Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2014, 19:50   #221
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Serce bijące w szlacheckim ciele powoli stabilizowało swój rytm pobudzony walką. Przyspieszony oddech błyskawicznie unormował się przeobrażając się w harmonijny i miarowy. Krew ciekła z rozciętych ran. Kropla zimnego potu pociekła po skroni arystokraty który przyjął dumną postawę zaraz po tym jak konający nekromanta wypalił się na jego oczach. Zimnym spojrzeniem wpatrywał się w resztki cmentarza jakie zostały po starciu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji zupełnie, jak wtedy, kiedy spotkał się po raz pierwszy z grupą cudzoziemców w chacie cyrulika. Teraz ich zwłoki leżą pośród rozbitych grobów, a spragniona gleba wchłania ich krew rozcieńczaną w zaczynającym padać deszczu. Kilka ptaków zebrało się nad cmentarzyskiem powoli zniżając lot. Wszechobecną ciszę przerywało jedynie sporadyczne krakanie i Borys który dopadł się do ciała towarzyszki.

Walbrecht z kamienną twarzą wyjął ściereczkę i przetarł ostrze rapieru. Zupełnie obojętnie podszedł do śmierci panującej dookoła. Ci ludzie byli zupełnie obojętni jego osobie, ich śmierć nie miała znaczenia w jego życiu. Byli przypadkiem na który został skazany i sukcesywnie ten przypadek od niego odstępował by mógł wrócić do dawnego życia. Walczył z potrzeby przetrwania, a nie uczucia przynależności do grupy.
- Żyje? Krwawi? - Zapytał gdy już uwinął się z czyszczeniem broni. Głos miał głęboki, wyzbyty emocji. Zupełnie nie przejął się kłusownikiem i panną w jego rękach. Odwrócił się tak by deszcz nie padał mu na twarz.

Niedająca znaków życia szlachcianka leżała w rękach wykrzykującego swe żale myśliwego. Jeszcze chwilę temu odzywała się, toczyła rozmowę z Borysem. Teraz jednak życie z niej wyciekało. Przepiękna suknia jaką dostała na dworze Lorda Viktora straciła na efektywności splamiona błotem i krwią. Rozdarła się też prawie odsłaniając dekolt. Walbrecht zbliżył się, przyklęknął na marmurowej płycie tuż obok i wziął dziewczynę do siebie. Przyłożył ucho do jej klatki piersiowej w poszukiwaniu bicia serca. Przyłożonym do nosa palcem sprawdził oddech. Jej ciało pokrywały liczne zadrapania i skaleczenia.
- Straciła przytomność – stwierdził spokojnie szlachcic by uspokoić Borysa. - Nie uchodzi z niej krew, oddech ma bardzo słaby, a uderzenia serca są ledwo wyczuwalne – Walbrecht podniósł ją do góry trzymając na rękach.
- Weź się w garść – władczym tonem szlachcic skierował swe słowa w stronę myśliwego. - Dziwne rzeczy dzieją się tej nocy. Mam nadzieję, że nie czeka nas kolejna niespodzianka gdy dotrzemy do mego domu.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline