Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2014, 12:17   #60
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Dwarik Mountsick
Jaki diabeł podkusił Dwarika, aby wybrać się tego dnia na polowanie wiedział zapewne tylko on sam. Wszystkie zmysły podpowiadały mu, że ten dzień nie będzie pomyślny dla myśliwych, jak i wszystkich innych wędrowców przez Pomrokę.
Dwarik dostał jednak zlecenie i chciał je jak najszybciej wykonać. Tym bardziej, że było to duże zlecenie i wymagało wiele czasu i pracy.
Pewien bogaty kupiec wydawał córkę za mąż i chciał, aby jego stół uginał się od dziczyzny wszelkiego gatunku. Krasnolud miał dostarczyć ponad 200 kilogramów mięsa, a połowę z tego zamarnować i przygotować do suszenia. Wszelkie poroża, skóry i futra miały być oprawione i dołączone do całego zamówienia.
Jednym słowem roboty na ładnych kilka tygodni.

Dlatego Dwarik mimo złych przeczuć wyruszył na polowanie. Początkowo szło mu całkiem nieźle i udało mu się schwytać kilka zajęcy oraz młodego daniela. Zaaferowany sukcesami i dalszym tropieniem, dał się zaskoczyć Pomroce, która z niewiadomych powodów zgęstniała i szybko przesłoniła słońce.
Dwarik znał te tereny doskonale i tego typu anomalie nie miały tutaj miejsca od ponad dwudziestu lat. Było to więc nie tylko bardzo zaskakujące, ale również niezwykle niepokojące.

Pomroka stała się tak gęsta, że krasnolud stracił orientację w terenie. Na szczęście zakupiona z oszczędności, niewielka lampa Westerwelda dawała mu jako takie szanse na przeżycie lub dotarcie do jakieś oazy przewodników.

Gdy Dwarik wdrapał się na wzgórze i ujrzał w dole obóz, który mienił się świetlistą formacją bezpieczeństw, serce krasnoluda zabiło mocniej. Szczęście mu sprzyjało. Będzie żył.
Krasnolud zaczął schodzić ze wzgórza i wtedy jego wyczulone zmysły zauważył, że po lewej jego stronie w odległości jakiś 30 metrów znajduje się jakiś człowiek, którego otaczają byty z Pomroki.
Stworów było osiem. Przypominali ludzi, ale Dwarik nawet z tak dużej odległości wyczuwał, że z ludźmi nie mają oni nic wspólnego.

Dylemat jaki spłynął na krasnoluda sprawił, że Dwarik zatrzymał się na chwilę. Mógł albo uciekać do obozu przewodników, albo próbować pomóc bliźniemu w potrzebie. Szanse były nikłe, ale zawsze istniały.
Trzeba było podjąć szybka decyzję.

Rekus
Mimo zagrożenia Rekus postanowił dalej pertraktować ze stworami i dowiedzieć się czegoś o całej dziwacznej i tajemniczej sprawie.
Pytanie jakie zadał sprawiło, że jeden ze stworów zatrzymał się i uniósł prawa dłoń do góry. Reszta jego towarzyszy również się zatrzymała, ale Rekus ze smutkiem zauważył, że droga ucieczki do obozu jest już dla niego zamknięta. Jeżeli nie uda się załatwić sprawy słowem, powrotną drogę będzie musiał wyrąbać sobie mieczem.
Przywódca stworów spojrzał w prawą stronę i machnął w tamtym kierunku ręką. Dwa stwory ruszyły tam biegiem. Rekus zauważył, że przez Pomrokę przedziera się ktoś wyposażony w lampę i zmierza w kierunku obozu. Czyżby to ich szef wracał ze zwiadu?
Nie było jednak czasu, aby się o tym przekonać gdyż lider potworów ruszył w kierunku przewodnika. Rekus nie mógł się już dalej cofnąć, gdyż za plecami miał inne stwory.
- Słuchaj uważnie - wysyczał stwór - Niech złodziej odda co nasz. Jeden z was splugawił święte miejsce i skradł naszą święta relikwię. Oddajcie ją albo pozostanie na zawsze w ciemności.

Wojownik, Sav Nevard
Na szczęście rozsądek zwyciężył i mimo, że do otwartego konfliktu brakowało bardzo niewiele, to udało się go uniknąć.
Po słowach Wojownika pasażerowi wrócili do powozu, a przewodnicy usiedli przy ognisku.
- Psia mać - zaklął Jon - Tutaj dzieje się coś niedobrego. Trzeba iść po Rekusa i zapytać się go co widział. Umyśliliśmy, że on zaczai się poza obozem i będzie obserwował wszystko wokół. Może będzie wiedział więcej niż my. Kto idzie ze mną? - zapytał na koniec.
 
Python jest offline