Candle wyskoczył z samochodu jako pierwszy, i z żywym zainteresowaniem zaczął obserwować dom. Z torby przerzuconej przez ramię wyciągnął aparat fotograficzny. To miejsce było wspaniałe. Gdyby tak pomysł Twista wypalił i Candle mógłby przyjechać do tego miejsca z ekipą filmowców... To byłoby coś! Połączyć takie ilzuje, które potrzebują odpowiedniej atmosfery z tą aurą... Pogrążając się z lekka w tych swoich młodzieńczych jeszcze marzeniach, Candle trwał przez moment w miejscu, tępo wpatrzony w dom. Po chwili otrząsnął się, i na twarz włożył znowu swój ulubiony uśmieszek. Sprawdził kieszeń. Karty na miejscu. Okej.
- Niezła chata - powiedział, i cyknął kilka fotek kamiennym gargulcom. Następnie "sportretował" wszystko, co było w zasięgu jego wzroku. Oczywiście na pierwszy ogień poszło olbrzymie, martwe drzewo, które bardzo go zainteresowało. Sfotografował je z miejsca w którym stał, uznał jednak, że przydałoby się ukazać je z różnych perspektyw, a przy okazji się rozejrzeć.
Twardziel zajrzał w tym czasie do wnętrza domu.
- Ja też wrzuciłbym coś do żołądka - poparł Murphy'ego - Zaraz wracam...
Podszedł do drzewa szybkim krokiem i obejrzał je uważnie. - Uśmiech proszę...
Cyknął kilka fotek niezwykłej roślinie, a potem ruszył z powrotem do towarzyszy.
- Ktoś tu na pewno jest - powiedział, wskazując rowery i robiąc znaczącą minę - Dawaj Murphy, wbijamy do środka. Skoro rowerysą na miejscu, to jacyś gospodarze pewnie też. A piwo zawsze się znajdzie...
Candle przekroczył próg osobliwego domu.
__________________ Marchewkom tak a burakom NIE!
- Zenek, "Buraki" |