Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2014, 03:10   #40
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Zielone Trawy

Rovan musiał utrzymywać swoje nerwy na wodzy. Dla hrabiego obraz był całkiem naturalny, dla Tirana na dobrą sprawę też, może nie był tak ekstrawagancki jak wielu magów w Halruaa, ale teraz bardziej martwił się o Ronię. Miał zamiar do pewnego stopnia przychylić się do życzenia hrabiego, ale tylko częściowo. Wieczorem czekała go eskapada w celu okrycia fresku iluzją, nieco zmieniającą zawartość obrazu, jego usunięciem mógł się zająć na spokojnie później. Póki co, była pora na obiad, bardziej cieszył się na samą możliwość odetchnięcia na chwilę od tłumu niż na posiłek, jakoś dziwnie nie był głodny.

Mimo wspaniałej uczty, jaka odbyła się na zamku, margrabia uszczknął zaledwie odrobinkę pieczeni i kawałek szarlotki. Edwin nawet dyskretnie dopytywał się czy wszystko w porządku, zwykle mag jadał o wiele więcej, zwłaszcza że praktycznie codziennie wiele wysiłku wkładał w okiełznanie magii w ten czy inny sposób. To samo było z Pentorem, ten zdawało się że nie tknął niczego poza winem. Ściągając na siebie nieco zaniepokojone spojrzenia Tabithy. Mimo to, żadnemu z nich nie burczało w brzuchu, ani nie wspominali nic na temat głodu. Po obiedzie z kolei przebrał się w białą jedwabną koszulę, z krótkimi rękawami oraz podobne spodnie, całe miasto tonęło w feerii barw, miał ochotę na coś skromnego i spokojnego, a w tych okolicznościach jednocześnie wyróżniającego się z tłumu. Przez jego nową skórę upał przesączał się nieco wolniej, ale ostatnie upały nieco go wykańczały, zawdzięczał to zapewne odzwyczajeniu się od biegania pod gołym niebem w pogoni za renegatami w ciągu ostatnich dwóch lat i spędzeniu ich w pracowniach lub za murami. W towarzystwie rodziny i całej obstawy ruszył w tłum ludzi, którzy zjechali się na święto.

Ludzie bawili się, nie żałując sobie miejscowego wina, więc mimo porządku jaki panował w mieście na co dzień, wiele mogło się dzisiaj zdarzyć. Nie trzeba było długo czekać, szybko znalazł się idiota z zapędami samobójczymi. Biorąc pod uwagę nastrój maga od samego rana, kupiec miał szczęście że Omi przejęła inicjatywę, bo Rovan zdążył rozproszyć zaklęcie, które już szykował na człowieka. Publiczna egzekucja z jego ręki zapewne zostałaby przyjęta gromkim wybuchem radości, ale musiał przyznać że rozwiązanie kobiety było sensowne.

Branie udziału w festynie i korzystanie z niego, było nieco utrudnione dla Tirana, z prostych względów, całej obstawy jaka im towarzyszyła. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, były to środki jak najbardziej uzasadnione. Między pokazem połykaczy ognia a tresera magicznych bestii, podbiegła do eskorty margrabiego dwójka dzieciaków. Reakcja Ronii na prośbę dziewczynki była błyskawiczna. Nie żeby miał coś przeciwko, ale według niego, najpierw trzeba było sprawdzić obydwoje. Mimo tego, pogratulował Furami rezolutności i podarował jej niewielką szklaną kulkę, z zamkniętym czarem przywołania.

Zielone Trawy – Wieczór

Rovan spokojnie słuchał co Tabitha ma do powiedzenia w temacie wcześniejszych incydentów, które zaszły w ciągu dnia. Większość mogła mieć później sporo komplikacji.
- W zasadzie, powinienem go przykładnie nadziać na pal, lub zrobić z niego świecę na środku głównego placu. Dla przykładu, ale nie pochodzi stąd, a miejscowi doskonale wiedzą co się może stać jeśli łamie się prawa, lub próbuje wykorzystywać moją rodzinę do swoich celów. - Mówił spokojnie, nieco zamyślony. - Na razie niech posiedzi w lochu, konfiskata mienia i wydalenie z Halruaa, osobiście teleportuję go na tereny Sembii, ale za kilka dni, niech wiedzą że bywamy litościwi. Jednorazowo. Teraz zaś co do całej sprawy z paszkwilem i resztą. - Mag wyciągnął raport na temat zaangażowania Hitorisamy w całą sprawę. - Oto i główny powód jego powstania, co do młodzieży i dorosłych z naszych terenów, jeśli kogoś złapiecie, nahajki jak najbardziej , co do dybów, też, ale wszystkich potem się podda obserwacji i wyłuska ewentualne kontakty. Niekoniecznie przesłuchaniem wprost. Większość będzie winna wyłącznie głupoty, inni chęci szybkiego zarobku, ale chcę wyłuskać jej agentów. Jak już ich się znajdzie, dojdzie się albo do niej, albo pozbędzie ich w humanitarny sposób. - Rovan zabębnił kamiennymi palcami po blacie biurka. - No dobrze, sprawa paziów, mówisz że z moim obecnym statusem, powinienem prowadzić dwór dla trzydziestki dwójki takich paziów? Dwójka już jest, niech zostaną, trzeba będzie za jakiś czas przygotować odpowiednio zamek przy takiej ilości. To jest w planach... ale musi poczekać chwileczkę, przynajmniej do czasu powstania gildii i akademii, może też jakichś mieszkań w zachodniej dzielnicy. Hrabia w swoim porywie zwolnił nas z umowy z Shieldheart, w końcu z nią była umowa, poprzez Weissę, a ona jest u nas. Co z kolei i tak kierowałoby liry do Aelienthe tak czy siak. Tak więc od jutra, ponownie ruszamy z rozbudową. Co do dzieci, proponuję przyjąć najpierw te, których rodzice dołączą do gildii, może dzieci zaprzyjaźnionych hrabiów. To propozycje z mojej strony, wierzę że Ronia jak się rozpędzi sama zrobi przesiew i to szybko, zanim zaczną się różnego rodzaju podchody i wzajemne mordowanie. Nie zrozumieją że potrzebujemy ich by Halruaa rosło w siłę a ich prywatne niesnaski i zależności mogą doprowadzić nie tylko do ich wzajemnych śmierci ale i ludzi dookoła. - Mag pokręcił głową zamyślony nad ludzką naturą. - Wracajmy lepiej na kolację, chyba już pora. - Uśmiechnął się do wezyrki, żona Pentora była nieoceniona, bez niej miałby dwa lub trzy razy więcej roboty a zapewne i kilka razy więcej problemów. Wstał i ruszyli w kierunku jadalni.

Po dniu spędzonym na dworze i atrakcjach, apetyt dalej mu nie dopisywał, zaczynał się zastanawiać, czy to nie przypadkiem przez porastające jego głowę gałązki i mech. Z zamyślenia i analizy struktury skóry wyrwał go dźwięk kryształowego dzwonka i obwieszczenie hrabiego. Przydział Kaostel nie był aż tak niespodziewany, chociaż to stawiało go na interesującej pozycji, miał pod sobą tereny podobne do hrabiego wielkością. Jednak rezygnacja z serwitutów w tym czasie była faktycznie zaskakująca.
- Dziękuję za zaufanie mojej osobie w tak wielkim przedsięwzięciu. Mam nadzieję że zarówno ja, jak i wybrani do tego dzieła ludzie, okażemy się go godni. - Odpowiedział z ukłonem w stronę seniora. - Tak, to było nieco niespodziewane, ale i zrozumiałe, jeśli faktycznie trafimy tam na nekromantę i jego siły, będziemy musieli tam przerzucić szybko spore siły. Przynajmniej prawdopodobnie, więc to niejako konieczność balansu, a gdyby doszło do inwazji ze strony wschodniej i tak będzie trzeba tam wysłać siły, żeby nie odbiło się to problemami u nas. Nie traci aż tak wiele. - Samo przygotowanie czterech zalążków miast mogło sporo kosztować, a jeśli miał te koszty pokryć ze swojej kieszeni, to trzeba było to jakoś zrekompensować.


Kolacja z oficjalnego posiłku przy stole, rozbiła się na dziesiątki mniejszych, bardziej mobilnych konwersacji. Z muzyką w tle, oraz stołami ciągle zastawionymi, gdyby ktoś jednak przypadkiem zgłodniał. Margrabia z hrabią spacerowali powoli w nieco mniej zatłoczonej części sali.
- Tak, stwierdziłem że lepiej żeby otworzyli placówkę tutaj, niż w jakimś mniej zabezpieczonym miejscu, gdzie indziej mogliby się skusić na złoto i zapomnieć o zabezpieczeniu, tutaj, nawet według umowy, jeśli zostaną sami, lub ktoś z nimi związany złapani na próbie kradzieży sekretów, to zapłacą gardłem i zamknięciem enklawy. Sama enklawa zaś będzie w ogniu krzyżowym z trzech punktów, miasta, zachodniej dzielnicy oraz akademii wojskowej, która wkrótce powstanie nad rzeką. Teleportować nic tutaj rady nie dadzą, sprowadzić czegoś drogą powietrzną raczej też nie, już tego dopilnują moi ludzie. Co do sprawy z walutą, myślę że za jakiś miesiąc wprowadzenie tego prawa i na ziemiach Marchii, będzie wystarczająco przyjemną niespodzianką dla czerwonych. - Rozmowę z seniorem przerwała jedna z dziesiętniczek Warkoczy, donosząc wieści o pokonaniu piratów. Szybko wykazały swoją skuteczność, skoro już teraz rozbiły pierwszych piratów. Obserwował dokładnie hrabiego i jego krótką wymianę zdań z kobietą. Powstrzymał się od komentarza na temat rozpasania starego capa. Miał więcej żon, niż Rovan miał ochotę pamiętać, a dalej rzucał się na mniej lub bardziej bezbronne młode kobiety. Prawo pierwszej nocy to jedno, ale Ariston chyba próbował coś udowodnić, nie wiedział tylko co.


- Hipogryfy w zamian za słonie? Postaram się, możliwe że czterdziestkę uda się znaleźć, może na sawannach, na które ruszą w poszukiwaniu dobrych terenów pod szeryfostwa, myślę że to dobra oferta, o ile słonie dostaną odpowiednie warunki. - Taki zastrzyk powietrznych stworzeń mocno wzmocniłby siły Złotej Kiści, pozwolił na zwiększenie patroli i zniwelował ewentualne problemy z próbami Thayczyków związanymi z transportem powietrznym. Tylko tą drogą mogliby próbować przeszmuglować niewolników.


Zielone Trawy Noc

Rovan przyglądał się jak małżonka próbuje przetrawić w sobie emocje, ciekawie wyglądało u niej stroszenie piór i to jak chodził jej ogon. Po części rozumiał jej bulwersację, nie pochodziła z Halruaa a z Dolin, tutaj panowała inna seksualność, prawa i zwyczaje, z niektórymi ciężko było się pogodzić nie dorastając z nimi, a nawet wtedy bywały ciężkie do przełknięcia.
- Może się boi, napływu nowych ludzi, spadku swojej pozycji, wizji na podstawie której w ogóle nas tu sprowadzono, w której sama twierdza Traident nie wystarcza. Próbuje sobie samemu udowodnić że jest potrzebny i ma władzę. Chodź tu, trzeba sprawdzić co to twoje kocie ciało potrafi. - Uśmiechnął się łobuzersko do żony i rzucił wraz z nią na łoże. Nawet gdyby zdążyli się znudzić swoimi ciałami, to teraz po ingerencji węzła, mieli całe nowe pole do popisu i mnóstwo nowych ciekawostek do poznania. Skrzydła ewidentnie łaskotały, nie mniej niż liście, wzajemna niezręczność w stosunku do nowych form, szybko przerodziła się w rozbawienie i wraz z uniesieniem powoli wypędzała kłopoty całego dnia.



1 Mirtula

Poranek i pierwszy dzień nauki w Ferblówce po napływie młodzieży z okolicy, wymagał specjalnego wystąpienia Teodora Dźwięcznej Nuty, wraz z Feniksem Żwawe Oko. Po wydarzeniach z Zielonych Traw, widać było dobitnie, że nie wszyscy potrafią się zachować odpowiednio, ani nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogą mieć ich czyny.
- Wczoraj w czasie trwania festynu, co najmniej piątka uczniów została zatrzymana i odstawiona do loszku dla ich własnego dobra. Nie była to zapewne dla nich najbardziej komfortowa noc i popołudnie, zwłaszcza że zostali wrzuceni do celi przeznaczonej dla magów, jednak z tego co mi wiadomo wszyscy są już doprowadzeni do normalnego stanu. Niech to będzie dla was nauczka i pamiętajcie że nadużywanie magii, może skończyć się nie tylko jednodniowym lochem, ogłupieniem czy wydaleniem ze szkoły. Tak, dobrze słyszeliście. Teraz chciałbym przekazać głos dyrektorowi Akademii, Feniksowi Żwawe Oko, on oświeci was co do innych możliwych konsekwencji. - Zakończył Teodor, ustępując miejsca mężczyźnie.
- Ja ze swojej strony chciałbym przypomnieć, że nadużywanie magii, oraz stosowanie jej w szkodliwych celach, nie będących samoobroną jest przestępstwem w Halruaa. Co prawda jesteście jeszcze w trakcie szkolenia, ale nadal stosuje się do was prawo. Jeśli coś okaże się zamierzonym użyciem magii w celu wywołaniu szkody materialnej lub uszczerbku na zdrowiu, musicie się liczyć z konsekwencjami. Ze strony prawnej może być to proces, kara adekwatna do czynu, lub nawet zainteresowanie ze strony Ogara Magów... zapewne słyszeliście o nich wystarczająco wiele, by nie chcieć zabiegać zbytnio o ich uwagę, a zwykle są bliżej, niż wam się wydaje. Ze strony samych poszkodowanych, musicie liczyć się z możliwą reakcją, jeśli noszą na sobie zaklęcia ochronne, które was spopielą, to będzie to uznane za samobójstwo. Jeśli źle rozpoznają zaklęcie, które na nich rzucacie lub rzuciliście, mogą odpowiedzieć śmiertelną siłą. Niektórzy nie będą się cackali i jeśli tylko zobaczą że rzucacie na nich zaklęcie, sięgną po ogary dziewięćdziesiątej sfery Acheronu. Magia żywi, uczy, pomaga, ale również zabija. Zwłaszcza osoby, które używają jej w niewłaściwy sposób. Jeśli zdawało się wam, że rytuały powitania wśród magów w Halruaa są infantylne, zbędne lub nieistotne, przemyślcie to jeszcze raz, najlepiej teraz, o ile nie chcecie, robić tego podgryzając ziarno jako mysz, bądź jako mokra plama na bruku czy ścianie. Mam nadzieję że wystarczająco dobitnie się wyraziłem. Teraz zaś życzę wam owocnej nauki i mam nadzieję że z wieloma z was spotkam się za kilka lat na zajęciach w Akademii. - Feniks skończył i zszedł z podwyższenia, które zajmował w trakcie przemowy. - No Teodor, jeszcze to samo w Akademii i możemy zaczynać wbijanie wiedzy do głów. - Poczekali aż uczniowie rozejdą się do swoich klas i ruszyli do Akademii, upewnić się że i starsi uczniowie całkowicie rozumieją ewentualne konsekwencje

Poranek w mieście z kolei minął na przygotowywaniu terenu pod gildię, po wczorajszym festynie, życie w Złotej Kiści powoli wracało do normalnego toku. W tym czasie Ronia z Rovanem towarzyszyli hrabiemu wizytującemu ferblówkę. Stary niedźwiedź najwyraźniej koniecznie chciał się popisać, niestety bez wyraźnego sprzeciwu ze strony margrabiego, mógł robić co chciał, zaś taki sprzeciw mógł się skończyć wojną domową. Tego wolał uniknąć, chociaż postępowanie hrabiego mocno irytowało margrabię i niejedną osobę z jego otoczenia. Rovan złożył odpowiednie instrukcje odnośnie list dla hrabiego, miały na niej przeważać imiona rodowitych Halruaanek, które miały szansę być z tradycją zaznajomione. Dziewczyny spoza, miały być częściowo omijane. Nie na tyle by wzbudzić jakieś podejrzenia, ale jednak.

Po powrocie z wizytacji, przed obiadem, zawołano ich do nieziemskiego zjawiska, jakim była trójka półniebianek. To co miały do przekazania, były co najmniej interesujące, chociaż błyski, które miały, były do pewnego stopnia niepokojące. Zdawało się że ludzie dookoła wiedzieli więcej niż sami najbardziej zainteresowani. Może nie do końca ludzie, ale w Halruaa ta definicja była często płynna.
- To dość interesująca propozycja,skoro chcecie służyć Ronii, to ona zadecyduje co do was, ale coś mi się widzi że się zgodzi. Nieumarła armia została już zniszczona, przynajmniej ta na wschodzie, możliwe że jeszcze jedna się kręci w okolicy. Jednak katakumby faktycznie się przydadzą, skoro mamy już gaj Chauntei, to równie dobrze możemy mieć kaplicę Lathandera... mając jednak na uwadze prawa Halruaa pod tym względem. Skoro jesteś Halruaanką, zakładam że wiesz doskonale jak się wypowiadają w tym temacie. Co do szkoły, jesteście lepiej poinformowane niż niektórzy miejscowi, ma dopiero powstać, ale przedyskutuję z twoim mężem tą kwestię. Sprawa jedwabników, jeszcze nie dostałem pełnego spisu, jeśli tam są, a Alan zna się na ich hodowli, postaram się jak najszybciej zaaranżować odpowiednie warunki dla ich hodowli. Punkty światła to ciekawy dodatek, może się przydać. Teraz wybaczcie mi panie, ale mam coś do załatwienia, myślę że chcecie omówić kilka tematów. - Przywołał do siebie jednego z gwardzistów i przekazał mu wiadomość dla Starego Bagna, mieli przepuścić osoby towarzyszące półniebiankom do Złotej Kiści. Sam zaś ruszył na błonia w pobliżu zachodniej dzielnicy, miał do zbudowania gildię.


Budynek jako taki w zasadzie już stał, bardowie z lirami zajęli się już tą sprawą. Nie był to pierwszy raz, kiedy robili coś zgodnie z planami, budynek gildii wraz z domem dla mamek nie wykorzystał w pełni potencjału harf, więc część niegdysiejszego ostrokołu została zastąpiona kamiennym murem. Tu zaczynała się praca dla Rovana, trzeba było wszystko wykończyć od środka, bo poza gołymi murami, nie było w środku jeszcze niczego, poza materiałami. Zaczął od sypialni na piętrze, które miały stanowić zaplecze na wypadek oblężenia, przedłużających się badań, czy zwyczajnie osób, które dojeżdżałyby z daleka. Toaletki, łóżka, krzesła i cała reszta zaczynały się formować pod wpływem magii. Dzięki umiejętnościom czarodzieja, pokryte były misternymi wzorami, jednocześnie łącząc w sobie klasę, wygodę i wytrzymałość. Fizyczna część wyposażenia, była jednak w miarę prosta, w porównaniu do tego, co miało stanowić serce całej gildii. Mag stopił się z kamieniem i zszedł w samo serce węzła, na którym leżał budynek. Dla jego wyczulonych oczu, był połączeniem żył magii oplatających ziemię i wiążących ją w jedno ze splotem. Rodzajem magicznego skrzyżowania, pozwalającego obznajomionym z nim, na zwiększenie swojego potencjału, oraz kilku innych przydatnych rzeczy. Rovan zajął się delikatnym zakrzywianiem niektórych linii i ścieżek, tak by tworzyły zapętlony zbiornik tuż pod powierzchnią budynku, zaraz obok samego serca węzła. Wyprowadził następnie ze zbiornika malutką strużkę energii i związał ją z własnym sercem. Następnie, za pomocą tych samych energii, których użył do stworzenia zbiornika, zaczął tworzyć amulet. Delikatną zdawałoby się konstrukcję, jednak opartą na mithrilu, z którego stworzył łańcuch łączący się z onyksowym centrum.




Wrócił do zamku zmęczony, ale zadowolony, z amuletem zwisającym mu z szyi. Budynek gildii był postawiony i zabezpieczony. Teraz trzeba było znaleźć do niej odpowiednich kandydatów. Którzy zasługiwaliby na amulet, umożliwiający dostęp do pracowni, jak i dostęp do źródła. Nim miał czas odpowiednio o tym porozmawiać z Ronią, do biblioteki weszła druidka, z dość solidnymi zarzutami w stronę kilku niesfornych latorośli. Tiran zaprosił Elestreę do gabinetu, by tam móc z nią swobodnie porozmawiać i wysłuchać pełni historii. Początkowa reakcja jego córek wystarczyła mu, żeby stwierdzić że zarzuty są co najmniej słuszne. Zdawało się że będzie to kolejny ciężki dzień. Zaproponował wystawienie obelisków z zasadami korzystania ze wzgórza i porastającego go lasu, by uniknąć części przyszłych nieporozumień. Wdali się również w dyskusję na temat innych spraw, jak chociażby zalesienie pewnych terenów, by zrównoważyć zapotrzebowanie twierdzy na drewno. Nie tylko zwykłe, ale również Zalatran. Utworzenie straży leśnej, by nie były one ścinane przed wyznaczonym terminem. Wspomniana była nawet kwestia drzew przeskoku dla ludzi odwdzięczających się za pomoc druidki sadzeniem drzew czy zalecanych przez nią roślin. Doszli nawet do zakrzewienia Złotej Kiści jako takiej, Tiran musiał przyznać że kamienne wnętrze miasto pozwalało utrzymać czystość, ale momentami wyglądało nieco ascetycznie. Gdy udało mu się załagodzić sprawy z druidką, przyszła pora na poważną rozmowę z dziewczynkami. Kazał sprowadzić całą szóstkę, która naważyła sobie piwa.

Kiedy już siedział sam naprzeciw sześciu młodych winowajczyń, potoczył po nich ciężkim wzrokiem. Chciał przeprowadzić z nimi tą rozmowę sam, bez ingerencji nikogo innego, zwłaszcza ich matek. Najpierw zaklaskał kilka razy w dłonie z lekko kamiennym podźwiękiem.
- Na początek chciałbym wam pogratulować, przeżyłyście. Niekoniecznie dzięki swojemu własnemu rozumowi czy umiejętnościom. Nie zmienia to faktu, że przeżyłyście i macie szansę na dalszą naukę tego co w życiu wolno, nie wolno a co wolno ale nie warto. Nie wnikam w to, które wpadło na genialny pomysł ścinania żywego krzaka w gaju druidzkim. Po pierwsze, suche drewno pali się o wiele lepiej, więc lepiej chwilę się ruszyć i nazbierać chrustu. Po drugie, drzewce i tym podobne istoty reagują na to furią i mordują, mogłyście przypadkiem ściąć sadzonkę przebudzonego krzewu czy drzewa, a to już mordowanie inteligentnej istoty. - Przerwał na chwilę, wstał i zaczął chodzić za biurkiem zanim kontynuował. -Zupełnie inną kwestią, jest sam fakt chodzenia samopas. Rozumiem młodzieńczą chęć nieograniczonej wolności, ale jak myślicie, jak niebezpieczne mogło to być dla całej waszej szóstki w momencie, kiedy miasto ciągle jest jeszcze pełne gości, którzy przybyli na festyn? Nie wszyscy są regularnymi, spokojnymi mieszkańcami kiści, są narwańcy, idioci, znajdą się zapewne jacyś przestępcy. Pominę tu kwestię skąd się u was wzięła taka ilość wina moje drogie. Popatrzcie tu chwilę.- Rovan stworzył serię krótkich, ale bardzo obrazowych iluzji, w jednej dziewczynki kończyły z poderżniętymi gardłami, w drugiej zaś, zapakowane do worków w drodze do gaju. - Przemyślcie sobie to, co zobaczyłyście, a teraz odmaszerować, Anabel i Izolda niech zostaną. - Poczekał aż reszta młodych odejdzie, co zrobiły zresztą w tempie błyskawicy. - Co do was dwóch, chciałbym żebyście pamiętały o innych sprawach. - Upewnił się że za drzwiami nikogo nie ma poza strażą przyboczną, a następnie zamknął je szczelnie. - Jesteście moimi córkami, co oznacza że jesteście w kolejce do objęcia Marchii, lub przynajmniej jej części. Możecie być zakładnikami, lub celami, wyłącznie po to, by ktoś uderzył za waszym pośrednictwem w wasze matki, mnie, lub Marchię. Nie prosiłem się nigdy o ten tytuł ani o niebezpieczeństwo jakie może z niego dla was wynikać, ale jednak istnieje i chciałbym żebyście o tym pamiętały. Na chwilę obecną myślę że stawianie się każdego dziewiątego dnia na nauki u druidki wam wystarczy jako kara. Izolda, ty pamiętaj żeby patrzeć co ścinasz i w tamtym gaju używać wyłącznie chrustu w miejscach do tego wyznaczonych. Anabel, magia często jest odpowiedzią i potrafi uratować z wielu opresji, ale czasem warto ocenić sytuację trzeźwym okiem, zanim podejmiesz działania ofensywne, oba punkty dotyczą się obydwóch z was w zasadzie. Teraz zmykać do biblioteki, zanim przypomnę sobie gdzie kija samobija zostawiłem. - Pogroził córkom palcem, a te wybiegły z biura jak wystrzelone z procy.


2 Mirtula

Poranek był ciężki dla Rovana, głównie ze względu na zmęczenie po tworzeniu źródła czarów dnia poprzedniego, jak i ponownego uspokajania Ronii, która miała mord w oczach na wspomnienie Brodatego. Dała się jednak nieco udobruchać, gdy na jej prośbę o umagicznienie trzydziestu ostrzy dla patroli rzecznych, co miało być pokryte z łupu zebranego na piratach, zdecydował się dopełnić liczbę ostrzy o kolejne dwadzieścia pięć, tak by pełna obsada była w stanie skuteczniej walczyć. Następnie przyszła pora na spotkanie z bratem półniebianek i Alanem z Waterdeep, który chciał objąć pieczę nad akademią, miało się odbyć w większym gronie, jako że półniebianki z kilkoma osobami ze swojej świty nie odstępowały chwilowo margrabiny na krok.

Roni zakręciło się nieco w głowie, gdy patrzyła na jednego z młodzieńców towarzyszących Mani i nieco zmieniła perspektywa, zupełnie jakby patrzyła znad swojej głowy, tylko że zamiast Heresponaxa, młodego Halruaańczyka, jak się przedstawił, , dostrzegła spiżowego smoka.
- Roniu, dlaczego patrzysz moimi oczami? - Zapytał rovanion unoszący się nad jej głową, po chwili zresztą wylądował na jej podołku.
- Nie wiedziałam że to twoje. - Odparła nieco skonfundowana z początku kapłanka. Po chwili spróbowała się skoncentrować na skrzydlatym kocie jeszcze raz. Efekt był podobny, lekki zawrót głowy i zmiana perspektywy. - Śliczny Wzorku, czy ty tam widzisz smoka? - Zapytała cicho swojego chowańca.
- Jak najbardziej - odparł jej młodzieniec, najwyraźniej miał dobry słuch - możesz w zasadzie myśleć o mnie jako kuzynie Srebrnowłosej. - Skłonił się szarmancko. Rovan w tym czasie najpierw zerknął przez swoją urzędową maskę, a następnie spróbował za przykładem swojej lubej, spojrzeć oczami rovaniona. Jednak nie przyniosło to żadnego efektu, najwyraźniej była to przewaga Rovanionów jako chowańców.
- Powiedz mi ilu potrzebujesz ludzi do nauki w akademii i do zajmowania się jedwabnikami. Możesz to równie dobrze przekazać Tabitcie, a ja sobie utnę pogawędkę z Sainem na osobności. - Margrabia zwrócił się do Alana, uśmiechając lekko na myśl o skrytej postaci Heresponaxa. Z tego co wiedział o tego rodzaju smokach, rzadko nawet żywiły się mięsem, prędzej rosą, a były za to dosyć wygadane. Pozostawił Ronię wraz ze smokiem i półniebiankami, pod czujnym okiem gwardii i golemów, sam zaś udał się na szczyt jednej z wież zamkowych, by porozmawiać z Sainem Asante, skrzydlatym bratem półniebianek. Rovan nie był do końca pewien, czemu przekaz był skierowany wyłącznie dla czarodzieja, nie był zbyt wielki, chodziło głównie o pomoc w niszczeniu nieumarłym, tym zresztą się głównie Sain zajmował do tej pory i to była jego specjalizacja. Przypominając sobie jednak wizję z sadzawki odnośnie zagrożeń dla Aelienthe i Złotej Kiści, czyhająca na zachodzie armia nieumarłych jawiła się jak żywa, mimo całej swojej nieśmierci. To dość szybko przekonało go do trzeciego z rodu Asante.




2 Mirtula - Wieczór
Wieczorem zebrał Ronię, Srebrnowłosą, oraz Anabel z Izoldą w swojej pracowni, trzy najmłodsze nie miały tutaj za bardzo wstępu, ale potrzebował wszystkie razem. Był najwyższy czas zaopatrzyć je w kilka podstawowych czarów, pozwalających ułatwić życie lub uniknąć niezręcznych sytuacji. Zaczynając od widzenia w ciemności, przez rozumienie języków, po całą resztę, którą dało się spokojnie utrwalić. Tylko Srebrnowłosa nie oberwała widzeniem w ciemności, było jej całkowicie zbyteczne, smoki z samej swojej natury miały tą zdolność.


Gdyby mało było komukolwiek na ten dzień wrażeń, żona hrabiego zaczęła rodzić, córeczkę. Rovana mało to obchodziło, bardziej Ronię, jak dla margrabiego, zarówno hrabina jaki i hrabia wraz z całym orszakiem mogli pójść w diabły czym prędzej. Sam Brodaty był w tym czasie zajęty w swojej sypialni z młódką z Ferblówki. Tiran miał nadzieję że wszystkie żony gremialnie solidnie utrudnią mu za to życie później.




3ci - 6ty Mirtula


Prośba Ronii zajmowała sporo czasu Rovana, wyposażenie straży rzecznej w umagicznione ostrza, mimo prześpieszenia czasu, poprzez zwiększenie nakładów, jednak zajmowało czas, tak samo, stworzenie błogosławionych ksiąg oraz magicznych świateł również, mimo że te ostatnie najmniej mimo ilości, to jednak było tego sporo. Pracownia w siedzibie gildii była wypełniona stertami komponentów, magicznych półproduktów i dymem. Wonne kadzidła zacierały nieco granice rzeczywistości dla zapracowanego czarodzieja. Jamros i cienisty klon Tirana ledwo nadążały z podawaniem kolejnych składników zaklęć lub powtarzaniem gestów i fraz potrzebnych do kontynuacji rytuałów. W tym czasie Chirroki zapoznawał się z pomieszczeniami, zwłaszcza ze stajniami dla powietrznych wierzchowców, znajdujących się na dachu. Najgorzej mieli strażnicy będący na zmianie przy wejściu do budynku. Nie byli przyzwyczajeni do tak intensywnych zapachów w tym upale i niemalże pomdleli. Zostali z początku zamienieni osobistą gwardią Rovana w formie mineralnych wojowników. Byli o wiele wytrzymalsi, a w miejscu tak bliskim serca węzła czuli się doskonale.








W momencie kiedy nie pracował nad umagicznieniami zajmował się wykańczaniem budynków dla Warkoczy Mystry. Biorąc pod uwagę niespodziewany napływ dodatkowych zbrojnych, chcących złożyć przysięgę wierności Roni, trzeba było się przygotować na ewentualne podobne niespodzianki w przyszłości.



Znalazł też w końcu nieco czasu na spotkanie z Olleną, niezbyt wiele zważając na okoliczności, ale wystarczająco dużo żeby dokładnie sprawdzić dziewczyne. Nie był pewien jak przemkneła się wcześniej przez sito, ale definitywnie miała w sobie moce kapłanki. W tej dziedzinie jego żona była o wiele lepiej obeznana, więc odesłał ją pod jej opiekę. Pentor był zbyt zajęty, nie tylko prowadził obecnie małe dochodzenie nad tym, skąd wzieły się dodatkowe węzły w Kiści, to jeszcze cześciowo zajmowały go przygotowania do wyprawy na zachodnie tereny.


6ty Mirtula - Wieczór


Margrabia siedział w swoim biurze, trzymając papiery o wiele za blisko swoich oczu, by uznać to za normalne. Od jakiegoś czasu zdawało się że zaczynał mieć problemy ze wzrokiem. Przyglądał się równym liniom zgrabnego kobiecego pisma. W ostatnich dniach oblężenie zarówno zamtuzu, jak i Pałacu Zmysłów było tak duże, że raporty stamtąd urosły w małą stertę. Nie było to jednak przesadnie dziwne, biorąc pod uwagę ilość znamienitych gości i skłonności łóżkowe halruaańskich magów. Nie wszystkie były przydatne czy prawdziwe, ale mogły się kiedyś przydać. To że mag Qorn był uzalezniony od kryształków suei, było raczej mało wartościowe na chwilę obecną. To że Fenir Siódmy ponoć zaczynał bawić się nekromancją, czy doniesienia że jednym z Sembijskich miast zaczęły znikać zwłoki, były już całkiem inną sprawą. Odpuścił całkiem wzmiankę o ukrytym przejściu do pracowni jednego z członków rady i przyjrzał się bliżej wzmiankom na temat reagentów do zaklęcia przemiany i eliksiru wydłużającego życie. Dalej była mowa o prawdopodobnym przymierzu Luskan z Zenthami i kupcu, który wspominał o dużej porcji Pyłu Podróżnych, jaką udało mu się tanio dostać w Lath. Ta ostatnia informacja zmartwiła go o tyle, że narkotyk był nie tylko nielegalny, ale również zabójczy. Zrobił kilka dopisków do raportów, głównie listę priorytetów i przekazał je Tanisowi do dostarczenia Sarionowi. Informacje niestety trzeba było najpierw sprawdzić, nie wszystko co niektórzy wypaplali w chwilach uniesienia było akurat zgodne z prawdą.



7my Mirtula



Złota Kiść powoli wracała do normalności, wraz z rozjeżdżaniem się gości przybyłych na święto. Brodaty koniec końców wybrał łacznie po dwie dziewczyny z Aelienthe i Gryfowa,oraz jędną ze Starego Bagna. Jedno trzeba mu było przyznać, trzymał się zwyczajów i każdej z nich wręczył po nocy podarek. Żadna jednak nie dostała takiego jak Kitsune. Przyszła jednak pora pomyśleć w końcu o mamkach. Podpytując tu i ówdzie, złożył wizytę u Wein Song. Zaproponował młodej matce, której sprawa namieszała nieco w Ferblówce, posadę mamki, wraz z przestronniejszym mieszkaniem i warsztatem. Udało się znaleźć również jedną inną, lutniczkę. Dzieci Wein zdawały się jeść dziwnie mało, gdy porozmawiał z koniuszymi i psiarczykami, zdawało się być to wspólne dla wszystkich istot naznaczonych Farzes.



Podczas wieczornego czytania raportów, wpadł mu w oko jeden ustęp, dotyczący śluz rzecznych, ostatnimi czasy zaniedbanych i wymagających uwagi. Były całkiem sensownym miejscem do utworzenia punktów mytniczych na rzece, a i tak były konieczne do utrzymania spławności samego ciągu wodnego. Na odwrocie raportu naszkicował kilka możliwych konfiguracji takiej placówki. Wiedział że przy śluzach istnieją już wioski, zostawiało to więc jedynie sprawę samego obsadzenia jak i przebudowy śluz. Wyciągnął osobny arkusz papieru i zaczął spisywać pomysły zagospodarowania zarówno rzeki, jak i jeziora w Starym Bagnie. Wypadało sprawdzić co dokładnie kryje się w tym ostatnim. Miał zamiar zarzucić młodego Otaku scenariuszami i symulacjami ekonomicznymi. Zajęcia z Rovanem miały być jako zajęcia ponadprogramowe. Na początek miał zamiar dawać mu zadania teoretyczne, sprawdzając jak sobie z nimi radzi, potem podnieść poprzeczkę, przechodząc do ćwiczeń na żywo.


8my - 9ty Mirtula


Poranek zgromadził jak zwykle sporą ciżbę gapiów, kiedy kolejne miejsce w Złotej Kiści zostało odgrodzone przez straż. Ilość magii użytej przy budowie, mogła sprawić, że nieco spowszedniała mieszkańcom, a mimo to, ci, którzy mogli, wyszli podziwiać z oddali powstawanie nowych budynków. Tym razem powstawała akademia wojskowa, o której mówiono głośno od kilku dni zaledwie. Wielka konstrukcja była okolona murem i sprawiała wrażenie solidnej, nic dziwnego, miała przecież szkolić wojowników a dodatkowo być punktem obronnym. Opatrzona w cztery narożne basteje i chyląca się częściowo nad rzeką. Mogąca pomieścić setki uczniów jak i mistrzów oręża, którzy mieli wprowadzać ich w tajniki stali i bitewnej gorączki. Przy okazji powstała też kaplica Lathandera, dla półniebianki, która miała sprawować pieczę nad miejskimi katakumbami wykutymi w klifie.
Same budynki były jednak dopiero początkiem. Należało jeszcze wykończyć wnętrza, zaopatrzyć zarówno zbrojownie jak i warsztaty, zaś skoro zajmował się już rynsztunkiem dla akademii, równie dobrze mógł lepiej wyposażyć lokalne oddziały. Z zamówionych wcześniej materiałów zaczął tworzyć skórznie, oraz resztę zbrój, z tym że te już z żywego żelaza. Dzięki temu, akademia miała do dyspozycji nie tylko lekkie, ale również średnie oraz ciężkie zbroje. Następne w kolejności były bokeny oraz naginaty, te drugie zarówno ze zwykłej stali, jak i żywego żelaza. Doskonale się nadawały dla najstarszych roczników mogących już trenować z ostrą bronią.
W międzyczasie, z samego rana, zanim Rovan rzucił się w wir obowiązków i pracy, upewnił się, że cała szóstka dziewczynek została pod eskortą doprowadzona do gaju druidki. Uważał że jak najbardziej należy im się pewna nauczka, przy okazji mogły się nauczyć co nieco o naturze i okolicy, co niewątpliwie mogło się przydać im na dłuższą metę. Gdy tylko tego dopilnował, zagłębił się ponownie w wykańczanie akademii i szykowanie jej wyposażenia.



Mniej więcej w połowie dnia przesłano mu wiadomość, że w Kamiennej Łzie pojawił się niespodziewany gość. Gdy tylko imię zetknęło się w omszałej czaszce maga ze wspomnieniami, dokończył rzucać czar i natychmiast ruszył do zamku. Geoff Sar pochodził z tego samego miejsca co Pentor, był jego dobrym znajomym, choć nieco starszym. Samo pojawienie się tego mężczyzny poza murami świątyni było wydarzeniem, na co dzień zajmował się świętymi zbiorami zgromadzonymi za potężnymi murami. Tym bardziej Pentor z Rovanem ucieszyli się na wieść o dyspensie dla Geoffa, oraz zgodzie na zajęcie się zbiorami Złotej Kiści. Tiran obiecał poświęcić staremu znajomemu więcej czasu wieczorem, wolał skończyć wykańczanie akademii, póki jeszcze miał do tego głowę. Starczyło mu, że następnego dnia miał wyruszyć z Ronią do Doliny Radła na negocjacje.



Spotkanie po latach przeciągnęło się prawie do północy. Sar podzielił się wieściami zza świątynnych murów, zaś Pentor z Rovanem opowiadali o swoich dziejach oraz perypetiach ze Złotą Kiścią jak i okolicami. Geoff pogroził im palcem, że nie dali mu znać wcześniej i pochwalił Malakoriar, o którym wspomniał czarodziej. Pióro kopisty było czasem skrzętnie schowane w niektórych bibliotekach, ale rzadko spotykało się przedmioty przenoszące zawartość na inne powierzchnie niż papier wraz z rysunkami.



10ty Mirtula

Rovan wraz z Ronią i niewielkim orszakiem ruszyli na spotkanie z radą Doliny Radła. Portal istniał w Dolinie od dłuższego czasu, zreszta wielu mieszkańców Złotej Kiści właśnie stamtąd pochodziło. Teraz chodziło głównie o zezwolenie na wybudowanie stałej placówki dookoła portalu. Zrobienie z niej placówki handlowej i dodatkowe zabezpieczenie samego kręgu. Co prawda magiczne zabezpieczenia wbudowane już w sam portal robiły swoje, ale można go było wykorzystać dwojako.



Ronia z Geoffem ruszyli do świątyni Mystry i biblioteki z niewielką obstawą doborowych wojowników, oraz niebiankami. Rovan wraz z Asante, Tabithą oraz czwórką mineralnych wojowników ruszyli na spotkanie z radą. Negocjacje nie były zbyt burzliwe, kontakty ze Złotą Kiścią trwały od dłuższego czasu a nie było żadnych incydentów. Targi dotyczyły głównie ceny za pozwolenie i formy placówki. Mur okalający kasztel był całkowicie poza dyskusją, co nie dziwiło, ale zwykły kasztel, w którym miał być prowadzony skład handlowy oraz gospoda jak najbardziej wchodził w grę. Cenę za zezwolenie ustalono na dziesięć tysięcy sztuk złota, podatki normalne. Dla Doliny też była to niejako okazja na łatwe sprowadzenie wielu egzotycznych w tych rejonach towarów. Zaś dla Złotej Kiści, potencjalne źródło zbytu jedwabiu na Morze Wewnętrzne. Wieczorem obie grupy spotkały się przy portalu, Ronia z Geoffem na czele dziesięciu amazonek, z wozem wypełnionym księgami. Zaś Rovan z glejtem dającym prawa do budowy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 01-06-2014 o 03:47. Powód: Smoki, Chowańce i przemowy
Plomiennoluski jest offline