Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2014, 21:05   #43
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

5,56mm... Kaliber najpopularniejszego naboju pośredniego sił NATO. Początkowo produkowany w Wielkiej Brytanii, USA, Belgii, a później na niemal całej reszcie globu. Niespełna pięciocentymetrowe łuski po opuszczeniu komory zamkowej odbijały się od stworzonego do tego elementu karabinu. Mimo iż magazynek został opróżniony w niecałe trzy sekundy Daniel nie mógł pozbyć się pisku w uszach na długo po zakończeniu potężnej serii. Strzelał ślepy Adam, strzelała Jana... Syn rusznikarza nienawidził marnowania amunicji, której świetny pokaz właśnie zrobiła mu wymieniona dwójka. Jones wcześniej miał Grzybiarza za profesjonalistę. Zawodowca zimno zajmującego się swoim zadaniem. W jego obsłudze broni, w pełnym pokory zachowaniu nie poddającym się rutynie najemnik widział doświadczenie. Wiedział, że żołnierze nie są wybitnie mądrzy, bo gdyby uczyli się rozwiązywania zadań matematycznych i czytali całe życie encyklopedie zginęliby na pierwszej warcie, ale... Nie podejrzewał Adama o tak ślepe posłuszeństwo i głupotę. Mała była natomiast zbyt pewna siebie co bardzo ciekawiło Daniela. Jak Stalker - specjalista od przetrwania - mógł być tak buńczuczny? Bo przecież nie często można sobie pozwolić na opróżnienie magazynka w ciemność mając nadzieję, że w "coś" się trafi. W tym przypadku tym "czymś" były jedynie kawałki betonu odłupywane przez rykoszetujące wszędzie pociski...

- Spokojnie... - powiedział do tracącego krew rewolwerowca Daniel.

Brodacz nie był najmądrzejszy i się z tym nie krył. Nie zgrywał inteligenta. Nie zgrywał medyka. Nie zgrywał nikogo poza najemnikiem próbującym opatrzyć towarzysza - mimo iż nie miał o tym zielonego pojęcia. Daniel przypomniał sobie słowa jego ojca, że lepiej nie pomagać wcale niż ma się tym zaszkodzić. Jones podzielał to zdanie, ale Geoffrey tak cholernie krwawił. Daniel starał się chociaż zatamować krwotok. Szło mu kiepsko...

- Będzie dobrze. - mruknął przytrzymując kawałek materiału przy piersi rannego. - Dasz radę to ucisnąć?

Srebrna Anaconda trafiła na powoli na ziemię, a jej właściciel powoli skinął głową. Wielu pomyślałoby, że tracił siły, ale nie Daniel. On wiedział, że ten gość posłałby jeszcze niejednego do piachu. Jones nigdy nie śmiał nie doceniać przeciwnika. Tym bardziej kiedy mógłby nim być ktoś wyciągający rewolwer w krótkim ułamku sekundy. Cholernie krótkim. Myśli jakie naszły Jones popędziły przez jego mózg bez opamiętania. Federata był kurewsko arogancki. Myślał, że może nim dyrygować. Myślał, że zwykła umowa z gliniarzem uchroni go przed kulką. Widząc jak jego własne dłonie plamią się krwią Meks pomyślał, że może lepiej jakby go dobił. Spojrzał bez wyrazu na pałkę, ale... wtedy zaczął walczyć. Jego druga natura - ta przeniknięta do szpiku złem - nie była czymś co pozwalało o sobie zapomnieć. Tym bardziej, że bez niej nie raz by już gryzł piach...

Jego zarośnięty pysk pocił się, a krew leciała nadal. W ciemności Jones wyobrażał sobie jak rewolwerowiec robił się blady. Najemnik w ostatniej chwili chwycił leżący obok rewolwer. Gliniarz chciał go zabić. Sięgał do buta, ale on jak zawsze był szybszy.

- Co się, kurwa, ze mną dzieje?

Daniel nie miał pojęcia. Ledwo mrugnął oczami, a gliniarz znowu stał się nieruchomy. Williams wcale nie sięgał po ukrytą broń. Nagle Jonesowi przypomniał się moment kiedy tamten zmieniał spodnie i... policjant wcale nie miał zapasowej klamki.


Krew idąca z góry na dół po ścianie nie wzruszyła Daniela. Brodacz wiedział, że ślad jest stary, ale nadal bardzo wyraźny. Wspinaczka po drabince z pałką w jednej z dłoni byłaby trudnością gdyby nie zostawił na dole opartego o ścianę AK - bez magazynka i pocisku w komorze. Stalowa płyta nie opierała się długo z nieprzyjemnym wizgiem nakrywając w końcu wylot tunelu. Po szybkim zejściu na dół Daniel schował pałę, przewiesił sobie karabin, podpiął charakterystyczny magazynek i rozświetlił ciemności przed sobą. Było czysto.


Kilkadziesiąt metrów dalej zastał grupę w niemal pełnym składzie. John był porządnie opatrzony, a jego nieudolne próby pierwszej pomocy poprawiła kobieta mające o tym więcej niż zielone pojęcie. Dobrze. Mimo opatrzenia rany gliniarza były poważna. Dla pizd takich jak kurier byłyby zapewne śmiertelne. Pół sprawy załatwiłyby mutanty, a drugie pół brak jaj eleganta. Zszedłby ze strachu.

Williams jęknął kiedy Daniel i grzybiarz zaczęli go nieść. Z Geoffreyem było już chyba lepiej. Rewolwerowiec szedł zdecydowanie pewniej niż wcześniej. Droga powrotna przebiegła w ciszy. Kiedy drzwi okazały się zamknięte Jones zdecydował się na strzał w zamek, ale nawet to nic nie dało. Ryzykował rykoszet, ale liczył się z tym. Nic się nie stało, a gliniarz potrzebował pomocy, której mogli mu udzielić jajogłowi z niedalekiej stacji. Mogliby gdyby drzwi się otworzyły, ale grupa musiała wrócić na wcześniejszą trasę. Prowadzącą do Polis…
 
Lechu jest offline