Termowizja to jedno, czujnik ruchu drugie. Luneta dla opornych, albo leniwych myśliwych, którzy nie chcieli się napracować, a móc pochwalić się zdobyczą w postaci ustrzelonej zwierzyny. W obecnych warunkach okazało się to całkiem przydatne również na ludzi. Zwierzę to zwierzę, biologii oszukać się nie dało.
Przez chwilę panowała cisza i pat. Jedna i druga strona zdawała sobie sprawę z istnienia przeciwnika i jego ogólnej lokalizacji. Pierwszy zaryzykował Ruiz, powoli i ostrożnie zmieniając pozycję. Niestety okazał się w tym dość hałaśliwy, a w każdym razie nie w pełni zasłonięty.
Gdy tylko cisnął ładunkiem, odezwała się seria z krzaków naprzeciwko. Celna seria. mimo, że Marco przywarł do ziemi, chowając się za drzewem. Poczuł mocne uderzenie w bok i ostry ból w łydce. Kurtka wytrzymała, a wróg przestał strzelać niemal tak gwałtownie jak zaczął, trafiony przez Paulę. Buck i Antonio, nie znający przecież planu, także zaczęli strzelać i las ponownie eksplodował ruchem i hukiem wystrzałów.
To była dziwna potyczka, kiedy wszyscy ponownie zmienili pozycje. Greczynka obserwując teren przez lunetę dostrzegła, że wrogowie się wycofali, ponosząc znacznie większe, bo śmiertelne straty w ludziach. Pytanie czy wycofali się zupełnie, czy jednak tylko zmienili pozycję na umiejscowioną dalej.
W ciszy, która ponownie zapadła, dosłyszeli dobiegające mniej więcej od San Jose odgłosy wystrzałów i wybuchów.
Ruiz przyjrzał się swoim ranom. Żebra piekły bólem nie tylko przy poruszaniu, na łydce miał głęboką na kilka milimetrów czerwoną szramę, krwawiącą i piekącą bardziej niż żebra.
W życiu pojawiały się zawsze takie chwile, kiedy decyzję należało podjąć szybko. Samodzielnie. Bez wahania i przede wszystkim, bez słów. Słowa wykluczały szybkość. Zdecydowanie? Szaleństwo? Odwaga? Pewne rzeczy ciężko było nazwać.
Znacznie więcej z tych cech posiadała JP niż Sue.
Ta pierwsza odbiła w bok i uderzyła w przód jednego z blokujących przejazd samochodów. Masa i prędkość odrzuciła przeszkodę w bok, a wszystkimi w środku opancerzonego pojazdu rzuciło. Pasy bezpieczeństwa naprężyły się, Enrique jęknął, a rudowłosa ponownie walnęła swoim ciałem w kratkę dzielącą bagażnik od tylnego siedzenia. Nie to jednakże okazało się dla niej najgorsze.
Nie zdecydowała się strzelać, więc jedyne co mogła zrobić, to patrzeć jak Fumadores celują i naciskają spusty swojej broni. Od rury oderwał się podłużny pocisk, i zostawiając za sobą smugę dymu i ognia, pognał wprost na nich. Gwałtowny ruch kierownicą pozwolił im uniknąć bezpośredniego trafienia. RPG uderzyło w taranowany pojazd, ale i tak eksplozja przeciwpancernego pocisku szarpnęła nimi w bok, a na bocznej szybie powstało zauważalne pęknięcie. Ten z granatnikiem okazał się jeszcze groźniejszy. Miał szybkostrzelną broń. Po pierwszym pudle, kiedy granat nie trafił, następny okazał się idealnie celny. Prosto w tylną szybę.
Już wtedy półprzytomna z bólu Sue, nie zdążyła poczuć prawdziwego przerażenia. To stało się za szybko. Samochód był opancerzony, ale bardziej przeciwko pociskom małego kalibru ze zwykłej broni, nie przeciwko bezpośrednim trafieniom z granatnika. Eksplozja wybiła dziurę w szybie, odłamki i fala uderzeniowa zalały dolną i środkową część ciała rudowłosej, która nie mogła nie krzyknąć z bólu. Falę uderzeniową poczuli wszyscy, Hernandez zaklął, Goito krzyknął. W szybie widniała dziura wielkości pięści. Sue jakimś cudem zachowała przytomność, za to cierpiała jeszcze bardziej niż po trafieniu kuli w jej bark. Nogi spływały krwią.
Na szczęście kolejny granat spudłował, a potem JP wyszła już z zasięgu.
Mijali ostatnie zabudowania San Jose. A zaraz za nimi, rozpędzając się, wyjachały dwa załadowane ludźmi pickupy, pędząc za uciekającymi.