Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2014, 14:37   #105
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Gdy zaparkowali pod blokiem Mik z ulgą puścił trzymane kurczowo uchwyty motocykla. Nigdy nie przepadał za jednośladami. Rozprostowując kości odprowadził wzrokiem Psyche wchodzącą do klatki schodowej mieszkalnego molocha. Świetny tyłek, trzeba jej przyznać. Możliwe, że nie całkiem naturalny, ale co z tego?
W tej chwili bardziej go jednak interesowało to, co siedziało w jej głowie. Historia o dzieciakach nie ruszyła jej zupełnie, rozbijając się o mur chłodnego profesjonalizmu. Czy była jedną z tych, którzy psychologicznie upodobnili się do AI? Pozbawioną emocji maszyną na korporacyjnej smyczy?
Co bardziej go niepokoiło, to podobna reakcja Rose.

Czy to Mik stawał się nieprofesjonalny dopuszczając, by kierowały nim uczucia? Te podstępne siły, trzymane dotąd w karbach przez codzienne rytuały? Co sprawiło, że budowany latami mur niewrażliwości zaczynał kruszyć się i pękać?

Zawsze podziwiał AI, tak podobne człowiekowi a zarazem tak różne. Ich zdolność do kierowania się wyłącznie rozsądkiem, bilansem strat i zysków, bezkompromisowe dążenie do celu. Po co jednak zwyciężać nie mogąc odczuwać satysfakcji z wygranej?
Nigdy nie umiał wyzwolić się od pragnień. Także tych przyziemnych, jak chęć bycia kimś, łaknienie blichtru i sławy.
Próżność? Na pewno.
Grzech pychy? Być może.
Przysiadł na motocyklu i napisał do Goodmana:

"Dzień dobry Max!
Moje prace są gotowe do odebrania z Bronx River Art Center. Przyślijcie paru silnych chłopa, bo ważą nawet do stu kilo. Portier jest powiadomiony. Zamówienie specjalne dostarczę osobiście jutro. Myślę, że się spodoba.
PS: Zastanawiałeś się nad performancem?
Pozdrawiam serdecznie,
Mik Maroldo"


I pyk, wysłane. Dwa razy dla pewności. Mik wiele sobie po tej wystawie obiecywał, także finansowo.
A właśnie, kasa! Raport dla Dirkauera! Ale najpierw trzeba obejrzeć dokładnie motor Psyche.
Pogapić się na przechodniów.
I jeszcze pogrzebać butem w śniegu.
Jednym słowem odwlekał to jak mógł, lecz w końcu westchnął, zebrał się w sobie i wyklepał wiadomość do szefa:

"Dzięki za info.
Kasa poszła głównie na przekupywanie Rustlersów, ale to już raczej mamy za sobą, zatem więcej tego typu wydatków nie będzie.
Łącznie 8000 E$ za adresy, kontakty i bardziej szczegółowe informacje o strukturze gangu, informacje o Free Souls (nasza legenda brzmi tak, że FS to nasz wróg i przeciw nim szukamy sojusznika w postaci The Rustlers) oraz za ustawienie spotkania z Jinem bez mówienia mu wcześniej kim jesteśmy (nie było to łatwe, gościa co dzień próbują zabić, ukrywa się, trzeba było poręczeń bliskich mu osób, by zgodził się pomówić z Rose). Reszta wydatków - jakieś trzy stówy - to najem garażu, taksówki i obiad z informatorką.
Pozdrawiam,
Mik Maroldo"


Bilans strat i zysków, dla niektórych tylko to się liczyło.


EL CHICANITO


- Yo nigga's - BigJ przywitał ich nie wstając i wskazując miejsca naprzeciwko. - Widzę, że zamiast sztywniaka przyprowadziłeś laseczkę. Nieźle, postępy miło widziane.
- Japoniec obraził się za plaskacza i przysiągł ujebać przy następnej okazji Meatboyowi łeb tą swoją kataną, więc musieli go wycofać - roześmiał się Mik witając z Rustlersami. - To jest Marlene. Też wolę ją - dodał siadając.
- Niezła chica - latynos z kolei wstał i wyszczerzył się, klapiąc miejsce tuż obok siebie. - Jestem Alecto, siadaj obok maleńka.
To ostatnie trochę nie pasowało, bowiem Psyche-Marlene była od niego najzwyczajniej w świecie wyższa. Może nie dużo, ale jednak.
Zbliżyła się kołyszącym krokiem, odrzuciła dredy na plecy obliczonym na odpowiedni efekt ruchem i uśmiechnęła się do latynosa, siadając obok niego bez krępacji. Szepnęła mu do ucha, żeby nie przerywać wypowiedzi Mika.
- Zaczniesz macać, a wytnę ci wątrobę.
- Hej, maleńka, rączki mam tutaj - Alecto uniósł dłonie w oburzeniu, mrugając do Marlene.

Ostatni z Rustlersów, Jay L, nic nie mówił, odpowiadając tylko na powitanie i przedstawienie. Przyglądał się im uważnie. Mik znów zebrał spojrzenia, na szczęście niewiele - pub o tej porze świecił pustkami.

- Radzę ci nosić okulary i czapę, bro - BigJ skrzywił się. - W nocy Bloodboys zaatakowali. Ktoś im doniósł gdzie jest boss i nas dorwali. Szczęście, że nie jesteśmy takimi ciotami jak The Cribs. Chodzą słuchy, że blaszaki zaczynają z tymi nowymi kurwami współpracować. Co masz dla nas?
- Na początek dane z holo Garrego. Był dobrze zabezpieczony, ale go rozpracowaliśmy - Mik wyświetlił ekran holo i przesłał BigJ-owi plik. - Sprawdźcie numery z listy połączeń czy nie miał u was wtyk. Meatboy oberwał?
BigJ spojrzał poważnie na Maroldo, odbierając ze skinieniem plik z danymi.
- Sprawdzimy to, dzięki. Boss nie jest w dobrym stanie, jeszcze nie wiadomo czy z tego wyjdzie - dodał, krzywiąc się. Siedząca naprzeciwko niego Psyche dostrzegła lekkie drganie pewnych mięśni, delikatny ruch gałek. BigJ nie był wielkim kłamcą i wydawało się, że teraz nie dzieli się z nimi pełną prawdą.
- Możemy załatwić najlepsze lecznicze nanoboty - zaproponował Maroldo. - Na miejscu lub w szpitalu, dyskretnie i z zapewnioną ochroną.
- Jeśli nasze nie dadzą rady, to wasze też nie - BigJ skrzywił się mocniej i machnął ręką. - Co będzie to będzie, Rustlers się nie poddadzą.
- Wolimy nikogo nie dopuszczać do miejsca, kumasz, nie? - Alecto wtrącił się, bębniąc palcami o stół, bo Marlene znajdowała się całkiem blisko, a on chyba nie był z tych co zwykle trzymają ręce z daleka.
- Jasne - skinął głową Mik. - Mam nadzieję, że wyżyje. Jak następnym razem będziecie w opałach to dzwońcie, chłopaki, key? Mieszkam tu, na dzielni, może zdążę z odsieczą. A jeśli nie, to mogę załatwić dobrych i dyskretnych chirurgów, same nanoboty to czasem za mało. A, słuchajcie, to wy wbiliście wczoraj na chatę do Hardinga?
- Jeśli macie fotki, możemy podrzucić głowy Bloodboysów - Psyche poszła w tym kierunku. - Jako gest dobrej woli i chęci współpracy. Jak zobaczą, że nie idzie tak łatwo, to może ich zapał zdziebko ostudzić.
- O chuju Hardingu wiesz z tego holo? - spytał BigJ - Chcieliśmy mu kilka pytań zadać, ale ta kurwa już nie żyła. A ci go zajebali nam spieprzyli, sprzed nosa, czaisz?
- I tak The Cribs już żrą kwiatki od dołu, teraz ich członkowie to bardziej Free Souls - pierwszy raz odezwał się trzeci z nich.
- Bojowa jesteś - Alecto wyszczerzył zęby do Psyche. - Możemy podrzucić wam kilka namiarów. Z tymi pierdoleńcami mamy do czynienia od bardzo dawna. Mogą się nie spodziewać, że dobrze gryziemy…
- Nie tak prędko, Al. Nie siedzą w jednym miejscu. Zdjęcia się znajdą - BigJ wzruszył ramionami - nie wiem tylko jak patałachów szybko znaleźć. Pewnie najłatwiej w ich klubach, te pojeby bez dnia ćpania i imprezowania nie przeżyją.
- Dajcie jakiś adres, wpadniemy na którąś z ich imprez - wyszczerzył się Mik - jestem w ich typie to mnie wpuszczą - dodał, po czym się zamyślił. - Ale co mówicie o Hardingu? Że ktoś go sprzątnął i wam nawiał? Ja o jego śmierci wiem od mojej znajomej u Jin-Tieo, ale czemu jego ludzie mieliby przed wami zwiewać? - Podrapał się po łysym łbie, autentycznie zbity z tropu.
- Wątpię, że to nasi, bro - BigJ podrapał się po łepetynie. - Niby czarni, ale mord nie idzie skojarzyć. Ciuchy też chujowe, dziar brak. To nie nasi, mówię ci. Dwóch ich było, coś z sejfu zdążyli buchnąć.
- Może jacyś najemnicy Jina? - Zastanawiał się na głos Maroldo. - Nie wiem czemu przed wami zwiali, ale słyszałem co tam znaleźli. Podobno dzieciaki. Dzieciaki ze wszczepami. Zabraliście je?
- Mając twarz i nazwisko da się każdego znaleźć - cicho powiedziała Marlene w kierunku Alecto, nie przerywając rozmowy Mika i BigJ’a - To kwestia czasu. Podasz mi je? - Miała najwyraźniej nadzieję przy tej okazji uzyskać jego numer.
BigJ zmarszczył brwi.
- Coś dużo wiesz, metalowy. Nikomu o tej akcji nie opowiadaliśmy ze szczegółami - Alecto, który już nachylał się do Marlene, zastygł, zerkając na Maroldo. Jay L uśmiechnął się pod nosem. - Na pewno nie o dzieciakach. Czyżbyś znał tych kolesi? - jego ton zmienił się na groźniejszy.
- Opowiadała mi to Felipa - odparł cyborg. - Ta gorąca latynoska dupcia, kojarzycie pewnie. Nie wspomniała kto załatwił Hardinga, twierdziła, że jej samej tam nie było. Myślałem, że to wy, bo mieliście jego adres od Garrego. Jeśli nie wy i nie ludzie Jina to ktoś od niej. W każdym razie przesłuchali Hardinga nim go kropnęli. I ponoć eksperymenty na dzieciakach zlecał im jeden skurwiel od nas z firmy, kręcący na boku z Free Souls. Zdrajca, którego tropimy. Muszę mieć dowody, żeby cwela udupić. Najlepsza byłaby kopia nagrania z przesłuchania Hardinga, ale skoro wy jej nie macie, to muszę znaleźć tamtych. Ale wszczepy i wszystko co tam znaleźliście też muszę obczaić, key? Nie zabrać, tylko zbadać. Na wszczepach się znam. Będę mógł stwierdzić skąd wyszły i co te cwele knuły.
- Felipa? - BigJ warknął. - A to suka.
- Jak na moje to ona kręci na boku, niby nie chce wtrącać się do przywództwa, ale swoje robi - Alecto wydawał się mniej podniecony tą informacją. Zwrócił się ponownie do Marlene. - Zdjęcia prześlę później, bo muszę jakieś wygrzebać. Fajnie by było, jakbyście trzepnęli jakiegoś porucznika Bloodboys. Nie tak trudno dotrzeć do nich jak do szefów, a ważni są. Krwawą Merry, Buzza albo tego, jak mu tam… ja pierdole te ich ksywki… TechNicsa. Banda pojebów, jak nic.
- Nic nie musisz - Jay L chyba nie lubił Maroldo, krzywił się jak na niego patrzył. - To, że z wami gadamy, nie znaczy, że się lubimy, ya?
BigJ się roześmiał, nie miał takiej spinki. Chociaż sądząc ze spojrzenia, Felipa miała przejebane.
- Ty myślisz, że my speców od wszczepów nie mamy? Gościu, my tu działalność od dawna prowadzimy. Kumasz? Jakieś pierdolone wszczepy to pryszcz. Skoro Meatboy was nie ujebał od razu, to pomóc sobie możemy. Zasady tej pomocy muszą być jasno określone. Żeby się tu jakieś białasy po naszej dzielni nie pałętały. Kumasz?
- Spox - Mik pokiwał głową po czym spojrzał na Jay L-a. - Musieć nic nie muszę, key? Ale jak chcecie, żeby tego cwela spotkała zasłużona kara to ja jestem jedynym człowiekiem, który może to sprawić. Ale potrzebuję zrobić zdjęcia i zeskanować wszczepy. Speców może macie, ale nie sprawdzicie czy plany wszczepów zostały wykradzione z naszej firmy. U nas jak u glin, niestety - skrzywił się. - Musisz mieć jakiś dowód na faceta, nim go zgarniesz do piwnicy i zaczniesz wyłamywać mu palce.
- Gościu, ale na chuj nam wszczepy? - BigJ spytał podniesionym głosem, kręcąc głową. - Nie byliśmy tam po wszczepy. Wojny nam nie wygrają.

Psyche stężała podobnie jak Alecto, rozluźniając się razem z nim. Maroldo grał w niebezpieczną grę, starała się przekazać mu wzrokiem swoje odczucia. Napotkał jej spojrzenie i odpowiedział swoim, zdającym się mówić "Luzik niunia, wiem co robię a przynajmniej tak mi się wydaje."
Docenił to, że będąc nową w sprawie, zostawiła mu gadanie, skupiając się na nazwiskach. Udostępniła na holofonie wizytówkę, pozwalając ją ściągnąć Rustlersom przy stoliku.
- Będę bardzo wdzięczna za zdjęcia. Jeśli mogę wam w czymś jeszcze pomóc, walcie śmiało - uniosła kącik ust w uśmiechu i żartobliwie pogroziła palcem - Tylko bez wulgarnych myśli, panowie!
- Och dziecino, ranisz moje serce takimi oskarżeniami - Alecto mrugnął do niej, wysyłając swój numer. - Przynieś mi śliczną główkę, a padnę ci do stóp.

Maroldo mimowolnie prychnął słysząc odpowiedź Latynosa, ale po chwili spoważniał przenosząc wzrok na BigJ-a.
- Wam wszczepy na nic - zgodził się z Murzynem. - Mówię tylko, że jeśli pomożecie mi zdobyć dowody w sprawie tego świra to potem przesłuchamy go razem. Może sporo wiedzieć o Free Souls. To samo się tyczy Zbawiciela jeśli go dorwiemy. My chcemy informacji, ale nie chcemy ich zatrzymywać dla siebie. To jasne zasady o które prosiłeś, co nie? Wymiana informacji. Może wspólne akcje. Łupy wszystkie dla was. Nie wiem tylko czy bez szefa jesteście zdolni do dużej akcji, bo jedną taką planuję.
- Ta ta srata, mówię kurwa, że nie mamy wszczepów - BigJ machnął ręką, jakby powtarzał oczywistości, chociaż nie powiedział wcześniej tego wyraźnie. - Z bachorów musiałbyś z łba im wyrywać, aż tak pojebany jesteś?
- Lepiej byście nie planowali nic na naszym terenie bez naszej zgody - Jay L ostrzegł, wcale sympatii to Mech-heada nie nabierając w trakcie tej gadki.
- Jeszcze co nieco umiemy ugryźć, wczoraj widziałeś - dodał Alecto z uśmiechem.
- Mam nieinwazyjny sprzęt diagnostyczny - westchnął Mik. - Nie muszę krzywdzić dzieciaków, by sprawdzić co mają w głowach a może im pomogę, key? Dobrze, że macie ząbki, bo jest co gryźć - również się uśmiechnął. - Jebane danie główne, nie przekąska jak wczoraj. Trzy mety Free Souls, chłopaki. Znam adres jednej z nich, nawet zwiedziłem ją szpiegowskim robotem. Pozostałe dwa zna Felipa i może Jin-Tieo. Ona gdzieś zniknęła, więc musimy skontaktować się z Jinem. Macie numer do niego lub kogoś z jego ludzi?
BigJ wydawał się chwilę namyślać, co było mocno widać na jego twarzy. Był ważniejszy od zwykłego cyngla, ale nie aż tak ważny, żeby samemu podejmować decyzje na szerszą skalę.
- Te dzieciaki to w sumie sam problem, tyle, że chcielibyśmy wiedzieć po co ten chuj je hodował. Jedno z nich zostało przez naszych rozpoznane, wyobraź sobie - skrzywił się, ale nie dodał nic więcej w tym temacie. - Mety Free Souls, powiadasz? Jeśli masz dowody na to, że tam te jebańce siedzą, to od razu moglibyśmy skopać im dupy. Do Jina ma boss, ja mam do Hana tylko. I jego ludzi. Zajebiście trudno stwierdzić, kto teraz dla JT pracuje, kumasz? Niby kurwa nikt, a trochę wszyscy. Dla mnie to dupek co nas dyma na kasę, ale kumaty dupek. Gorzej, że stoi bliżej Wściekłego. Wczoraj się spotkali, potem wpadli Bloodboys i chuj, niewiele wiemy.
Psyche ponownie odniosła wrażenie, że Murzyn tu nie mówi wszystkiego, zresztą Maroldo także trochę mógł to podejrzewać. Cóż, bliskimi kumplami w końcu nie byli.
- Możemy dać wam zerknąć na jednego z dzieciaków, w ramach przysługi.
- Key. Marlene, skoczyłabyś po mój skaner? - Podał jej kluczyk do szafy w pracowni. - To blisko, obrócisz w kwadrans.
Psyche rzuciła Maroldo spojrzenie z gatunku “jeszcze o tym pogadamy i to bardzo poważnie”. Wstała i posłała całusa Rustlersom.
- Zobaczymy się później, podrzucę wam to i zajmę się innymi ważnymi sprawami. Wiedzy o wszczepach nie mam dużej.
Wzięła kluczyk i udała się na parking, zostawiając mężczyzn samych.
Mik zaś pobębnił palcami w stół, zastanawiając się nad słowami BigJ-a.
- Ta meta, którą obejrzałem to magazyn, z pozoru legalna firma. Dwóch strażników, mnóstwo alarmów i kamer. W środku jest bardzo mocno zabezpieczona i wychłodzona sekcja. Nie wiem co w niej jest, może przejście do ukrytej w podziemiach fabryki Odlotu a może tylko serwery - wzruszył ramionami i wywołał ekran holo. - Sami sobie obczajcie plan i nagranie z drona. Jak sądzicie, że to dobry pomysł to odezwijcie się do Hana. Dowiedzcie się co ustalili bossowie. Albo dajcie mi numer to ja się odezwę. Najlepiej byłoby uderzyć na wszystkie te trzy miejscówy naraz, Han też się przyda.
- Do Hana, boss nas zabije - roześmiał się BigJ. - Z Jinem podejrzewam się by dogadali, gdyby nie było tego wściekłego żółtka.
- Co oznacza, że nie jesteśmy chętni dać ci numerów - wyjaśnił Jay L, uśmiechając się kwaśno. - Nie bez porozumienia z szefem.

Meatboy był może sprawnym porucznikiem, ale wydawało się, że trochę ubezwłasnowolnił swoich podopiecznych, przynajmniej tych tutaj. Ewentualnie ci faktycznie nie pałali wielką chęcią współpracy z Mikiem i tym kto za nim stał.

- Nie kochają się ci wasi szefowie - Mik stwierdził rzecz oczywistą . - Też bym wolał gadać z Jinem, ale mam z nim kontakt tylko przez Felipę a ją gdzieś wcięło. Czyli co? Czekamy aż Meatboy odzyska przytomność? Key, to poczekamy. Tymczasem przyczajcie się a my poszukamy Felipy. Jak podrzucicie nam fotki to spróbujemy zgarnąć z Marlene kogoś z Bloodboyów. Jeśli nic się nie zmieni to chcielibyście w nocy sprawdzić z nami ten magazyn?
- Daj więcej info o miejscach - burknął Jay L, a BigJ machnął ręką. - Co ustalą, to przekażemy. Nie pójdziemy na żadną melinę, nie mając pewności, że należy do tych co trzeba.
- Ludzie stali się baaaardzo drażliwi, kumasz? Alecto podrzuci cię do dzieciaka, jak wróci lasencja. Browca? - Główne interesy zdawały się być załatwione. Picie piwa było typowym pokazaniem, że mimo sytuacji podbramkowej, ciągle jesteśmy na widoku i się nie boimy. Przynajmniej w zamierzeniu.
- Jasne. Ale małego - uśmiechnął się cyborg. - Na służbie jestem czy coś w ten deseń.
- Całkiem niezła dupeczka - zauważył po raz kolejny latynos. - Szkoda, że taka drażliwa.
- Wyzwolona - pokiwał głową Mik. - Z takich co się oburza jak patrzysz na jej tyłek, ale jak będzie miała chętkę to sama cię zgwałci. Więc nie trać nadziei, bro - wyszczerzył się do Alecto.

Popijając piwo gadali o dupach, pozostając w tematyce skutecznie jednoczącej nawet bardzo różnych samców, przynajmniej tych hetero. Przy czym Mik nie omieszkał wspomnieć o oryginalnym stroju Felipy w jakim spotkała się z nim nocą. Wywołało to ogólną wesołość i żartobliwe komentarze. Rustlersi prócz Jay L-a wręcz się rozluźnili. Alecto tłumaczył właśnie, że Mik mógł odpowiednio ustawić samochodowe lusterko by mieć lepszy widok, kiedy do pubu wróciła Marlene.
Przekazując cyborgowi pudło nieoczekiwanie cmoknęła go w policzek.
- Skończ z nimi szybko, Key-Hedzie, porozmawiamy... - wymruczała lubieżnie.
- Key - odmruczał, poniewczasie gryząc się w język.
Marlene wyszła a Mik uśmiechnął się sam do siebie.
- Odleję się i możemy lecieć - powiedział do Alecto.

"Key-hedzie"
Mogła nie mieć ludzkich uczuć, ale przynajmniej miała poczucie humoru. To w sumie ważniejsze.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 16-05-2014 o 14:55.
Bounty jest offline