Oddział się rozdzielił. Dwie drużyny weszły pierwsze, ściągając na siebie ogień nieprzyjaciela, by trzecia mogła zająć najlepsze pozycję. Maverick był w tej trzeciej. Może to mało heroiczne, ale lubił takie sytuacje. Gdy mógł oddać się ofensywie.
- Żryj ogień, skórwysynu - wyszeptał najszczersze życzenia posyłając wiązkę za wiązką w wieże i wszystko co czuło się bezpieczne przed ogniem lżejszego kalibru, podczas gdy Heber siedział za osłoną, kilka metrów dalej i strzelał bardziej zaporowo, uwagę poświęcając wypatrywaniu czy komuś nie przyjdzie do głowy rzucić jakiegoś granatu pod nogi trzeciej drużynie, bo to było największe zagrożenie jakie mogli im zaserwować |