Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2014, 11:35   #84
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Pod wpływem silnego wstrząsu kawałki sufitu zaczęły opadać, kilka z nich odbiło się od pękniętego hełmu rewolwerowca, pozostałe wraz z szarym pyłem oblepiły jego odzież. Zacisnął zęby. Zwiedził spory kawał Stanów, przemknął kiedyś nawet niedaleko Frontu, lecz nigdy nie brał udziału w żadnej prawdziwej walce z dziećmi Molocha. Teksasu takie sprawy nie dotyczyły, żadnych porwań, ataków z zaskoczenie, Hegemonia była gorszym zagrożeniem. Niekiedy rewolwerowiec zapędzał się w regiony, w których można było napotkać jakieś roboty, nic więcej. Zwykle była to jednak dawno zapomniana przez swego stwórcę sterta złomu.

Teraz jednak mierzyli się z realnym zagrożeniem, pionier robotyki Moloch, jego myśl techniczna kontra garstka ludzi. Ezechiel spojrzał żałośnie na trzymanego w rękach Colta, pocisk 45. ACP nie należał do najsłabszych, nie miał jednak złudzeń. Przeciwko maszynom ten kaliber na nie wiele mógł się zdać. W tej bitwie musiał liczyć na innych.

Wylądował na tyłach budynku, tutaj trawa była znacznie bujniejsza, wysokiemu rewolwerowcowi sięgała aż do pasa. W połączeniu z panującymi ciemnościami mocno utrudniało to zadanie wypatrywania ewentualnych wrogów. Podzielił cały teren na trzy sektory, które teraz omiatał latarką w poszukiwaniu zagrożenia. Środkowa część wydawała się być czysta, ale nagle coś usłyszał. Starał się zlokalizować źródło dźwięków, wszystkie próby wytężenia wzroku spełzły jednak na niczym. Coś jednak tam było. Coś czego nie potrafił dostrzec.

Od frontu budynku cały czas dobiegały go odgłosy bitwy, obrońcy walili z czego mogli żeby powstrzymać opancerzonego wroga. Na tyłach było spokojnie. Nagle jednak z trawy wyskoczyły dwa roboty swoim wyglądałem przypominające pająki.


Jeden z nich od razy wziął sobie na cel rewolwerowca, jego niewielkie odnóża z zaskakującą lekkością pozwoliły mu wybić się w górę. Wystrzelił prosto w twarz Ezechiela. Maszyna rozmiaru ludzkiego przedramienia świsnęła tuż obok. Tylko instynkt pozwolił mężczyźnie w ostatniej chwili się odchylić. Drugi z przeciwników zwinnie przemknął między jego nogami próbując dostać się wgłąb budynku.

Poderwał mocno Colta, nie było czasu by dobrze wycelować, lecz do takich nieprzygotowanych strzałów był od dawna przyzwyczajony. Szarpnął spust, pocisk pomknął w kierunku maszyny, kula z impetem wdarła się w jego głowę, przecisnęła przez kluczowe dla jej funkcjonowania podzespoły i przeszła dalej wbijając się w podłogę.

Ezechiel zaklął, pozostał jeszcze jeden wróg, który już gotował się do wykonania kolejnego ataku. Rewolwerowiec zdołał zmienić cel i znów pociągnąć za spust. Tym razem jednak pistolet nie wypalił! Zaciął się w najgorszym możliwym momencie, by nagle niespodziewanie wypalić! Kula szczęśliwie uderzyła w korpus mechanicznego pająka od razu posyłając go do krainy wiecznych, wirtualnych łowów.

Rewolwerowiec odetchnął, chciał jeszcze przez chwilę upewnić się, że nie zaatakuje ich z tyłu nic więcej, po czym wrócić do pozostałych. W między czasie musiał też zająć się zaciętym pistoletem.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline