Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2014, 20:06   #107
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
- W sumie racja. Pojedzie pani za Remo dobrze? - powiedział do reporterki wskazując na charakterystyczną maszynę komputerowca.
Kye posłał mu wściekłe spojrzenie.
- Na detektywa to się nie nadajesz - rzucił mu. - Już lepiej posługuj się kolorem skóry.

James spojrzał zaskoczony na nagły wybuch Remo. Zdziwienie było widać po uniesionych brwiach. Nie bardzo wiedział o co mu chodzi. W końcu roześmiał się obracając sprawę w żart.
- Biały do czarnego po kolorze? Żartujesz? Takie sprawy raz dwa kończą się w sądach z oskarżeniem o dyskryminację na tapecie. - spojrzał nieco poważniej choć wciąż się uśmiechał. - A detektywem nigdy nie chciałem być nawet jako chłopak. I nadal niezbyt mnie pociąga ten zawód. - wzruszył obojętnie ramionami.
- Teraz jesteś detektywem - Murzyn zbliżył się, patrząc Shelbemu w oczy i mówiąc głośnym szeptem. - Naucz się hamować jęzor. To nie zabawa, ludzie giną. Szybko jej zaufałeś. W dupie mam, że masz gdzieś swoje bezpieczeństwo, ale obcym o mnie lub Ann ani pary z ust obcym. Od nazwisk zaczynając.
Wskazał brodą na dziennikarkę, klepnął byłego glinę w ramię i ruszył do swojego wozu.
Azjatka też podeszła do Jamesa:
- Nie po to ubieram się w pochmurny dzień jak idiotka w słoneczne okulary, by ktoś mnie dekonspirował - Powiedziała tonem zdecydowanie spokojniejszym niż harkera, ale też można w nim było wyczuć niezadowolenie. - Ta reporterka jest podejrzanie chętna do dzielenia się informacjami. To bardzo dziwne jak na reportera. I wyjątkowo naiwne. Nie wierzę, by była taka głupia na jaka się zgrywa, a więc albo coś chce od nas wyciągnąć, albo jest podstawiona. Nigdy nie ufaj tym, którzy chcą ci coś dać za darmo. - Zakończyła sentencjonalnie i ruszyła szybkim krokiem do samochodu Remo.
Krótka droga minęła w milczeniu. Remo poświęcił ją na czytanie umowy i sprawdzanie Jessiki Mayers.

***

- Przydałaby się lista wszystkich zabójstw, dat, miejsc i ofiar - Kye przestał się bujać, spojrzenie pozostało skierowane na dziennikarkę. - Scott był finansistą, dorobił się, zgadza się. Bogactwo to powód? - bardziej zastanawiał się na głos niż pytał.
Czoło Jessiki zmarszczyło się w zamyśleniu, gdy przypominała sobie nazwisko.
- Malkolm Alexander - powiedziała. - Przerażające co w ostatnich miesiącach stało się z tą rodziną. Jego siostra zginęła w wybuchu w Corp Tower - paplała szybko. - Był dość sławnym inżynierem, pracował chyba nad ulepszeniem metra pod Nowym Jorkiem. Prześlę wszystko co mam o byłych zabójstwach, prosiłabym jednak nie upubliczniać tego. Niestety i tak nie mam podejrzanych - westchnęła. - Być może bogactwo. Ktoś eliminuje konkurencję?
- Rozumiem, że nie odkryłaś innych powiązań między tymi ludźmi. - Raczej stwierdziła niż zapytała Ann. Nie okazała też większego zainteresowania słysząc nazwisko Alexander. - Rozumiem, że dostaniemy pełen wykaz zbrodni, które badałaś, czy możesz jednak powiedzieć czy są tam jakieś przypadki na terenie Nowego Jorku lub okolic?

- Wątpię by samo bogactwo czy pozycja były powodem samym w sobie do wysłania kogoś takiego. Może bogaczy jest mniej niż szaraczków ale nadal jest ich sporo. Musiało być coś jeszcze ale bez tej listy to możemy zgadywać do jutra i dłużej - wzruszył ramionami James. - Ponadto zabójcę mogą wynajmować różni ludzie i prócz osoby zabójcy różnych spraw nie musi nic łączyć. - zamilkł na chwilę i zastanawiał się jakby szukając czegoś w pamięci. Po chwili znów się odezwał. - No ale tak działają w miarę standardowi zabójcy. Że tak powiem klasyczne wolne cyngle. Trochę inaczej jeśli to sam zabójca ma motyw i sam wybiera sobie cele ewentualnie poprzez stałego pośrednika który mu dobiera i wysyła zlecenia. Wówczas może w grę wchodzić motyw subiektywny, wręcz osobisty, co może zakrzywiać osąd i dobór celów. - rzekł swobodnym i lekko zaciekawionym tonem. Na koniec zaś uśmiechnął się i dodał nieco weselej. - No ale to taka ogólna policyjna teoria. Każda następna sprawa jest indywidualna i może ją potwierdzić albo obalić. - powtórzył ulubiony tekst jednego ze swoich nauczycieli z Akademii Policyjnej. Uśmiałby się pewnie jakby wiedział, że jeden z jego byłych studentów cytuje go teraz dosłownie po latach.

- Hmm… - Ann skwitowała wywód Shelbiego i popatrzyła na dziennikarkę. - No więc co z tymi przypadkami w NYC?
Jessika pokręciła głową.
- Ten jest pierwszy, a w okolicy tylko ten z New Jersey. Jeśli dobrze pamiętam to pół roku temu wydarzyło się coś także w Philadelphii, to miejsce najbliższe tego. Poza tym na zachodnim wybrzeżu, Europie, Brazylii, nawet Chinach. I Australii.
- A co dokładnie usłyszałaś z rozmowy policjantów. Postaraj się powtórzyć jak najdokładniejszy cytat. - Cierpliwie poprosiła Azjatka.
- To nie tak, że mogłabym wszystko powtórzyć - popatrzyła na Ann i szybko odwróciła wzrok. - Wyławiałam to z ogólnej komunikacji policyjnej. Raportowanie zgłoszenia w Inner City, powiadomianie o martwym mężczyźnie, takie tam. Komunikacja słabo działa, więc korzystają z wiadomości… - nieszczególnie chciała o tym mówić, szczególnie o sposobie w jakim te informacje zdobyła.

Ann nachyliła się do przodu:
- Posłuchaj mnie laluniu uważnie. - Powiedziała chłodno - Nie będziemy się bawić w kotka i myszkę. To co do tej pory od ciebie usłyszałam to idiotyczna historyjka o rzekomym seryjnym mordercy. Albo będziesz odpowiadać konkretnie i dasz mi jakieś dowody na potwierdzenie twojej historyjki, albo wychodzę i nie chcę więcej cię widzieć na swojej drodze. Jak na razie straciłam tylko przez ciebie czas.
Teraz chyba przesadziła. Mina Jessiki stwardniała.
- Proszę, wychodź. Chciałam tylko pomóc - zaplotła ramiona na piersi i wyprostowała się na krześle. - Beze mnie nie wiedzielibyście o tym rzekomym mordercy. Skoro nie wierzysz, idź porozmawiać z detektywem. Ciekawe czy będzie tak chętny do dzielenia się informacjami.
Remo położył uspokajająco dłoń na ramieniu Ann.
- Spokojnie, wszyscy jesteśmy zdenerwowani. Nie ma potrzeby do dodatkowych nerwów. Zweryfikujemy twoją teorię, jeśli okaże się prawdziwa możesz liczyć na wspólne zbadanie tej sprawy, dobrze? - znał swoje możliwości interpersonalne, aczkolwiek rozstanie w złości uznał za niepotrzebne. Sam nie miał pytań, mając numer Mayers dało się to zrobić w każdej chwili w późniejszym terminie.

Ann wzruszyła ramionami. Jeśli o nią chodziło skończyła z tą kobietą. Zadawanie jej pytań nie miało wielkiego sensu. Zaplotła ramiona czekając aż Kye zdecyduje się wyjść. W końcu przyjechała tu jego samochodem.
Remo nie miał pytań, nie teraz, czekał jeszcze chwilę czy James lub Daniele zechcą coś dodać. Jak nie zamierzali, podziękował dziennikarce za jej czas i wstał, kierując się do wyjścia razem z Azjatką.
- Chwileczkę Jessiko a ten “martwy mężczyzna” jak to usłyszałaś… To może nie jest codzienna wiadomość ale też nic nadzwyczajnego jeśli ktoś siedzi w temacie. Czemu od razu założyłaś, że to ten Zombiak? - spróbował podpytać jeszcze dziewczynę.
- "Martwy mężczyzna, twarzą do podłogi, brak oznak walki, ślad po wstrzyknięciu na tylnej części szyi" - zacytowała trochę wypranym z emocji głosem, następnie skinęła głową Remo. - Jeśli się mylę, przepraszam. Ale następne wiadomości były w podobnym tonie, dokładnie takie, jak przy innych zabójstwach.
Daniele pokiwała głową bez słowa, ocierając kilka łez i wstała.
- Wybaczcie, ale chyba pojadę do siebie… ja… na razie nie wiem co o tym wszystkim myśleć…
Pożegnała się i udała w kierunku wyjścia.

Kye pożegnał ją ostrożnym uściskiem i odprowadzając wzrokiem. Rozmowa wydawała się skończona, wymieniając więc krótkie pożegnanie z dziennikarką skierowali się razem z Ann do wyjścia. Nagłe wypadki pomąciły mu w planie dnia. Po krótkich odwiedzinach w robocie zamierzał udać się do więzienia. Zerknąć na listę tych morderstw. Do tego spływające wiadomości od ludzi Alana. Było co robić. Nie zdążyli z dziewczyną wymienić uwag, kiedy podszedł James.
 
Widz jest offline