Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2014, 15:16   #115
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
- Jasne, wysadzę się i bierzcie samochód. Im dalej se na północ pojedziecie, tym ciszej i spokojniej - odpowiedział zmęczony gospodarz. - No i dam wam gnaty.
- Porozmawiam z matką i Richi'em w tym czasie... zresztą weźmiemy go ze sobą. Angie pewnie śpi - mruknął Damian wysiadając jako pierwszy, gdy podjechali pod fortecę, bardzo powoli, z wyłączonymi światłami. Musieli przejść kawałek, bo Victor zostawił samochód gdzie indziej niż pod drzwiami, czy tam gdzie wcześniej zrobiła to Ester. Na wszelki wypadek.
Najpierw musieli pójść wszyscy, by później wrócić do samochodu z zapasem broni i amunicji. Dodatkowo musieli czekać na Damiana i Richarda, Pony jednak nie czuł się zobowiązany do zabawiania Ester rozmową w trakcie czekania przy samochodzie. Gdy już coś mówił, zostawał na płaszczyźnie... służbowej.
- Dostaliście dobre bronie. Glocki są niezawodne i celne, akurat na start - powiedział samemu ciesząc się rewolwerem, długości przedramienia.
W końcu dołączyli do nich bracia, Richard wydawał się być dziwnie podekscytowany, może nawet uradowany. Damian niósł ze sobą zgrzewkę butelek piwa, niektóre były jeszcze nieotwarte.
- Żeby było do czego strzelać - powiedział wzruszając ramionami. - Akurat było...

Pony prowadził, a Richi widocznie dostał rozkaz trzymania mordy na kłódkę, co przychodziło mu z wyraźnym trudem. Kręcił się na swoim tylnym miejscu, co raz uśmiechał i oblizywał wargi, albo przyglądał odbiciu Ester w lusterku nad maską rozdzielczą.
Pony nie ryzykował i wyjechał aż za rozwalone barykady miejskie, skręcając w boczną, leśną drogę. Po wybojach dojechali na leśną polanę nad strumykiem, na zakrzywionej, grubej krawędzi drzewa, która leciała nad wodą, Pony ustawił parę butelek, w tym te świeżo osuszone przez Damiana po drodze. Szczęście im sprzyjało, bo nie było wiatru.
- Prawą obejmujesz rękojeść, lewą zakrywasz palce prawej, dzięki temu pewnie, ale nie za mocno trzymasz obiema rękami. Lewa stabilizuje i kontroluje podrzut broni, tylko wspomaga prawą, ale i tak nie ma co strzelać jedną łapą. Dwoma można dzięki wprawie i odrobinie siły, ograniczyć odrzut do prawie zera, przynajmniej w takich krótkich broniach - zaczął Pony pokazując Ester dokładnie co i jak, dotykając jej dłoni, ale robiąc to w sposób absolutnie chłodny i całkowicie profesjonalny. Można się było domyślić, że nie była pierwszą osobą, którą uczył zabijać.
Poprawił uchwyt u Richarda, który nie mógł się powstrzymać przed przestępowaniem z nogi na nogę i wskazał butelki.
- Jeśli z takiej odległości nie traficie w butelkę, za cholerę nie traficie w głowę ruchomego celu. Ale tylko idioci, albo wyborowi snajperzy w wojska czy oddziałów specjalnych mogą walić heady - powiedział uśmiechając się. - Zawsze, ale to zawsze celujcie w korpus. Brzuch powali na ziemię, zabije co prawda po wielu godzin o ile biedak nie otrzyma pomocy, ale starczy by podejść i zabić strzałem w głowę. Ważne! Zawsze dobijać strzałem w głowę na pewniaka z bliska, ale nie stojąc nad celem. Chyba każdy oglądał film, w którym gość nagle się obraca i PIZD! - Pony pokręcił głową. - Gramy mądrze. Traficie w serce, zajebiście, ale i tak podejdźcie i strzelcie w łeb. Traficie w okolice ramienia, gość upuści broń, wtedy nie podchodzicie od razu by strzelić mu w łeb, najpierw z odległości jeszcze raz staracie się strzelić w korpus. Nigdy nie prowadzcie wymiany ognia bez osłony, w biegu tylko jak szukacie schronienia. Okrążając kogoś, jedna osoba strzela, druga podchodzi i tak na zmianę - recytował chłodnym tonem. - A teraz... przyzwyczajcie się do hałasu, to zawsze większy problem niż jebany odrzut.
Powiedział strzelając z rewolweru i jakżeby inaczej, trafiając w jedną z butelek i dopiero po dłuższej chwili, przez pisk i szum w uszach, doszły ich kolejne słowa mężczyzny.
- Na razie strzelajcie w drzewa... dwa magazynki na drzewa, dwa na butelki i wracamy. Wszystkie mają być potłuczone, albo sam was postrzelę w stopę i będziecie sami wracać. Powodzenia.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline