Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2014, 15:10   #86
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Na stanowisko wartownicze wybrał poddasze. Zawsze czuł się dobrze, mając przewagę wysokości nad ewentualnym przeciwnikiem. W regularnych odstępach czasu przechadzał się od jednego stanowiska do drugiego, tak by mieć cały perymetr pod obserwacją. W międzyczasie myślał, miał na to sporo czasu. Myślał o poprzednim dniu, myślał o słowach Samanthy i o rozmowie z Marią. Wiedział, że ta ostatnia nie poszła po jego myśli, ale miał nadzieję, że dziewczyna potrzebowała trochę czasu i tyle.

Obszedł po raz kolejny poddasze, teren był czysty i wrócił do frontowego wykuszu, przez który spoglądał na skąpane w ciemności, zmoczone zimnym deszczem ruiny. Mocniej nasunął kaptur na głowę, powietrze było naprawdę zimne. Nie zbliżał się nigdy do krawędzi okna, to był podstawowy błąd jaki popełniają strzelcy, strzelając z głębi pomieszczenia, można pozostać niezauważonym łatwiej i dłużej.

Nagle jakiś kształt przykuł jego uwagę, wyregulował cybernetyczny noktowizor, wszczepiony w jego oko dawno temu, przez specjalistów z Posterunku. W kępie pozbawionych liści krzewów, poskręcanych cierniowych gałęzi, krył się jakiś pojazd. Lynx tylko chwilę analizował jego kształt, by poznać straszną odpowiedź na swoje pytanie. Kiedy na piętrze pod sobą usłyszał strzały a z budynku wybiegł robotyczny Pająk, był już gotowy do strzału. Nagle powietrze rozświetliły smugi wystrzałów z broni pokładowej Obrońcy, był to szybki i lekki model, rzadko spotykany na Froncie, często robiący za osłonę oddziałów zwiadowczych Molocha. maszyna sunęła szybko w kierunku budynku, próbując zapewne osłonić wycofującego się Pająka, który jeśli Lynxa wzrok nie mylił, niósł na sobie nieprzytomną córkę Morganów.

Snajper nie zaryzykował strzału do maszyny z dzieckiem, wziął na cel moduł centralny Obrońcy i wycelował półcalówkę zdobytą na martwym Obrońcy Enklaw. Ściągnął spust. Jednak wystrzał nie nastąpił, zaklął z niedowierzaniem, ale jego słowa zagłuszyła seria z karabinu maszynowego, puszczona w kierunku Obrońcy z piętra niżej. Wayland podejrzewał, że to Roadblock ustanowił stanowisko ogniowe. Szarpnął zamkiem i nabój wskoczył na swoje miejsce w komorze. Obrońca zauważalnie zwolnił, trafiony serią z karabinu. Celował krótko. Poczuł kopnięcie kolby o przedramię, nawet pomimo tego, że oparł karabin o załomek muru. Pocisk roztrzaskał głowicę z ukrytymi przyrządami sterującym. Rozpędzony robot wywrócił się na nierówności - jego równowagi nie pilnował już komputer pokładowy i szereg czujników żyroskopowych. Przewrócił się, wyłączony z walki. Weteran z Frontu wiedział, że systemy będą próbować się zrestartować, więc przeczuwał, że to jeszcze może nie być ostateczny koniec pieprzonego blaszaka.

Zaledwie huk wystrzału półcalówki przebrzmiał, ukryty w krzewach Transporter, wystrzelił w kierunku budynku rakietę. Uderzyła w ścianę pierwszego piętra, na snajpera posypały się drzazgi z belek zwieńczających konstrukcję budynku i kurz zbierany dzięsięcioleciami. Na dole słyszał krzyki i wołanie o pomoc, gdzieś tam na dole była Maria, ostatkiem siły woli powstrzymał się przed natychmiastowym pobiegnięciem na dół. Zamiast tego wziął na cel taśmę amunicyjną karabinu zamontowanego na transporterze, tylko w ten sposób mógł na jakiś czas wyłączyć go z gry. Kopnięcie tym razem nie było tak mocne jak ostatnio, albo po prostu wiedział, że ma się go spodziewać. Błysk spalanego prochu, po jego trafieniu, utwierdził go w przekonaniu, że trafił. Ruszył na dół. Kiedy zeskakiwał w biegu z ostatniego schodka, usłyszał wołanie Clyda - Miny, miny na piętrze!!!

Stanął jak wryty, przyklejony do ściany, mógł prawie słyszeć szum swojej krwi, płynącej w żyłach z zawrotną prędkością wydzielonej adrenaliny. Przyśpieszony oddech, rozszerzone źrenice, ciało i mózg działające niemal automatycznie. To była walka jaką znał, to była walka jaką rozumiał, po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie wahał się pociągać za spust.

Uważając pod nogi ostrożnie wychylił się zza rozwalonej ściany. Podłoga była zasypana gruzem, cegłówkami i okrągłymi minami przeciwpiechotnymi. Widział już takie wcześniej, najmniejsze dotknięcie mogło uruchomić reakcję łańcuchową, po której ich dotychczasowe schronienie, zamieniłoby się w kupę spalonych gruzów. W kącie pomieszczenia opierając się o ścianę, ledwo stała na nogach Maria, miała nieprzytomny wzrok, na jej ubraniu wykwitały plamy świeżej krwi, zapewne od ran spowodowanych odłamkami. Nieco bliżej otworu ziejącego w frontowej ścianie leżał ciężko ranny Roadblock. Jeden rzut oka wystarczył Lynxowi, żeby wiedzieć, kogo ma szansę jeszcze uratować. Z dołu usłyszał krzyk Randalla: - Snajper!!!

Na scenę walki wkroczył nowy aktor, może najbardziej zabójczy. Lynx wiedział, że nie ma czasu do stracenia, Maria, sama nie dałaby rady pokonać przeszkód w postaci min, a była łatwym celem dla ukrytego gdzieś w ruinach robotycznego Snajpera. Wypuścił broń z rąk, kładąc ją na korytarzu, cztery metry jakie miał do pokonania, by wyprowadzić ztamtąd Marię były chyba najdłuższymi w jego dotychczasowym życiu. Starał się nie dotknąć butami, żadnej z metalowych kul, złapał ją i wziął na ręce, sama nie była w stanie iść. Gdzieś na ręce czuł jej ciepłą krew, a lewe ramię wyglądało na mocno poszarpane. Ponowna wędrówka poprzez miny nie była już taka trudna.

Zniósł ją na dół po schodach, gdzie Clyde doglądał rannego Jeffa, położył dziewczynę ostrożnie na skrzypiącej drewnianej podłodze. Słowa które wypowiedział do Clyda, miał nadzieję, że doktorek wziął je sobie do serca. Wrócił na piętro po rannego Cygana, chociaż pamiętał ostatnie słowa jakie do niego powiedział, to jednak nie miał do chłopaka żalu. Zresztą jego stan był opłakany. Kiedy schodził z nim po schodach, zastanawiał się, czy to w ogóle miało sens, szczeniak pewnie nie dożyje wieczora. Posterunkowiec widział już wiele ran, z takich nie wychodziło wielu.

Na zewnątrz słyszał zbliżający się warkot silnika Transportera, ruszył w kierunku pomieszczeń od strony frontu budynku, tam miał lepszą pozycję ostrzału. Za ścianą usłyszał strzały z karabinku Randalla, na ugiętych nogach przebył korytarz, omiatając drogę lufą karabinu. Na progu do dużego pomieszczenia siedział Pascual, to był jednak najmniej ciekawy fragment krajobrazu. W pomieszczeniu Randall, Violet i Nathan walczyli z zamazanym, szybkim jak błyskawica Kształtem. Jego ruchy wydawały się jakby zamazane, jednak Lynx domyślał się, jakiego wroga spotkał. Słyszał plotki na Froncie, o cyborgach, ludziach połączonych z komputerami, odzianymi w zbroję z specyficznych właściwościach. Szkoda, że to nie były tylko plotki.

Ułamek sekundy zajęło mu oszacowanie szybkości wroga i jego opancerzenia, póki co nie znalazł słabych punktów, pozostało mu strzelać w korpus, modląc się, że potężny półcalowy pocisk zrobił swoją robotę. Nie zrobił, zrykoszetował po pancerzu, pozostawiając w nim tylko spore wgniecenie. Ściągnął spust drugi raz, ale przeciwnik zdążył sie uchylić. Jedyne co udało mu się zrobić, to zwrócić na siebie uwagę wroga. Cyborg skierował pistolet w jego stronę i strzelił trzy razy. Poczuł potężne uderzenie w głowę, nabój zrykoszetował po kevlarowym hełmie obalając go na ziemię. Drugi trafił go w twarz, rozorał skórę na policzku, wyrywając jego solidny kawałek.



Piekący ból i krew zalewająca usta sprawiły, że trzeciego pocisku, któy przyjęła tylna płyta kamizelki już nawet nie pamiętał. Oberwał, ale na szczęscie nie na darmo, próbując się podnosić widział, jak Fray dopada do Kształtu i strzałem ze strzelby w szyję odrywa jej głowę od korpusu prawie. Prawie, bo metalowe łączniki nadal trzymały ją na miescu. Adaptacyjny kamuflaż się wyłączył a cyborg z ciężkim łoskotem zwalił się na ziemię.

W czasie, kiedy Fray kończył dzieła zniszczenia, snajper kawałkiem bandaża i jakimś opatrunkiem znalezionym wcześniej na mutantach, prowizorycznie obwiązał sobie głowę. Nie mieli za dużo czasu, by przyjrzeć się unieszkodliwionemu cyborgowi. Pocisk wystrzelony przez niewidocznego snajpera odłupał solidny kawałek ściany nad głową Waylanda. Jak na komendę rzucili się na ziemię. Lynx przywłaszczył sobie karabin cyborga, wcześniej widział na Północy podobne egzemplarze. Robiły wrażenie skuteczniością, a to im było potrzebne.

Z zewnątrz doszedł ich wybuch, od którego zadrżały mury budynku. “Transporter musiał wpaść na jedną z zastawionych przez nich min” - Lynx nie namyślał się długo, dał znać, że zmieniają pozycję. Miał wrażenie, że od tej chwili zamienili się z maszynami rolami. Teraz to oni byli myśliwymi, a to był jego ulubiony rodzaj zwierzyny. Zajęli pozycję w innym pokoju, gdzie na zakurzonej, pełnej odpadniętego tynku posadzce leżał w kałuży krwii trup Vincento. Snajper sprawdził, czy wszyscy zajęli pozycję i odliczył na migi do trzech. Jednocześnie się wychylili i otworzyli ogień, Lynx wypróbował nową broń. Karabin oderwał wieżyczkę rakietnicy z góry transportera. Zgodnie z planem schowali się za osłonami, czekając na odpowiedź wroga.

Ta jednak nadeszła niespodziewanie, wraz z pojawieniem się Pascuala. Potęzny nabój wielkokalibrowego karabinu oderwał sporą drzazgę z sufitowej belki, wraz z odłamkami tynku, na Lynxa spadł spory odłamek drewna, rozcinając mu boleśnie udo. - Kurwa mać- syknął przez zęby Wayland. Ledwie zdążył skończyć, a Fray rozwalił łeb staruszkowi, obryzgując jej pozostałością wszystkie ściany, a także ich. Jego wytłumaczenie wydało się Lynxowi bardzo prawdopodobne, tłumaczyłoby nadzwyczajną nawet jak na standardy Molocha skuteczność ognia.

Próby wypatrzenia zamaskowanego strzelca spełzły na niczym. Zabójca maszyn wpatrując się w ciało Vincenta wpadł na makabryczny pomysł. Maszyna zapewne namierzała ich zarówno za pomocą optyki jak i termowizji, a ciało Vincento jeszcze nie zdążyło ostygnąć. Fray i Nathan podnieśli trupa, wystawiając go w oknie. Kilka metrów dalej Lynx przeglądał sektory ruin w oczekiwaniu na wystrzał, ten jednak nie nastąpił. I tu Randall wykazał się inwencją, wystrzelił zza martwego Vincento wprost w Transporter. Świst pocisku i Tarczownik zginął po raz drugi, ale Lynx już był pewien, że zna pozycję zabójcy Molocha.

Wskazał miejsce Frayowi i po chwili oboje namierzali wrogą maszynę. Snajper ocenił odległość i nacisnął spust, ułamek sekundy ze snajperki Lynxa wystrzelił Randall. W zielonkawym świetle generowanym przez noktowizor snajper widział, jak ich pociski dosięgły celu, zamieniając maszynę w kupę złomu. Wyglądało na to, że po raz kolejny im się udało.

Upewnili się, że jest w miarę bezpiecznie. Fray zabrał się za szabrowanie ekwipunku i umacnianie budynku, Transporter pewnie wezwał pomoc, więc nie mieli czasu do stracenia. Lynx nie zwracał uwagi na swoje rany, poderwał z ziemi swój plecak i torbę zabitego Tarczownika i zaniósł ją Clydowi, który właśnie opatrywał Marię, dziewczyna chyba nie była w pełni przytomna, dodatkowo znieczulona farmaceutykami podanymi jej przez Kinga. Ten skinął twierdząco głową, jakby odpowiadał na niezadane przez Lynxa pytanie. Snajper odetchnął z ulgą. Odgarnął dziewczynie włosy z czoła i pocałował ją. Nie miał czasu teraz na nic innego. Wyszedł z budynku i odnalazł Fraya, który wymontowywał z robota strażniczego CKM.
- Sprawdzę okolicę, mam dziwne wrażenie, że to nie koniec - wskazał na budynki wokół ich pozycji. - Na jakim kanale masz łączność? Umówmy się na trójkę - wskazał radio, które znalazł przy martwym Obrońcy w łaziku. - W razie jakichś kłopotów daj mi znać. I zostaw coś dla mnie - z uśmiechem satysfakcji skierował lufę na uszkodzony Transporter.

Zniknął w ciemności, uważając na miny, kierował się ku pozycji, gdzie zaobserwował snajpera. Mogły tam być jeszcze z nim jakieś maszyny zwiadowcze, które monitorowałyby ich pozycję, dla innych maszyn. Miał nadzieję, że się mylił. Twarz piekła go niemiłosiernie, a co jakiś czas spluwał zakrzepłą krwią, na szczęście chłodne powietrze listopadowej nocy, przyjemnie chłodziło rozgrzaną walką skórę.

Maszyna zamieniła się w kupę złomu, amunicja do karabinu znalezionego przy cyborgu miał naprawdę dużą siłę rażenia. Nie zauważył innych maszyn. Zebrał broń maszyny, dałą się ją zdjąć z zaczepów i znalezioną amunicję. Wrzucił to wszystko w pokrowiec w którym wcześniej chował M110. Sprawdził jeszcze kilka okolicznych wpół zawalonych kamienic i ruszył w kierunku ich budynku.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline