Drzwi nie zadziałały tym razem i nie przywróciły kajucie wcześniejszego wyglądu. Nora usiadła na krześle, które jako jedyne nie nosiło śladów zniszczenia ani nie było wymazane jakąś podejrzaną substancją. Pochyliła się do przodu i oparła łokcie na kolanach a dłońmi podparła głowę.
Musiała siedzieć tak długo aż ze zmęczenia zmorzył ją sen. Ciało rozluźniło się, głowa zsunęła z rąk a ręce z nóg i kobieta uderzyła czołem w kolana. Poderwała się zdezorientowana i rozejrzała nieprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu. Nic nie uległo zmianie. Drzwi nadal zastawiała szafka a okno i drzwi balkonowe były zamknięte.
Tym razem wybrała kawałek podłogi, który w nikłym świetle migocącej żarówki zdawał się najmniej ubrudzony. Oparła się plecami o ścianę i wbiła wzrok w czubki swoich palców. Po raz kolejny obraz zaczął się rozmazywać a głowa niemiłosiernie ciążyć. I kiedy znowu miała poddać się znużeniu do jej uszu zaczęły napływać słowa. Potem wszystko ucichło.
Nora siedziała na ziemi jeszcze długo, ale już nie chciało jej się spać. W końcu przetarła grzbietem dłoni twarz i spostrzegła, że ręka była wilgotna. Z trudem podniosła się z podłogi i obsesyjnie zaczęła sprawdzać drzwi do łazienki. Pokręciła głową z niezadowoleniem. Otworzyła drzwi na balkon i wyszła na zewnątrz. Stanęła blisko krawędzi tarasu w miejscu gdzie balkon kajuty 7188 stykał się z balkonem jej własnej kajuty. Wychyliła się mocno i zajrzała na taras własnej kabiny. |