Potwór na schodach nie był człowiekiem. Co prawda z pozoru wydawał się normalny, ale… tylko z pozoru. Gregory mógłby go teoretycznie zastrzelić, ale… oznaczałoby to poświęcenie kolejnej kuli, a nie miał ich zbyt wiele.
Dlatego się wycofał, co okazało się dobrym pomysłem, przynajmniej w kontekście wypowiedzi “głosu”.
Sytuacja wydawała się Walshowi mało optymistyczna. Piekła, rzeczywistości,domeny, przejścia… to był mistyczny bełkot, jednakże dobrze opisywał obecne wydarzenia.
I niestety… jeśli miał rację, to Gregory był uwięziony na swoim pokładzie nie mogąc się dostać na inne.
Na razie więc zamierzał wrócić do pokoju 2255 w którym pomieszkiwał. Możliwe że właśnie ta liczba była kluczem. Wszak on się nie przeniósł z innymi biedakami do piekła… w każdym razie nie do tego piekła co reszta pasażerów i załogi.
Dlatego więc może warto byłoby tam zajrzeć, a potem do innych pokojów, a nuż coś nowego odkryje. Na razie wszak nie miał co próbować dostania się na inne pokłady.
I dochodząc do swego natknął się na niego. Obcy… intruz?
Ciemna sylwetka mogła być każdym. Trzymając w jednej dłoni świecącą pałeczkę świetlną, a za plecami rewolwer powoli ruszył w kierunku “cienia”. Nie wiedział z kim ma do czynienia, dlatego nie chciał przestraszyć owej osoby bronią, ale też… by w razie czego jej użyć.
-Hej…- rzekł przyjaźnie do tej drugiej osoby.- Kim jesteś? Ja nazywam się Gregory Walsh junior i jestem pasażerem.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |