Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2014, 22:27   #104
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wiadomości ogólne:
Skrócone wyniki testów. Rzuty kością są.

Big Bill, Connor:
[sukces trudny Rzucanie] Nóż wbił się w małego cwaniaka, który atakował Connora z taką siłą, że tamten spadł z wbitym nożem gdzieśtam pomiędzy biurka. Upadając wydał z siebie krzyk bólu. Wbrew jednak spodziewaniom nie nastąpił atak, a Max powiedział, że jeszcze chwila i załata ją.
- Straciła dużo krwi. W ogóle wycieczka, takie pytanie. Odnosimy ją do Wściekłego? Nie wiem czy takie małe gnojki nie czekają na nas w dalszych korytarzach, a ten powrotny jest całkiem bezpieczny. Wasza jednak decyzja, a w sumie twoja Connor, bo to twoi znajomi. Niby nie umrze, ale pozostawiając ją tu zwiększamy ryzyko, że mutanciaki ją dopadną. - powiedział niegłośno rozglądając się dookoła. Słyszeliście, że ten z raną kłutą od noża wyjął sobie nóż i teraz jęczy poruszając się pomiędzy meblami.

Wściekły (i Tuco, Ruda, Ethan, Andrew, Sunny):
[z uwagi na prośbę o regulacji chronologii: rozmowa Rudej i Ethana przebiegła na korytarzu częściowo zachodząc się z przemową Andrewa; wszyscy byli jej świadkiem w odróżnieniu od poprzedzającej rozmowy Ethana i Sunniego - ta rzeczywiście była na osobności]
Niedawno przybyli zaczęli się kłócić. I to jak! Sunny usłyszał cośtam na górze i wściekł się, że pozostali znają kobietę atakującą bunkier i nikt się nie wygadał. Tuco niemal natychmiast całkiem sensownie odpowiedział, że zna ją i że to może być ekipa z Vegas. Później... później nie bardzo wiadomo było o co chodzi, choć słowa Andrewa i Rudej były jasne. Ogólnie to Andrew oskarżał wszystkich o wszystko, a Ruda zlała większość jego wypowiedzi zajmując się romansowaniem z Ethanem. Uznałeś, że ta brzydka sytuacja może zrobić się o wiele brzydsza, więc przygotowałeś broń i stanąłeś we framudze wejścia do pomieszczenia z generatorem lustrując towarzystwo. Wtem usłyszałeś o jakimś pudełku:
- Pudełko? Jakie, kurwa pudełko? Przynieśliście lokalizator do bunkra?! - niewiadomo skąd w jego dłoniach pojawił się XM-8 i mierzy do was - Zniszczcie pudełko, a potem wypierdalać mi stąd. Gówno mnie obchodzi, w którym kierunku. - całe szczęście, że ci co zajęli się kawą to już ją i tak kończą. Kawa nie zmarnuje się. Nagle ziemia zatrzęsła się kilkukrotnie, a z sufitu spadło trochę pyłu od betonu. Seria wybuchów. Ci na górze coś kombinują. Nie możesz im ufać. Oni nie ufają sobie nawzajem, choć zauważyłeś, że zarysowały się jakby trzy frakcję w tym jedna trzyosobowa i dwie jednoosobowe. Nie dało się tego ukryć, choć pewnie niektórzy mogliby się kłócić z taką interpretacją. Sunny nie był znów tak blisko Rudej, a Tuco nie był tak daleko reszty. Po chwili dodałeś:
- Inaczej. Ja tu zamykam i sam spierdalam. Nie ufam wam. Jak chcecie iść tam - wskazał lufą korytarz z zakrętem, który nie prowadzi do pomieszczenia z pudłami i dalej do głównego korytarza tylko w przeciwnym kierunku - to ja pójdę głównym korytarzem. Jak chcecie iść głównym korytarzem to ja pójdę tam. Wybierajcie szybko. Nie to, żebym miał coś do was, ale jeden z was jest skurwielem, który odpowiada za śmierć Bolsona i nie chcę się przekonać, który gdy dostanę kulkę w plecy.
 
Anonim jest offline