Serce bijące w szlacheckim ciele powoli stabilizowało swój rytm pobudzony walką. Przyspieszony oddech błyskawicznie unormował się przeobrażając się w harmonijny i miarowy. Krew ciekła z rozciętych ran. Kropla zimnego potu pociekła po skroni arystokraty który przyjął dumną postawę zaraz po tym jak konający nekromanta wypalił się na jego oczach. Zimnym spojrzeniem wpatrywał się w resztki cmentarza jakie zostały po starciu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji zupełnie, jak wtedy, kiedy spotkał się po raz pierwszy z grupą cudzoziemców w chacie cyrulika. Teraz ich zwłoki leżą pośród rozbitych grobów, a spragniona gleba wchłania ich krew rozcieńczaną w zaczynającym padać deszczu. Kilka ptaków zebrało się nad cmentarzyskiem powoli zniżając lot. Wszechobecną ciszę przerywało jedynie sporadyczne krakanie i Borys który dopadł się do ciała towarzyszki.
Walbrecht z kamienną twarzą wyjął ściereczkę i przetarł ostrze rapieru. Zupełnie obojętnie podszedł do śmierci panującej dookoła. Ci ludzie byli zupełnie obojętni jego osobie, ich śmierć nie miała znaczenia w jego życiu. Byli przypadkiem na który został skazany i sukcesywnie ten przypadek od niego odstępował by mógł wrócić do dawnego życia. Walczył z potrzeby przetrwania, a nie uczucia przynależności do grupy.
- Żyje? Krwawi? - Zapytał gdy już uwinął się z czyszczeniem broni. Głos miał głęboki, wyzbyty emocji. Zupełnie nie przejął się kłusownikiem i panną w jego rękach. Odwrócił się tak by deszcz nie padał mu na twarz.
Niedająca znaków życia szlachcianka leżała w rękach wykrzykującego swe żale myśliwego. Jeszcze chwilę temu odzywała się, toczyła rozmowę z Borysem. Teraz jednak życie z niej wyciekało. Przepiękna suknia jaką dostała na dworze Lorda Viktora straciła na efektywności splamiona błotem i krwią. Rozdarła się też prawie odsłaniając dekolt. Walbrecht zbliżył się, przyklęknął na marmurowej płycie tuż obok i wziął dziewczynę do siebie. Przyłożył ucho do jej klatki piersiowej w poszukiwaniu bicia serca. Przyłożonym do nosa palcem sprawdził oddech. Jej ciało pokrywały liczne zadrapania i skaleczenia.
- Straciła przytomność – stwierdził spokojnie szlachcic by uspokoić Borysa. - Nie uchodzi z niej krew, oddech ma bardzo słaby, a uderzenia serca są ledwo wyczuwalne – Walbrecht podniósł ją do góry trzymając na rękach.
- Weź się w garść – władczym tonem szlachcic skierował swe słowa w stronę myśliwego. - Dziwne rzeczy dzieją się tej nocy. Mam nadzieję, że nie czeka nas kolejna niespodzianka gdy dotrzemy do mego domu.
__________________ Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn. |