Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2014, 23:17   #28
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Durkura natomiast zżerała ciekawość. Światło w oddali kusiło małego kobolda, nie dawało mu spokoju. Chcąc się dowiedzieć co to jest w końcu zebrał się na odwagę i powiedział swoim towarzyszom.
- Ja się przejść. Tu niedaleko. Zobaczyć tylko co jest przed nami.
Durkur był ufny w swoje zaklęcia i zwoje. Wierzył, że w razie czego pozwolą mu się wykaraskać z niebezpiecznej sytuacji. Miał zamiar iść w kierunku światła góra czterdzieści-pięćdziesiąt metrów tak żeby nie mieć problemów z powrotem do grupy.

- A idź. - Urszag machnąl ręka na koboldzią ciekawość. - Jak coś ciekawego znajdziesz to się pochwalić nie zapomnij.

Troll postanowił dołączyć do swojego małego przyjaciela. - Też jestem ciekaw dokąd chce nas zaprowadzić. Razem podążyli w kierunku gdzie widzieli światło. Tłumacz pazurem znaczył drzewa. Po zaledwie kilku krokach znów zobaczyli światło, zupełnie jakby na nich czekało. Nie trzeba się przedzierać przez gęstwinę jak wcześniej, ognik prowadził ich wąską, ale jednak ścieżką. Durkur skrzywił się widząc, że to nie niesiona przez kogoś pochodnia, ale błędny ognik, który zwodzi najpewniej podróżnych. Postanowił zawrócić i opowiedzieć towarzyszom o ścieżce. Być może zechcą nią podążyć.
- Tłumacz zawracamy. Pora opowiedzieć cośmy widzieli.-kobold zwrócił się do trolla.

Kiedy tylko się oddalili, łotrzyka coś tknęło. Właściwie to rozglądał się kogo by tu posłać po drewno, a skoro tamta dwójka poszła gonić światełka, a jemu się nie chciało…
-Morkgrub… nie ma Morkgruba.- wstał żeby lepiej ogarnąć wzrokiem okolicę, co oczywiście nie pomogło.
-Ja rozumiem że mgła, że las… niech go nagła zaraza weźmie! Żeby się zgubić na prostej drodze, mając tyle poznaczonych drzew i wyrąbaną ścieżkę, to trzeba mieć prawdziwy talent. - narzekał, mimo to jakoś nie kwapił się żeby orka szukać. Póki co ograniczył się do wołania zaginionego po imieniu. Po prawej słyszał jakieś szuranie, może to ork jeśli faktycznie zboczył z trasy.

W tym momencie Tłumacz z Durkurem dotarli do obozu.
- Co być? Ognisko jeszcze nie być gotowe? Wy się lenić, oj lenić. Ja za słaby by nieść drewno. Idźcie z Tłumaczem i przynieść dużo drewna. - Co powiedziawszy kobold zaczął się rozglądać po okolicznych drzewkach za w miarę suchymi gałązkami na rozpałkę.

Słowa Durkura sprawiły, że i Drakko i Urszagowi szczęki opadły na ziemię. Spojrzeli po sobie, mrugając oczami, potem jeszcze raz na kobolda i znowu na siebie. Hobgoblin zbierał się do powiedzenia czegoś, ale po kilku nieudanych próbach odpuścił sobie i po prostu wpatrywał się w Durkura, jakby go zobaczył po raz pierwszy w życiu. Rsog przestał nawoływać, jemu również zabrakło słów, na szczęście słowa nie były tu potrzebne. Bez zastanowienia ruszył w stronę kobolda, by zamaszystym kopniakiem w siedzenie przywrócić malca do rzeczywistości z którą ewidentnie stracił kontakt.

Durkur wykonał eleganckiego fikołka po czym wyrżnął pyszczkiem o ziemię. Szybko się jednak podniósł obdarzając hobgoblina nieżyczliwym spojrzeniem.
-Ty mieć szczęście, że Durkur mieć dobry dzień -Widząc jednak spojrzenie Rsoga kobold porzucił szybko ten temat.
- Wy nie pytać co Durkur widzieć? I tak powiedzieć. Durkur widzieć ścieżkę a na niej błędny ognik. Nie wiem dokąd prowadzić ścieżka, ale potem razem my sprawdzić. Jeśli wodze chcieć.

Urszag bez pośpiechu, spokojny i opanowany podszedł do kobolda.
- Za dużo sobie pozwalasz jaszczurko. - I nim skończył mówić a ktokolwiek zareagować w posłał Durkura kopniakiem w stronę najbliższego drzewa. Durkur ponownie przekoziołkował i zatrzymał się na drzewie. Pozbierał się jednak szybko, otrzepał niebieską szatę i sprawdził czy Ropuk nie ucierpiał. Kiedy już był pewny, że wszystko w porządku zaczął płaczliwie.
- Czego wy chcieć? Wszyscy bić za nic biedny kobold. Jeśli wy tacy to Durkur nie pomagać. Wy sami sobie czarować.

Nieco się sam wystraszył wyrażonej przez siebie groźby, bo z przerażeniem zaczął się badawczo przyglądać swoim kompanom.
- Należało Ci się od dawna, a jak chcesz władzy to musisz najpierw mnie pokonać. - Orog ruszył w stronę kobolda. - To co? Chcesz rządzić?!

- A rządzić sobie. Kobold tylko mówić co trzeba zrobić. Wszyscy do rządzenia i nikt nic nie robić. - Durkur machnął pazurzastą łapką po czym kucnął i wyciągnął z kieszeni swojego chowańca. Jego mała ropuszka po raz kolejny zademonstrowała swoje zdolności do mówienia wyrzucając z siebie “Gupek”. Trudno było ocenić czy było to skierowane do Durkura, czy do Urszaka. Durkur pogładził czule Ropuka po czym schował go do kieszeni. Następnie wstał i kontynuował zbieranie w miarę suchych gałązek na ognisko.
Urszag nie odpowiedział ni słowa, widać był zadowolony z przebiegu rozmowy. Nie miał też wątpliwości, że kobold nieprędko znów zapomni gdzie jego miejsce. Gdybyż jeszcze ten las się skończył, mogło by być wtedy całkiem dobrze.

***

Nastroje w obozowisku były złe. Nie dość, że zgubili się w lesie to jeszcze zupełnie zgubił się jeden z towarzyszy. Przeczekanie dziwnej mgły wydawało się dobrym pomysłem. Namioty zostały rozstawione, ognisko płonęło trzeszcząc cicho. Napięcie trochę zelżało, chociaż Durkur nadal boleśnie czuł, że więksi kompani nie lubią gdy kwestionuje się ich przywództwo. Co więcej, niedługo rozbiciu obozowiska i skromnym posiłku pogoda się poprawiła. Mgła zaczęła się rozrzedzać i nagle gwałtowny wiatr uczynił powietrze przejrzystym. Knieja też zdawała się jakby rzadsza i mniej złowieszcza. Ani światełko, ani żadne zwierzęce odgłosy nie niepokoiły ich przez resztę dnia. Wreszcie rozpogodziło się niebo i przez gałęzie drzew zobaczyli księżyc w pełni.

[MEDIA]http://th07.deviantart.net/fs8/PRE/i/2005/309/4/b/Full_Moon____by_MichiLauke.jpg[/MEDIA]

Podczas drugiej warty Rsog usłyszał wycie. Najpierw od północy. Pojedynczy, mocny gardłowy głos. Później dołączyły do niego inne, na południowy wschód i zachód od obozowiska. Nagle do chóru dołączył wilk Grangara. Zaniepokojony druid zbudził się i trzepnął go ręką po pysku. Szybko wstał ze swego posłania i ruszył do czuwającego hobgoblina.
- To nie są wilki.

Zanim Rsog i Grangar zaczęli budzić innych usłyszeli odgłos szybko zbliżających się zwierząt. "To niemożliwe" - pomyślał hobgoblin - "Nie były przecież tak blisko!". Ostrzegawczy krzyk wyrwał śpiących ze snu. Spomiędzy drzew wypadło kilka wilkołaków, które bez słowa czy gestu rzuciły się na dezerterów.
 
Quelnatham jest offline