| Ybn Corbeth, Świątynia Helma Obrońcy Dzień zaćmienia, samo południe
W przeciwieństwie do miejskich murów panujący w helmickiej świątyni nastrój nie był ani nerwowy, ani podniosły; przynajmniej nie w miejscu, w którym stróżowali Burro i Greg. Co prawda z wnętrza kamiennej budowli dochodziły jakieś modły i śpiewy, lecz na placu przed i w ogrodzie otoczonym niewysokim murem panowała atmosfera raczej piknikowa. Grupka przyjezdnych bardów zebrała się przy malej fontannie, gdzie na zmianę recytowali opowieści o gromieniu nieumarłych, a kilkunastu podchmielonych mieszczan i co śmielszych mieszczek wtórowało im z ochotą. W kącie ogrodu dobrze odziana para całowała się z takim zapałem, jakby świat miał się zaraz skończyć. Wielu okolicznych wieśniaków sprowadziło do miasta cały swój dobytek - czyli żywy inwentarz, który teraz kwakaniem, gęganiem, chrumkaniem czy gdakaniem wyrażał swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Dzieciarnia, której udało się umknąć czujnym oczom matek, uganiała się z wrzaskiem za tym całym tałatajstwem; dwóch czy trzech akolitów, którzy pozostali na straży świątyni bezskutecznie próbowało zaprowadzić porządek. Arla Hightower, którą również pozostawiono mieszczanom ku obronie uśmiechała się tylko łagodnie; wiedziała, że w takiej chwili ludziom potrzebna jest rozrywka. Zaprotestowała jedynie gdy jakiś ubrany w leśne szaty mężczyzna uparcie próbował wprowadzić do świątyni niedźwiedzia. Kilku świątynnych strażników leniwie ostrzyło miecze, a ruda dziewczyna sprawdzała naciąg swojego łuku. - A ja będę walcył z umarlakami! - zaseplenił blond chłopiec i, włożywszy na głowę podkradziony skądś hełm, ruszył pędem w stronę otwartej jeszcze bramy. Jakiś bard od niechcenia podłożył mu nogę; otrok wyłożył się jak długi na wysypanej żwirem ścieżce i zaniósł się płaczem, a wesoła gromada ryknęła śmiechem. Jednakże śmiechy i swawole urwały się jak ręką odjął gdy tylko słońce poczęło znikać z nieboskłonu. Co płochliwsi umknęli do wnętrza świątyni; pozostali na zewnątrz mężczyźni i kobiety chwycili za broń. Akolici mocno ścisnęli symbole Obrońcy mamrocząc modlitwy. Paladynka zniknęła w przybytku Helma, zapewne by uspokoić przebywające tam kobiety i dzieci. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Minęła minuta, dwie, może trzy… Słońce nadal skrywało się za księżycem, lecz nic się nie działo. Żadni nieumarli nie spadli z nieba ani nie wygrzebali się z rabatek. Ponad murem nie było widać głów szkieletów czy zombie. Ludzie opuścili broń; tu i ówdzie rozległy się nerwowe śmiechy i pierwsze żarty z barbarzyńskich bajań. Co prawda wszyscy nadal rozglądali się na boki, lecz ze znacznie mniejszym zapałem. Nikt nie spodziewał się, że atak nadejdzie z tej strony. W pierwszej chwili Burro wziął hałas za kolejną litanię do Helma. Pewnie dziękczynną, skoro zaćmienie przyszło i nic się nie stało. Dopiero mocny kuksaniec Grega wyrwał go z błogiej nieświadomości. - No, chyba będziesz miał jednak okazję się wykazać - mruknął wykidajło; w tym samym momencie wrota świątyni rozwarły się wypuszczając na zewnątrz wielobarwny tłum mieszczan i wieśniaków. - Szybciej, szybciej, do ogrodów! - Arla pojawiła się również, starając się zapanować nad ogarniętym paniką tłumem, lecz ludzie nie chcieli jej słuchać. Część faktycznie ruszyła do ogrodu, lecz większość pobiegła w stronę bramy prowadzącej do miasta. Nieledwie jedna dwie czy trzy dziesiątki wydostały się na ulicę, gdy i stamtąd dobiegły przerażone krzyki, a uciekinierzy zawrócili znów do przybytku Helma, kompletnie tarasując wejście. Wystraszony, nic nierozumiejący Burro wyciągał się i stawał na palcach by w tłumie wypatrzeć rodzinę; w końcu udało mu się dojrzeć Carie. Żona z trudem dźwigała zapłakaną Milie, wychodząc z budynku prawie na końcu. Za nią wypadł Gucio, po chwili zaś, jako ostatni, na czworakach wypełzł Siemion, szlochając i dusząc się z przerażenia. - Ja nie chciałem, nie chciałem… - mamrotał. W rękach ściskał wielki, przyrdzewiały miecz w zdobionej skórzanej pochwie. Z pewnością nie była to jego własność. Po chwili zaś z wnętrza przybytku Obrońcy wyszedł szkielet w paradnej helmickiej zbroi. A potem jeszcze cztery jemu podobne.
Ostatnio edytowane przez Sayane : 28-05-2014 o 14:44.
|