Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2014, 18:44   #105
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Życie jest pełne niespodzianek. To, że się obudziła było jedną z nich. Miała szczęście, ale czy na pewno? Jak przez mgłę pamiętała szaleńczą ucieczkę przez zalany wodą korytarz, upiorne cienie i ludzi...tak, chyba ludzi. Natknęła się na pułapkę, ktoś ją ogłuszył i tyle. Film się urywa, następuje szybka zmiana dekoracji i początek kolejnej sceny. Niestety rzeczywistość nie miała z filmem nic wspólnego. Rzeczywistości nie dało się zatrzymać, przewinąć gorszących scen, wybierając z danego obrazu tylko pozytywne wydarzenia. Trzeba było stawić czoła momentom dobrym i złym. Jednej spójnej historii, nawet gdy zaczynała ona wkraczać na obszary ogólnie zarezerwowane dla pensjonariuszy zakładów psychiatrycznych i wielbicieli kwasu. Jak odróżnić halucynacje od rzeczywistości...Julia raz po raz zadawała sobie to pytanie, wracając myślami do ostatnich wydarzeń. Nawet nie zauważyła, kiedy stała się częścią kolejnego odcinka “Z Archiwum X’. Niestety na pomoc wiadomych agentów FBI nie miała co liczyć. Mulder siedział w Kalifornii, dupcząc co popadnie. Scully natomiast została psychoterapeutką Hannibala Lectera...pech po całości. Nie było nikogo, kto doradziłby dziewczynie jak radzić sobie ze zjawiskami żywcem wyciągniętymi z ludzkich koszmarów.

Julią aż zatrzęsło, gdy przypomniała sobie żywą plamę mroku wyciągającą ręce w jej kierunku i uśmiech na jej twarzy - tej samej, którą widywała codziennie patrząc w lustro. Istota potrafiła przejmować cechy innych ludzi niczym karykaturalny, potworny kameleon. Zaczynało się od głosu, następnie przychodził czas na wygląd, a potem...wolała nawet nie myśleć. Zabiłaby ją, zmieniła w wysuszone zwłoki, wyssała duszę? Była jakimś rodzajem ducha, albo demona?
A może po prostu wytworem skatowanego narkotykami umysłu. Może wszystko dało się wytłumaczyć racjonalnie.
Ta, jasne - pomyślała z goryczą otwierając w końcu oczy. Uciekanie od problemów i udawanie że nie istnieją sytuacji nie poprawiało.

Miejsce w którym ją zamknięto nie różniło się wcale od tego, co widziała za zamkniętymi powiekami. Duszna, lepka ciemność otaczała ją szczelnym całunem, skrywając złośliwie wszelkie, istotne informacje na temat aktualnego położenia. Próbowała się rozejrzeć i szybko tego pożałowała. Każda najmniejsza próba poruszenia głową kończyła się tak samo: świat na krótką chwilę pogrążał się w rozbłyskach oślepiającego bólu, wydobywając z wyschniętego gardła pełen cierpienia jęk. Ktoś nieźle ją urządził, bez dwóch zdań.

Jednak to nie ciemność była najgorsza. Ktoś bardzo dokładnie i starannie skrępował J.J., rzucając ją na coś w rodzaju łóżka, choć określenie “łóżko” stanowiło sporą przesadę. Leżała na śmierdzącym i obrzydliwie lepkim barłogu, woląc nie analizować pochodzenia pokrywających go cieczy. Z odrazą przesunęła się odrobinę, próbując rozruszać odrętwiałe kończyny. Zaciskała i rozluźniała kolejne partie mięśni, aż nieprzyjemne mrowienie zelżało do znośnego poziomu. Zyskała dzięki temu nie tylko odrobinę komfortu, ale przede wszystkim czas na pozbieranie myśli.

Całe życie parła do przodu z zaciśniętymi pięściami, gotowa w każdej chwili do odparcia ataku. Szczyciła się rozwagą i ostrożnością, dzięki której trwała w szybko zmieniającej się, miejskiej dżungli. Była podobna do karalucha - upartego, cwanego robala nie do zdarcia, mającego magiczną właściwość dopasowywania się do nowych warunków, a tu proszę - wystarczyła odrobina nadprzyrodzonych bzdur, by straciła nad sobą panowanie i dała ponieść lękowi. Stała się słaba, a słabi zawsze padają ofiarą silnych. Gdyby tylko mogła, naplułaby sobie w twarz. Złość i gorycz powoli wypierały rozpacz, spychając ją na dalszy plan.

Zagryzła wargi, dusząc w sobie chęć wyrażenia na głos tego, co myśli o statkach, widmach, statkach-widmach, zmutowanych płazach, trójkątach bermudzkich i skurwysynach ogłuszających bezbronne kobiety.
Cisza- upomniała się. Hałas przyciągał niepotrzebną uwagę, wystawiał na niebezpieczeństwo. Jeśli ją usłyszą, będą wiedzieli że już nie śpi i mogę zechcieć odpowiedzi...lub czegoś jeszcze gorszego.
Od chwili przebudzenia starała się odsunąć na bok wszelkie niepotrzebne emocje, skupiając się na analizie sytuacji i próbie wyciągnięcia wniosków. Już raz dała wygrać przerażeniu i oto jak skończyła - związana niczym baleron, wystawiona na łaskę i niełaskę nieznajomych.

Mogli chcieć ją wykorzystać, nie patrząc na ewentualny sprzeciw czy błaganie o litość - ta myśl sparaliżowała Julię, odbierając na chwilę oddech i wciskając piekące łzy w kąciki oczu. Rzuciła się dziko na łóżku, chcąc wpełznąć w jakiś kąt, ukryć przed prześladowcami, na próżno. Unieruchomiona mogła tylko czekać. Nie uśmiechało się jej sprowadzenie do roli przedmiotu, ból i upodlenie, towarzyszące brutalnemu stosunkowi, zapewne wielokrotnemu. Nikt nie lubił być wykorzystywany wbrew własnej woli, a dla kobiety nie istniała gorsza rzecz niż gwałt.
Mdlący strach znów podniósł łeb, wyciągając w kierunku dziewczyny swoje macki.

- Dość - warknęła przez zaciśnięte zęby, przywołując się po raz kolejny do porządku. Tym razem, o dziwo, zadziałało. Zamknęła oczy i zaczęła odliczać do dwudziestu. Jeśli przyjdzie im ochota na gwałt będą musieli ją rozwiązać lub chociaż poluzować więzy, a to daje już cień szansy. Jeśli ktoś wsadzi jej kutasa w usta to się z nim pożegna. Szok spowodowany bólem i zaskoczenie pozwolą na przejęcie kontroli, albo odturlanie się poza zasięg agresora. Musi zdobyć broń...kij, nóż, wiosło, cokolwiek byle twardego i nadającego się do obrony.
Tyle w teorii, praktyka wyjdzie w praniu.

Czekając na dalszy rozwój wydarzeń Julia uświadomiła sobie jedno: nie o siebie martwiła się najbardziej. Bała się o cholernego meksa, który do potulnych osób przecież nie należał. Może i czasami sama z chęcią by go udusiła, ale poza nim nie miała nikogo, nie tylko na statku. Nikt na nią nie czekał, nie tęsknił, ani nie wyglądał szczęśliwego powrotu do domu. Był tylko on - integralna, wiecznie sprawiająca kłopoty część jej życia. Żywa tarcza, o którą rozbijała się masa problemów i smutków, ale również kamień ciągnący ją na dno uzależnienia. Był kimś pośrednim, pomiędzy przyjacielem, partnerem, kochankiem i najgorszym wrogiem. A teraz mógł mieć poważne kłopoty, o ile jeszcze żył. Musiała dowiedzieć się, czy któryś z jej porywaczy nie wie czegoś na jego temat, po prostu musiała. To dało jej siłę by nie krzyknąć, gdy do pokoju wpadła smuga światła, a w progu pojawiła się ciemna sylwetka.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline