Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2014, 22:47   #5
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[media]http://fc00.deviantart.net/fs71/f/2010/031/8/e/Dawning_by_leventep.jpg[/media]

Rozlewiska pod Ybn Corbeth, bardzo wczesny ranek dnia zaćmienia

Wszystko wokół intensywnie starało się zaliczyć. Albo zeżreć się wzajemnie, co w sumie na jedno wychodziło. Ptaki zdzierały sobie dzioby, piejąc miłosne pieśni w desperackiej próbie zwrócenia na siebie uwagi samiczek, owady wirowały w oszalałych chmarach, zbijając się w pełne gorączkowych godów kupy, to znów rozdzielając w bezkształtną masę. Na wilgotnych pniach i zanurzonych w wodzie roślinach siedziały rozparte bezczelnie tłuste żabska, nadymając gardziele, z których płynął nieustanny, buczący rechot.

Słowem, ledwo stopniały pierwsze śniegi i słońce podniosło się zza rannych mgieł, a wiosenne szaleństwo zaczęło się na dobre. Nawet Wredota poczuła zew natury i polatywała nad chatką bagiennej wiedźmy z pełnym melancholii krakaniem. Niestety, ku jej żalowi, żaden z okolicznych kruków nie miał dość odwagi, żeby zalecać się do wyjątkowo wielkiej i wyjątkowo wrednej samicy, więc tęskne "kra kra" pozostawało bez odpowiedzi.

"Tylko patrzeć, jak zaczną młodzi przyłazić po ziółka na to, żeby brzuchy nie puchły..." taka to myśl leniwie krążyła po kudłatej głowie druidki, kiedy naga, tak jak ją Matka Natura stworzyła, siedziała przed chatą i energicznymi ruchami noża skrobała rybę. Jej oliwkowa skóra lśniła jeszcze od niedawnej kąpieli i pogoni za meandrującą w bystrej wodzie zdobyczą. Zwykle starała się nie odbierać życia, kiedy nie musiała, ale na Północy przednówek był ciężki i skromną dietę z leśnych owoców i suszonych grzybów trzeba było uzupełnić o trochę mięsa. Nie mówiąc o tym, że rozgrzewka - o ile można było tak nazwać pluskanie się w lodowatej wodzie, która niosła jeszcze płaty śniegu z dalszych części gór - była bardziej niż konieczna przed czekającymi ją dziś wydarzeniami.

Niemal odruchowo chwyciła kolejną rybę i sprawnym ruchem wypruła jej flaki. Grzebiąc palcami w chłodnym, sprężystym ciałku, wróciła na chwilę pamięcią do kilku poprzednich dni...


Ybn Corbeth, karczma "Złowieszczy Jeleń", jakiś czas wcześniej

Siedzący w rogu srebrnowłosy elfi grajek pod morderczym spojrzeniem Kostrzewy w końcu przestał rzępolić suche smęty na fujarce i wyniósł się jak niepyszny, mamrocząc coś pod nosem. Normalnie druidce nie przeszkadzał nikt z bywających w przybytku Skiraty indywiduów, ale od kilku dni nastrój miała wprost fatalny i drażniło ją dosłownie wszystko.

Ofiarami jej podrażnionego charakteru padła już Wredota, której wiedźma wyskubała kilka piór z ogona za podkradanie owoców z talerza, błąkający się po bagnach chłopaczek, który solidnie oberwał w grzbiet kijem za mącenie wody i straszenie kaczek oraz kilka bogom ducha winnych dzików, które nieopatrznie zrobiły sobie buchtowisko zbyt blisko druidzkiej chatki. Sądząc po pełnych przerażenia kwikach, jakie wydawały długo po tym, jak Kostrzewa je nastraszyła, nie szczędząc niecenzuralnych wyrazów, zastrachane świniaki zatrzymały się pewnie dopiero w Darrow. Znów ludzie będą mleć jęzorami i rozsiewać ploty o straszliwej czarownicy z bagien, co to pożera małe dzieci, a nocami porasta futrem i wyje do księżyca... albo robi inne nieprzyzwoitości. Prawdę mówiąc, półorczyca zwykle miała to głęboko w poważaniu, ale wiedza o tym, jaką ma w miasteczku opinię, tym razem dziwnie kwasiła jej humor.

Nawet piwo jej nie smakowało, ale tą akurat niedogodność znosiła w milczeniu, nie chcąc wdawać się w utarczki z karczmarzem, z którym - mimo wszystko - łączyła ją klanowa wspólnota i wzajemny szacunek.

Najgorsze jednak było jednak to, że ów wredny nastrój nie miał jakiegoś jasnego źródła. Jak dzikie zwierzątko, druidka przeczuwała podskórnie, że "coś" się zdarzy i odczuwała te nadchodzące wydarzenie całą sobą, podobnie jak otaczająca ją natura. Jednak przeczucie, mimo że dość silne by powodować migreny i zaniepokojenie, nie było ani jasno określone, ani wyraźne. Pozostawało więc czekanie z tym "mistycznym kacem", aż intuicja sama ubierze się w fakty...

...co szczęśliwie nastąpiło tego samego wieczora. Kostrzewa głęboko wzgardziła szukająca sensacji ciżbą i prychnęła z pogardą na podekscytowanych ludzi, którzy powtarzali sobie z ust do ust historię spotkania z duchem, dorabiając w miarę upływu czasu i alkoholu coraz to nowe, bajeczne szczegóły. Od Jallera - kiedy już się uspokoił i jął mówić składnie - dowiedziała się szczegółów i wersji pozbawionej smoków oraz innych dziwów, które sobie roił ciemny miejski ludek.

Lecz mimo zachowania pozorów spokoju i opanowania, druidka aż cała drżała w środku. Jej podświadome przeczucie w końcu się wyjaśniło - to dobrze. Z drugiej strony tego typu koniunkcje, przepowiednie i magiczne zrządzenia losu dla kogoś, kto znał świat od bardziej duchowej strony, były czymś dużo poważniejszym niż pojmowali to mieszkańcy miasta. W tego typu zdarzenia były zaplątane zwykle potężne magiczne siły, a wiejące razem z nimi wichry mocy były kapryśne i nieprzewidywalne. Nawet najtężsi wróżowie nie potrafili przewidzieć, jak będą biegły takie wydarzenia, a co dopiero mówić o panowaniu nad nimi...? Delikatna równowaga, jaką starali utrzymać się w okolicy słudzy Lasu, była konstrukcją wyjątkowo kruchą, budowaną długi czas olbrzymim wysiłkiem - i nie bez ofiar.

Co stanie się z tą harmonią, kiedy zacznie spełniać się ponure proroctwo o obudzeniu się nieumarłych...?


Soundtrack

[media]http://fc02.deviantart.net/fs70/f/2010/332/0/f/eclipse_by_alecyl-d33sdjw.jpg[/media]

Ybn Corbeth, ranek dnia zaćmienia

Ostrzeżenie nie przyszło. Nie żeby Kostrzewa specjalnie na nie liczyła, ale wszak - formalnie - należała do druidycznego kręgu Lasu Północnego i choćby z tego powodu powinna zostać poinformowana o tym, że może spodziewać się kłopotów. Szpiczastouche liściojady zlekceważyły ją jednak zupełnie i nie pofatygowały się nawet z wysłaniem małej myszki. Gdyby nie wczorajszy kufelek piwa pod "Jeleniem", bardzo możliwe, że druidka, nieświadoma tego, co ma się wydarzyć podczas zaćmienia, stanęłaby oko w oko z wynurzająca się z bagniska bandą truposzczaków, zupełnie zaskoczona.

Skądinąd Kostrzewa wcale nie miała jakoś specjalnie za złe elfom, że nie kłopotały swoich złotych główek jej orczą osobą - jej stosunki z kręgiem (i innymi długouchymi mieszkańcami lasu) były - delikatnie mówiąc - napięte i choć po części wynikały z rasowych uprzedzeń, nie sposób było odmówić i samej druidce zasługi w popsuciu i tak niełatwych kontaktów z konfraterią. Cóż. Nie wszyscy drudzi mieli takie same poglądy na "kwestię miejską" i nie wszyscy pojmowali pojęcie harmonii i równowagi w ten sam sposób, co bagienna wiedźma, żyjąca nieco bliżej cywilizacji. A że Kostrzewa zwykła wyrażać swoje zdanie w sposób dobitny i bez zbędnych ozdobników czy łagodzenia pewnych kwestii... to grono jej zwolenników nie było zbyt wielkie. No, właściwie nie było go wcale.

Tak więc pozostał jej jeden sensowny kierunek - miasto. Na dobre czy na złe, to miało się dopiero okazać, pewne jednak było, że wobec nieznanej skali zagrożenia pozostawanie samej na bagnach, bez żadnej magicznej - czy innej - ochrony nie mogło być dobrym posunięciem. Zresztą, duch Amusa objawił się w środku miasteczka i druidka przeczuwała, że jego przepowiednia ściśle związana jest z tym konkretnym miejscem. A kiedy splatają się dziwne nici Losu, warto być obok, by ujrzeć to na własne oczy...

Zapakowawszy więc zapasy i skromny dobytek w plecak (prócz spróchniałych desek i wieloletnich przetworów w chatce właściwie nie pozostało nic, co mogli by zniszczyć nieumarli), Kostrzewa niechętnie skierowała swe kroki w kierunku Ybn. Choć na każdym zakręcie wypatrywała powstających z ziemi szkieletów, podróż upłynęła jej zaskakująco spokojnie...

Do czasu dotarcia do miasta, rzecz jasna, które przypominało rozkopane przez łakomą sójkę mrowisko. Ludzie jak poparzeni latali w tą i z powrotem, czy to ratując dobytek, czy próbując ratować siebie, czy po prostu biegając bez ładu i składu, siejąc panikę i harmider. Nawet postawionym w stan najwyższej gotowości świętym puszkom i straży miejskiej nie udawało się opanować rozgardiaszu.

Miało to rzecz jasna, swoje dobre strony - nikt nie zwrócił większej uwagi w tym chaosie na truchtającą sobie niespiesznie zakapturzona postać druidki. Kilka razy została potrącona (oddała kijem), ktoś nawet ją pokazał palcem w zdumieniu otwierając buzię, ale generalnie udało się jej uniknąć niewygodnego wścibstwa i robienia - jak zwykle to bywało - za lokalne dziwo. Widać ludzie w obliczu zbliżającego się zagrożenia mieli ważniejsze rzeczy na głowie.

Nie niepokojona przez nikogo, Kostrzewa przysiadła sobie przy miejskiej studni, na drodze, która - jak pamiętała - była najkrótszą drogą z karczmy "Pod Złowieszczym Jeleniem" na mury. Nie czekała długo. Zgodnie z jej przewidywaniami, na bruku zastukało drewno, a potem pojawił się i Jaller Skirata we własnej kulawej osobie, z dawną werwą prący przeciw prądowi ludzkiej masy w kierunku murów. Karczmarz - barbarzyńca zdecydowanie odmłodniał mając przed sobą perspektywę porządnej walki, a dzierżony w jego sękatych łapach oręż wzbudzał należyty respekt. Druidka spodziewała się, że nieodrodny syn Kamiennych Żmij nie będzie siedział na tyłku, kiedy jego miastu grozi niebezpieczeństwo; zdecydowania i odwagi mógłby pozazdrościć mu niejeden młodzik.

Kobieta wstała więc z miejsca, dołączając do rosnącej grupy ludzi, którzy zebrali się wokół weterana, by wspomóc obronę miasteczka.

- Taki stary, a taki głupi. Na śmierć się pcha, zamiast wnuki niańczyć - zaśmiała się chrapliwie, zdejmując kaptur i odsłaniając wyszczerzone w uśmiechu kły. Tłumek ochotników cofnął się nieco i zaszemrał, ale na skinienie głowy karczmarza uspokoił się i ruszył dalej, ku fortyfikacjom.

A Kostrzewa razem z nim.

 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 21-05-2014 o 14:29.
Autumm jest offline