Wiadomości ogólne:
Skrócone wyniki testów. Rzuty kością są. Big Bill, Connor:
[sukces trudny Rzucanie] Nóż wbił się w małego cwaniaka, który atakował Connora z taką siłą, że tamten spadł z wbitym nożem gdzieśtam pomiędzy biurka. Upadając wydał z siebie krzyk bólu. Wbrew jednak spodziewaniom nie nastąpił atak, a Max powiedział, że jeszcze chwila i załata ją.
- Straciła dużo krwi. W ogóle wycieczka, takie pytanie. Odnosimy ją do Wściekłego? Nie wiem czy takie małe gnojki nie czekają na nas w dalszych korytarzach, a ten powrotny jest całkiem bezpieczny. Wasza jednak decyzja, a w sumie twoja Connor, bo to twoi znajomi. Niby nie umrze, ale pozostawiając ją tu zwiększamy ryzyko, że mutanciaki ją dopadną. - powiedział niegłośno rozglądając się dookoła. Słyszeliście, że ten z raną kłutą od noża wyjął sobie nóż i teraz jęczy poruszając się pomiędzy meblami. Wściekły (i Tuco, Ruda, Ethan, Andrew, Sunny):
[z uwagi na prośbę o regulacji chronologii: rozmowa Rudej i Ethana przebiegła na korytarzu częściowo zachodząc się z przemową Andrewa; wszyscy byli jej świadkiem w odróżnieniu od poprzedzającej rozmowy Ethana i Sunniego - ta rzeczywiście była na osobności] Niedawno przybyli zaczęli się kłócić. I to jak! Sunny usłyszał cośtam na górze i wściekł się, że pozostali znają kobietę atakującą bunkier i nikt się nie wygadał. Tuco niemal natychmiast całkiem sensownie odpowiedział, że zna ją i że to może być ekipa z Vegas. Później... później nie bardzo wiadomo było o co chodzi, choć słowa Andrewa i Rudej były jasne. Ogólnie to Andrew oskarżał wszystkich o wszystko, a Ruda zlała większość jego wypowiedzi zajmując się romansowaniem z Ethanem. Uznałeś, że ta brzydka sytuacja może zrobić się o wiele brzydsza, więc przygotowałeś broń i stanąłeś we framudze wejścia do pomieszczenia z generatorem lustrując towarzystwo. Wtem usłyszałeś o jakimś pudełku:
- Pudełko? Jakie, kurwa pudełko? Przynieśliście lokalizator do bunkra?! - niewiadomo skąd w jego dłoniach pojawił się XM-8 i mierzy do was - Zniszczcie pudełko, a potem wypierdalać mi stąd. Gówno mnie obchodzi, w którym kierunku. - całe szczęście, że ci co zajęli się kawą to już ją i tak kończą. Kawa nie zmarnuje się. Nagle ziemia zatrzęsła się kilkukrotnie, a z sufitu spadło trochę pyłu od betonu. Seria wybuchów. Ci na górze coś kombinują. Nie możesz im ufać. Oni nie ufają sobie nawzajem, choć zauważyłeś, że zarysowały się jakby trzy frakcję w tym jedna trzyosobowa i dwie jednoosobowe. Nie dało się tego ukryć, choć pewnie niektórzy mogliby się kłócić z taką interpretacją. Sunny nie był znów tak blisko Rudej, a Tuco nie był tak daleko reszty. Po chwili dodałeś:
- Inaczej. Ja tu zamykam i sam spierdalam. Nie ufam wam. Jak chcecie iść tam - wskazał lufą korytarz z zakrętem, który nie prowadzi do pomieszczenia z pudłami i dalej do głównego korytarza tylko w przeciwnym kierunku - to ja pójdę głównym korytarzem. Jak chcecie iść głównym korytarzem to ja pójdę tam. Wybierajcie szybko. Nie to, żebym miał coś do was, ale jeden z was jest skurwielem, który odpowiada za śmierć Bolsona i nie chcę się przekonać, który gdy dostanę kulkę w plecy. |