Nagle rozwiały się wezwane przez barona stwory, ucichł szczęk metalu. Walka była skończona. Sala przedstawiała koszmarny widok mieszaniny zwłok. Obok siebie leżały trupy kultystów i ich wcześniejszych ofiar. Ironia losu...
Nie był to jednak czas na refleksje. Arthes prowizorycznie przewiązała otrzymaną ranę, po czym wraz z innymi zaczęła przetrząsać zwłoki w poszukiwaniu łupów. Szukała głównie monet. Z nimi nie było problemów, posiadanie zaś kilku mieczy czy sporego tobołka zakrwawionych szat przyciągało zwykle uwagę. Zatrzymała jednak znaleziony przy jednym z trupów sztylet.
Tak jak i pozostali liczyła na dostanie się do posiadłości barona, któż jednak mógł wiedzieć co ich spotka po wyjściu z tego budynku. Wiadomo lepszy wróbel w garści...
Wzmianka o drugiej sekcie była niepokojąca. Rzeczywiście tamtą grupę także musiało coś łączyć z tym budynkiem... Cóż tą kwestię pewnie czas wyjaśni. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że nie straci się przy tym wyjaśnianiu głowy. |