Heather zatrzymała się w bezruchu, przez moment nasłuchując i próbując przeanalizować obrzydliwy dźwięk, jaki docierał do jej uszu.
Zdała sobie sprawę, że należał do czegoś, co musiało przynajmniej kształtem przypominać węża. Ogromnego, oślizgłego węża nie z tego świata, który zaczął pełznąć w jej stronę.
Szybko opamiętała się z zamyślenia i pomimo absurdalnych obrazów, jakie podrzucała jej wyobraźnia, zdecydowała się zawrócić. Nie miała przecież żadnej broni, którą mogła się bronić przed straszliwym stworzeniem rodem z koszmarów. Była całkowicie bezbronna, a jedyne, co mogła zrobić, to uciec i schować się gdzieś.
Zawróciła. Czuła, jak żołądek jej się ścisnął, a serce dudniło jak oszalałe. Słyszała też zbliżające się zza jej pleców, mlaszczące coś. Nie mogła dłużej zwlekać. Ruszyła z powrotem schodami w górę, starając się ominąć maź, w którą wcześniej wdepnęła.
Przypomniała sobie o dziwnym znaku, który wcześniej widziała w kajucie z dziewczynką. Chciała tam pobiec i przynajmniej sprawdzić numer na drzwiach, wspominając słowa Paavo odnoszące się do cyfr i ich wielokrotności.
Skoro utknęła na tym pokładzie, przynajmniej mogła spróbować wykorzystać dane jej informacje w jakiś sposób. Tylko czy to był dobry trop? Ile by dała, by spotkać kogoś jej przyjaznego, by nie być w tym koszmarze osamotnioną...
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |