzem Wilczka.

Mogła go nieco inaczej podejść. Sprawić, aby sam do niej przyszedł. Lubiła, kiedy mężczyźni sami poszukiwali jej towarzystwa, nawet jeśli z początku sama musiała ich ku temu popychać. Pamiętała jednak, jak niewiele potrzebował Akado, aby rzucić się w pogoń za liskiem zrodzonym z płomieni ich ogniska. Nie potrzebował wiele zachęty, by pomknąć ku kolejnej kreaturze, niewątpliwie mogącej zakłócić spokój grupki.
Zatem, gdy była pewna, że dostrzeże, to pozwalała czasem krańcom swoich rękawów „zbyt późno” schować się za rogiem korytarzyka. Innym razem, było to umyślne nadepnięcie na co bardziej skrzypiącą deskę podłogi. Innym zaś razem odważyła się na więcej, na przemknięcie zaledwie jako biała mara zauważalna przez moment kącikiem oka. Ot, kotek i myszka.

A łowca naiwnie podążał jej śladem, krok za krokiem. Skupiony i czujny polował na niewidoczną zjawę z mieczem pod ręką.






Starał się być cichy, starał się wyprzedzać ruchy “intruza”. Na próżno… łowczyni dysponowała kilkoma przewagami, które ułatwiały jej tą zabawę. Okiem, doświadczeniem i znajomością terenu.
Nie miał szans, by dopaść tę zjawę przemykającą cicho pomiędzy komnatami i wodzącą biednego Yoru za nos. Był przy tym zbyt upartym psem gończym, by odpuścić. Wilczek był więc na łasce Maruiken.

To było całkiem zabawne. Nawet bardziej od tych wszystkich chwil, kiedy musiała zgubić Płomyczka próbującego ją przyszpiegować lub po prostu chcącego mieć ją ciągle na widoku. I to nie tylko w celach pilnowania jej bezpieczeństwa, chyba że coś jej mogło grozić w trakcie zażywania kąpieli..
Może nie powinna była tak wykorzystywać młodzieńczej naiwności. Może to bywało mocno nieczyste zagranie z jej strony, ale jakże.. zadowalające, prawie za każdym razem. A i żadna z jej „ofiar” nie wydawała się być jakoś bardzo pokrzywdzona takim traktowaniem. Wręcz przeciwnie.

Wczuwając się w rolę zjawy, jakiej dawnej gospodyni karczmy nawiedzającej swą posiadłość po śmierci, Leiko prześlizgiwała się wśród pokojów. Byłą na tyle dostrzegalna, by ciągle podsycać pokusę poszukiwania w młodym Akado, ale jednocześnie na tyle zwinnie się przekradała.. aby ciągle być zbyt odległą, zbyt niedostępną i za sprytną. Pytanie się pojawiało, jak powinna zakończyć tę zabawę? Dać mu się złapać, by potem ze śmiechem zarzucić mu, że ją śledzi? Nie miała potrzeb zaciągać go ku jakimś odleglejszym zakątkom, jego niewinność była zbyt słodka, by miała mu ją odebrać jakąś schadzką. Krępująca rozmowa była w tym przypadku bardziej właściwa.

Podprowadziła go ku kolejnemu pomieszczeniu.. ah, a może ono wcale nie było nowe i po prostu dzięki niej kręcił się w kółko? Najważniejsze było, że po wejściu doń sprawiało wrażenie, jakby nie miało żadnych innych drzwi. Zatem, jeśli mara tu się skierowała, to musiała się gdzieś ukryć przed bystrym spojrzeniem łowcy, ne? Takie myśli musiały prowadzić jego czynami, kiedy Maruiken korzystając z prawie niewidocznych przesuwanych drzwi, znowu przed nim czmychnęła. Nie na długo.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-05-2014, 00:32   #204
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Niby to dopiero tutaj przychodząc, niby to nie wiedząc o polowaniu Wilczka, stanęła za nim w wejściu i głosem miękkim, nieznającym wyrzutów sumienia czy rozbawienia, zapytała -Szukasz czegoś, Okami-kun? Zgubiłeś coś?
-Hai…
- rzekł nieco zakłopotanym tonem głosu łowca i podrapał się po podbródku. Jego spojrzenie od czasu do czasu błądziło na dekolt nagabujan Maruiken, ale dzielnie odwracał wzrok od skrywanych tam skarbów.
Nachylił się konspiracyjnie i szepnął do ucha Leiko.- Nie chcę cię straszyć i… wzbudzać jakiejś paniki wśród reszty grupy, ale… możliwe że tą karczmę nawiedza niespokojny duch. Chcę się z nim rozprawić przed ułożeniem się na spoczynek.
Wilczek zapewne w ogóle nie wpadł na koncept, że za ową niecną “marą” kryje się czyiś żarcik. A tym bardziej, że to Leiko była tym duchem. W swej naiwności nie potrafił podejrzeć towarzyszy podróży, o niecny podstęp względem jego osoby… nawet jeśli ten podstęp miał być tylko żartem.

Kobieta w idealnym wyrazie zaskoczenia wciągnęła gwałtownie powietrze w płuca, co wielce niepokojąco wyeksponowało jeszcze na chwilę te jej skarby straszliwe. Uniesionymi dłońmi przesłoniła swe usta w przestrachu.
-Ah.. doprawdy? - odszepnęła mu z pewną nutką niedowierzania. W myślach zaś korciła się za taką zabawę z tym młodzianem. Biedactwo, nie będzie mógł dzisiaj zasnąć dopóki nie znajdzie tej jakże groźnej zjawy. A ona przecież stała tuż przed nim -Mogę Ci pomóc go szukać. W końcu przed naszą dwójką na pewno nie uda mu się ukryć, ne? Jak wyglądał?
-Była… biała blada… chyba kobiece widmo. Zwinna niezwykle. Nie miałem okazji się dokładnie przyjrzeć
. - zaczął tłumaczyć Yoru naiwnie wierząc jej przestrach. Zerkał mimowolnie na przypadkiem wyeksponowane skarby łowczyni, ale szybko odwracał spojrzenie, gdy myśli niegodne obrońcy pojawiały się w jego głowie.
-Hai, hai.. - Leiko kiwała głową przyswajając sobie te skąpe informacje -Blada kobieta w bieli. Może duch dawnej właścicielki tej gospody, która nawet pomimo śmierci dogląda swych gości? Może nawet nie jest groźną zj...

Urwała nagle spoglądając na młodziana, jakby dopiero coś sobie uświadomiła. Coś przezabawnego najwyraźniej, bowiem błyszczące w ciemnościach oczy jej się przymrużyły, dopasowując się do czarującego uśmiechu wymalowanego na wargach. Musnęła palcami krawędź swego odzienia na dekolcie, tak białego przy czerni kimona łowcy. Zaraz i podzieliła się z nim swą niemądrą myślą -Może ja jestem Twoją zjawą, Okami-kun?
Wilczek wyraźnie się zaczerwienił wędrując spojrzeniem za palcami Leiko. I wpatrując się spojrzeniem w krągłości łowczyni. Długo jednak nie tkwił w tej słodkiej pułapce, bo odwrócił twarz speszony.- Jakże możesz być… zjawą? Nie rozumiem Maruiken-san.
-Biel, Okami-kun
– powtórzyła cierpliwie, do tego jeszcze okręciła się nieśpiesznie, by spróbować tym razem zwrócić jego uwagę na to co najważniejsze, a co mu umknęło w rozkojarzeniu. Iye, nie na swoje ciało, choć zapewne ciężko było nie zwracać na nie uwagi przy patrzeniu na nagajuban -Domyślam się, że mogłaby być myląca, gdybym zapragnęła przespacerować się po karczmie nocą..
Wygładziła dłonią rękaw i wesołym spojrzeniem powróciła do twarzy młodziana, jak nie zauważając nawet jego speszenie -Ale ileż by Ci to oszczędziło trudów, gdyby się okazało, że to mnie szukasz, ne?
-Ale… ta istota pomykała szybko i zwinnie. Znikała niczym cień. Jakiż miałabyś ty mieć powód do takiego pośpiechu Maruiken-san?
- zapytał w odpowiedzi Akado wyraźnie zamyślony nad jej tezą.- I dlaczego miałabyś nawet w nocy przemieszczać się tak pospiesznie. Chyba, że czujesz się zagrożona?
Skinął głową mając już ukutą teorię.- Czujesz się nieswojo w tym opuszczonym domostwie. Czy chcesz abym został z tobą w jednym pokoju? I czuwał nad twym spoczynkiem?
Zadał pytanie, które bardziej pasowało by do podstępów Kogucika, nie zdając sobie jednak z tego sprawy. Zupełnie niewinnym głosem zadał pytanie nie zważając na to jak bardzo niestosowne ono jest. I do jakich sytuacji może doprowadzić obecność kobiety i mężczyzny w jednym pokoju.

-Cóż... - mruknęła niepewnie kobieta. Opuściła wzrok i opuszką palca przetańcowała po swych wargach w wyrazie strapienia na zewnątrz, a lekkiego zaskoczenia wewnątrz. Dobrze wiedziała, że w propozycji Wilczka nie było żadnych dwuznaczności, żadnych mało honorowych zamiarów wobec niej, ale mimo to ( a może właśnie dlatego ) zadziwił ją swoją bezinteresowną ofiarnością. Sprawiał, że tak ciężko mu było odmówić. Wręcz sam się prosił o wpadnięcie w pułapkę. Nie mogła aż tak wykorzystać jego nieświadomości i dobrego serca.

-Ostatnim razem, gdy z Kohenem-san, Sogetsu-san i naszym przewodnikiem skorzystaliśmy z gościny podobnej karczmy, jej właścicielka okazała się być Oni chcącym zedrzeć ze mnie skórę. Być może to pozostawiło mi pewną.. niechęć do takich opuszczonych przybytków – przymknęła oczy pod ciężarem wspomnień rodem z najgorszych koszmarów. Jednak, gdy powieki uniosły się ponownie, to twarz łowczyni rozjaśnił uśmiech -Ale nie mam się czym martwić, skoro to Ty pilnujesz, abyśmy wszyscy dzisiaj dobrze spali.
-Myślisz, że podobna bestia może czaić się tutaj?
- Wilczek rozejrzał dookoła szukając zagrożeń. A nie znalazłszy ich dodał.- Przed snem jeszcze rozejrzę się po karczmie, a potem.. czułabyś się lepiej, gdybym był w tym pokoju, czy wiedząc iż przemierzam korytarze?

Kogucik nie zadałby takiego pytania. Kirisu nalegałby raczej, by stróżować w jej pokoju. Yasuro nawet by nie pytał wiedząc, jak niestosowne jest to pytanie… czy nawet sama propozycja stróżowania w jej komnacie. Yoru nie był jednak ani jednym, ani drugim. Takie pytania wydawały się dla niego naturalne.

-Iye – zadecydowała w końcu Leiko -Dziękuję za troskę, ale dla mnie będzie najlepiej, jeśli i Tobie uda się dzisiaj zasnąć spokojnie, Okami-kun. Mamy przed sobą jeszcze zapewne długą drogę do Shimody, wszyscy musimy mieć na to siły.

To byłoby po prostu.. zbyt łatwe. Sam zostałby w jej pokoju, a to przecież aż by się prosiło o zapewnienie sobie jego sympatii i oddania, może nie w najsubtelniejszy sposób, ale za to wstrząsający posadami niewinnego świata łowcy. Nie przepadała za tak prostymi rozwiązaniami. W przypadku takich młodzików jak dawniej Yasuro i teraz Wilczek, takich nieskalanych uczuciem palącego pożądania i pragnieniem trzymania drżącej, nagiej kobiety w swych ramionach, preferowała stopniowe rozbijanie ich barier. Zmianę w ruiny tych murów postawionych latami treningów, wpajanej dyscypliny, honoru, zasad przesadnie dobrego zachowania uciszających naturalne instynkty. Powolne zdobywanie.. acz w taki sposób, by to ofiara myślała o sobie jako o drapieżniku polującym na zgrabną łanię.

Ale to, że tak bardzo chciał jej dopilnować, było doprawdy przeurocze. Tym bardziej, gdy nie było to dyktowane męską naturą zdobywcy. Nie sposób było odrzucić takiej troski -Ale rzeczywiście czułabym się bezpieczniej, gdybym miała pewność, że nie ma tu żadnych demonów czy zjaw. Mogłabym Ci trochę potowarzyszyć w poszukiwaniach?
-Teraz czy w nocy, gdy jeszcze raz przeszukam gospodę?
- zapytał Yoru najwyraźniej zadowolony z decyzji łowczyni.- Czy może i teraz i później?
-Teraz na pewno, a później.. jeśli mnie do tego czasu sen nie zmorzy
– odparła mu kobieta, po czym obróciła się i, nie mając już powodu do skradania się, postukała swoimi geta o podłogę kierując się ku korytarzowi. Przystanęła jednak i palcami dotykając ostrożnie framugi drzwi, zerknęła na młodziana z wesołymi błyskami w oczach -Choć może właśnie wtedy też z Tobą pójdę dla upewnienia się, że położysz się, zamiast czuwać nad nami wszystkimi..
Posłała mu ciepły uśmiech, nim odwróciła się i wyszła z pokoju. A sposób, w jaki omiotła rękawem krawędź drzwi wyraźnie przywoływał w pamięci tamtą zjawę straszną, co to mu tuż przed nosem uciekła.
Akado nic nie odpowiedział, tylko ruszył za nią trzymając dłonie na rękojeści broni i czujnie się rozglądając. Teraz, gdy miał pod opieką Leiko, starał się być podwójnie wyczulony na zagrożenie i skupiony na poszukiwaniu duchów.

A ona w żadnym stopniu nie czuła się skrępowana ani towarzystwem Wilczka, ani tym bardziej osłoną ciemności nocy, w których mogłyby się przecież czaić jakieś demony czekające na okazję do wyskoczenia na dwójkę wędrowców. Tyle, że ona wiedziałaby o tym zawczasu.
Szła przy boku łowcy, taka elegancka. Musiał to być stan jej duszy, że nawet białe nagabujan potrafiła nosić z pewnością i wdziękiem, jak gdyby było to najdroższe kimono przeznaczone pałacom. Spoglądała przed siebie, bez większych emocji na twarzy, oprócz błądzącego na usta od czasu do czasu tajemniczego uśmieszku, który równie dobrze mógłby być tylko grą bladego światła. I pozerkiwała na swego milczącego kompana. Zbyt nieśmiały, aby wykrztusić choć słowo? Zbyt skupiony na swej roli opiekuna, aby dać się rozproszyć rozmową z nią? Zbyt zamknięty w sobie, aby skusić się na pogaduszki z łowczynią? Tak nie mogło być. Dlatego postanowiła przerwać tę ciszę, słowami -Powiedz, Okami-kun. Byłeś już wcześniej na ziemiach klanu Hachisuka? Polowałeś tutaj?
-Trzy razy… tuż po wojnie, ale bardziej na obrzeżach ich ziem. A potem zostałem zauważony i wynajęty przez klan.- wyjaśnił uprzejmie Yoru starając się usilnie znaleźć jakieś zagrożenie i jeszcze bardziej starając się nie zerkać na krągłości łowczyni, tak mocno podkreślane przez delikatną materię nagabujan.
-Oh? Specjalnie do ochrony mnichów w czasie ich rytuału? -zapytała, wcale niezrażona tym, że młodzik zapewne chętniej zmierzyłby się z hordą krwiożerczych Oni niż znajdował się długo sam na sam w towarzystwie jej i tych wszystkich straszliwości jakie skrywała pod pozornie niewinnym ubraniem.
-Nie. Na początku… tylko do łowów na Oni, a potem… zaproponowali tą misję. - wyjaśnił Akado po chwili namysłu.- I chyba nie tylko nam. Myślisz, że wezwali wszystkich łowców jacy dla nich pracowali? To pewnie ten rytuał musi być dla nich bardzo ważny, skoro potrzebowali aż tylu mistycznych yojibo? Więc powinniśmy się czuć uhonorowani, ne Maruiken-san?- zapytał na koniec Wilczek uśmiechając się dumnie. W końcu uznano go, za godnego uczestnictwa w szlachetnym dziele, jakim było oczyszczenie całej prowincji za jednym zamachem. O ile taki był prawdziwy cel tego rytuału.

-Na pewno. Wszak naszym zadaniem jest strzec tak ważnych gości klanu, to prawie jakbyśmy pilnowali samego daymio, albo jego doradców. Być może to jedyna taka okazja w naszym życiu.. - i ostatnia jeśli Chińczycy dopną swego, czego łowczyni nie omieszkała sobie dodać kwaśno w myślach. Przyklasnęła jednak podekscytowaniu młodziana, choć ze swym własnym odnosiła się zdecydowanie.. powściągliwie. Wręcz wcale. Ale nie mogła przecież chłopcu odebrać jego marzeń, prawda?
-Widziałeś pewnie tych łowców jacy zebrali się w mieście, ne? Jeśli wszyscy zdecydowali się na to polowanie, to klan ma całą armię mist.. - urwała, przypominając sobie jakiego określenia co dopiero używał w stosunku do ich uroczej profesji. Spojrzała na niego spod wachlarzy rzęs, gdzie w oczach tańczyły razem iskierki ciekawości i figlarności -Mistycznych yojimbo, Okami-kun? To ładne.
-Mi… ło, że tak są...dzisz…
- Yoru stracił rezon i zaczął się dukać. Wszak jej pochwała tak wyrażona i przy tak wiele odkrywającym stroju, obudziła w jego sercu struny, z których obecności nie zdawał sobie sprawy.

Opuścił wzrok unikając jej twarzy, ale to był błąd. Jego wzrok bowiem utkwił w naturalnej pułapce na spojrzenia jaką były piersi Leiko. Jego pragnienia były dla łowczyni czytelne. Młodego łowcę przyciągały te jej dwie krągłości. Zapewne ciekawiło go jakie są w dotyku i czemu tak… kusiły. Może on sobie nie zdawał z tego sprawy, ale Maruiken znała męską naturę wystarczająco dobrze, by odgadnąć jego nieuświadomione pragnienia.
-Na...prawdę… miłe… miło.- czerwienił się coraz bardziej ze wstydu i pożądania zarazem. I w ogóle nie uświadamiając sobie źródła tych uczuć.

Tak gwałtownie jak te emocje wstąpiły na twarz Leiko, tak samo szybko i nagle zostały zastąpione przez zaniepokojenie na widok tej nieoczekiwanej zmiany w zachowaniu łowcy. Jego oczy były tak błyszczące, że nawet ciemności nie potrafiły tego ukryć. Przyśpieszony oddech i rozpalona twarz. Połączenie ze sobą tych wszystkich objawów dawało jej tylko jedną odpowiedź. Cóż, a przynajmniej tylko tą jedną chciała się podzielić z Wilczkiem.
Przystanęła, po czym kierowana troską wykraczającą poza ramy poszanowania dla cudzej przestrzeni osobistej, uniosła dłoń i palcami dotknęła jego gorącego policzka -Źle się poczułeś? -zapytała z równą naturalnością i nieskrępowaniem, co on ją wcześniej o możliwość pilnowania jej w pokoju. Płynnym ruchem przesunęła opuszki na jego czoło -Masz gorączkę? Może już powinieneś się położyć?
-Mmoożliwe…
-odparł wymijająco Wilczek. Po czym niemrawo przytaknął.- Masz rację Maruiken-san, powinienem się położyć, odpocząć. To wina tego deszczu. I zimna… tak…
Wymówka jaką podsunęła mu łowczyni, wyraźnie przypadła Yoru do gustu.-Powinienem odpocząć w pokoju, położyć się… Ty pewnie też. To był męczący dzień.
-Hai, tak będzie najlepiej
– przyznała łowczyni, ale pomimo dobrych chęci i troski o zdrowie młodziana, nawet jemu nie mógł umknąć lekki zawód w jej głosie. Ale nie przeszkodziło jej to w czułym odgarnięciu kosmyków włosów z jego czoła. Zsunęła potem dłoń na jego rękę, którą ujęła pod ramię, może nie bardzo mocno, ale z całą pewnością stanowczo. Ot, w razie, gdyby Wilczek w tej swojej nagłej słabości postanowił omdleć w drodze do swojego pokoju.

Już nie tylko nęciła go swą bliskością i ciałem o nieznanych mu tajemnicach, acz teraz także.. zapachem. Czy to był jej naturalny, wreszcie odsłonięty gorącą wodą w kąpieli spod trudów podróży? Czy może winą były te wszystkie tajemnicze specyfiki, którymi pieściła swe ciało, aby pozostało tak nieskończenie jędrne i aksamitne? Młodzianowi na pewno poszukiwanie odpowiedzi na te pytania nie wyszłoby na dobre. Nie w takim momencie.

Pachniała słodyczą, bo i pierwsze wrażenie było kwiatowe, przywodziło na myśl pałacowe ogrody wypełnione tysiącami kwiatów. Ale tak jak róża ma kolce, także i po tym wrażeniu delikatności ujawniała się jego drapieżność. Zaskakiwała węch nagłym uderzeniem intensywności niczym kadzidło, w którym splatały się ze sobą jak kochankowie, soczysta nuta drzewa sandałowego i zmysłowej paczuli. Uwodziły, usidlały, zapraszały. I to nie zapach rządził tą kobietą, to ona nim była. Odzwierciedlała jego dwuznaczność na każdym kroku.

-Teraz musisz się położyć, ogrzać i wyspać. Porozmawiamy dłużej, kiedy się lepiej poczujesz, ne? - zapytała, ale szybko najwyraźniej poczuła potrzebę wytłumaczenia się, bowiem dodała wprost, z uśmiechem równie urzekającym co woń jaką wokół siebie roztaczała -Jesteś interesujący, Okami-kun. Gomennasai.
-Hai… Masz rację. Wyspać… koniecznie.
- dukał cicho Wilczek starając się odzyskać panowanie nad swym ciałem. Co nie było łatwe, zważywszy że obecność łowczyni tak blisko, bardzo to utrudniała. I co zrobić z dłońmi? Jedna “przypadkowo” ulokowała się na zgrabnym pośladku Leiko i wodziła po owej krągłości pieszczotliwie. Naiwny i niedoświadczony Akado był wszak mężczyzną i choć zapewne nie rozumiał spraw damsko-męskich, to drzemały w nim samcze instynkty, które prowadziły go ku celowi, którego nie bardzo rozumiał. Był w tym jednak bardzo nieśmiały i jeszcze bardziej nieporadny.

Nie zareagowała w żaden sposób na ten gest wielce daleki od zasad etykiety czy reguł, według których najwyraźniej wychowywany był młodzian nieskalany i czysty jak kropla wody. Zwrócenie uwagi mogłoby go jeszcze bardziej spłoszyć, a dodatkowo głęboko powątpiewała, aby mógł spokojnie żyć z brzemieniem tak bezwstydnego występku wobec kobiety.

Ciężki był z niego przypadek. Tragiczniejszy niż Yasuro na początku ich wyprawy z Nagoi.
Musiała być w rozmowach z Wilczkiem bardziej ostrożna niż dotąd myślała, co nie było tak łatwe jak mogło się wydawać komuś nieznającemu arkan mowy ciała i tych wszystkich drobnych szczegółów działających na mężczyzn, nawet będących nieświadomych bycia poddawanymi tej subtelnej magii płci pięknej. Bo i jakże ona mogła wyzbyć się swego wdzięku nabytego przez lata ćwiczeń? Jak mogła porzucić swą zmysłowość, która była wszak nierozerwalną częścią niej jak porcelanowa skóra pokrywająca krągłości darowane jej przez naturę? Czy miała dopiero utracić swą kobiecość, by młody łowca poczuł się pewnie w jej obecności, miast wpadać w panikę na każdy jej uśmiech, spojrzenie i zakołysanie bioder w ruchu? Chyba jedynie przybranie się w duży i brzydki worek po ryżu byłoby w stanie wystarczająco umniejszyć jej urodzie. I byłby to też jedyny sposób, ku jakiemu byłaby w stanie się popchnąć, bo wcielenie się w kobietą o męskich naleciałościach i zachowaniu było jedną z obcych jej ról. Nie zamierzała tego zmieniać.

Nigdy nie musiała się tak poświęcać w jakiejkolwiek swej misji. Jej płeć i wszystkie atrybuty jakie za tym szły, były dla niej często bronią potężniejszą niż niejedno ostrze czy moc nieznanego pochodzenia. Było niepozornym narzędziem, które jednak zawsze sięgało swego celu, jeśli tylko ów nie poczuwał gorącej sympatii do innych mężczyzn. Niejeden też z pewnością umniejszyłby trudy, jakie zajęło Leiko i jej Okasan wyrzeźbienie tak idealnego ciała.

Tyle, że pilnowanie Akado nie było tak naprawdę jej głównym zadaniem, prawda? Było jedynie czymś, czego podjęła się przy okazji. Musiała pamiętać co było dla niej najważniejsze. Chociaż młodzian miał swój urok zagubionego szczeniaczka, to ona go porzuci, gdy tylko nadarzy się okazja do odkrycia reszty układanki klanu.

Póki co odprowadziła go do jego pokoju. Bez żadnego gubienia się po drodze, czy nagłego potykania na prostej drodze. Grzecznie i niewinnie.. na tyle, na ile mogła w swym stroju i przy takiej bliskości z młodzianem. Nie można było zarzucić jej zachowaniu niczego nieodpowiedniego, bo przecież każdy jej ruch, słowo i spojrzenie kierowane były zmartwieniem o zdrowie swego towarzysza. Była wobec niego tak bardzo opiekuńcza, choć przecież znali się dopiero od niedawna, a i samego znania było tu tak naprawdę niewiele. Zatem wszelkie.. niepokoje, jakich teraz doświadczał na głównie ciele, ale też i duszy, musiały być jedynie jaką pomyłką, iście kuriozalną reakcją z winy osłabienia i wyziębienia. Czymś iście hańbiącym, byłoby podejrzewanie Leiko o jakie zdrożne zamiary wobec niego, ne?

Nawet na pożegnanie jedynie jeszcze raz troskliwie sprawdziła dłonią jak bardzo płonęły od choroby policzki i czoło Wilczka. Musiał ją prawie poparzyć swą skórą, bowiem drobna zmarszczka, kreseczka wręcz niewielka, pojawiła się na jej własnym dotąd nieskazitelnie gładkim czole, gdy ściągnęła brwi we frasunku nad jego zdrowiem. Nakazała mu potem, tonem tyle stanowczym co i czułym jednocześnie, aby położył się już bez narzekania i otulił tuzinem koców. Nie omieszkała także dodać, bez ni jednej figlarnej nuty, aż w razie pogorszenia jego samopoczucia nie krępował się do niej zajrzeć po pomoc. Bo przecież ona będzie w pobliżu. Może nawet tuż obok.

I tylko ten uśmiech, którym go obdarzyła przed swym odejściem, rozgrzewał mocniej niż każda ilość koców.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 12-05-2014 o 00:37.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-05-2014, 20:05   #205
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wieczór w opuszczonej gospodzie był jak sen… wydawał się nierealny i przemijał zdecydowanie zbyt szybko. Leiko odpoczywała w swej komnacie spoglądając na płomień świecy znalezionej w kuchni przez Akado.



Płomień migotał gwałtownie powodując taniec cieni na nieco brudnych papierowych ścianach opuszczonego budynku. I sprawiając, że wzmianki Wilczka o duchach stawały się odrobinę bardziej… wiarygodne. Co jednak nie przerażało specjalnie samej łowczyni. Akurat duch rzadko były naprawdę groźne… częściej jedynie kłopotliwe, jak choćby Ubume. Żałobnice były dość powszechnymi duchami w tych niespokojnych czasach, oddające swe dziecko przechodzącym osobom. Owe dzieci robiły się z czasem coraz bardziej ciężkie, by na końcu okazać się głazem.
Niektórzy twierdzili, że to duchy matek nienarodzonych dzieci… inni, że to duch matki i dziecka rytualnie zabitych podczas budowy mostu i poświęconych, by zapewnić powodzenie budowli. A potem zagrzebywanych przy pierwszym jego filarze.
Tak czy siak.. duchy nie były dużym zagrożeniem, ludzie i Oni byli od nich znacznie groźniejsi.


Ale i Oni i groźni ludzie byli teraz daleko. Tu… w zapomnianej przez wszystkich karczmie Leiko mogła poczuć się bezpiecznie. Tym bardziej, że inni dbali o jej potrzeby.
Spokój, wygodę i wreszcie posiłek.
Cokolwiek można było rzec o Nanashim, ronin był niewątpliwie zaradnym wędrowcem i zdolnym myśliwym. Odrobina warzyw i mięso przepiórki było przyjemną alternatywą dla ostatnich kulek ryżowych.
Nie był może tak rozmowny jak jego mały pomocnik Hiro, ale też i nie był odporny na jej wdzięki, nawet prezentowane mimowolnie. Niemniej niewątpliwie był obyty z kobiecym towarzystwem, bardziej niż Wilczek i Kohen.
I starał się podczas kolacji wypytać o wydarzenia i sytuację w Miyaushiro, jednocześnie jak najmniej ujawniając na własny temat.
I tu… poległ. Nanashi niewątpliwie nabył ogładę na dworze i nie był bushi mającym jedynie mały dworek i kilka wieśniaczych chat. Ale jakkolwiek był obyty z dworskim obyczajem, to nie z dworskimi intrygami. Brak mu było subtelności i finezji typowej dla dworaków.

Niemniej były sprawy, które ujawniał bardzo chętnie. A mianowicie szlak, który znalazł i którym gotów był sprowadzić grupę z górskich dróżek do szlaku którym mieli trafić do swych towarzyszy. Jutro po południu mieli się więc rozstać i dale podążać osobnymi drogami.

No i Nanashi okazał się wstydliwy na tyle by korzystać z gorących źródeł jako ostatni… I bardzo późno w nocy. Zupełnie jakby coś ukrywał, ale… Kto na ziemiach Hachisuka czegoś nie ukrywał? Nawet tak prostolinijny łowca jak Akado Yoru krył w sobie parę ciekawostek, jak choćby miecz którego używał.

Wyglądało więc na to, że Leiko będzie mogła zrealizować swój plan i to wkrótce. Bo czyż jutrzejszy dzień nie będzie idealną okazją do zagubienia? Jednakże dopiero po tym jak Nanashi ich opuści. Wydawał się zbyt zdolnym tropicielem, a leśna głusza nie była ulubionym środowiskiem Maruiken. Byłoby… bardzo niefortunne, gdyby jednak ronin jakimś cudem ją wytropił, ne?

Łowczyni wyszła na wewnętrzny dziedziniec gospody, by przed snem orzeźwić się chłodnym powietrzem nocy. Od strony gorących źródeł, słychać było chlupot. Najwyraźniej to Nanashi kąpał się właśnie. Kohen i mały Hiro pewnie już spali, a Yoru dumnie wędrował korytarzami wypełniając swój obowiązek strażnika. Słychać było jego głośne kroki nawet tutaj.

A Leiko... zauważyła ruch kątem oka.


Jakiś cień mignął w pokoju na piętrze karczmy. Ktoś tam był ! Ktoś się ukrywał zapewne, bo gdy Leiko spojrzała w kierunku owego pokoju… nikogo już tam nie było. Oczywiście… mogła się mylić. Może się jej coś przywidziało, może…
Maruiken jednak była pewna, że ów cień nie był przewidzeniem. Może Yoru wykrakał jakiegoś ducha? Może tak karczma rzeczywiście jest nawiedzona? Leiko wzdrygnęła się lekko… Możliwe, że ostatnie godziny uśpiły ich czujność.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2014, 06:18   #206
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Maruiken wtopiła się w mroki nocy, niczym cień. I tak samo jak cień była bezgłośna poruszając się wśród korytarzy. Ale była też powolna. Bowiem drewniane podłogi i schody starych karcz były podstępnymi pułapkami. Co prawda Leiko nie ryzykowała na nich skręcenia kostki, ale zbytni nacisk lub postawienie stopy na nie tej desce co trzeba… mogło wywołać skrzypienie i spłoszyć intruza. Chyba, że… rzeczywiście to był jakiś duch.




Na razie bezpiecznie dotarła do pierwszej przeszkody. Schody... stare, bardzo przegniłe i skrzypiące schody. Niełatwo będzie przejść po nich, nie wzbudzając hałasu, ale łowczyni miała w zanadrzu kilka sztuczek.

Ah.. wróg każdego ninja, każdego mężczyzny zakradającego się do dziurki w ścianie od łaźni, każdego młodziutkiego dziewczątka i chłopaczka wykradających się późną nocą na romantyczne spotkanie pod gwiazdami.
Łowczyni przyglądała się cierpliwie tej przeszkodzie, która teraz także i jej stała na drodze. Zdradzieckie stopnie, niby będące czymś tak prostym, a jednak były w stanie zniweczyć niejeden misterny plan. Chociaż nie sposób było znaleźć na ciele Leiko ni odrobiny tłuszczu, to nawet pomimo tej lekkości, któryś ze zdradzieckich stopni z pewnością wydałby z siebie żałosny śpiew. Nie wspominając już o możliwości zawalenia się pod nią zgniłego drewna. W obu przypadkach powiadomiłaby tajemniczą zjawę o swojej obecności. Musiałaby dosłownie przelecieć nad schodami, aby nie wydały z siebie żadnego jęknięcia. A mocy rozwinięcia skrzydeł jeszcze nie posiadła.
Przeniosła swe czujne spojrzenie, a co za tym idzie także i swoje zainteresowanie, na okna wzdłuż korytarza którym przyszła, a potem powoli ku górze, na drewniany sufit. Z jakiegoś powodu ten widok przywołał cień uśmiechu na jej ustach.
Nie byłoby to może latanie, ale.. czasem odnosiła wrażenie, że w swym fachu częściej korzystała z wygody jaką dawały takie tajne wygody budynków niż schody.

Oceniła sytuację i błyskawicznie ruszyła ku ścianie. Zwinnie i bezszelestnie odbiła się stopami od belki podtrzymującej strop i piętro budynku, by uchwycić się belki u powały. Stąd dotarcie do kolejnej belki i zeskoczenie z niej tuż za schodami wydawało się dziecinną igraszką.


“-Twoja okāsan jest z Ciebie dumna.”



Teraz mogła się przyjrzeć cieniowi. Nieruchomej prawie, przypominającej męską, sylwetce. Swobodnie siedzącej i niespodziewającej się zagrożenia czającego się tuż za papierowymi drzwiami. To było… zbyt łatwo. Maruiken zawahała się. Ta cała sytuacja była zbyt niewinna, by nie wzbudzać jej podejrzliwości.

Trwała w bezruchu, ponownie stając się prawie jednym z nocnym mrokiem. Nasłuchiwała, ale nie słyszała niczego poza muzyką wygrywaną przez świerszcze na zewnątrz. Niestety, ten osobnik widać nie miał w zwyczaju rozmawiać sam ze sobą, by mogła tym sposobem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Przyglądała mu się przez papier tworzący delikatne drzwi, ale nie widziała niczego poza tą samotną sylwetką. Ani czy miał ze sobą broń, ani czy mógł stanowić dla niej wyzwanie, ani kim właściwie był i czego poszukiwał w tej opuszczonej karczmie.

Pojawiła się w głowie Leiko myśl, że może on czeka na kogoś. Na kogoś innego niż ona, co postawiłoby ją w niebezpiecznej sytuacji w razie wykrycia. Może to miejsce nie było aż tak odosobnione od reszty świata jak się ich grupce zdawało. Postanowiła cierpliwie poczekać jeszcze kilka chwil. Poobserwować jeszcze, w razie gdyby jej przypuszczenia były słuszne. Nie miała zamiaru wchodzić na ślepo prosto w pułapkę.

Niestety ów osobnik nie poruszał się. Nie słyszała ni dźwięku jego oddechu. Nic. Był cichy jakby… spał ? A może nie żył? Tak czy siak swych zachowaniem, ani nie umacniał, ani nie rozwiewał wątpliwości Maruiken.
Było to więc… frustrujące dla niej doświadczenie.
Zacisnęła jedną dłoń na swym wakizashi, gotowa w każdym momencie błyskawicznie wyciągnąć je zza pasa obi. Zaś palcami drugiej dłoni ostrożnie sięgnęła ku miejscu spotkania dwóch skrzydeł drzwi. Rozsunęła je powoli, nieznacznie. Jedynie ktoś ciągle wpatrujący się w wejście do pokoju mógłby zaobserwować tą drobną zmianę, której owocem była wąska szpara. Idealna, by mogły przez nie zajrzeć oczy o złotych tęczówkach.

I została zauważona. Ów nieznaczny wręcz niezauważalny szelest przyciągnął błyskawicznie uwagę siedzącej sylwetki. Mężczyzna obrócił głowę w tamtym kierunku i...





… okazał się być jej tygrysem. No tak, powinna się domyślić. Któż inny mógłby się zakraść do tej karczmy nie zwracając uwagi nikogo poza nią właśnie? Tylko Kojiro. I któż inny mógłby ją przyłapać na rozsunięciu drzwi… nawet tak nieznacznie? Tylko on.
Kojiro powoli wstał. Ostrożnie i cicho. I równie cicho ruszył w kierunku drzwi, czujny i gotów zarówno do walki jak i ucieczki.

Delikatny uśmiech na śliwkowych wargach ukrył się pomiędzy czarnymi kosmykami włosów, gdy Leiko opuściła głowę i pokręciła nią lekko w rozbawieniu. Doprawdy, ten ronin pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach.. a może właśnie wtedy, gdy był jej najbardziej potrzebny do uciszenia swych wewnętrznych duchów? Jego wyczucie czasu musiało być kolejną z niezwykłych zdolności jakie posiadał młody lord Sasaki.

Widząc go zbliżającego się, wręcz czającego się na to nieznane mu zagrożenie jakim była, odsunęła się nieco od drzwi pojedynczym krokiem do tyłu. Tak jak była przygotowana – gładkim ruchem wyciągnęła swoje ostrze zza obi, po czym płynnie wyciągnęła je ku szparze w drzwiach. Na tyle, by jego widok skierowany w stronę torsu mężczyzny, powstrzymało go przed dalszą wędrówką. Chociaż nie podejrzewała go przecież o złe zamiary wobec siebie. Mało szlachetne i kierowane zwierzęcym instynktem, a i owszem. Ale nigdy mające jej zagrozić.
-Zadziwiające, jak dużą popularnością cieszy się ta opuszczona karczma w samym środku lasu. Ma dzisiaj wiele niespodziewanych gości, ne? - wymruczała cicho.

Kojiro na widok ostrza zatrzymał się i… szept łowczyni powstrzymał go przed sięgnięciem po swą katanę.
-Ja nie gościem. Ja jestem złodziejem.- odparł żartobliwie ronin uspokajając się pod wpływem jej głosu.- Przyszedłem ukraść skarb. Domyślasz się jaki?
Stał wyprostowany i rozluźniony. Jego długie włosy opadały swobodnie na ramiona, jakby chciały przypomnieć, że nadal ma przy sobie jego własność. Że… należy do niej?
Musiał być jakiś powód dla którego Sasaki porzucił dotychczasowy sposób układania swej fryzury. Wszak tasiemka, którą miała nie była jedyną tasiemką na świecie, ne?

-Cóż to za złodziej, który czeka aż skarb sam do niego przyjdzie? Gdzie radość z porywania? Gdzie dreszcz ekscytacji z udanych łowów? - mruczała karcąco, nieco z niezadowoleniem dla lenistwa tego samozwańczego łotra i złodzieja -A jeśli nie skusiłabym się na poszukiwanie zjawy dostrzeżonej w oknie? Jeśli bym nie przyszła? Spędziłbyś wtedy tę noc...sa-mo-tnie?
Koniuszek języka kobiety pieszczotliwie trącił jej zęby, gdy sylaba po sylaba, powoli wypowiadała to jedno słówko. Nieszczęśliwie dla męskiej uciechy, nocne ciemności skutecznie przesłaniały ten rozkoszny pokaz. Ale nie ten, który wykonało wakizashi. Prowadzona jej dłonią końcówka ostrza, w rytm głosu Leiko wyrysowała w powietrzu bliżej nieokreślony kształt na wysokości ukrytego głęboko serca Kojiro.
Zachichotała krótko w pustym korytarzu.

- Trzeba dobierać metodę kradzieży do spodziewanej nagrody, metodę łowów do zwierzyny, ne?- odparł z uśmiechem mężczyzna zerkając na łowczynię jakby chciał przeniknąć papierowe drzwi. -Czasami trzeba szukać, aktywnie czasami trzeba być… cierpliwym. Niestety wasz strażnik utrudniał przeszukiwanie karczmy pokój po pokoju. Na szczęście jest też bardzo głośny.
Kojiro miał rację. Wilczek był hałaśliwy w swej wędrówce po korytarzach gospody. Nawet teraz słychać było od czasu do czasu cichy dźwięk świadczący, że Yoru zawędrował na drugi koniec gospody.
-Ah, to także coś.. niezwykle zadziwiającego – przyznała łowczyni, choć akurat nie w kwestii naprawdę głośnego chodzenia Wilczka, mimo że i to było prawdą -Wszak miał się położyć i odpocząć, bo go jaka słabość dopadła w trakcie rozmowy ze mną. Nagła gorączka, plątanie się języka, bezwolne reakcje ciała...

Trąciła mocniej drzwi trzymanym wakizashi, aby rozsunęła się lekko przed nią. I przed nim także, by w końcu nawet w mrokach nocy mógł dostrzec swoją Tsuki no Musume. Tym bardziej to pieszczotliwe przezwisko dla niej było teraz właściwe, że cały czas była przyodziana w biel. I nawet jeśli już nie przyklejało się tak przyjemnie do jej wilgotnego ciała, to nadal w połączeniu z porcelaną jej skóry.. sprawiało wręcz mistyczne wrażenie.

Świadoma, jakie działanie ma na mężczyzn ta dzisiejsza zmiana w jej stroju, Leiko uśmiechnęła się psotnie, zadając pytanie o oczywistej odpowiedzi -Ciekawe cóż to mogła być za niemoc, prawda?
-I zaraźliwa… przynajmniej gorączka.
- mruknął ronin wędrując spojrzeniem po krągłościach jej ciała ukrytych wszak jedynie pod strojem jakże stapiającym się w jedno ze skórą. Delektował się wyraźnie tymi widokami, bo długo nic nie mówił. By wreszcie zaśmiać się cicho.- Taaak… Ja mu się nie dziwię. Takie widoki gwarantują brak spokojnego snu. Wigor wręcz rozpiera ciało.
-Oh..
- ciche tchnienie niepokoju wyrwało się z piersi kobiety. Wakizashi z powrotem umościła wygodnie i bezpiecznie za kokardą swego obi, po czym przekraczając próg pokoju zasunęła za sobą drzwi.
Zbliżyła się do Kojiro, a owych kilka kroków było czystą rozkoszą dla oczu obserwujących jej poruszającą się sylwetkę. Same te kołyszące się biodra, nawet otulone odzieniem, mogłyby przyprawić o niebezpieczne kołatanie zarówno młodych, jak i starych serc. Nie wspominając o innych nagłych, wielce krępujących reakcjach męskiego ciała.

Stanęła przed nim i czule, tak jak wcześniej w przypadku Wilczka, musnęła palcami policzek swego kochanka -Też się nagle źle poczułeś? - zapytała go z troską, która była równia prawdziwa co i ta jego „słabość”. Odgarnęła długi kosmyk włosów zawadzający jej palcom na drodze ku górze, gdzie po dotarciu dotknęły czoła ronina. A przez cały ten czas owiewała go tym nęcącym zapachem perfum, olejków do ciała.. swym zapachem słodkim jak narkotyk -Czy i Ciebie to teraz dopadło, mój tygrysie?
-Hai…. ale znam lekarstwo na moją gorączkę.
- odparł cicho, acz z bezczelnym uśmieszkiem ronin. Jego dłonie objęły krągłe pośladki Leiko, przyciskając jej kuszącą sylwetkę do jego ciała. Usta powiodły po alabastrowej szyi łowczyni, gdy szeptał.- Bardzo przyjemne lekarstwo.

Muśnięcie warg na jej skórze było przyjemnym doświadczeniem, ale nie odciągało uwagi Maruiken, od pieszczących jej krągłości pośladków dłoni, które przy okazji podciągały materiał jej strony, by dotknąć bezpośrednio jej ciała.

-Stałeś się wyjątkowo aroganckim złodziejem, Kojiro-san. Niegdyś porywałeś mnie ku odległym zakątkom, a ostatnio zacząłeś rozkoszować się swym skarbem tuż pod nosem innych łowców i strażników. Jesteś bardzo pewny swego, ne? -przechyliła głowę czując usta mężczyzny na swej szyi, ale spod półprzymkniętych w zadowoleniu powiek zerkała w bok. I cały czas nasłuchiwała, czy aby w pobliżu nie zaskrzypi podłoga pod cudzymi krokami, czy aby tamte schody nie zajęczą głośno pod intruzem. Wilczka oboje usłyszeliby szybko, ale tamtego ronina..?
Tamten ronin był zagadką, ten był przyjemnością. Słodką chwilą zapomnienia, gdy jego usta wielbiły jej łabędzią szyję, a dłonie pieszczotliwie rozkoszowały się sprężystością nagich pośladków.

-Tak. Pomijając strażnika przemierzającego korytarze, reszta bardziej woli strzec swych sekretów niż odkrywać cudze. Czarownik już śpi, a… wasz przewodnik moczy się dość długo w gorących źródłach.- Kojiro szeptał do ucha Leiko muskając je wargami.- Ja natomiast nie znalazłem w okolicy miejsca godnego tak cennego skarbu, jakim jesteś Tsuki no Musume. Sama górska dzicz.
Maruiken zaś była pewna, że Akado Yoru nie zdąży jej zaskoczyć… chyba że ulegną całkowicie chwili zapomnienia.
-Możemy też umknąć do chatki w ogrodzie. Tam w nocy chyba nikt zapuszczać się nie zamierza, ne Leiko-san?- trudno było stwierdzić co kusiło bardziej. Jego słowa, czy dotyk jego ust na alabastrowej szyi i ramieniu Mauriken. Które to ten podstępny kochanek zdążył już odsłonić.

Drobny, acz wyraźny dreszczyk pojawił się na odsłoniętej skórze kobiety. Zresztą, na tej przesłoniętej jeszcze ubraniem także, bo tak dużą przyjemnością były te muśnięcia wargami kochanka. Były źródłem tej upajającej mieszaniny chłodu wędrującego wzdłuż kręgosłupa, zderzającego się z tym wewnętrznym gorącem leniwie rozchodzącym się po ciele. To uczucie sięgało też ku oczom, przyprawiając je o żarliwy blask.

-Iye. Nie mogę pozwolić, abyś chodził po nocy z taką rozpalającą Cię gorączką – odparła, gdy wojna pomiędzy pokusą słów i czynów mężczyzny została w końcu zwyciężona przez te drugie.
Przesunęła dłońmi po torsie Kojiro ku górze, minęła silne ramiona i splotła palce na jego karku. A raczej próbowała, gdyż najpierw zaplątała się, zagubiła i wręcz utonęła w potoku jego długich włosów. Nie omieszkała się nimi pobawić, tak jak przy każdym innym ich wspólnym spotkaniu, zaplatając psotnie ciemne kosmyki na swe palce. Stanowiło to dla niej jakiś.. dziwnie kojący rytuał. Cieszył ją za każdym razem -Mmm.. czyżbym odebrała Ci Twoją ulubioną tasiemkę, której żadna inna nie może już zastąpić?
-Uważasz że jakakolwiek inna może zastąpić?
- słowa ronina wyraźnie sugerowały, że nie o tasiemce mówi.- Chyba nie… wyjątkowych skarbów nie można zastąpić niczym.

Pochlebca… pochylił głowę by ułatwić Leiko zabawę puklami swych włosów, a sobie pieszczotę dekoltu łowczyni. Namiętne muśnięcia języka i warg, na skórze piersi łowczyni przyspieszały je oddech. Piersi Maruiken unosiły się w gwałtownym oddechu jakby na przeciw muskającemu je czubkowi języka. Dłonie Kojiro namiętnie zaciskały się na pośladkach w gwałtownej pieszczocie. Pragnął jej. Ocierając się podbrzuszem o jego ciało i czując jego pieszczoty na swym ciele łowczyni dobrze o tym wiedziała.

Był.. niemożliwy. Taka myśl o rozbawionym tonie zamigotała w umyśle kobiety. Bo i czyż nie miała dopiero co iść do swojego pokoju, aby resztą nocy spędzić na samotnym śnie? Czyż nie zrobiła już tego wieczora wystarczająco szkód na męskich, niewinnych pragnieniach? A tu jeszcze pojawił się on, ze swoim pociągającym ciałem, głosem, zapachem, umysłem.. niczym słodki deser po kolacji. Jakże miał czelność za każdym razem działać na nią tak, jak ona na większość mężczyzn?

Mimowolnie w pewnym momencie mocniej zacisnęła palce na włosach swego tygrysa, gdy akurat on gwałtowniej przycisnął ją do siebie za pośladki. A skoro już tak go trzymała kurczowo za kosmyki, to zmieniła uścisk na nieco bardziej stanowczy i unoszący kochankowi głowę. Ostrożnie, ale na tyle odczuwalnie przez niego, by spojrzał dla odmiany na jej twarz. Wtedy zbliżyła swe usta do jego własnych, jak w zwróceniu uwagi, czy aby nie zapomniał o innej pieszczocie. Ich wargi był teraz tak blisko, że współdzielili to gorące powietrze pomiędzy nimi, te niespokojne i szybkie oddechy obojga. Uśmiechnęła się zmysłowo, kiedy spoglądając mu w oczy, szepnęła.. iye, prawie w pocałunku przekazała mu ten szept -Co byś powiedział na porwanie mnie na dłużej niż tylko na jedną noc?
-Jakże mógłbym oprzeć się tej pokusie?
- zapytał żartobliwie Kojiro wpatrując się w oczy Leiko. Jego ton głosu był opanowany, ale spojrzenie płonęło.- Kiedyż to miałbym cię porwać i z czyich łap wyrwać?
-Jeszcze nie tej nocy, niestety.. Najpierw przewodnik mojej grupy musi odejść. Jest zdolnym tropicielem, a ja nie chcę ryzykować, że uda mu się odnaleźć łowczynię zagubioną w dziczy. Mógłby zapragnąć uratować mnie z rąk mego porywacza, ne?
- wytłumaczyła mu pokrótce, choć niemałą siłą woli musieli się wykazać oboje, aby nie przerwać jej słów namiętnym złączeniem ust. Jeden raz, drugi, trzeci.. aż krótka, utęskniona pieszczota stałaby się wiecznością prowadzącą od jednego ruchu bioder do kolejnego. I w ich trakcie nie byłoby wiele miejsca na rozmowy.

-Jeśli Chińczycy rzeczywiście mają mnie za tak smaczny kąsek dla siebie, to niemądrym byłoby zgadzanie się na ich warunki podróży. Jeśli mam dotrzeć do Shimody.. to tylko moimi, nieznanymi im ścieżkami – cofnęła rękę i czule dotknęła palcami najpierw policzka yojimbo, a potem zaledwie opuszkami jego dolną wargę -I Twoimi, jeśli tylko znasz drogę, mój tygrysie.
-Znam… I też przychodzę nie tylko z tęsknotą. Mała miko i jej yojimbo mnie znaleźli. I nakarmili kąskami. Twierdzą że wiedzą gdzie jest Gōsuto tora i Daiji-san. I że obaj również podążają do Shimody
.- mruczał hipnotycznym tonem ronin, dopieszczając jej ucho nie tylko ploteczkami, ale i subtelnymi muśnięciami warg. Jedna dłoń Kojiro lekko luzowała jej obi, druga nadal rozkoszowała się delikatnością jej skóry i sprężystością pośladków.
-Zadziwiasz mnie, Kojiro-san. Pozwoliłeś się tak po prostu znaleźć obcym? - zapytała Leiko z niedowierzaniem, żartobliwym jednak w swym brzmieniu. Choć możliwym było, że pod tym tonem głosu ukryło się rzeczywiste niezadowolenie z faktu istnienia rozmów pomiędzy Ayame i tygrysem łowczyni. Rozmów, z których ona była wykluczona. Jakże bezczelnie ze strony miko i jej yojimbo.
-Uśpiłeś swoją czujność? - a to przecież póki co kobieta dawała mu się podchodzić, gdy ledwo zauważalnie próbował wtargnąć za delikatną zbroję, jaką był pas obi dotąd ciasno owijający jej wąską talię i trzymający w ryzach odzienie. Złodziej o doprawdy zręcznych palcach -Mała miko ostatnim razem też wspominała mi, że ta dwójka zmierza ku Shimodzie i wprowadza zamieszanie w szeregach mnichów. Sądzisz, że powinniśmy się z nimi spotkać?
-Nie dałem się zaskoczyć, acz… znaleźli moją kryjówkę, co mnie zdziwiło. Myślałem bowiem, że zatarłem wszystkie ślady prowadzące do niej.
- i w jego głosie słychać było pewne zniesmaczenie tym faktem. Ale szybko zatonęło ono w pożądaniu. Obi powoli osuwało się wzdłuż ciała łowczyni, podobnie jak ronin, który całował jej skórę odsłanianą bardziej przez poluzowany nieco strój Leiko.- Pewnie i tak nas znajdą za pomocą swoich sztuczek. A zawsze mają coś ciekawego do opowiedzenia.

-Iye, wcale mi się to nie podoba
– mruknęła Maruiken, ale nie była to reakcja na pieszczoty jakimi akurat mężczyzna ją obdarzał. Na te jej ciało reagowało mimowolnymi drgnięciami, którym towarzyszyły głośniejsze, płytsze odetchnięcia oraz kąciki warg drżące w lekkim uśmiechu. Nie sposób było się w pełni skupić przy tak rozkosznym drapieżniku.
-Wolę być znajdującą niż znajdowaną. Łowcą niż zwierzęciem. Nie ufam takim sztuczkom, szczególnie kiedy mnisi mają podobne w swych rękawach – te słowa sprawiły, że kobieta bacznie powiodła spojrzeniem po otulonym nocnym mrokiem pokoju i starych, brudnych oknach zniekształcających widok na ogród. Zacisnęła palce na odzieniu kochanka -A Daiji-san i wielki tygrys? Może warto byłoby ich odnaleźć, kiedy już mnie porwiesz?
-Może… ale lepiej się potrafię ukrywać niż tropić. To drugi syn daymio Hachisuka był urodzonym myśliwym, nie ja. Choć… może i ja też jestem? Tyle że wolę trudniejszą do złapania zwierzynę, ale też i piękniejszą.
- szeptał Kojiro rozchylając poły stroju Maruiken i odsłaniając jej zgrabne uda. Język lorda Sasaki zaczął wodzić tuż powyżej granicy pończoszek łowczyni, muskając alabastrową skórę. - O tak, obaj byliśmy myśliwymi. Tyle, że wybieraliśmy inne łanie.

W tej chwili klęczał przed nią, niczym jej sługa. Ale to było tylko złudzenie. Bo to ona była zdana na jego łaskę, czując dłonie pieszczotliwie ugniatające je pośladki i pocałunki na swych udach. I podniecający fakt, obecności jego głowy tak blisko jej łona okrytego ostatnim skrawkiem bielizny broniącym jej intymności.

Leiko skubnęła zębami swą dolną wargę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2014, 06:26   #207
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
To było.. niezwykle.. ah, nie pozwalało jej się skupić w pełni na swych słowach. A przecież były ważne, przecież dotyczyły jej przeżycia, nawet jeśli Kojiro nie znał wszystkich szczegółów. Ale też to nie tak, że spotykała się z nim dla jego rad, ne? Od samego początku chodziło o tej jego zagadkowy umysł skryty pod burzą długich włosów. I.. o inną część ich znajomości, która przypominała teraz o sobie dobitnie chłodem jego ust na jej rozpalonej skórze.

Jego zęby zaczepiły o ten ostatni fragment tkaniny chroniący największe sekrety ciała łowczyni. Dłonie zacisnęły się zaborczo na rozkosznych półkulach pośladków Maruiken.

Pierwszym zetknięciem swych ust z jej kwiatem kobiecości odebrał jej dech w piersi. Drugim samolubnym posmakowaniem w jej słodyczy pozbawił ją składnego układania słów. Jedyne co potrafiła teraz zrobić, ona o tak wielu zdolnościach i talentach przecież, to wydać z siebie błogie jęknięcie ku powale pokoju. Nie za głośne, a i tak ukrócone szybko zagryzieniem wargi, póki jeszcze na tyle nie utonęła w doznaniach, by pamiętać o czasie i miejscu nieodpowiednim do właściwego zachwytu nad umiejętnościami kochanka. A te były.. idealne, jak zawsze. Sprawiały, że nogi jej drżały niespokojnie. Te same, którymi wszak tak pewnie chodziła zwykle po ziemi, teraz odmawiały jej swego posłuszeństwa pod naporem ataków drapieżnika.
A było coraz trudniej. Ów język niczym wślizgnął się do jej intymnego zakątka rozkoszy, by rozkosznie trącać struny zmysłów swej kochanki. A jej wielbiciel wyraźnie się delektował, zarówno jej miękkością pośladków, jak i tajemnicami ukrytymi między udami Leiko. Każde muśnięcie było powolne, dokładne, wyrafinowane. Jakby Maruiken była wyjątkowo rzadkim smakołykiem.

Gdzieś tam słychać było kroki Akado, zbliżające się powoli do schodów na piętro. Ale ciężko było się łowczyni i Kojiro skupić na tym fakcie.

Ciężko było, kiedy krew w żyłach wybijała tak szybki rytm. Pulsowała w głowie Leiko, uderzała mocno, niczym bębniarze wygrywający muzykę na swych taiko. I przyprawiały ją o równie wojenny zew, co ten na polach bitwy, gdy rozchodzące się w powietrzu głośne, powtarzalne uderzenia bębnów wyznaczają tempo marszu wojowników lub określają rozkazy. Tej nocy było podobnie, choć bitwa toczyła się na innych zasadach. Krew nakazywała łowczyni, aby już, teraz rzuciła się na swego tygrysa. Aby pchnęła go na podłogę bez pytania, przyparła do niej swym rozognionym ciałem, pozbawiła tej zbędnej bariery jego ubrania pomiędzy nimi i.. czując go w sobie zaspokoiła ich pożądanie, ugasiła ogniste pragnienie.

Nie brakowało jej wiele do takiego pokierowanie się swoim instynktem. Ale czerwona mgła nie zdołała w pełni zakryć czujności łowczyni, kunoichi. Może nie usłyszała pierwszego skrzypnięcia podłogi pod krokami intruza, ale któreś z kolejnych zdołało się przebić przez jej wewnętrzne taiko krwi.
-Koj.. - zaczęła chcąc zwrócić jego uwagę, ale gardło okazało się być zdradliwe. Zwilżyła językiem wargi spierzchnięte od gorącego oddechu – Kojiro..
-Hai?- ciche ni to pytanie , ni to twierdzenie wyrwało się z ust mężczyzny. Ale był zbyt pochłonięty namiętnym wielbieniem jej ciała. Jego język trącał struny jej rozkoszy ukryte w kwiecie jej pożądania niczym palce muzyka struny shamisenu. Wygrywał na niej melodię swych pragnień, a je ciało reagowało zgodnie z jego muśnięciami dłoni i języka.

Smukłe, kobiece ciało szarpnęło się gwałtownie. Mięśnie napięły się na moment, z ledwością utrzymując jeszcze Leiko na nogach. Fala gorąca rozchodziła się po jej wnętrzu, skupiając się przede wszystkim w miękkim podbrzuszu, tak wrażliwym i bezbronnym teraz na pieszczoty kochanka. To było leniwe, ociężałe uczucie. Drażniące. Zbliżało się z tak niezwykłą siłą, która mogła po przekroczeniu granicy poprowadzić łowczynię aż ku Nirwanie.. tylko po to, by zaraz znowu się oddalić, pozostawiając ją na dłużej w niewoli tygrysiego języka.
Zaciskała dłonie w powietrzy przy każdym jednym takim szarpnięciu obezwładniającej przyjemności. Swe usta rozchyliła jedynie, by wydać spomiędzy nich bezgłośne jęknięcia. Może.. może Wilczek wcale się nie kierował w tę stronę? A nawet jeśli.. to może pójdzie dalej.. przecież ona będzie cichutko. Niech sobie idzie dalej szukać prawdziwych zjaw...

-I...iye... - wyuczona latami doświadczeń, o wiele bardziej grożących jej życiu niż ta obecna, ostrożność nie dawała się uciszyć pożądaniu. Nieprzerwanie domagała się uwagi. Maruiken drżącymi palcami sięgnęła ku włosom Kojiro, i chociaż instynkt kusił do przyciągnięcia go łapczywiej do siebie, to tylko pociągnęła go lekko za kosmyk. I spojrzała na niego znad zarumienionych policzków. Jakaż to była straszliwie wielka pokusa w obliczu niebezpieczeństwa bycia odkrytymi -Ktoś.. ktoś się zbliża..
-Będziemy cicho… bardzo cichutko.
- jego oczy błyszczały pożądaniem i pragnieniem, które wszak odbijało się i w jej źrenicach. A uśmieszek, tak chłopięco niewinny i łobuzerski zarazem. Uśmiech młodzika, który wie że właśnie robi komuś psikusa… lub… Kojiro ta sytuacja bawiła. A łowczynię to nie dziwiło. Czyż jej tygrys nie był taką wpół oswojoną bestią? Zapewne na dworze daimyo nie raz łamał w ten sposób etykietę, bałamucąc dwórki. Dla niego ta sytuacja była naturalna, a dla niej…?

Jej uszy wyławiały już kroki Wilczka na schodach, głośne skrzypiące kroki… czujność tylko pozorna. Bo już zmieniona w rutynę? Czyżby stracił nadzieję na złapanie ducha? Nie słyszała by na dole rozsuwał papierowe drzwi zaglądając do każdego pokoju. Yoru stracił czujność i entuzjazm, a może… jego myśli nawiedzała pewna rozkoszna zjawa nie dająca mu spać, ne?
A może jedynie spełnia dane jej słowo, o ostatnim sprawdzeniu gospody przed pójściem spać? Zaledwie przechodzi, w ostatnim rutynowym patrolu tej nocy. W takim razie niech po prostu przejdzie sobie spokojnie dalej, tutaj przecież nie dzieje się nic wartego jego uwagi ani pomocy z jego strony. Ona sobie jak najbardziej poradzi w starciu z tą krwiożerczą, rozpustną kreaturą o długich włosach, zniewalającym uśmiechu i zabójczym spojrzeniu. Hai, było ciężko, ale przecież nie z takich potyczek wychodziła cało, ne?

Ale te umyśli nie uspokoiły jej do końca. Nie była tak beztroska jak Kojiro, i zawsze bezpieczeństwo tajemnicy było dla niej ważniejsze niż przyjemność. Z tego powodu teraz nasłuchiwała stojąc prawie nieruchomo, poruszana tylko niespokojnym, płytkim oddechem. W ciszy walczyła pomiędzy swoimi pragnieniami i potrzebą zadbania o dyskrecję. Mogłaby go z łatwością spłoszyć, rozchełstane ubranie było potężną bronią przeciwko młodzikowi. Mogliby też rzeczywiście udawać.. że ich tutaj nie ma.
Gdy kroki Wilczka rozbrzmiewały jeszcze wystarczająco daleko od ich miłosnego gniazdka, Leiko dała się pokierować rytmowi swej krwi i delikatnie dłońmi pchnęła kochanka na podłogę. Potem sama opadła siadając na jego biodrach, by drugi łowca nie zdołał dostrzec przez papierowe drzwi choćby jej stojącą sylwetkę. Pochyliła się także nisko nad tygrysem, i w uciszającym, psotnym geście musnęła swe wargi rozchylone w uśmiechu.

Kojiro przyglądał się jej z zachwytem powiązanym z pożądaniem. Bezczelnie rozchylił poły jej nagabujan i ujął owe dwie miękkie półkule, którymi Leiko wodziła na pokuszenie męskie spojrzenia. Pod jego dotykiem łowczyni zadrżała. Dłonie jej kochanka wielbiły piersi delikatnymi pieszczotami opuszek palców na przemian z delektowaniem się ich miękkością. A co więcej podbrzusze łowczyni, tak rozpalone psotnymi muśnięciami języka kochanka ocierało się o dowód jego pragnień, nadal zapakowany w tkaninę. Prezent tylko dla niej.

Skrzypienia się zbliżały, głośno i powolne. Albo Yoru nie wiedział na czym polega rola strażnika, albo popadł w taką rutynę że…
-Maruiken-dono jest czasem taka nieporadna w swych ruchach, a ja…- albo po prostu rozmyślał na głos nie zwracając większej uwagi na otoczenie.-... jak ja mam zwrócić jej uwagę, że zobaczyłem coś co nie powinna przede mną odsłaniać? A jak ktoś inny zobaczy jej…? Przecież wprawiłbym ją w zawstydzenie informując ją �-o tym. Albo mogłaby się na mnie obrazić wiedząc, że zauważyłem jej… sensei-dono czemuż mi nie udzieliłeś porad na temat kobiet?!

Ukryta tuż obok „Maruiken-dono” potrząsnęła włosami rozbawiona podwójną sytuacją w jakiej się znalazła. Z jednej strony młodzian się o nią zamartwiał, że jest tak nieporadna i całkiem nieświadomie odsłania zbyt wielu dla obcych oczu, co przecież jakiś zwyrodnialec mógłby wykorzystać przeciwko niej. Jakaż byłaby jego reakcja, gdyby się dowiedział, że właśnie tuż pod jego nosem jakiś mężczyzna bezcześci to uosobienie niewinności jakim była?

Zsunęła dłonie po torsie tego łotra, czując przy tym każdy jego oddech i uderzenie serca. Leniwe były jej ruchy, ale tylko pozornie – w palcach rozchylających odzienie kochanka kryła się bowiem niecierpliwość powściągana jedynie przez zbyt bliską obecność Akado za drzwiami. Pilnowała się, by materiał nie załopotał, nie zaszeleścił zdradliwie, gdy odsłaniała przed sobą nagą klatkę piersiową tygrysa.
I był to widok wart ryzyka. Może i to zawsze kobiece figury bywały określane dziełami sztuki i boskimi tworami w przypadku najpiękniejszych przedstawicielek płci pięknej, aczkolwiek Leiko potrafiła docenić niezwykłość męskiego ciała, gdy miała je przed sobą. Cóż, pod sobą. Wyraźne linie mięśni młodego lorda Sasaki, kryjąca się w nich pociągająca siła oraz te blizny przecinające skórę, to wszystko napawało ją dreszczem emocji i przyśpieszało bicie serca. Podsuwało jej też wielce ekscytujące wizje tego wszystkiego co mogłaby mu zrobić, gdyby tylko Kami podarowali im więcej czasu. A przecież rozpakowała dopiero połowę swego prezentu, z kolejną czekając na oddalenie się intruza.

Monolog rozterek Yoru oddalał się powoli. Niewątpliwie martwiący się o nią Wilczek niezbyt sprawdzał się w roli strażnika ich bezpieczeństwa i jej cnoty. Bo czyż Leiko nie została mu porwana sprzed nosa?
Cóż… sama łowczyni była z sytuacji niezwykle zadowolona siedząc okrakiem na swym porywaczu i nie przypominając bezwolnej ofiary męskiej chuci. Przeciwnie. Sama zdawała się drapieżnikiem odsłaniając ku rozkoszy swego wzroku muskulaturę kochanka. I nie wpływał na to fakt, dłoni Kojiro drapieżnie ugniatających dwie rozkoszne półkule jej piersi, które zachwycały i jego i wielu mężczyzn przed nim.
Yoru oddalał się tak nieznośnie powoli. A pragnienia narastały tak szybko, że biodra łowczyni mimowolnie kołysały się lekko w przód i w tył ocierając wrażliwym fragmentem podbrzusza o unoszący się dumnie fragment kochanka. Czyżby… przez swego tygrysa i ona stała się tygrysicą?

Kojiro musiał już odkryć na początku ich znajomości, iż jego Tsuki no Musume nie jest jakąś bezwolną łanią poddającą się grzecznie męskim kaprysom. Leiko miała własne fantazje nawiedzające jej umysł, własne pragnienia domagające się zaspokojenia i w takich momentach nie potrafiła być pruderyjną. Wszak nie tylko mężczyźni mogli sobie pozwolić na otwarte oddanie się czerwonej mgle pożądania, nawet jeśli delikatnym kobietom nie uchodziło takie.. zezwierzęcenie. Wystarczył tylko odpowiedni kochanek do przemienienia skromnego dziewczątka lub niedostępnej damy w rozwiązłą kusicielkę.
Dlatego teraz dłońmi zakreślała pieszczotliwe ścieżki na torsie swego yojimbo, od czasu do czasu znacząc jego skórę drapieżnymi śladami po swych paznokciach. Należał do niej, ale.. to ciągle było zbyt mało. Nie miała siły już czekać dłużej. Jej ciało pobudzone jego dotykiem i bliskością, pragnęło zostać zdobytym.

Gdzieś pomiędzy gwałtownymi uderzeniami serca i pulsowaniem krwi słuchała jeszcze kroków oddalającego się Wilczka, chociaż palce jej już walczyły ze splotami pasa przeszkadzającego teraz w dotarciu do reszty prezentu. Były to dość niezdarne ruchy jak na łowczynię, ale ani nie pomagała jej odczuwana niecierpliwość, ani dłonie mężczyzny na jej piersiach, co i rusz prawie wydobywające z niej jęknięcie. Prawie, gdyż nadal zagryzała wargi i za każdym razem spoglądała na niego karcąco, że tak utrudnia jej zachowanie ich zabaw w tajemnicy.
Zwycięska odsłoniła w końcu miękkie, bezbronne podbrzusze bestii. Jej wszędobylskie palce musnęły prężący się pod nią ten najczulszy instrument na mapie ciała młodego lorda. Ocierały nim o nabrzmiałe i tak zachęcająco rozwarte przed nim wrota do jej rozkoszy, aż jej biodra wysunęły się instynktownie na spotkanie. Z nagłym wygięciem się jej grzbietu w łuk i odchyleniem głowy z bezgłośnym, gardłowym jękiem, Maruiken Leiko przyjęła w siebie całą siłę tygrysa.

Jej zabiegom Kojiro przyglądał się z łobuzerskim uśmieszkiem. Nie przeszkadzał w jej rozpakowywaniu prezentu, sam jedynie wykorzystując okazję do pieszczenia jej krągłości. Zdecydowanie lubił taką Leiko, dziką i nieokiełznaną. Niecierpliwość zresztą pojawiła się i u niego, gdy palce Maruiken pochwyciły to czego pragnęła. Z jego ust również wyrwał się cichy jęk, gdy Tsuki no Musume dosiadała swego rumaka. Bo i czyż mógł oprzeć się owej przyjemnej czas zwodniczej miękkości kobiecego ciała otulającej jego najbardziej delikatny obszar ciała. Jego pragnienie i zachwyt odbijały się w jego oczach, gdy patrzył na swą nieujarzmioną w swych pragnieniach kochankę.

A jej powabne biodra przyprawiające ich dwoje o tyle przyjemności, nagle zastygły nieruchomo. Zamarła w swym lubieżnym tańcu, by móc usłyszeć czy przypadkiem ten jęk wyrwany z krtani Kojiro nie zwrócił uwagi młodziana. Jednakże albo ta mimowolna reakcja na jej działa była zbyt cicha dla pogrążonego w rozmyślaniach łowcy, albo był on już wystarczająco daleko, by nie dotarła do jego uszu.
W każdym razie Leiko pochyliła się nad swym kochankiem, z gracją pomimo rozchełstanego odzienia, pożądania wybijającego swój szalony rytm, błyszczącego spojrzenia i rumieńca na policzkach. Nie wyglądała jak codzienna ona, brakowało teraz jej elegancji, acz ciało zachowało swój wdzięk. Palcem dotknęła jego warg uciszająco, przy czym dodała drżącym szeptem -Cichutko..

Podnosząc się posłała mu uśmiech równie łobuzerski co jego własny, wszak teraz był w jej władzy, ne? Jakże się role odwróciły. Przesunęła dłońmi po swych ramionach i jak od niechcenia zsunęła z nich swe nagajuban. Biały materiał popłynął w dół po jej plecach, odsłaniając przed żarliwym spojrzeniem mężczyzny nagość jej ciała w pełnym majestacie. Delikatnie zarysowane linie mięśni tworzyły mozaikę na jej skórze, gdy zaokrąglone biodra i zgrabne uda współgrały ciągle się unosząc, opadając, kołysząc. Nie za szybko, by nawet podłoga nie mogła pod nimi zaskrzypieć, co jednak łowczyni nadrabiała intensywnością swych ruchów, w których pozwała się zapuszczać tygrysowi głęboko w jej rozpalone wnętrze.

Kojiro odpowiedział jej równie łobuzerskim uśmiechem i pełnym zachwytu oczami. Leżąc pod nią poddawał się rytmowi jej bioder, wywołujących promieniującą z podbrzusza rozkosz przeszywająca ich ciała. Był pod nią, był w jej władzy, rozkoszował się jej pięknem, które odsłoniła przed nim. Widziała to w jego oczach. Delektował się jej urodą, nawet tak dziką jak kraina która ich otaczała.

Nie był jednakże całkowicie bezbronny. Miał wolne dłonie, których używał by pieścić jej nagie ciało. Mógł pieszczotami rozpalać zmysły dominującej obecnie nad nim łowczyni. Przyspieszał narastającą w jej ciele rozkosz tym dotykiem i upewniał się, że jedna przejażdżka Leiko nie wystarczy.
Chociaż ona i bez tego dobrze wiedziała, że jej głód na tygrysa był zbyt silny, by tak szybko mogła ugasić swe pragnienie na jego bliskość.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 01-07-2014 o 06:33.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2014, 06:32   #208
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację


Wyciągnięta całym swym odprężonym ciałkiem Leiko leżała na brzuchu stykając się z twardą podłogą pokoju. Rozpustnie, narcystycznie naga. Zaspokojona już przynajmniej na kilka chwil po wybuchu ekscytującego ognia spalającego ją całą nieskończoną przyjemnością, straciła wiele ze swej dzikość mającej ją wcześniej w posiadaniu. Skóra nadal pachniała słodką mieszanką olejków, ale także i rozkosznym zmęczeniem i spełnieniem.
Wspierała policzek o jedną dłoń, gdy to palcami drugiej bawiła się ponownie długimi kosmykami Kojiro rozpuszczonymi po drewnianych deskach jak rozlany tusz. W takim momentach nie dziwiła się swojej siostrzyczce, że odczuwa takie uwielbienie do bujnych czupryn, bo i samej Maruiken zawsze ciężko było się oprzeć pozaplataniu sobie na palce tych lśniących pasm tygrysa. Była to nad wyraz subtelna, wręcz psotna pieszczota niewiele mająca wspólnego z ponownym wzniecaniem ognia. Iye, teraz należało nazbierać sił na kolejne namiętne boje.

Mogliby teraz stanowić inspirację dla jakiegoś obrazu do powieszenia w łaźniach, lub prywatnych komnatach jakieś lorda. Zdolna dłoń jakiegoś artysty mogłaby dodać tu i ówdzie fragmenty ich ubrań, co by cnotliwiej otulić dwoje nagich ciał, acz.. ta dwójka w swym własnym towarzystwie niewiele myślała o przyzwoitości. Bo i czy naprawdę było co zakrywać? I tylko po to, by zaraz znowu z siebie zerwać w przypływie kolejnego uderzenia pożądania?

Przyglądała się twarzy yojimbo z rozmarzeniem, ale nie tym naiwnym, głupiutkim sięgającym wysoko ponad obłoczki chmur. Iye, w jej oczach odbijało się wspomnienie ich dwojga splatających się w lubieżnych uściskach. Cóż za wszeteczna kobieta. Uśmiechnęła się zmysłowo, mrucząc kocio -Ciężko uwierzyć, że to dzisiejsze porwanie dyktowane było czymś oprócz tęsknoty, mój tygrysie..
-Tęsknota… niewątpliwie była najważniejsza. Ale jaki byłby ze mnie wielbiciel, gdybym nie przyniósł ze sobą jakichś podarków, ne?
- uśmiechnął się wesoło mężczyzna wędrując nadal łakomym spojrzeniem po krągłych wzgórzach pośladków Maruiken. Jego dłoń przesunęła się po nich pieszczotliwie, a te prężyły się mimowolnie pod jego dotykiem.
-Przyjrzałem się nieco Nanashiemu i wydaje mi się, że już kiedyś go spotkałem. Acz… widzę go zazwyczaj z dala, więc nie potrafię zgadnąć kim on jest.- rzekł zamyślony głaszcząc twe dwie krągłości.- No i miko wspomniała o Tygrysie i Daijim, oraz o… palankinie w którym ukryto kobietę otumanioną za pomocą opium i maho.

-Kobietę?
- zapytała Leiko z zaciekawieniem, acz tylko ona wiedziała, jaką burzę emocji wywołała w niej ta informacja. Być może jeszcze nie do końca jeszcze ochłonęła lub dłonie kochanka znów jej nie pomagały, bowiem było to niemądre myślenie. Wszak na ziemiach klanu na pewno było wiele kobiet, już w samym zamku Hachisuka podobno daymio miał ich wiele na swoje skinienie. Nie było tak naprawdę powodu do ekscytowania się znalezionym fragmentem układanki. Mógł to być ktoś inny, ktoś o kim miała usłyszeć po raz pierwszy, a mimo to..
-Nie wiedzieli kim ona jest? Albo chociaż jak wygląda? - dopytywała się z nutką ledwo tlącej się nadziei. To nigdy nie było tak łatwe -Nanashi-san i Wilczek także widzieli ten palankin w czasie swego tropienia bandytów. Sądziłam jednak, że znajdował się w nich któryś z doradców daymio lub inna postać wysoko postawiona na dworze.
-Iye. Miko twierdzi że to kobieta, aczkolwiek nie wiem skąd to wie.
- odparł Kojiro -Mówiła też, że owa kobieta ma być ważnym elementem w planach mnichów w Shimodzie. Ale nie sprecyzowała co to za plany. Być może nawet nie wie. Trudno zgadnąć ile Korogi-chan wie, a ile przeczuwa.
Ronin wpierw usiadł, a potem nachylił się, by musnąć ustami pośladki Leiko.- Jednakże jej domysły zbyt często się sprawdzają, by je całkowicie zignorować. Poza tym… po porwaniu przez mnie, gdzie planujesz się udać?
-Nadal do Shimody, acz bez przewodnika wiernego mnichom, bez łowców ślepo idących na ścięcie i bez knujących Chińczyków
–odparła mu łowczyni, a pozbawiona przez niego swojej figlarnej zabawy długimi nićmi jego włosów, palcami wolnej dłoni trąciła niebieską tasiemkę na swym nadgarstku -Nie ufam ani im, ani temu ich rytuałowi, a sama nagroda za łowy jest niewystarczająca, by to się zmieniło. Ale jednocześnie jestem ciekawa, do czego jestem tak niezbędna mnichom. A bycie duchem ułatwia obserwację, ne?

Rozchyliła wargi w enigmatycznym uśmiechu. Bądź co bądź jej yojimbo, pomimo bycia martwym dla większości oczu i uszu, nieraz mógł się pochwalić większą wiedzą od niej samej. Służyło mu takie życie, więc i czemu ona nie miałaby posmakować takiego przez pewien czas?

Wypuszczone z uścisku szpil smoliście czarne włosy kobiety zafalowały niesfornie, gdy przechyliła głowę zerkając na swego kochanka. Jedna z malowanych brwi uniosła się kapryśnie, a czar jej urody mierzył się na równi z cieniem podejrzliwości zasnuwającym twarz -I czy powinnam się czuć zazdrosna, Kojiro-san? Tyle zachwytów nad jedną, małą miko. Czyżby Twe spojrzenie i myśli zwracały się teraz ku dziewczynce?
-Zachwytu?
- uśmiechnął się ironicznie Sasaki. Nachylił i cmoknął pośladek łowczyni.- Iye… to nie zachwyt. To podejrzliwość. Skąd tyle wie? Jaka jest jej prawdziwa rola.? Czyżby wiedziała więcej niż mówiła?
Usiadł wygodnie, by jej spojrzenie mogło wędrować po jego nagim ciele. -Zapewniam cię moja Tsuki no musume. W tej chwili moje spojrzenie i myśli zwracają się tylko ku tobie.
Jedno spojrzenie Maruiken na wyraźną reakcję Kojiro między udami niewątpliwie związaną z jej nagą postacią, potwierdzało że ronin mówił prawdę.

-Mmm.. tylko w tej chwili? - mruknęła Leiko z zawodem w głosie. Nie do końca prawdziwym, bardziej mającym wpłynąć na miękkie, męskie serce, bo i zaraz sięgnęła ręką ku swojemu kochankowi. Iye, nie ku tej części jego ciała, która najbardziej domagała się jej dotyku, ale ponownie ku pasmom włosów spływających koło jego twarzy. Uchwyciła je lekko palcami, co by pochylił się ku niej, ale także i sama się podniosła częścią swego ciała. W szczególności jej piersi się zakołysały w powietrzu po uniesieniu nad podłogę, kiedy ustami delikatnie musnęła wargi Kojiro. Tak kusząco, niczym dotknięcie skrzydeł motyla, po którym zasmakowała w nich gorącym pocałunkiem.
Potem przyglądała się jego twarzy z kocim zadowoleniem, mówiąc spokojnie -Ja także jestem co do niej podejrzliwa. Dlatego nie chcę stać się jej pieskiem na posyłki, jej drugim yojimbo od brudnej roboty, której ta dwójka sama nie potrafi wykonać. Ma wiedzę, ma swoje tajemnice, ale nie wiem przecież jaka jest jej cena za tę tak podobno bezinteresowną pomoc. Czy jest kolejnym duchem, na jakiego przyszło mi trafić w mych łowach?
-Ostatecznie zrobimy, to co będziemy chcieli, ne Leiko-san?
-spytał retorycznie Kojiro. Po czym pocałował usta Maruiken, jej szyję, obojczyk i piersi pytając żartobliwym tonem.- Chcesz wiedzieć? Chcesz znać prawdę? Czy moje myśli były przy tobie? Chcesz poznać ten sekret?

Język ronina zataczał koła na biuście Leiko raz jedną raz drugą rozkoszną półkulę muskając pieszczotliwie.- Ale przecież musisz się domyślać, ne? Ileż to nocy spędziłaś kusząc mnie w mych snach. Także tych na jawie. Czasem nieuchwytna i figlarna. Czasem uległa i delikatna. Czasem dzika… Zresztą, wiesz że obserwowałem cię podczas tej wędrówki, delektując się twą urodą z daleka.
-Jakąż trzeba być straszliwą demonicą, aby tak zawładnąć myślami tygrysa i stać się kolejną z jego tajemnic skrywanych przed światem. Bardziej męczę Twą duszę moją nieobecnością, niż kiedy jestem tak blisko? -jego słowa były dla łowczyni miłą pochwałą i zapewnieniem, że ronin doprawdy należał tylko do niej, a nie do swej przeszłości usianej innymi kobietami. Nie było może miłosne uczucie, ale z całą pewnością cieszyło ją posiadanie takiego klejnotu tylko dla siebie.

Jak w pragnieniu wyzwania swego własnego pytania na próbę, Leiko nieśpiesznie obróciła się i ułożyła plecami na podłodze. W tej pozie całkowitego oddania tygrysiej sile prezentowała mu te wszystkie skarby, których nie mogły zastąpić nawet najbardziej prawdziwe sny. Była uległa, ale nie delikatna, pomimo swojej nagości. Figlarna i jak najbardziej na wyciągnięcie ręki, na bliską odległość ust i języka. Dzika.. jeszcze nie, ale powolutku doprowadzana do wrzenia krew w żyłach stopniowo odnajdywała swe odbicie w jej oczach, niczym lśniących słońcach zamkniętych w tęczówkach Córy Księżyca.

-Mała miko proponowała pomoc w moim.. nagłym zniknięciu. Ale chyba porwanie Tsuki no Musume nie jest czymś w czym byśmy potrzebowali pomocy, prawda? - przesuwała palcami jednej dłoni najpierw pieszczotliwie po swym udzie ku górze, zaledwie opuszkami musnęła zachęcające podbrzusze i przetańcowała nimi po swym płaskim brzuchu w pokazie przyciągającym wzrok. I szeptała w trakcie, jak gdyby jej działania wcale nie były rozpraszające -Okami-kun jest impulsywnym młodzianem, który bez namysłu pobiegnie między drzewa, gdy tylko coś usłyszy lub zobaczy. A czarownik jest zbyt schorowany, by uganiać się za nocnymi marami..
-Hai. Porwę cię zanim zdążą zareagować. Bo czyż nie mam w tym doświadczenia? Czyż nie wykradłem cię twemu… zaborczemu kogucikowi wprost sprzed nosa?
- mówiąc te słowa Kojiro nachylił się nad prężącym się ciałem Leiko. Jego usta muskały każdy punkcik jej ciała który wskazała swymi opuszkami placów. Wodząc delikatnie i prowokująco palcami po podbrzuszu łowczyni, ronin kontynuował swą wędrówkę pocałunkami mówiąc.- Najlepiej wieczorem… gdy już rozłożycie obozowisko. Przybędę i pochwycę ów słodki skarb, jakim ty jesteś.
-Nie lekceważ ich, mój tygrysie..
- szepnęła cicho, ale na tyle głośne i wyraźnie, aby rozbrzmiała w jej słowach stanowczość. Ale choć usta mówiły jedno, skupiając się na bliskiej przyszłości, to ciało działało przeciwko nim, skupiając się na równie bliskiej i rozkosznej teraźniejszości. Smukłe, zmysłowe wdzięczyło się do niego i pod jego pieszczotami. Napinało się w bezdechu, pragnąc za każdym razem dać się złapać w kolejne pułapki ust ronina przyprawiających ją o dreszcze.

-Obaj mają w zanadrzu wiele sztuczek, które nawet Ciebie mogłyby zaskoczyć. Nie są tak prostymi łowcami jak Płomyczek, ale i na nich znajdziemy sposób, ne? -jakby jeszcze za mało utrudniała obojgu skupienie, to prowokująco przesunęła palcami przesunęła po wąziutkiej ścieżce pomiędzy swymi pełnymi piersiami, tymi dwiema pokusami zachęcającymi do ściśnięcia ich dłońmi, do posmakowania koniuszkiem języka ich szczytów. I przez cały czas uśmiechała się do Kojiro zadziornie -Jeśli.. jeśli zdołasz czymś skusić Wilczka do oddalenia się od obozu, to i ja będę mogła wtedy łatwiej im zniknąć, by wpaść prosto w tygrysie sidła..
-To nie powinno być.. trudne. Chyba lubi ścigać duchy, ne?
-język ronina podążył za jej krągłymi skarbami, pieszcząc skórę łowczyni swymi muśnięciami. Odciągał nieco uwagę od dłoni,i które pochwyciły za jej piersi ostrożnie i delikatnie ścisnęły te krągłości razem -A co do Shimody, są stare ruiny strażnicy w pobliżu owej wioski. Wiedzą o nich tylko dwie osoby, jedną z nich jestem ja… to będzie dobre miejsce na obozowisko.
A potem znów usta Kojiro zaczęły pieścić owe punkciki wieńczące piersi łowczyni. Obejmując je ustami i smakując językiem Sasaki wyraźnie delektował się ich miękkością.

Jej ciało napięło się pod swym niezwykle utalentowanym zdobywcą, jakby ciągle tylko pragnęło być bliżej niego. Bliżej jego pieszczot, bliżej ciepła, dłoni, ust i tego oręża o straszliwej sile czyniącej ją wiotką i spełnioną.
Dłońmi przesuwała po jego plecach, palcami gubiła się wśród rozrzuconych w nieładzie długich włosów i paznokciami wbijała się lekko w skórę silnych ramion. Splatała się z jego kuszącą nagością.
Siłą woli i resztkami tego, co jeszcze pozostało jej ze świadomych reakcji, zdołała zdławić w sobie chęć jęknięcia nad kunsztem kochanka. Minął już czas na dyskusje, na podejmowanie decyzji mających znaczenie dla jej dalszej podróży. Dyszący oddech, którego nawet Leiko nie potrafiła powstrzymać, świadczył o uczuciu podniecenia jakie zapanowało nad jej umysłem. Gdy tego od niej wymagała sytuacja, to potrafiła w chwilach namiętności poznawać sekrety mężczyzny zachwycającego się akurat jej ciałem. Lub kobiety.

Ale wścibskie Kami jej świadkiem, że teraz nie było na to miejsca! To ona była łanią, a on tygrysem znającym jej sekrety lepiej niż ona sama. Przynajmniej te, które mógł poznać koniuszkiem języka i opuszkami swych palców. Przerywanie mu byłoby istnym bluźnierstwem.

Gdybyż tylko wszystkie duchy były podobne młodemu lordowi Sasaki, to ona wcale nie dziwiłaby się Wilczkowi i jego uwielbieniu polowania na te zjawy.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-07-2014, 06:36   #209
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
MARUIKEN-DONO!!!!!!!



Obudził ją.. wrzask. Przeszywający powietrze od parteru karczmy po piętro, na którym się znajdowała. Było to tak gwałtowne i niespodziewane przerwanie jej snu, że aż instynktownie sięgnęła dłonią po leżące obok wakizashi, gotowa od razu zaatakować lub się obronić przed napastnikiem. Czyżby instynkt ją zawiódł, pozwalając na rozkoszowanie się odpoczynkiem po ciężkiej nocy, zamiast ostrzec ją przed zbliżającym się zagrożeniem? Czyżby łobuzerski Kojiro w końcu dopiął swego i tak bardzo ją wymęczył swymi pieszczotami, że aż uśpił jej czujność?



MARUIKEN LEIKO-SAAAAAN!




Dopiero kolejny krzyk ją uspokoił. Nic nie stępiło jej instynktów, nie rozleniwiło jej reakcji, a samo to wilcze zawodzenie bynajmniej nie było zwiastunem nadchodzącego niebezpieczeństwa, z którym musiałaby się uporać tak zaraz po przebudzeniu. Najwyraźniej Akado w jakiś sposób odkrył nieobecność łowczyni w jej pokoju i teraz starał się spełnić w swej roli wiernego strażnika. Ale skąd wiedział? Czy skusił się na uchylenie drzwi i zerknięcie do środka? Oh, niegrzeczny chłopiec. Nawet jeśli kierowało nim tylko jej dobro.

Napięła mocno swe ciało w rozkosznym przeciągnięciu. Ruch ten spowodował nie tylko koci pomruk wyrywający się z jej krtani, ale także miękkie zsunięcie się nagajuban przykrywającego ją od czas, aż otuliła ją białym materiałem czyjaś ręka prowadzona troską o ciepło Leiko. Lub resztkami przyzwoitości poukrywanymi w kątach pokoju będącego świadkiem nocy pełnej namiętności. Chłód poranka bezczelnie skorzystał z okazji i liznął odsłoniętą, porcelanową skórę, przyprawiając ją o drobne dreszcze rozchodzące się po brzuchu, piersiach i wzdłuż kręgosłupa.

Obudzona, ale jeszcze nie mająca chęci dołączyć do swych towarzyszy podróży, dalej leżała otulona barłogiem swego ubrania. W swym rozleniwieniu, ale też i rozmarzeniu nad pieszczotami jakimi ją delektował kochanek jeszcze całkiem niedawno, przetańczyła czule palcami po miejscu na podłodze tuż obok siebie. Może to była jedynie jej wyobraźnia, ale opuszkami poczuła wyraźnie ciepło niedawno tam leżącego męskiego ciała tulącego ją do siebie zaborczo we śnie. Tamte silne ramiona obejmujące ją w talii, spokojny oddech rozgrzewający jej szyję i ramię, biodra przytulające się do jej krągłych pośladków.. to wszystko było teraz zaledwie słodkim wspomnieniem. Takie zniknięcie Kojiro bez choćby słowa pożegnania, powinno w niej obudzić jakie niewieście uczucia tęsknoty, urażenia, wykorzystania może nawet. Ot, skorzystał ze źródełka do chwilowego zaspokojenia swojego pragnienia, a potem porzucił, uciekł. Wziął sobie to co najcenniejsze i złamał kobiece serce. Okrutny.
Tyle, że przecież ich spotkania.. iye, nawet ich relacje, które ktoś łaskawy, naiwny lub zwyczajnie nieświadomy mógłby nazwać związkiem, były dalekie od tych poetyckich, pełnych górnolotnych uczuć. Nie było potrzeby ukrywać, że oboje kierowali się przede wszystkim swoimi własnymi interesami i sekretami, które wygodnie splatały się ze sobą. Tak jak i oni nocami. Te skrzące się pomiędzy nimi iskry z łatwością wybuchały ogniami pożądania, które tylko wzajemnie mogli w sobie ugasić. Nie była to słodka, niewinna miłość o jakiej marzą wieśniaczki słuchając temu podobnych baśni. A może właśnie będąc takimi kochankami tańczącymi codziennie na ostrzu miecza i czerpiącymi jak najwięcej z każdej, choćby i najkrótszej wspólnej chwili, stali się ekscytującą fantazją godną własnej opowieści?

Jego ciche odejścia były czymś jak najbardziej naturalnym, o co nie mogła się gniewać. Równie dobrze mogłaby się złościć na kończący się dzień, noc, wiosnę lub zimę. Odejście każdego z nich niosło za sobą pewnością, że znowu powrócą. Znowu wzejdzie słońce, księżyc rozbłyśnie swym cyklopicznym okiem pośród gwiazd, na wiosnę rozkwitną kwiaty wiśni, a zima przykryje wszystko bielutkim puchem. Tak samo poranne odejście jej yojimbo było zapewnieniem, że powróci on wraz z którymś z kolejnych wieczorów. Niespodziewany, jak zawsze.

Zaczęła się podnosić nieśpiesznie z desek, po ówczesnym pochwyceniu skotłowanego materiału swojego odzienia i trzymaniu go kurczowo przy swych piersiach, w razie gdyby Akado jednak postanowił i tutaj zaglądnąć w poszukiwaniu jej. Co i rusz słyszała jego nawoływania, głośne kroki stawiane w odległej części karczmy. Widok jaki by zastał w tym pokoju mógłby zabić tego uroczego, niewinnego chłopca.
I dopiero siedząc zwróciła uwagę na karteluszkę leżącą nieopodal na podłodze. Ujęła ją ostrożnie palcami, po czym rozkładając zerknęła ciekawsko do środka tego skarbu.
Nie było tam wiele. A może właśnie aż zbyt dużo, gdy ktoś potrafił widzieć dalej niż słowa, głębiej niż tusz wsiąkający w papier?


Cytat:
Córa Księżyca
Alabastrowy klejnot
I słowa bledną

Krótka zawartość pozostawionej dla niej wiadomości zdołała przyprawić łowczynię o wesoły uśmieszek na wargach. I delikatne pokręcenie głową, jak zawsze kiedy w yojimbo budziły się tak czułe nuty i zaczynał prawić jej wymyślne komplementy, proponować wspólną ucieczkę lub cieszyć jej oczy tak zgrabnie wypisanymi literami łączącymi się w tak wiele znaczeń. Czyż takie liściki także nie były elementem miłosnych przygód pomiędzy prostym dziewczęciem o łagodnych serduszku a przystojnym samurajem rozbitym pomiędzy swymi uczuciem do niej i własnym honorem?

Wprawdzie Leiko reprezentowała nieco inny typ kobiety, który nie unosił się ku chmurom z błogości, ale to nie powstrzymało ją przed odczuciem zadowolenia. Wszak usidliła ducha, ne?
Przymykając oczy musnęła wargami biel papieru w czułym geście.



MARUIKEN-DONO!!!





***




Swoim pojawieniem się Leiko uciszyła w pół słowa kolejny wrzask zbierający się w młodziutkim łowcy. Nie zdołała jednak powstrzymać istnego potoku pytań i zmartwień wypowiadanych tak roztrzęsionym głosem przez niego.

Gdzie była?
Czy coś się jej stało?
Czy ktoś jej próbował zrobić krzywdę?
Czy uciekała?
Dlaczego w takim razie go nie zawołała?
Czy może to ta zjawa się pojawiła?
Nie powinna odchodzić sama!

Nie zdążyła nawet powitać wszystkich życzeniami dobrego dnia. Doprawdy, odnosiła wrażenie, że gdyby nie wrodzona nieśmiałość Wilczka oraz nabyte nadmierne trzymanie się zasad etyki, to jeszcze chwyciłby ją za ramiona i mówił to wszystko prosto w jej twarz. A ona swoją mimikę miała już przygotowaną do obrony i przedstawiała teraz sobą nie tylko ucieleśnienie szczerego zaskoczenia takim porankiem, ale także lekkiego niepocieszenia, jakie nadawały jej przymarszczone brwi.
Tłumaczyła się nocną potrzebą zmiany pokoju z powodu jakiegoś robactwa łażącego po podłodze i nie pozwalającego jej zaznać spokojnego snu. Wszak był to stary przybytek, zniszczony i zaniedbany, więc wszelcy mali intruzi mieli tu swoje ucztowanie. A ona nie chciała dzielić z nimi sypialni.

Czy źle zrobiła?

W zmieszaniu odwracała spojrzenie od zagniewanego łowcy. Zgrabnie splatając słowa mogła sprawić, że biedny będzie miał wyrzuty sumienia za takie budzenie jej ze snu, wzbudzanie niepotrzebnej paniki i jeszcze przyprawienie jej o takie poczucie zakłopotania. Przy wszystkich zgromadzonych.
A gdyby tego było mu mało na dobre rozpoczęcie dnia, to Leiko jeszcze, tak nagłe zupełnie i niespodziewanie, przypomniała sobie słabość jaka ostatniego wieczora dopadła Wilczka. Szybko zapomniała o głównej przyczynie i temacie ich rozmowy, na rzecz spojrzenia na niego z przejmującą obawą w oczach. Podeszła, znowu tak niepokojąco blisko, by mógł poczuć ciepło bijące z jej ciała ukrytego za bielą odzienia, jedynie odsłoniętego tak niezdarnie na kuszącym dekolcie.

Czy znowu się źle poczuł?
Ma gorączkę?
Zimno mu?
Potrzebuje się położyć i ogrzać?

Na domiar złego sięgnęła dłonią do jego czoła, bynajmniej nie rozpalonego od choroby.
Nie było ciężko zdominować Akado w tej rozmowie. Z łatwością stała się panią sytuacji sprawiając, że nawet zrobiło mu się nieco głupio za zrobienie takiej sceny. Miała już w zanadrzu przygotowaną wymówkę z kobiecymi tajemnicami, gdyby naprawdę zrobiło się zbyt gorąco z tym drążeniem tematu, ale przypomnienie mu jej „nieporadności” okazało się być wystarczające.

Czarownik wydawał się nie przejmować zbytnio jej zniknięciem. Być może już się przyzwyczaił do jej różnych, nagłych wędrówek, wszak podróżuje już z nią dłużej niż młodzik. A skoro ona nie próbuje poznać jego sekretów, to czemuż on miałby próbować? Doceniała ten brak zainteresowania.

Ronin z drugiej strony.. nie wydawał się być usatysfakcjonowany jej opowiastką. Nie powiedział tego głośno, ale wystarczyło łowczyni jedno spojrzenie na jego twarz, by poznać podejrzliwość. Czaiła się w jego oczach, kiedy na nią patrzył. Czy coś słyszał? Albo co gorsza – czy coś widział? Pierwsze było bardziej prawdopodobne, ale któreś z nich musiałoby się straszliwie zatracić w rozkoszy, by pozwolić na wyrwanie się z ust jakiemuś soczystemu jękowi podziwu nad talentem swego kochanka lub kochanki. Wątpiła, by ona lub Kojiro tak bardzo dali się ponieść chwili i zapomnieli o ostrożności. Może zatem podłoga ich zdradziła jakimś niedwuznacznymi skrzypnięciami? Ale przecież też uważali. To była namiętność, jednakże przepełniona dbałością o dyskrecję. Widzieć.. przecież też nic by nie mógł. Drzwi były zamknięte, a nawet jeśli nie, to na pewno któreś z nich usłyszałoby zbliżające się ku nim kroki. Powracała myślami to tej gorącej nocy. Choć niezmiernie ciężko im było odwrócić od siebie uwagę, to również i nie

Nanashi musiałby posiadać dar spoglądania przez ściany, bądź zmysł słuchu mocniejszy o wielokroć od zwykłego, by nakryć dwójkę czujnych kochanków. Zatem prawda mogła być bliższa niż się wydaje i taka.. zwyczajna, nie kierowana niczym konkretnym o co Leiko mogłaby się obawiać. Ta podejrzliwość mężczyzny mogła być zrodzona po prostu nieznajomością jej zwyczajów w podróży, tych które przedstawiała swym towarzyszom oczywiście. Być może widział w niej byle delikatną kobietę, która z racji swej kruchości i bezbronności powinna lgnąć do swych obrońców i nie oddalać się nigdzie. Któż to widział, aby taki kwiat mogący stanąć w szranki piękności i zmysłowości ze skarbami Miyaushiro , wędrował gdzieś nocami bez strażników. Stąd i to powątpiewanie we wszystko na czym ten świat stoi, non?

Tak sobie to właśnie tłumaczyła, nie próbując nawet udawać, że nie zauważyła jego spojrzenia. Tyle, że odebrała je całkiem inaczej, tak jak się spodziewano po łagodnej i troskliwiej Maruiken. Uśmiechnęła się ciepło i niewinnie do ronina.

Czyżby i jego dopadło jakieś przeziębienie?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-07-2014, 23:52   #210
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wyruszyli z rana. Na resztkach posiłku z wczoraj. Niewiele tego było, ale Leiko była i wdzięczna za to. Wszak nie wiadomo czy wkrótce znów nie przyjdzie im głodować. Pociechą jednak było dla nich, że ich przewodnik obiecał ich doprowadzić do miejsca z którego bez problemu zeszli by na szlak, którym podążała grupka Kasana. To dodawało wigoru ich krokom.


Wszak zmierzali ze swym przewodnikiem tam gdzie był Hirami Kasan, Jia-min, oraz ważniejszy dla łowczyni Kunashi Marasaki który potencjalnym sojusznik. A także niesione przez nich zapasy. Koniec niepewności, co do tego czym zapełni się brzuch podczas posiłku. I w jakiej ilości.
Po choć Nanashi okazywał świetnym myśliwym, to jak każdy łowca musiał polegać w swej sztuce łowieckiej na szczęściu także.
Nic więc dziwnego że wyruszyli, Nanashi z dzieciakiem z przodu, Maruiken z Akado Yoru w środku. Kohen zamykał tyły od czasu do czasu kaszląc głośno. A pies szwendał się pomiędzy nimi.
Wędrówka z początku była wygodnym spacerem, potem jednak ruszyli górzystym wąskim szlakiem i wtedy…

Po raz pierwszy się i Leiko i Nanashi zatrzymali. Choć zapewne każde z innego powodu.
Maruiken bowiem poczuła bolesne niczym lekkie ukłucie igły.Ganriki … odezwało się w sposób jaki dotąd Leiko nie doświadczyła. Krótkie przelotne uczucie, które znikło tak szybko jak się pojawiło.
A co wyczuł lub zauważył Nanashi? Maruiken mogła tylko zgadywać. Niewątpliwie ich przewodnik skrywał wiele sekretów. I niewątpliwie był bardzo spostrzegawczy…
Czasami gdy na nią patrzył, jego spojrzenie się śmiało. Czasami gdy na nią patrzył jego uśmieszek był lekko ironiczny… choć zawsze zaprawiony sympatią.
Czyżby Nanashi przejrzał przez jej maskę? Lub poznał jej sekrety. Iye. Na pewno nie.

Ukłucie niepokoju znikło. Nanashi dał znać by ruszali dalej. Maruiken jednak była niespokojna… Dotąd jej wrodzone moce nie zachowywały się tak dziwnie. Czyżby to efekt uboczny wchłonięcia tak wielu demonicznych esencji w tak krótkim czasie? Zwykle na pojedyncze Oni natykała się raz na trzy misje. I rzadko na potężne… Teraz, ileż to bestii pozostawiła za sobą? Ileż to demonicznej esencji wchłonęła?
Może to przez to?
Ponure myśli łowczyni z czasem zaczęły ustępować zachwytowi. Bowiem schodzili coraz niżej. Niewygodny wąski szlak zmieniał się w całkiem wygodną przechadzkę przez urzekająco piękny las.
Trzeba przyznać że lasy porastające te góry swym pięknem potrafiły zachwycić. Nic dziwnego, że tylu Yamabushi zamieszkiwało okolicę.
Późnym popołudniem dotarli w końcu do niedużego kamiennego słupka.


Który kiedyś wyznaczał granicę między światem widzialnym a niewidzialnym, miedzy materialnym, między dolinami we władzy lokalnego daimyo a górami we władzy pustelników. Kiedyś… obecnie świat duchowy panoszył się w materialnym świecie, niewidzialne zrobiło się widzialne, daimyo niedawno skończyli walczyć ze sobą, a pustelnicy wyginęli. Wojna ery Onin zmieniła wiele… Leiko przekonywała się, że więcej niżby się z pozoru wydawało.
-Teraz trzymajcie się tego szlaku i nim zejdziecie do doliny.. a nią podążając wzdłuż brzegu, dogonicie swoich towarzyszy bardzo szybko.- wyjaśnił Nanashi. I spojrzał ciepło na Maruiken.


Po czym nachylił się w jej kierunku i szepnął konspiracyjnie.- Uważaj Maruiken-san. Oprócz twego wielbiciela, ktoś jeszcze podąża za wami. Bądź ostrożna… Może się mylę, zdawało bowiem mi się że dostrzegłem coś raz czy dwa. W każdym razie wolę nie informować młodego, by nie wywołać niepotrzebnej paniki, a u czarownika... niepotrzebnej ekscytacji. Więc poki co, zachowaj to dla siebie.
Po czym odsunął się od niej i pożegnał ze wszystkimi słowami.- Tu nasze drogi się rozchodzą. Niech was Kami chronią, tam gdzie się udajecie.
I ruszył w wyższe partie gór, nie dając Leiko szansy na odkrycie ile w jego słowach było wiedzy, ile domysłów, ile blefu.
No cóż… Nanashi przywołał do siebie Hiro i Katsu. I powoli oddalał się. A ona wraz Yoru i Kohen poczęła schodzić w dół, w myślach planując swe kolejne kroki oraz… zaginięcie.
Bez spostrzegawczego Nanashi powinno pójść łatwo. Yoru wszak okazał się kiepskim strażnikiem jej kobiecej czci.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172