Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2014, 22:55   #77
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Nagle dyskusję przerwała bitka, którą rozpoczął Kasper Tull. Rzucił się jak opętany na Olafa i dźgnął go parę razy nożem w bark. Krew pojawiła się na ostrzu, lecz Bogowie sprzyjali Olafowi bowiem cios pałką ogłuszył napastnika.
- Ludzie pomóżcie!- Olaf krzyknął na całe gardło- Drań pociął mnie zatrutym ostrzem.
Bał się, że zemdleje i nikt nie udzieli mu pomocy

Miejski cwaniaczek na coś się przydał. Rudowłosa nie wiedziała o co poszło, lecz sytuacja w końcu się wyklarowała. Teraz już nikt nie mógł mieć im za złe, jeśli sponiewierają Tullego. Poderwała się z miejsca, przeskakując nad stołem oddzielającym ją od walczących. Wyminęła Olafa, przyklękając od razu przy nieprzytomnym. Przytknęła dwa palce do jego szyi tuż pod linią żuchwy, szukając pulsu.
- Żyje - odetchnęła wyraźnie i zwróciła się do karczmarza - Dajcie linę dobrodzieju. Trzeba związać tego truciciela, dość śmierci jak na jeden dzień.

Po chwili lina się znalazła, więc nie było problemu by związać nieprzytomnego. Stomper oczywiście zaproponował by zabrać go do jego domu, by tam go przesłuchać. Olafa zabrano do medyka. Rana nie wyglądała najlepiej.

Tyr również poderwał się bez chwili wahania. Mężczyzna podszedł do nieprzytomnego i stanął ciężkim buciorem na jego piersi, gdyby osobnik niespodziewanie odzyskał przytomność i próbował nawiać.
-Masz dziś pechowy dzień chłopcze…- mruknął rudowłosy Nors.

Olafa zabrano do medyka od razu, bowiem rana wyglądała naprawdę paskudnie. Drwale od razu zajęli się rannym młodzieńcem, pomagając mu dotrzeć do cyrulika. Stomper rozkazał swoim dwóm ludziom podnieść związanego mężczyznę i zaprowadzić go do jego domu. Nie trwało to zbyt długo. Dodatkowo kazał rozpalić w kominku, a gdy to mówił na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Biczownicy bez słowa zaczęli wykonywać rozkazy swojego Mistrza. Widać było jednak, że Inkwizytor daleki jest od pełni sprawności, co potwierdziły jego słowa:

-Wyciągnijcie z niego co się da. Być może to tylko sługa, a być może to ten którego szukamy. Macie wolną rękę. Moje rany i stan zdrowia...Słaby jestem. Niech Sigmar was wspiera. Moi ludzie są na wasze rozkazy - zawyrokował.
Udaliście się do domu. Ogień w piecu już się palił a w nim rozgrzewał się pogrzebacz. Więzień został odpowiednio przygotowany i powoli dochodził do siebie. Oczy jego były lekko przekrwione a usta spierzchnięte. Język natomiast przybrał dziwny, szarawo-stalowy odcień.

Tyr skinął głową słysząc polecenie inkwizytora. Z każdą kolejną chwilą zaczynał co raz bardziej zastanawiać się nad obrazem łowców czarownic, które miał w swojej głowie. Stomper nie był wcale taki jak ci, o których słyszał. Nie charakteryzował się okrucieństwem i bezmyślnym nadużywaniem władzy.
-Zadawaj pytania.- zwrócił się do Zoi -Wujek Tyr będzie prosił o odpowiedzi.- rzekł uśmiechając się złowrogo. Oto miał najlepszą okazję do tego by sprawdzić i przekonać się osobiście, czy nadawałby się do pracy u Inkwizytora.

Zoja nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wkradł się na jej oblicze podobny zuchwałemu złodziejowi. Jej radość wzrosła tym bardziej, gdy dostrzegła posępne miny obu biczowników, oddanych pod rozkazy kogoś, kto w ich mniemaniu nie był wart funta kłaków. Obróciła głowę udając, że cieszy się do Tyra.
- Może dajmy mu najpierw coś do picia. Wygląda jakby zażył jedną ze swoich trucizn - mruknęła, wskazując na nienaturalny kolor, jaki przybrał język skazańca.

Tyr przytaknął kobiecie. Wziął w garść pierwszy, lepszy kubek i nalał do wysokości jego połowy wody. Z całą pewnością chłopaczek był spragniony. Mężczyzna podszedł do niego bliżej, upił łyka wody zaś resztą chlustnął mu w twarz.
-Orzeźwiająca, co?- spytał ponuro.

Kasper zaczął dochodzić do siebie, choć jego wzrok nadal był ponury i morderczy. Warknął tylko i rzekł:
-Spierdalaj

Tyr spojrzał mu głęboko w oczy. Tak głęboko jak być może nikt nigdy wcześniej. Cios prawym sierpem był tak błyskawiczny, że chłopak pewnie nawet nie pojął co się stało nim nie poczuł bólu na roztrzaskanym łuku brwiowym. Tyr przechylił lekko głowę jakby czegoś nasłuchiwał -Coś powiedział?

Chłopak plunał krwią cedząc i wypluwając ząb:
-Speldelaj…

-Czy wybranka twojego serca, zechce cię z poharataną mordą kundlu? A może zechce Cię z wydziubanymi oczami? Wiem! Na pewno pokocha eunucha!- zagrzmiał sięgając po sztylet zza pasa -To co? Pogadamy czy wepchnąć ci twojego kutasa do wyszczekanej jadaczki?- spytał unosząc brew.

Strach pojawił się w jego oczach, gdy dostrzegł ostrze w ręku Tyra. Wzdrygnął się mimowolnie, lecz nadal nic mówił. Widać pogodził się ze swoim losem.

Rudowłosa stała z początku na uboczu. Oparta o ścianę, z rękoma założonymi na piersi obserwowała poczynania znajomego norsa, podziwiając w duchu jego opanowanie. Patrząc na gabaryty mężczyzny można by się spodziewać, że pierwszym co zrobi, będzie rozerwanie truciciela na strzępy.
- Spokojnie wielkoludzie - odezwała się w końcu, a w jej głosie pobrzmiewała delikatna nagana - Skoro mamy porozmawiać nie można Kasperowi zatykać ust. Jak w takim wypadku mógłby udzielić nam wszystkich potrzebnych informacji i wrócić do Liliany?
Podeszła kilka kroków do przodu, stając przed Tyrem i wyjmując ostrze z jego wielkiej dłoni. Przez chwilę przyglądała się kawałkowi stali, sprawdzajac kciukiem jej ostrość. Pokiwała zadowolona głową, widząc kropelkę krwi, która pojawiła się na skórze już przy delikatnym kontakcie z zimnym metalem.
-Więc Kasperze, skoro już zebraliśmy się tu wszyscy, nie marnujmy czasu. Widzę, że nie chcesz współpracować, a to niedobrze. Bardzo niedobrze - uśmiechnęła się smutno, jakby zawiedziona - Naprawdę myślisz, że wytrzymasz wszystkie atrakcje z arsenału tortur, jakie są w stanie sprezentować ludzkiemu ciału obecni tu panowie - powiodła dłonią po pokoju, wskazując zarówno swojego towarzysza, jak i dwóch biczowników. Zajrzała Tullemu prosto w oczy, po czym dodała bardziej ponurym tonem - Jeżeli nie będziesz współpracował zaproszą do siebie Lilianę. Myślisz, że jej delikatne ciało i dusza zniosą tyle bólu i upokorzenia? Możesz ją od tego uratować, powiedz mi dlaczego chciałeś otruć Stompera. Kto ci w tym pomagał? Pomóż mi, a obiecuję, że nie pozwolę im skrzywdzić twojej ukochanej.

Strach pojawił się w oczach Kaspra. Zadygotał. Walczył ze sobą. Było widać po wyrazie jego twarzy. Walczył krótko i poddał się. Mięśnie na jego twarzy napięły się. Widocznie życie Lil było ważniejsze niż jego:

- Ten plugawy łowca wszystko popsuł. Gdy pojawił się...Lil przestała mnie zauważać...Jego śmierć była by najlepsza dla wszystkich… - wycedził przez zęby - Ją w to nie mieszajcie. Ona nic o tym nie wiedziała, to była moja umowa z nim.

-Z kim zawarłeś tą umowę Kasperze i o czego ona dotyczyła? - kobieta podpowiedziała więźniowi, mierząc go pełnym troski spojrzeniem - Muszę to od ciebie usłyszeć. Jestem po waszej stronie, pamiętaj. Po stronie Twojej i Liliany.

- Ojciec...jej ojciec...Miałem zabić Inkwizytora a wtedy ona była by moja. Tak bym udowodnił mu swoje męstwo, lojalność i oddanie jego sprawie - słowa popłynęły niczym potok górski

Zoja pokiwała głową, ze wszystkich sił starając się nie okazywać odrazy i złości, które zagościły w jej sercu. Ludzka łatwowierność zawsze ją zdumiewała. Czy biedny głupiec naprawdę myślał, że ojciec dziewki dotrzyma danego młodzieńcowi słowa, gdy ten przestaniu już być mu potrzebny?
-Czy Mathias mówił ci dlaczego chce jego śmierci? - zadała kolejne pytanie, chcąc mieć już tą całą chryję za sobą. Gdy przesłuchanie się skończy będzie wreszcie mogła ruszyć przed siebie, zostawić za sobą zarówno ludzi, jak i targające nimi namiętności, oraz problemy.

Więzień spojrzał Zoji w oczy i powiedział krótko:
-Nie - zdanie było wypowiedziane z lekkim wahaniem

-Skup się Kasperze, na pewno nic mu się nie wymsknęło? - rudowłosa wytrzymała badawczy wzrok Tullego zachowując strapiony wyraz twarzy - Im więcej sobie przypomnisz, tym lepiej dla Lil. Jeśli uda ci się zadowolić tych ponurych panów z tyłu to dadzą dziewczynie spokój. Powtórzę raz jeszcze: co knuje Mathias, że obecność sług bożych jest mu wybitnie nie na rękę?

-Powiedział tylko - nastąpiło lekkie wahanie i Kas wziął głęboki oddech -że jeśli zginie on będzie mógł udać się do Wolfenburga a mi zostawi Lil pod opiekę - nastąpił głęboki wydech.

-Wolfenburg powiadasz - kobieta zamyśliła się, nagradzając więźnia jednym ze swoich wytrenowanych uśmiechów. Odwróciła głowę w stronę stojących z boku biczowników - Bądźcie tak uprzejmi i sprowadźcie Mathiasa. Uważajcie jeno, może nie być skory do współpracy, zresztą co ja was będę pouczać. Sami najlepiej wiecie, prawda?

Ponownie skupiła swoją uwagę na chłopaku, marząc juz tylko o tym, by móc w końcu na spokojnie zająć się własnymi sprawami i przestać robić za czyjeś popychadło. Cała ta sytuacja zaczynała budzić w niej coraz gorętszy sprzeciw. Ostatni raz dała się wrobić w podobną kabałę.

- To od ojca Lil dostałeś trutkę? Jak żeś ją dodał do piwa? - podjęła po chwili.

Chłopiec kiwnął głową i odpowiedział:
-Jak rozmawiałem z Lil to dosypałem do dzbana. Wcześniej usłyszałem, że mają go zanieść Inkwizytorowi..

Biczownicy wyszli, potakując głową. Kasper widząc, że została was tylko dwójka zapytał:
- Co teraz ze mną będzie…?

- Jeśli będziesz współpracował i ułatwisz śledztwo -Zoja wyciągnęła rękę w stronę Tullego, zakładając mu za ucho kosmyk włosów, który majtał się chłopakowi po twarzy. Starała się włożyć w ten drobny gest trochę czułość, by dodać chłopakowi otuchy. Nie powiedziała wprost o tym, że najpewniej go obwieszą. Nadzieja jest dobrą motywacją - możesz liczyć na łagodne traktowanie. Próba otrucia spełzła na niczym, więc dużej winy w tobie nie ma. Dałeś się zmanipulować, zbyt zaślepiony miłością żeby myśleć racjonalnie. Ehhh...Kasper, Kasper. Mów o wszystkim co wiesz, a być może uda się nam przekonać Stompera, że wystarczy lekka chłosta i puści cię wolno. Więc jak, chcesz się jeszcze czymś z nami podzielić, tak sam z siebie?

Chłopak spuścił głowę i rzekł tylko:
-Tak zrobiłem to z miłości. Właśnie z miłości..Nie moja wina.. - oczy jego zalśniły i dodał ze ściszonym głosem -Rzekłem wszystko co wiedziałem. Wypuście mnie, nie chcę być jak on tu sie znajdzie. Zabije mnie

- Czemu aż tak się go boisz? - spytała, gdy skończył mówić - Widziałeś, by robił coś...dziwnego, nienormalnego? Namawiał cię do oddawania czci plugastwu, lub bogom o podejrzanych imionach? Czy ma w domu posiada coś niebezpiecznego? Myśl dzieciaku. Jesteśmy teraz ostatnią linią obrony pomiędzy tobą a nim. Jeśli stanie się nam krzywda to nikt nie ochroni cię przed jego gniewem.

-Nie wiem...sam nie wiem...Zawsze czułem się przy nim taki mały, bezbronny a on sobą jakby miażdżył mnie - zaczął mówić -Nie mogę...nie może...mnie tu zobaczyć...On poświęci Lil byle się ratować…Nie może podejrzewać że ja go wydałem - rzekł mówiąc szybko..nieskładnie.

-Zobaczymy, co da się zrobić - rudowłosa kiwnęła głową i wstała, odsuwając się od krzesła. Odwróciła się do Tyra, stając tuż przy nim. Przez chwilę gapiła się gdzieś obok niego, wyraźnie zmęczona.
- Schowamy go w którymś z pokoi. Tych w karczmie, twoim lub moim, przynajmniej na razie. Niech sobie z tatuńciem nie lezą przed oczy. Jeszcze tego nam brakuje, by się pozagryzali.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline