Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2014, 08:57   #10
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Mara pogładziła kobietę po włosach. Były miękkie, jedwabiste, o pięknym kruczym odcieniu.
- Dobrze pani Goldenmayer. Zaplotę je tak jak pani lubi.
Sięgnęła po pierwsze pasmo i zaczęła przeczesywać kościanym grzebieniem. Minęło sporo czasu nim uporała się z włosami ale były pozlepiane zaschniętym potem a Mara nie chciała szarpać bardziej niż było to konieczne.

- Znacznie lepiej – zawyrokowała kończąc ostatni splot.
Nałożyła później na usta pani Goldenmeyer warstwę tłuszczu barwionego czerwonymi jagodami, który podkreślił ich pełny powabny kształt.
- Jeszcze tylko policzki i.... gotowe.

Mara oceniła efekty swych starań i będąc zeń rada podsunęła niewielkie zwierciadło pod sam nos pani Goldenmeyer. Ta widok swój przyjęła z chłodną obojętnością nie wyrażając ni słowem aprobaty. Możliwe, że głównym powodem jej zatwardziałego milczenia był fakt, że pani Goldenmayer zmarła w połogu dwie noce wcześniej.

Uchylone drzwi zaskrzypiały upiornie do akompaniamentu szalejącej za oknem burzy. Do izby wpadł wpierw lodowaty wiatr, tuż za nim woń mokrej sierści i dalej, z łbem zwieszonym przy podłodze, sunął sprawca tumultu zostawiając na podłodze błotniste ślady łap. Rosły wilk wiedziony zapachem krwi pomknął wprost do stosu brudnych płóciennych gałganów i resztek odzienia piętrzących się pod stołem, gdzie rzucała je Mara obmywając ciało pani Goldenmeyer.

- Zła, zła Strzyga! - dziewczynka szarpnęła wilka za skórę na karku wyciągając pysk ze stosu krwawych szmat. - Leź na dwór i na mnie poczekaj, już prawie skończyłam.

Bestia posłuchała acz opieszale. Zatoczyła jeszcze kilka kółek wokół stołu, otarła się łbem o Marową łydkę i wychynęła z chatki.
- Mąż wydał mi sukienkę, o którą pani prosiła. Tą zieloną co ją sobie pani szyła po nocach na święto Traw. Zaprawdę będą się za panią w Zaświatach oglądać.

Dziewczynka wygładziła sukienkę na denatce, zmagała się jeszcze chwilę z butami bo nie chciały wejść na nabrzmiałe stopy ale nie była to zbyt duża fatyga. Mara miała w trupach doświadczenie i wiedziała, że starczy buty naciąć w kilku niewidocznych miejscach. Na pochówek swój trzeba wszak wyglądać nienagannie choć jest to wszystko grubymi nićmi szyte, w przenośni i dosłownie nawet. Mąż pani Goldenmeyer, jak i szóstka jej osieroconych pacholąt mieli prawo zobaczyć kochaną im osobę po raz ostatni tako jak ją zapamiętali za życia, i Mary obowiązkiem było zachować tę grę pozorów i ułudy, dołożyć starań by ten ostatni życiowy performance słynnej w Ybn Corbeth szwaczki potoczył się właściwie. Kobieta musi dwa razy w życiu najpiękniej wyglądać, na ożenku i pogrzebie.

Mara nakryła trupa szarawym prześcieradłem i wyszła przed chatę gdzie Strzyga siedziała w strugach ulewnego deszczu cierpliwie wgapiona we frontowe drzwi.

- No, jestem już – dziewczynka przeczochrała mokrą sierść za uszami basiora. - Chodź, zrobimy przebieżkę w deszczu i poszukamy ojca. Pewnie kopie dół pani Goldenmeyer i nie przestanie choć woda wszystko podmywa. Jest uparty jak dziecko.

* * *

Mara zarówno o duchu, jak i zbliżającym się zaćmieniu usłyszała od kapłana Grimaldusa. Siedziała tedy w jego domu a gospodyni Livia nakładała jej jak i Olafowi solidną porcję jajecznicy. Grabarz zabrał się z miejsca za pałaszowanie swojej porcji ale jego córka tylko grzebała drewnianą łyżką w talerzu.

- Ducha członka założyciela wszyscy widzieli? - mruknęła osowiale. - A ja nie?

- W świątyni Helma masz się zjawić grubo przed południem – głos Grimaldusa był z gatunku tych nie znających sprzeciwu. - Olafa weź ze sobą, tam będziecie bezpieczni.

Skinęła tylko bo znała Grimaldusa już na tyle by wiedzieć, że spieranie się z nim nie ma sensu. Sama jednak nie zamierzała posłusznie wypełniać woli kapłana. Inwazja nieumarłych, tu w Ybn Corbeth, a Mara miałaby dać się zamknąć w grubych świątynnych murach i wszystko przegapić?

Po śniadaniu znalazła Arnego i wyłożyła mu konspiracyjnie swoje zamiary.
- Odstawimy Olafa do świątyni Helma i się tam odmeldujemy co by Grimaldus nie jojczył, że go nie posłuchałam i się przed południem nie stawiłam gdzie kazał. A później pójdziemy zobaczyć chodzące trupy.

Arne podrapał się w czuprynę rozważając słowa przyjaciółki.
- Toć Strzyga będzie z nami, nic nam nie będzie – aby uspokoić sumienie szukał usprawiedliwienia dla ich planowanej niesubordynacji. - I mam miecz. A ty sztylet.

- Właśnie – potwierdziła Mara. - I strażników i paladynów będzie wokół jak mrówków. Jakby co to patrol jakiś nam pomoże.

- Obędzie się – Arne wydął chełpliwie wargi. - Poz tym umarlaki są woooolne. A my szybcy jak przeciąg. Oglądniemy ich tylko, ot co.

- Z cmentarnego muru – oświadczyła podniośle Mara. - Podstawimy sobie pień to i Strzyga też wskoczy. Punkt obserwacyjny będziemy mieć wyborny.
 
liliel jest offline