Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2014, 12:34   #521
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Pierwszy strzał. Wstrzymać oddech. Nacisnąć spust.
Rozpocząć pandemonium.
Ramieniem Pauli szarpnęło, strach tworzył z adrenaliną wybuchową mieszankę. Drugi wystrzał i wzrok wychwytujący poruszające się w górę karabiny prześladowców. Zaskoczone, wściekłe twarze. Tak, można je zobaczyć. Odległość nie miała znaczenia, wyobraźnia dodaje brakujące szczegóły. Przynajmniej jeden pewny trup.
To jak strzelanie do jeleni, prawda?
Twarda kora szorowała o odsłonięte ciało. To się nie liczyło. Trzy ukryte w krzakach lufy otworzyły ciągły ogień. Trzej muszkieterowie mieli bardzo automatyczną broń. Tak, trzy ukryte lufy. Kamuflaż przestał istnieć wraz z pierwszym pociskiem, kolejna rzecz bez znaczenia.

Psy przestały ujadać. Nie tylko zagłuszone hałasem wystrzałów. Wyrwały do przodu, stały się pierwszym celem. Ich panowie także postanowili sobie poleżeć w kałużach własnej krwi. To widzieli, jeszcze opróżniając magazynki broni. Inni też padli, w rów lub krzaki obok.
Weź tu oceń, który dostał.
Najpierw osłona, potem odpowiedź. Marco był pewien, że trafił kogoś w głębi, Buck podobnie. Trafił nie równa się zabił. Szczególnie, jeśli tym razem mieli także kamizelki.
Koniec magazynka oznaczał zmianę pozycji. Stopy Pauli wylądowały na ziemi.

Wtedy odpowiedzieli.
Cztery, nie, chyba pięć luf rzygnęło ogniem w kierunku schowanych najemników. Zrobili to dokładnie tak samo jak zasadzkowicze. Palec na spust.
Ratatatata!
Jak w filmach. Tylko krócej. Ziemia i kawałki drewna pryskały wszędzie wokół. Kilka drzazg wbiło się głęboko w prawe ramię Greczynki. Ruizowi prysnęło ziemią w twarz i oczy, a kule śmignęły gdzieś tuż nad nim. Antonio gdzieś przepadł, a Buck oberwał bezpośrednio w bok, kiedy przesuwał swoje wielkie cielsko, tak, że aż sapnął. Dotknął się tam, pojawiła się krew. Nie mogło być tego dużo, kamizelka zatrzymała impet.

Tamci też skończyli. Chwilowo. Zmiana magazynków. Siły się wyrównały.
Tylko co dalej? Fumadores nie zaszarżowali, także niepewni, przyczajeni gdzieś głęboko w krzakach.


Opancerzony pojazd ruszył, wyrzucając spod kół tonę błota i wiór. Siedzący obok Jonasz właśnie montował kolejną taśmę do swojego karabinu, nie przejmując się niczym wokół. Nawet jak we wnętrzu stojącego obok samochodu eksplodował granat, wyrzucając szyby i podpalając całe wnętrze w eksplozji efektownej, ale zupełnie nie tak bardzo jak w filmach.
Tam rozwaliłoby wóz na milion kawałków.
JP cisnąc pedał skierowała się na błotnistą drogę.

W tę stronę było łatwiej. Deszcz już nie padał, co miało spłynąć to spłynęło, a ciążka wielotonowa bestia przebijała się przez błoto całkiem sprawnie, zjeżdżając coraz to niżej. Należało tylko uważać, żeby nie wypaść z drogi. Bułka z masłem.
Ciekawe co myśleli sobie pasażerowie, których rzucało na boki, kiedy na ręcznym brała zakręty z prędkością trochę zbyt dużą jak na te warunki?

Minęli przedsiębiorstwo, zamknięte jeszcze albo już, kiedy to pracownicy woleli iść na urlop na żądanie niż wjeżdżać w strefę wojny. I już pędzili prostą drogą do San Jose, mijając zagajnik, w którym chowali się dzień wcześniej.
Pojawiły się pierwsze zabudowania. I pierwsi ludzie. Mimo wszystko Fumadores dali się zaskoczyć. Nie spodziewali się takiego rozwiązania? Ich błąd.

Rozpędzony samochód wjechał pomiędzy pierwsze domy, kiedy JP zauważyła istotną przeszkodę. Mimo wszystko ktoś zablokował główną drogę stojącymi w poprzek dwoma samochodami. Ciężkie terenówki, pełne dziur po kulach. To raczej już tylko wraki pojazdów, co faktu nie zmieniało. Objeżdżanie wymagało krążenia po wąskich, błotnistych uliczkach miasteczka, z drugiej strony nie widzieli tam innych podobnych barier.

Wokół pojawili się przeciwnicy. Ktoś zaczął strzelać, seria przeszyła powietrze i w kilku miejscach zrykoszetowała od pędzącego pojazdu. Siedząca w bagażniku Sue dostrzegła coś więcej. Fumadores wybiegali z bronią w ręku. Część od razu pędziła do samochodów, ale niektórzy chcieli strzelać. Pistolet czy karabin nie miały być groźne, ale z właśnie mijanego domu wybiegło dwóch mężczyzn z czymś cięższym. Jeden miał na ramieniu długą rurę, którą wycelował w opancerzony samochód, drugi natomiast dzierżył coś, co niepokojąco przypominało granatnik. JP we wstecznym lusterku także dostrzegła to niebezpieczeństwo. A dojechali dopiero do mniej więcej połowy San Jose.
 
Sekal jest offline  
Stary 11-05-2014, 17:18   #522
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
No i zaczęło. Wreszcie. Koniec pitolenia i początek strzelania. Zawsze i tak, prędzej czy później kończy się na tym, że „ich” trzeba zabić. Czasami tylko starczył dać po ryju. Ostatnio jednak Buck coraz zadziej znajdował się w sytuacjach, gdzie tak prozaiczne rozwiązania załatwiały sprawę.

Ustawił karabin na dwójnogu, dając lufie stabilne podparcie. Gdy tylko padły pierwsze strzały sieknął seriami po całej kolumnie i nie przestał strzelać, dopóki magazynek się nie opóźnił. Tamci też strzelali, co boleśnie poczuł boku. Krew. Dostał. No ale przecież o tym w tym wszystkim chodziło prawda? Odturlał się w bok, za następnego pniaka. Nie za daleko, bo przy jego posturze, zbyt dłuższe marsze przez gęsty las tylko zdradziły by jego pozycje, zamiast go ukryć. Na szczecie całe to taplanie się w błocie i gałęziach dawało mu teraz jako taki kamuflaż. Tym razem postanowi zaczekać i dać napastnikom wykonać pierwszy ruch. Najlepiej jakiś głupi.

Załadował nowy magazynek, znów oparł karabin o pniak i czekał na pierwsze oznaki ruchu, w który można by strzelić.
 
malahaj jest offline  
Stary 11-05-2014, 21:14   #523
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Gdy stało się jasne, że tamci nie zaszarżują, Marco pod osłoną powalonego pnia i gęstych zarośli odczołgał się kilka metrów w tył, za drzewo, z którego przed chwilą zeszła Paula.
- Cała jesteś Harcereczko? - Zapytał szeptem leżącą obok dziewczynę.
Oparł lufę na korzeniu i zlustrował przedpole zza grubego pnia. Mierda, rzecz jasna, zobaczył. Czterdzieści metrów w tej gęstwinie to było hen daleko. Można było co najwyżej walić po zaroślach na oślep, lecz nie miał tyle amunicji, by ją w ten sposób marnować.
- Tamci wezwą posiłki - szepnął do Pauli. - Nie mają już perros, możemy się oderwać i ich zgubić.
 
Bounty jest offline  
Stary 12-05-2014, 17:49   #524
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Przestało rzucać nią po bagażniku, znak, że wjechali na bardziej cywilizowaną drogę. Sue chwyciła linkę holowniczą, którą zauważyła kilka chwil temu, gdy jechali przez błoto. Zaczęła przymocowywać ją w bagażniku tak, by po otwarciu klapa uchylona była na tyle, na ile pozwoli długość przymocowywanej przez dziewczynę liny. Na oko z 30 centymetrów.

- Za nami goście z jakąś ciężką bronią - oznajmiła wykonując ostatni węzeł. - Granatnik albo coś w tym rodzaju.
- Skręcamy w którąś z bocznych dróg? - zwróciła się do JP. Przed podjęciem kolejnego ruchu musiała wiedzieć, co planuje ich kierowca.
 
Vivianne jest offline  
Stary 12-05-2014, 18:32   #525
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Bolesny syk wydobył się z ust dziewczyny, czym prędzej padającej na ziemię. Drzazgi, mogło być gorzej. Poruszanie się z nimi nie wchodziło w grę, chwyciła więc i wyrwała obie, zaciskając mocno zęby. Krew z takich ran nie przerażała Pauli, Fumadores robili to o wiele skuteczniej. Kiwnęła głową na pytanie Ruiza i ułożyła wygodnie karabin, przestawiając lunetę na termowizję. Przyłożyła ją do oka.
- Jeśli wystrzelę, będą wiedzieli gdzie jestem - szepnęła. - Zróbcie jakieś zamieszanie, rozproszcie uwagę, to ich powystrzelam - starała się mówić to opanowanym głosem. Nie do końca wychodziło. Myśl o bezdusznym zabijaniu innych ludzi przerażała ją aż do kości.
~Albo my albo oni...~
Nowa mantra. Zawód najemnika był momentami przerażający.
 
Lady jest offline  
Stary 12-05-2014, 19:14   #526
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
To była szalona jazda po wertepach, ale gdyby nie świadomość, że jadą prosto w serce wroga JP miałaby z niej wielka frajdę. Nie. Tak zupełnie szczerze mówiąc bawiła się tak dobrze, że nawet myśl o czekających na nich w mieście wrogach i starym dziwaku wywijającym w samochodzie wielka giwerą, którą w każdej chwili mógł jej wybić bark, nie mogła w niej zabić radości z prowadzenia tego smoka po wąskiej, błotnistej drodze, z prędkością na jaka ledwie pozwalał zdrowy rozsądek.
Gdy wjechali do miasteczka jeszcze bardziej przyspieszyła z całej siły naciskając na gaz. Przez połowę miasta przejechali w błyskawicznym tempie, zupełnie nieniepokojeni przez przeciwników. Niestety takie szczęście musiało się skończyć. Stojące na drodze samochody były ich zapowiedzią. Drugim zwiastunem kłopotów byli doskonale widoczni we wstecznym lusterku faceci z bronią przeciwpancerną. JP namyślała się krótko. Ostatnio musiała decyzje podejmować błyskawicznie i liczyć tylko na siebie.
Prosto na drodze miała dwa rozwalający się graty w bok boczną uliczkę. Wraki nie były przeszkodą dla kilkutonowego potwora, którym kierowała. Uliczka oznaczała krótkotrwała osłonę i zwłokę w ucieczce. Dawała więcej czasu przeciwnikom.
Dziewczyna pędząc dalej prosto nagle skręciła gwałtownie kierownicą i zaraz ponownie wyrównała kierunek jazdy, pojazd nie był orłem zwrotności, więc w ten sposób zmieniła jedynie tor po którym się przemieszczała. Miała nadzieję że zrobiła to w wystarczająco dobrym momencie by wystrzelony pocisk ich ominął. Modliła się teraz szczerze w myślach.
Zupełnie nie zwracała uwagi na słowa, które ktoś wypowiadał skupiona całą sobą na sytuacji na zewnątrz.
 
Eleanor jest offline  
Stary 12-05-2014, 19:18   #527
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Widzisz coś przez te krzaki? - Zapytał. Infrawizja w cyberoku Marco nie pomagała w dzień wiele, ale Paula miała mocną lunetę termowizyjną. - Bien, pohałasuję tam - wskazał wgłąb lasu. - Zmieniaj pozycję po każdym strzale.

Przeszedł na czworakach kilkanaście metrów w bok po czym przeczołgał się dalszych kilka do przodu, zachodząc tamtych z flanki. Wyjął jeden z małych ładunków wybuchowych, przeznaczonych do otwierania antywłamaniowych drzwi i sejfów. Nastawił na trzy sekundy i rzucił, jak najdalej od siebie, Pauli i rowu. Granat to to nie był, by kogoś tym zabić trzeba by było włożyć to delikwentowi do kieszeni. Ale hałasu trochę robił.

Gdy rozbrzmiała słaba eksplozja Ruiz leżał dobrze ukryty za grubym drzewem.
 
Bounty jest offline  
Stary 14-05-2014, 11:04   #528
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Termowizja to jedno, czujnik ruchu drugie. Luneta dla opornych, albo leniwych myśliwych, którzy nie chcieli się napracować, a móc pochwalić się zdobyczą w postaci ustrzelonej zwierzyny. W obecnych warunkach okazało się to całkiem przydatne również na ludzi. Zwierzę to zwierzę, biologii oszukać się nie dało.
Przez chwilę panowała cisza i pat. Jedna i druga strona zdawała sobie sprawę z istnienia przeciwnika i jego ogólnej lokalizacji. Pierwszy zaryzykował Ruiz, powoli i ostrożnie zmieniając pozycję. Niestety okazał się w tym dość hałaśliwy, a w każdym razie nie w pełni zasłonięty.

Gdy tylko cisnął ładunkiem, odezwała się seria z krzaków naprzeciwko. Celna seria. mimo, że Marco przywarł do ziemi, chowając się za drzewem. Poczuł mocne uderzenie w bok i ostry ból w łydce. Kurtka wytrzymała, a wróg przestał strzelać niemal tak gwałtownie jak zaczął, trafiony przez Paulę. Buck i Antonio, nie znający przecież planu, także zaczęli strzelać i las ponownie eksplodował ruchem i hukiem wystrzałów.

To była dziwna potyczka, kiedy wszyscy ponownie zmienili pozycje. Greczynka obserwując teren przez lunetę dostrzegła, że wrogowie się wycofali, ponosząc znacznie większe, bo śmiertelne straty w ludziach. Pytanie czy wycofali się zupełnie, czy jednak tylko zmienili pozycję na umiejscowioną dalej.
W ciszy, która ponownie zapadła, dosłyszeli dobiegające mniej więcej od San Jose odgłosy wystrzałów i wybuchów.

Ruiz przyjrzał się swoim ranom. Żebra piekły bólem nie tylko przy poruszaniu, na łydce miał głęboką na kilka milimetrów czerwoną szramę, krwawiącą i piekącą bardziej niż żebra.


W życiu pojawiały się zawsze takie chwile, kiedy decyzję należało podjąć szybko. Samodzielnie. Bez wahania i przede wszystkim, bez słów. Słowa wykluczały szybkość. Zdecydowanie? Szaleństwo? Odwaga? Pewne rzeczy ciężko było nazwać.
Znacznie więcej z tych cech posiadała JP niż Sue.

Ta pierwsza odbiła w bok i uderzyła w przód jednego z blokujących przejazd samochodów. Masa i prędkość odrzuciła przeszkodę w bok, a wszystkimi w środku opancerzonego pojazdu rzuciło. Pasy bezpieczeństwa naprężyły się, Enrique jęknął, a rudowłosa ponownie walnęła swoim ciałem w kratkę dzielącą bagażnik od tylnego siedzenia. Nie to jednakże okazało się dla niej najgorsze.

Nie zdecydowała się strzelać, więc jedyne co mogła zrobić, to patrzeć jak Fumadores celują i naciskają spusty swojej broni. Od rury oderwał się podłużny pocisk, i zostawiając za sobą smugę dymu i ognia, pognał wprost na nich. Gwałtowny ruch kierownicą pozwolił im uniknąć bezpośredniego trafienia. RPG uderzyło w taranowany pojazd, ale i tak eksplozja przeciwpancernego pocisku szarpnęła nimi w bok, a na bocznej szybie powstało zauważalne pęknięcie. Ten z granatnikiem okazał się jeszcze groźniejszy. Miał szybkostrzelną broń. Po pierwszym pudle, kiedy granat nie trafił, następny okazał się idealnie celny. Prosto w tylną szybę.

Już wtedy półprzytomna z bólu Sue, nie zdążyła poczuć prawdziwego przerażenia. To stało się za szybko. Samochód był opancerzony, ale bardziej przeciwko pociskom małego kalibru ze zwykłej broni, nie przeciwko bezpośrednim trafieniom z granatnika. Eksplozja wybiła dziurę w szybie, odłamki i fala uderzeniowa zalały dolną i środkową część ciała rudowłosej, która nie mogła nie krzyknąć z bólu. Falę uderzeniową poczuli wszyscy, Hernandez zaklął, Goito krzyknął. W szybie widniała dziura wielkości pięści. Sue jakimś cudem zachowała przytomność, za to cierpiała jeszcze bardziej niż po trafieniu kuli w jej bark. Nogi spływały krwią.

Na szczęście kolejny granat spudłował, a potem JP wyszła już z zasięgu.
Mijali ostatnie zabudowania San Jose. A zaraz za nimi, rozpędzając się, wyjachały dwa załadowane ludźmi pickupy, pędząc za uciekającymi.
 
Sekal jest offline  
Stary 14-05-2014, 15:51   #529
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Un trabajo muy jodido... - jęknął Ruiz kryjąc się za drzewem.
- Cabrónes! - Zawołał. - Cogi- con sus madres! Es muy fácil de hacer, como todas ellas trabajan en uno casa de putas!

W odpowiedzi kolejne pociski posiekały okoliczne drzewa, lecz tym razem Marco miał już dobrą osłonę.

- El inodoro en casa de mi abuela es de esos viejos de los que tienes que tirar la cadena! Yo ahogaré vosotros ahi, bastardos!

Tym razem nie dali się sprowokować. Ruiz wychylił się obserwując przedpole, ale nikogo nie dostrzegł. Urwał kawałek koszuli i prowizorycznie opatrzył łydkę, klnąc na czym świat stoi. Piekło, ale nie powinno przeszkadzać w chodzeniu, to najważniejsze.

Ruiz odczołgał się z powrotem do Pauli.
- Wycofali się? - Zapytał jej szeptem.
 
Bounty jest offline  
Stary 14-05-2014, 23:50   #530
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Czasami czas potrafi się rozciągnąć w nieskończoność czasami stanowi ułamek sekundy, w którym całe życie staje ci przed oczami. U Jonasza mógłby być to okres całkiem długi, ale JP nie sądziła by dziwak zawracał sobie tym głowę. Jej życie nie trwało zbyt długo, zaledwie kilkanaście lat. Ile w tym czasie mogła przeżyć by przelało się w pamięci? Czy to miało znaczenie? Żyje się tylko raz...

Choć pędziła szaleńczo naprzód, pociski mknęły jeszcze szybciej. Zbliżając się z przerażającą prędkością.
Judy wypuściła z płuc wstrzymywane powietrze gdy pierwszy pocisk ominął ich i uderzył w zaporę. Na drugi nie miała już wpływu, ale i tak im się upiekło. Zważywszy, że nadal byli w jednym kawałku, a samochód jechał do przodu. Droga było pusta, więc dziewczyna jeszcze bardziej dodała gazu. Teraz to była gra na eliminację, ale nie od niej ona zależała.

Przyjrzała się widocznym w lusterku obrażeniom i samochodom, które za nimi podążały.
- Ta dziura w tylnej szybie, całkiem dobrze się nadaje do strzelania. - Stwierdziła w przypływie czarnego humoru – Nie trzeba się w tym celu wychylać na zewnątrz. Możecie się zająć naszym ogonem? - Zapytała siedzących z tyłu mężczyzn. - Po za tym wszyscy w jednym kawałku?
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 14-05-2014 o 23:54.
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172