Regis ukłonił się orszakowi wyjeżdżającemu na owy.
- Udanego hubertusa, Duinganie! - pomachał na odchodnym khazadowi. - Oby Twe ramię Cię nie zwiodło, a wzrok był Twój bystry. innymi słowy, nie zmachaj się - siorbnął głośno gorącego naparu z kubka, który trzymał w drugiej dłoni. Zimno było pioruńsko, a on mimo użyczonej wilczej kapoty marzł na śniegu.
- No to mali chłopcy sobie idą na wojaczkę - mamłał do siebie - a prawdziwi mężczyźni pójdą zasięgnąć języka i pomyszkować.
Postanowił zjeść spóźnione drugie śniadanie, a później pooglądać obraz nieboszczki von Runstedt. W kościach czuł, że kryje się za nią jakaś tajemnica. Wykluczał halucynacje, zatem pozostawały magia. Później trzeba było poszukać księgi o tym przeklętymi Hernie czy Hornie, jeden pies. A to znaczyło uzyskać dostęp do biblioteki. - No cóż nie myli się ten, kto nic nie robi - palnął sobie na zachętę Łasica i poszedł między zamkową służbę. Możnych wolał unikać, wszak malinki i ugryzienia nie zeszły od upojnego wieczora. |